Prucie! W którego przeźroczystej wodzie
Białe umywa nogi Pokucianka,
Pożal się, Boże! Już po twej swobodzie,
Po twych rozrywkach w wieczór od poranka
Ja, siadłszy nad twoim brzegiem,
Patrzyłem z rozkoszą duszy,
Jak czasem ślicznym szeregiem
Pań twoich tabor się ruszy.
Te, często w jedne zebrane gromadę,
Przy twoich wodach obóz zakładały.
Wesołych swoich zabaw czyniąc radę,
Przechodnia w jego drodze zatrzymały.
Ta leżąc pod krzakiem śpiewa;
Ta jakąś do swych ma mowę;
Insza co śmielsze zagrzewa:
Przebrnijmy rzekę Prutowę!
Drugie, po równym goniąc się zarynku,
Za Kory donem kamyczki rzucają;
Tylko mu przez to nie dają spoczynku,
Ale samochcąc w niego nie trafiają.
Potem, zgonionego hurmem
Obsiadłszy, gniotą kolany.
On, ledwie dysząc pod szturmem,
Cieszy się, że jest złapany.
Prucie! Jakżeś jest bardzo odmieniony,
Wody twe dzisiaj cicho upływają.
Smutnym gra tonem Korydon zniszczony.
Ślicznych twych córek ścieżki zarastają.
Nie słychać głosu Klorydy;
A Filis smutnymi ściegi
Wyszywa klęski Dorydy.
Ja przecie kocham twe brzegi.