Chcemy sobie być radzi?  
Rozkaż, panie, czeladzi,  
Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,  
A przy tym w złote gęśli albo w lutnią grają.  
Kto tak mądry, że zgadnie,  
Co nań jutro przypadnie?  
Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba,  
Kiedy się człowiek troszcze więcej, niźli trzeba.  
Szafuj gotowym bacznie!  
Ostatek, jako zacznie,  
Tak Fortuna niech kona: raczy li łaskawie,  
Raczy li też inaczej; my siedziem w jej prawie.  
U Fortuny to snadnie,  
Że kto stojąc upadnie;  
A który był dopiero u niej pod nogami,  
Patrzajże go po chwili, a on gardzi nami.  
Wszystko się dziwnie plecie  
Na tym tu biednym świecie;  
A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić,  
I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić.  
Prózno ma mieć na pieczy  
Śmiertelny wieczne rzeczy;  
Dosyć na tym, kiedy wie, że go to nie minie,  
Co z przejźrzenia Pańskiego od wieku mu płynie.  
A nigdy nie zabłądzi,  
Kto tak umysł narządzi,  
Jakoby umiał szczęście i nieszczęście znosić,  
Temu mężnie wytrzymać, w owym się nie wznosić.  
Chwalę szczęście stateczne:  
Nie chce li też być wieczne,  
Spuszczę, com wziął, a w cnotę własną się ogarnę  
I uczciwej chudoby bez posagu pragnę.  
Nie umiem ja, gdy w żagle  
Uderzą wiatry nagle,  
Krzyżem padać i świętych przenajdować dary,  
Aby łakomej wodzie tureckie towary  
Bogactwa nie przydały  
Wpadwszy gdzie między skały;  
Tam ja bezpiecznym sercem i pełen otuchy  
W równej fuście popłynę przez morskie rozruchy.