Znalazłem się był raz w wielkim chrześcijan natłoku,
Gdzie jest biuro lasek, płaszczów i marek;
Każdy za swój chwytał się zegarek,
Nie ufając bliźniej ręce i oku.
Jeden tylko mąż zwrócił moją uwagę,
Z przezornością albowiem szczególniejszą
Łączył wdzięk, i względność, i powagę,
W niczym od chrześcijańskiej nie zimniejszą.
«Któż jest?» — pytam — «tyle uprzejmy dla gości
Wśród podejrzewających się bliźnich owych? — »
Był to strażnik figur woskowych
Z pobliskiego muzeum ciekawości.