Fałsz, zawiść, płaskość, mierność, nikczemność, głupota:
oto rafy, o które łódź moja potrąca,
płynąc przez życia mętne i cuchnące błota
pod niebem zachmurzonym, bez gwiazd i bez słońca.
Wiem, że błot nie przepłynę - odrzucam precz wiosła
i przymknąwszy powieki na dnie łodzi leżę,
nie dbając, kędy by mnie mętna woda niosła,
nie dbając, gdzie i jakie czeka mnie wybrzeże?
Tak płynę ja, zrodzony od czystego morza,
do purpurowych wschodów, zachodów złoconych,
do gwiazd kroci, orkanu, co gna przez przestworza,
do cisz wielkich i sennych i do wysp zielonych.
Tak płynę ja, zrodzony, by słoneczne fale
pruć silnym ruchem ręki leżącej na sterze,
by wiry i wietrzyce roztrącać zuchwale - -
tak płynę i półmartwo na dnie łodzi leżę.