Dopkim kwiaty znosił z pól,
dopókim siano nosił z łąk,
dopóty śmiał się ze mnie król
i śmiał się ze mnie dworzan krąg.
I gryzłem w sobie gniew i ból.
Lecz kiedym podrósł, nabył z sł,
byka w dziedzińcu zwalił z nóg:
sam król mi z ganku w ręce bił
i wraz z nim dworzan barwnych huk,
a we mnie srom, jak orkan, wył.
Lecz gdy w królewski wpadnę dom,
pobiję warty, dworzan, straż,
za ból mój, gniew mój i mój srom,
kiedy ci, królu, spojrzę w twarz:
za okup z rąk mych, co mi dasz?!