Chciałbym, ażeby dziś mój rym codzienny
Stał się miękki, jak twe białe dłonie,
Kiedy się kładą nocą na me skronie,
Aby odegnać koszmar wizji sennej.
Chciałbym, ażeby stał się tak wrażliwy,
Jak twoje serce, które w nocnej ciszy
Już tak z daleka kroki moje słyszy,
Gdy wracam z objęć życia ledwie żywy.
Chciałbym, ażeby był tak uśmiechnięty,
Jak dziecko, które zbudziwszy się rano,
Chce chwycić w rączki tę smugę świetlaną,
Co z okna pada na pokój i sprzęty.
Chciałbym, ażeby dziś ukląkł przed tobą
I prosił, życie me biorąc w obronę,
Aby mi było wszystko przebaczone,
Co okrywało twe serce żałobą.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.