Jak z domu goście wieczorem,
Ostatnie wypiwszy zdrowie,
Odchodzą jeden po drugim
Najstarsi moi druhowie.
Na próżno chcę ich zatrzymać
W cieple mojego poddasza,
Bo ktoś ode mnie ważniejszy
Na drugi brzeg ich zaprasza.
Na próżno z pełnym kielichem
Wychodzę z nimi do sieni —
Za progiem nocy znikają
Gromadą milczących cieni.
Usiadłem za pustym stołem,
Sercem wtopiłem się w ciszę —
I jeszcze widzę ich uśmiech
I jeszcze ich głosy słyszę.
I pytam nocy, patrzącej
W mą duszę złymi oczyma,
Czy niema dla nich powrotu?
A echo powiada: niema!
W krainę śmierci milczącą,
Ostatnie wypiwszy zdrowie,
Odchodzą jeden po drugim
Najstarsi moi druhowie.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.