Co dzień większe miewam szkody,
Rzekł staremu rolnik młody.
Każdej pory byk sąsiada
Pola, łąki mi napada,
I acz zbiję, acz wygonię
Koniczyny na zagonie
Jak ubywa tak ubywa,
Pustką wkrótce będzie niwa.
Na to stary rzekł młodemu:
Poradzimy synu temu,
Tylko nie płosz w każdej dobie,
Daj mu pokój, niech żre sobie.
Jak powiedział, tak się stało,
Byk w koniczu buja śmiało,
Depce, grzebie, chwyta, łyka,
Na trzy piędzie rośnie byka.
Rolnik płacze, ale czeka,
Czej odpłata niedaleka;
I w istocie była bliską —
Koniczyną party w górę,
Jakby mu czart dął pod skórę
Padł byczysko,
Ryknął, jęknął
I jak bomba w troje pęknął.
Niechże łupieżca truchleje,
Ciemiężony ma nadzieję,
Bo w samej złego już przebranej mierze
Wolność i zemsta razem życie bierze.