Tyś była dzieckiem, jam spojrzał w krynicę
Twojego serca i widział, że do dna
Jest tak przezroczysta i tak przepogodna
Twoja niewinność, jak poranku lice.
I wprzód, schylony, utopię źrenice
W toni, co lazur i słoneczność płodną,
A potem dusza, takich blasków głodna,
Cała w tej głębi rwie się tajemnice.
A kiedy wyjdzie skąpana i oczy
Zwróci na przestwór, co za brzegiem leży
Twego źródliska, swym oczom nie wierzy:
Oto się nowy przed nią świat roztoczy,
Gdzie każdy żywioł, każda jego czynność
Rozbłękitnione jak Twoja niewinność.