Muzo moja, tyś prawa pałaców kochanka,
Lecz gdy Styczeń rozpęta swoje Boreasze,
Czy będziesz miała ogrzać czym biedne poddasze
I okryć nogi ciepłem jakiegoś gałganka?
Czy odegnasz od ramion swoich marmurowych
Blask, co wnosi ci oknem swoje mroźne tchnienie,
A że twa kiesa pusta, jak twe podniebienie,
Czyż będziesz zbierać złoto sklepów lazurowych?
Aby codzienny chleb twój zdobyć ciężką pracą,
Jak biedne dziecko chóru, kadzielnicę trzymasz,
I śpiewasz hymn Te Deum, choć weń wiary nie masz,
Albo skaczesz na linie, jak głodny bajazzo,
I śmiejesz się przez gorzkie łzy niedostrzeżone,
By rozweselić tłumów ospałych śledzionę.