Pieśń irlandzka

Krew najgorętszą, co mi w żyłach bije,
Irynie! Irynie!
I łzę najczystszą, co mi aż od serca
Płynie
I w jednej kropli cały byt mój kryje
I tak się błyszczy odblaski smutnemi,
Jako ta rosa wieczorna na kwiatach,
Wzrosłych śród mogił, śród tej nieszczęść ziemi,
Którą dzień po dniu, ach! lata po latach
Krwią i łzą spulchnia ten los-poniewierca:
Tę krew i łzę tę, co mi aż od serca
Płynie,
Poświęcam tobie, tak, tobie jedynie,
Irynie!

Przyszedł lud obcy na twój łan zielony,
Irynie! Irynie!
I w twarz ci rzucił: »Zanim chwila sprzętu
Minie,
Nim twych żniwiarzy stanie tłum strudzony,
Dasz mi swój jęczmień i swoją pszenicę
I praw się swoich wyrzeczesz otwarcie,
Gdyż ręce drżą ci, a blade źrenice
»Skazany« mówią, »jesteś na wymarcie«.
Ach! nim z dobytku nie zostanie szczętu,
Nim bez żniwiarzy twoich chwila sprzętu
Minie,
Zamień swą ziemię w najdroższą świątynię,
Irynie!

Więzów żelaznych, co ci ręce skuły,
Irynie! Irynie!
I myśl hamują, że, patrząc za siebie,
Ginie,
Nie stopi wieszczów twoich hejnał czuły,
Ani Emmetów krwawe złamią cienie,
Ni płomienista Grattanów wymowa,
Jeżeli dzieci zmarnują twe mienie;
Jeżeli ziarna, które bróg twój chowa,
Dla tych posieją, co, o twoim chlebie,
Myśl twą hamują, że, patrząc za siebie,
Ginie,
Zamiast iść naprzód i skamienieć w czynie,
Irynie!

Patrzaj, te blaski słoneczne jak gasną,
Irynie! Irynie!
I dzień ten biały, co życiem i ruchem
Słynie,
Jak kryje w zmroku, spokojny, twarz jasną!
On wie, że jutro żar większy rozpali...
O, zejdź, ty zbladły swej przeszłości winą,
Z tem, co się smuci, i z tem, co się żali,
W grób zapomnienia, a ranną godziną
Wstaniesz, nie zgniecion tyranów obuchem;
Zejdź, jak dzień biały, co życiem i ruchem
Słynie,
A przecież, cichy, tonie w mgieł głębinie,
Irynie!

Krew najgorętszą, co mi w żyłach bije,
Irynie! Irynie!
I łzę najczystszą, co mi aż od serca
Płynie
I w jednej kropli cały byt mój kryje
I tak się błyszczy odblaski smutnemi,
Jako ta rosa wieczorna na kwiatach,
Wzrosłych śród mogił, śród tej nieszczęść ziemi,
Którą dzień po dniu, ach, lata po latach
Krwią i łzą spulchnia ten los-poniewierca:
Tę krew i łzę tę, co mi aż od serca
Płynie,
Poświęcam tobie, tak, tobie jedynie,
Irynie!

Czytaj dalej: Przy wigilijnym stole - Jan Kasprowicz