paście się paście w chrzęście połonin
włóczęgi świerszcze śpiewacze
chmura za chmurą góra za górą
za górą goni
zwiastuje rzeczy podwójny urok
tak nic inaczej
deszcz w seledynach drobno zacina
po niedalekimi stoiku
szopa zwalana zgniłe nią krokwie
o słońce z malin oświeć ją okwieć
łuną dwoistych uroków
z tamtego deszczu jeszcze w potoku
pianą przepływa sam szum
a cieniów szprychy za drzewami
wieczór nierychły
wiozą tu po ziół zamszu
malenństwa świerszcze chwila upalna
upalna ale jak ciało
wieźcie ją w śpiewie po gniewnym niebie
pieśń kto wie może czasem uwalnia
Jedyność a tej tak mało