Grzeczność

Zna­la­złem się był raz w wiel­kim chrze­ści­jan na­tło­ku,
Gdzie jest biu­ro la­sek, płasz­czów i ma­rek;
Każ­dy za swój chwy­tał się ze­ga­rek,
Nie ufa­jąc bliź­niej ręce i oku.
Je­den tyl­ko mąż zwró­cił moją uwa­gę,
Z prze­zor­no­ścią al­bo­wiem szcze­gól­niej­szą
Łączył wdzięk, i względ­ność, i po­wa­gę,
W ni­czym od chrze­ści­jań­skiej nie zim­niej­szą.
«Któż jest?» — py­tam — «tyle uprzej­my dla go­ści
Wśród po­dej­rze­wa­ją­cych się bliź­nich owych? — »
Był to straż­nik fi­gur wo­sko­wych
Z po­bli­skie­go mu­zeum cie­ka­wo­ści.

Czy­taj da­lej: Moja piosnka [II] – Cyprian Kamil Norwid