Czemu puszcze wileńskie, okryte śniegową bielą,
iskrzą się w słońcu promiennie i oczy radośnie weselą?
Czemu puszcza kowieńska tak bliska — a taka inna?
I czemuż o tem milczy dziś Niemen, „Rzeka rodzinna“?
Sosny ziemi wileńskiej — dostojne, szumne i dumne.
Jest w nich radość zwycięska dzikiej i wolnej kniei.
Sosny ziemi kowieńskiej — smutne, jak drzewo na trumnę
A jeśli mają zieleń — to nieśmiałą zieleń nadziei...
Czemu szumy-poszumy, czemu szepty-poszepty drzewne
W wileńskim mateczniku tak są pogodne i śpiewne?
A w sercu kniei kowieńskiej, gdy powiew wiatru powstanie,
To jest w nim jęk rozpaczliwy i płacz bolesny i łkanie?
Wichry ziemi wileńskiej grają pieśń szumną i dumną!
Brzmi w niej radość zwycięska dzikiej i wolnej kniei...
Wichry ziemi kowieńskiej są jako rozpacz nad trumną,
A jeśli czasem wzdychają — to nieśmiałem westchnieniem nadziei.