W czerwcu, o piątej rano,
W różowej, słonecznej stolicy
Idę środkiem najszerszej ulicy,
Idę środkiem najszerszej ulicy!
Jak tam jasno, jak tam daleko
Za tym mostem błyszczącym za rzeką!
Ach, jak jasno i jak daleko!
Mocno mi, pięknie i młodo!
Pójdę mostem nad spokojną wodą,
Potem polem, potem zielonym polem
Pójdę w dal,
Jakby upity czystym, przezroczystym alkoholem.
Opublikowano w: Czyhanie na Boga