Domine, ne in furora Tuo arguas me
Czasu gniewu i czasu Twej popędliwości
Nie racz mię, Panie, karać z moich wszeteczności;
Tkwią we mnie strzały Twoje, a nieuchroniona
Ręka nade mną Twoja zmocniona.
Zdrowia nie masz w mym ciele prze strach gniewu Twego,
Kościom nie masz pokoju dla występu mego;
Stanął mi grzech nad głową i ciśnie mię w ziemię
Jako nieznośne, nacięższe brzemię.
Blizny znowu mych dawnych ran się odnowiły,
Zatajone plugastwa znowu przystąpiły;
Skurczyłem się, nieborak, znędzniałem okrutnie,
Cały dzień chodzę wzdychając smutnie.
Wszytki we mnie wnętrzności gorają, a ciało
Od wierzchu głowy do stóp ostatnich schorzało;
Udręczonym, wzgardzonym; owa ryczeć muszę
Mając tak barzo strwożoną duszę.
Jawna jest zadość moja Tobie, wieczny Boże,
I płacz mój uszom Twoim tajny być nie może.
Trwoga serce me zdjęła, gasną we mnie siły;
Oczy, i te swe światło straciły.
Bliscy moi z daleka na mój ból patrzali,
Powinowaci zgoła wszyscy mię nie znali,
A zły człowiek tym czasem czynił o mnie radę
I mówił, co chciał, i zmyślał zdradę.
A ja, jako kto głuchy albo komu mowa
Nie służy, anim słuchał, anim przerzekł słowa:
Byłem jako głuch albo ten, co dotknion słowy,
Nie ma nieszczęsny w uściech odmowy.
Panie, w Tobie nadzieję kładę, Bogu swoim,
Ty bądź łaskaw mej prośbie, a nie daj mię moim
Nieprzyjacielem w pośmiech; w tym oni lubują,
Gdy moje nogi namniej szwankują.
Otom ja zawżdy gotów na wszelkie karanie,
Gotowem krwią swą błagać Twoje rozgniewanie,
Wyznawam swoje złości; słusznie mię, mój Panie,
Nawiedzać raczysz i karać za nie.
A nieprzyjaciel mój żyw i bierze moc jawnie,
Który mię w nienawiści ma (da Bóg!) niesprawnie;
Chęć mi niechęcią oddał i dziś mię sromoci,
Żem przyjacielem zawżdy dobroci.
Ty sam, o wieczny Panie, o Boże litości,
Nie racz mię odstępować w ostatniej trudności;
Dźwigni mię co narychlej z ciężkiego kłopota,
Obrońca wieczny mego żywota!