Dzwony

Autor:
Tłumaczenie: Antoni Lange

Hej, u sa­nek dzwo­nią dzwo­ny,
Srebr­ne dzwo­ny!
Ja­kiż świat za­do­wo­le­nia wró­żą nam ich miłe tony!
Jak­że dźwię­czą, jak­że brzę­czą,
Brzę­czą, dźwię­czą po­trzą­śnię­te,
Po­śród nocy uśnie­żo­nej,
Co lo­do­wą drze­mie ci­szą!
A te zło­tych gwiazd mi­lio­ny,
Po nie­bio­sach roz­pry­śnię­te,
Zło­ciej lśnią się i ko­ły­szą,
Od roz­ko­szy kry­sta­licz­nej —
I mru­ga­ją w takt mu­zycz­ny,
Niby w zgod­ny hymn ru­nicz­ny
Z ko­ły­sa­niem i śpie­wa­niem tej me­lo­dii wy­piesz­czo­ne
Któ­rą dźwię­czą, dźwię­czą — dzwo­ny,
Dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny,
 Dzwo­ny,
Te dźwię­czą­ce, śpie­wa­ją­ce, ach! te srebr­ne dzwo­ny,

Hej, do ślu­bu dzwo­nią dzwo­ny,
Zło­te dzwo­ny!
Ja­kiż świat uszczę­śli­wie­nia wró­żę nam ich słod­kie tony!
W bal­sa­micz­nej ci­szy nocy,
Gdy po­wie­trze pierś ich trą­ca,
Dźwię­czą płyn­ne, zło­te dźwię­ki
W je­den ton,
W je­den lot­ny ton pio­sen­ki,
Jak tur­kaw­ki pieśń, co tę­sk­ni, pa­trząc w bla­dą twarz mie­sią­ca,
Do nie­biań­skich stron!
Z róż­no­dź­więcz­nych tych gar­dzie­li,
Try­ska ja­kaś me­lo­dyj­na pieśń w we­sel­nej dzie­wic bie­li,
Jak­że drga,
Jak­że trwa
Na przy­szło­ści dni!
Jak­że śpie­wa o po­rwa­niu,
O po­rwa­niu, ca­ło­wa­niu,
Jak cza­row­nie brzmi!
Ko­łu­ją­ce, wi­ru­ją­ce,
Ko­ły­sa­ne, roz­śpie­wa­ne,
Dzwo­nią, dzwo­nią dzwo­ny
Dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny,
 Dzwo­ny,
Ca­łu­ją­ce, zgod­nie brzmią­ce, ach, te zło­te dzwo­ny!

Hej, na trwo­gę dzwo­nią dzwo­ny,
Spi­żo­we dzwo­ny!
Ja­kiż dzi­ki świat alar­mu wró­ży nam ich jęk wzbu­rzo­ny,
Śród groź­ne­go nocy cie­nia,
Jak­że wyją z prze­ra­że­nia!
Od tej gro­zy słów im brak,
One mogą tyl­ko tak
Wyć, jak wi­cher roz­stro­jo­ny
W swo­im grom­kim przy­zy­wa­niu na ten krwa­wy blask po­ża­ru,
I w sza­lo­nym roz­hu­ka­niu na ten głu­chy szał po­ża­ru,
Któ­ry w dy­mie, któ­ry w skrach,
Po­śród gwa­ru i roz­gwa­ru,
Pły­nie w górę, w górę, w górę,
Jak­by żą­dze swe po­nu­re,
Chciał w nie­bio­sa słać i w chmu­rę
I w pie­kiel­nych swo­ich snach,
Jak­by dziś lub ni­g­dy już
Chciał ra­kie­tą krwa­wych róż
Na mie­sięcz­nych za­siąść mgłach!
Ach, te dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny,
Jak nam dźwięk ich roz­stro­jo­ny,
Śpie­wa hymn roz­pa­czy!
Jak­że wyją, a sko­wy­czą,
Jak­że sy­czą, hu­czą, ry­czą,
By grom ar­mat i kar­ta­czy!
Jaka dzi­ka gro­za pło­nie
W roz­hu­ka­nym, roz­dy­sza­nym, po­wietrz­nia­nym ło­nie!
Ale ucho czu­je już
Z tego jęku,
Z tego szczę­ku,
Że uci­cha klę­ska już.
Ale ucho sły­szy już,
Z tego bla­sku,
Z tego wrza­sku
Że omdle­wa klę­ska już.
Bo ze­mdlo­ne, uci­szo­ne, roz­gnie­wa­ne dzwo­nią dzwo­ny,
Dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny.
 Dzwo­ny,
Te hu­czą­ce, te wy­ją­ce, te spi­żo­we dzwo­ny!

Hej, na po­grzeb dzwo­nią dzwo­ny,
Żela­zne dzwo­ny!
Ja­kąż pieśń nam uro­czy­stą ich po­waż­ne wró­żą tony,
Śród noc­ne­go, śród mil­cze­nia,
Jak­że hu­czą z prze­ra­że­nia,
Ach, bo każ­dy, każ­dy dźwięk
Któ­ry drży,
Śród ich rdzy,
To śmier­tel­ny jęk!
A ci wszy­scy śmier­tel­ni­cy,
Co miesz­ka­ją w tej dzwon­ni­cy,
Sa­mot­ni­cy!
Kie­dy dzwo­nią strasz­ne dzwo­ny,
W mo­no­to­nii za­kwe­fio­nej,
Czu­ją glo­rię, co na czo­ła
Im na­kła­da bia­ła, świę­ta,
Wnie­bo­wzię­ta dłoń anio­ła!
To nie męże, ni ko­bie­ty —
To nie lu­dzie, ni zwie­rzę­ta,
To są du­chy, to szkie­le­ty!
A ich kró­lem któż jest?... On!
Ten co bije, bije w dzwon —
W po­grze­bo­wy bije dzwon;
Zgon!
Ach, jak jego pierś we­so­ła,
Gdy pe­anem brzmią mu dzwo­ny.
Jak on tań­czy, jak on woła,
Jak on trzy­ma takt mu­zycz­ny,
Niby wiel­ki hymn ru­nicz­ny.
Gdy pe­anem brzmią mu dzwo­ny,
Dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny,
Jak on trzy­ma takt mu­zycz­ny,
Gdy wy­dzwa­nia zgo­ny, zgo­ny,
Niby wiel­ki hymn ru­nicz­ny,
Gdy wy­ją­ce wyją dzwo­ny,
Dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny,
Gdy ję­czą­ce ję­czą dzwo­ny,
Dzwo­ny, dzwo­ny, dzwo­ny,
 Dzwo­ny,
Te pła­czą­ce, gro­bem tchną­ce, te że­la­zne dzwo­ny!

Czy­taj da­lej: Kruk – Edgar Allan Poe