Nie za staraniem ani prze mą sprawę,  
Miła, po tobie znam taką postawę;  
Szukaj, jako chcesz, nie najdziesz przyczyny,  
Chyba żeć milszy podobno kto iny.  
A ja co mam rzec? Nie chcę się przeciwić;  
Temu się jedno nie mogę wydziwić,  
Skąd tę niestałość białegłowy mają,  
Że się jako wiatr letni odmieniają.  
Niedawne czasy, gdy mię poczytano  
W liczbę fortunnych i za tego miano,  
Który mógł wszystko otrzymać u ciebie,  
A mnie się zdało, żem był wszystek w niebie.  
Dziś inne wiatry przeciwko mnie wieją,  
Straciłem wszystko za raz i z nadzieją;  
Nie wiem, co mię za wiedźma osypała  
I lichem zdradnych słów uczarowała.  
Niech ci się, miła, wszystko dobre wodzi,  
Z kimkolwiek przestać twoje serce godzi;  
Ale rozeznać umiej przyjaciela,  
A trudno naleźć masz jednego z wiela.  
Nie dufaj temu, kto gładkość miłuje,  
Bo ten na słabym gruncie się buduje:  
Słońce jednako i padnie, i wschodzi,  
Nam zawżdy z laty cokolwiek odchodzi.  
A gdy czas przyjdzie ostatniej potrzebie,  
Ledwe się najdzie, kto ciało pogrzebie.  
Takiem ja chcę być przyjacielem tobie;  
Lecz wolę, że ty płaczesz na mym grobie.