Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 67
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wieloznaczna ta miniaturka...najbardziej:

bez wzruszeń brzeg obsiądą
krzykiem kamienie

Fajnie...lubię czytać między wersami... Pozdrawiam...


:))
ostatnio cała się mieszczę między wersami ;)
bardzo się cieszę, że się spodobały, bardzo bardzo :))

pozdrawiam
/b
Opublikowano

Ciekawe, ale 'bezduch' i 'bez wzruszeń', według mnie zbędne. Zacząłbym od "krew krąży inaczej" jest dynamiczne i świetne na wejście, opanowane. Rozumiem, że liryka kobieca, ale też nie musi być miękko zawsze. 'bez wzruszeń', z tym pierwszym bezem się tak składa jakoś średnio i robi przestój w 'dzianiu się'. A reszta jest ok. Nawet ostatni wers mimo skomplikowanej konstrukcji i takiej do 'czepiania się' ma coś w sobie. Dobra, to były moje takie tam, itp. bez większego znaczenia. Pozdrawiam

Opublikowano

Bea, ogromnie podoba mi się początek - właśnie "bezduch", bo jest wieloznaczny (bez duszny, samotny, bez możliwości lotu). Podkreślają to kamienie, a potem "białe czasem wersy oceanów". Bezduch, a tyle tu duszebności ...
A, wiesz, że musiałam go parę razy poczytać, żeby wejść w ten Twój świat na biało czasem. Zachwiania w odbiorze może z powodu małego remotu w domu, łee, jak ja nie lubię bałaganu.
Pozdrawiam serdecznie i niech Cię znowu natchnie :))

Opublikowano

Podoba mi się. Wreszcie spięłaś swoje poetyckie gacie. Zawsze wyczuwałem potencjał w formie słów i pionierskich rozwiązań. Ten wiersz dolał mi tylko betonu do stóp, abym na stałe zajął stanowisko, że możesz pisać dobrze. Plus i ukłon.
Pozdrawiam. Marcin.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Masz straszny pie****ik na tej plaży, a chłopaki wpuszczają w maliny ;))
a że nie jestem tendencyjna [sic!] bo jestem tendencyjnie konsekwentna - i zaginęła mi kotka - i nie mogę spać - to Cię z premedytacją podrównam :P
I o ile zamysł jakiś jest, to "obsiądą" niewybaczalne, ale mniejsza o -ąckich - tu się i czasy nie zgadzają.

do rzeczy:

"Bezduch
krew krąży inaczej"

(jak bezruch, to nic nie krąży - te wersy się wzajemnie znoszą - dlatego zrezygnuj z pierwszego - drugi mało odkrywczy, ale do zaakceptowania)

"bez wzruszeń brzeg obsiądą
krzykiem kamienie"

(kolejny bezsens; jeśli nie ma wzruszeń, czytam marazm/martwota, to skąd dalej tyle energetyki? - a jeśli jest energetyka i ją łączyć z krwią i brzegiem - masz błąd w konstrukcji - brzeg obsiądą/obsiadają raczej ( czasy pokręcone ) - krzykiem, bo przecież nie krzyczą kamienie, ich domeną jest milczenie - dalej: kamienie obsiadają - mewami- tyle ekspresji - ale wersyfikacja dla jej oddania całkiem niewłaściwa)

‘’mewami
białe czasem wersy oceanów”

(kolejna potyczka w konstrukcji - białe, jako przerzutnia od mew, przez czas i wersy/grzbiety oceanu - nie powinny stać w jednym wersie)

- reasumując:

krew krąży inaczej
bez wzruszeń
obsiadają

brzeg krzykiem
kamienie mewami

białe czasem
wersy oceanu



w tej formie może być - ale to żenujące, żeby takich makro poprawek dokonywać poza warsztatem - taka b.zet - graniasta w ochyachy!
Opublikowano

Zupełnie tendencyjny wiersz - a właściwie miniaturka.

"mewami" i "oceanów" są to słowa, które należy usunąć.

W "poprawkach" kasiaballou miniaturka zyskuje inny wymiar. Staje się jedną metaforą.

"obsiadają
białe czasem
wersy oceanu"

Natomiast owe dwa poprawione wersy

"brzeg krzykiem
kamienie mewami"

stają się zbędne.

I ten komentarz: "w tej formie może być - ale to żenujące, żeby takich makro poprawek dokonywać poza warsztatem".

Ten komentarz jest nie na miejscu, gdyż poprawki niewłaściwe.

Gdybym miał coś wskazać, zrobiłbym to tak:

bez wzruszeń brzeg obsiądą
krzykiem białe wersy

czasem... (to słowo można dodać, ale nie jest niezbędne)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



to nie jest liryka kobieca. odrzuć założenie, że jestem egzaltowaną kobietką i przeczytaj jeszcze raz :)

Pozdrawiam i takie tam ;)
/b

PS
Gdzie się podziewają Twoje wiersze??
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Wielką frajdę mi sprawiłaś tym wielkrotnym czytaniem i interpretacją beducha w 100% słuszną :) tak sobie też myślałam, że "uleciawszym" duchem rozpoczęłam przygodę z orgiem a na bezduchu zakończę, ale sama w to nie wierzę ;)
co do bałaganu, to sprzątanie zawsze działa oczyszczająco :) Tybetańczycy mają swoje klasztory, a my chałupki do tańców z miotłą - symboliczną, rzecz jasna ;)

buziaki
/b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wybacz, ale nie można !



- jakbyś dobrze czytał, to może to byś wyczytał :)
proponuję poczytać w kółko wielokrotnie.



-są potrzebne do zbudowania obrazu, wiersz nie miał być złotą dusznawą myślą.



niestety, komentarze Kaśki jakoś zdecydowanie nie na miejscu!!
i dziękuję, że zauważyłeś i podzeliłeś się uwagą, bo odnoszę wrażenie, że wszyscy tolerując jej postawę podsycają w niej zajadłość.



"białe czasem wersy oceanów" mają swój indywidualny sens
wczytaj się w ten wers na różnych fazach i wybierz sobie tę włąściwą dla siebie



czasem nie zawsze znaczy to samo :)

pozwoliłam sobie odpowiedzieć na każdą uwagę z szacunku do szczegółowej twojej analizy, za którą bardzo dziękuję, bo świadczy o wnikliwym czytaniu :))
to bardzo miłe wiedzieć, że tekst wywołuje polemikę bez złych emocji :)

dzięki
/b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Masz straszny pie****ik na tej plaży, a chłopaki wpuszczają w maliny ;))
a że nie jestem tendencyjna [sic!] bo jestem tendencyjnie konsekwentna - i zaginęła mi kotka - i nie mogę spać - to Cię z premedytacją podrównam :P
I o ile zamysł jakiś jest, to "obsiądą" niewybaczalne, ale mniejsza o -ąckich - tu się i czasy nie zgadzają.

do rzeczy:

"Bezduch
krew krąży inaczej"

(jak bezruch, to nic nie krąży - te wersy się wzajemnie znoszą - dlatego zrezygnuj z pierwszego - drugi mało odkrywczy, ale do zaakceptowania)

"bez wzruszeń brzeg obsiądą
krzykiem kamienie"

(kolejny bezsens; jeśli nie ma wzruszeń, czytam marazm/martwota, to skąd dalej tyle energetyki? - a jeśli jest energetyka i ją łączyć z krwią i brzegiem - masz błąd w konstrukcji - brzeg obsiądą/obsiadają raczej ( czasy pokręcone ) - krzykiem, bo przecież nie krzyczą kamienie, ich domeną jest milczenie - dalej: kamienie obsiadają - mewami- tyle ekspresji - ale wersyfikacja dla jej oddania całkiem niewłaściwa)

‘’mewami
białe czasem wersy oceanów”

(kolejna potyczka w konstrukcji - białe, jako przerzutnia od mew, przez czas i wersy/grzbiety oceanu - nie powinny stać w jednym wersie)

- reasumując:

krew krąży inaczej
bez wzruszeń
obsiadają

brzeg krzykiem
kamienie mewami

białe czasem
wersy oceanu



w tej formie może być - ale to żenujące, żeby takich makro poprawek dokonywać poza warsztatem - taka b.zet - graniasta w ochyachy!

wiersz jest dość płynny, jeśli znajdujesz w nim jakąś falę dla siebie, to mój sukces.
a co do kotki, to ja mam psa, może ją znajdzie ??
;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michał Gomułka:

należałoby dopytać, jakiego zadania się podjęłam :)
- napisania nowego wiersza? - Pana sugestia poprawek.
czy:
- naniesienia korekt, w tym, czym "dysponowałam"?

skupiłam się na treści i rekwizytach użytych przez Autorkę, a moja ingerencja w tekst ograniczyła się do poprawy stylizacji/konstrukcji – do uporządkowania wersyfikacji tak, aby w miarę nie zmieniać meritum - zachować przerzutnie, wieloznaczności, oraz sens logiczny, bo owe apanaże wzajemnie się znosiły - i nie uszczuplać zaprezentowanego (wątpliwego) „bogactwa słownego”.

gdyby to był mój wiersz, w ogóle nie ujrzałby "światła dziennego" w tak wtórnej szacie, jak: mewy, kamień, ocean - skondensowanej w tak małej formie – ale to tylko względy estetyczne i czysty subiektywizm - poczucie smaku.
mój komentarz o niestosowności makro zmian poza warsztatem jest jak najbardziej na miejscu – a „może być” czyt. poprawnie - moja, czy Pana poprawka - są zbytnią ingerencją, ale ingerencją uzasadnioną – jednakowoż nie zapominajmy, że, jesteśmy na stronie wierszy - podobno gotowych, a forum posiada warsztat.


kasiaballou.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Masz straszny pie****ik na tej plaży, a chłopaki wpuszczają w maliny ;))
a że nie jestem tendencyjna [sic!] bo jestem tendencyjnie konsekwentna - i zaginęła mi kotka - i nie mogę spać - to Cię z premedytacją podrównam :P
I o ile zamysł jakiś jest, to "obsiądą" niewybaczalne, ale mniejsza o -ąckich - tu się i czasy nie zgadzają.

do rzeczy:

"Bezduch
krew krąży inaczej"

(jak bezruch, to nic nie krąży - te wersy się wzajemnie znoszą - dlatego zrezygnuj z pierwszego - drugi mało odkrywczy, ale do zaakceptowania)

"bez wzruszeń brzeg obsiądą
krzykiem kamienie"

(kolejny bezsens; jeśli nie ma wzruszeń, czytam marazm/martwota, to skąd dalej tyle energetyki? - a jeśli jest energetyka i ją łączyć z krwią i brzegiem - masz błąd w konstrukcji - brzeg obsiądą/obsiadają raczej ( czasy pokręcone ) - krzykiem, bo przecież nie krzyczą kamienie, ich domeną jest milczenie - dalej: kamienie obsiadają - mewami- tyle ekspresji - ale wersyfikacja dla jej oddania całkiem niewłaściwa)

‘’mewami
białe czasem wersy oceanów”

(kolejna potyczka w konstrukcji - białe, jako przerzutnia od mew, przez czas i wersy/grzbiety oceanu - nie powinny stać w jednym wersie)

- reasumując:

krew krąży inaczej
bez wzruszeń
obsiadają

brzeg krzykiem
kamienie mewami

białe czasem
wersy oceanu



w tej formie może być - ale to żenujące, żeby takich makro poprawek dokonywać poza warsztatem - taka b.zet - graniasta w ochyachy!

wiersz jest dość płynny, jeśli znajdujesz w nim jakąś falę dla siebie, to mój sukces.
a co do kotki, to ja mam psa, może ją znajdzie ??
;)


dla mnie tu tylko garby - czyli znalazłam i dla siebie :)

- poza kotką mam piesKI - może być wesoło ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michał Gomułka:

należałoby dopytać, jakiego zadania się podjęłam :)
- napisania nowego wiersza? - Pana sugestia poprawek.
czy:
- naniesienia korekt, w tym, czym "dysponowałam"?

skupiłam się na treści i rekwizytach użytych przez Autorkę, a moja ingerencja w tekst ograniczyła się do poprawy stylizacji/konstrukcji – do uporządkowania wersyfikacji tak, aby w miarę nie zmieniać meritum - zachować przerzutnie, wieloznaczności, oraz sens logiczny, bo owe apanaże wzajemnie się znosiły - i nie uszczuplać zaprezentowanego (wątpliwego) „bogactwa słownego”.

gdyby to był mój wiersz, w ogóle nie ujrzałby "światła dziennego" w tak wtórnej szacie, jak: mewy, kamień, ocean - skondensowanej w tak małej formie – ale to tylko względy estetyczne i czysty subiektywizm - poczucie smaku.
mój komentarz o niestosowności makro zmian poza warsztatem jest jak najbardziej na miejscu – a „może być” czyt. poprawnie - moja, czy Pana poprawka - są zbytnią ingerencją, ale ingerencją uzasadnioną – jednakowoż nie zapominajmy, że, jesteśmy na stronie wierszy - podobno gotowych, a forum posiada warsztat.


kasiaballou.

znowu paplasz. zacznij kontrolować potok słów.
światło dzienne za to ujrzał pająk na ścianie i łezki peelki :)))
- żenada
nie poprawiłaś wiersza, okroiłaś go do swojej ograniczonej percepcji odrzucaląc całą gamę niuansów, których nie łapiesz.

pozdrawiam
/b


PS
mam w warsztacie pięć wierszy...
możesz się wyżyć na nich do woli - zapraszam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wiersz jest dość płynny, jeśli znajdujesz w nim jakąś falę dla siebie, to mój sukces.
a co do kotki, to ja mam psa, może ją znajdzie ??
;)


dla mnie tu tylko garby - czyli znalazłam i dla siebie :)

- poza kotką mam piesKI - może być wesoło ;)

- też dobrze

mój jest dystyngowany, śliczny i kulturalny :)
a Twoje ??
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michał Gomułka:

należałoby dopytać, jakiego zadania się podjęłam :)
- napisania nowego wiersza? - Pana sugestia poprawek.
czy:
- naniesienia korekt, w tym, czym "dysponowałam"?

skupiłam się na treści i rekwizytach użytych przez Autorkę, a moja ingerencja w tekst ograniczyła się do poprawy stylizacji/konstrukcji – do uporządkowania wersyfikacji tak, aby w miarę nie zmieniać meritum - zachować przerzutnie, wieloznaczności, oraz sens logiczny, bo owe apanaże wzajemnie się znosiły - i nie uszczuplać zaprezentowanego (wątpliwego) „bogactwa słownego”.

gdyby to był mój wiersz, w ogóle nie ujrzałby "światła dziennego" w tak wtórnej szacie, jak: mewy, kamień, ocean - skondensowanej w tak małej formie – ale to tylko względy estetyczne i czysty subiektywizm - poczucie smaku.
mój komentarz o niestosowności makro zmian poza warsztatem jest jak najbardziej na miejscu – a „może być” czyt. poprawnie - moja, czy Pana poprawka - są zbytnią ingerencją, ale ingerencją uzasadnioną – jednakowoż nie zapominajmy, że, jesteśmy na stronie wierszy - podobno gotowych, a forum posiada warsztat.


kasiaballou.

znowu paplasz. zacznij kontrolować potok słów.
światło dzienne za to ujrzał pająk na ścianie i łezki peelki :)))
- żenada
nie poprawiłaś wiersza, okroiłaś go do swojej ograniczonej percepcji odrzucaląc całą gamę niuansów, których nie łapiesz.

pozdrawiam
/b


PS
mam w warsztacie pięć wierszy...
możesz się wyżyć na nich do woli - zapraszam

:D
- to nie były łzy peelki - ona je jedynie dostrzegła u jednej z Panien z Awinionu.
za to pająk mógł należeć do kustosza muzeum, na przykład ;)
dlaczego piszesz o moim wierszyczku pod swoim DZIEŁEM?



sorrki - ale na jakiś czas muszę odpocząć od Twojej twórczości - Twój warsztat na strychu, Bea :P


łapię muchy - lepiej od mojej kotki - może być?
polubisz mnie?
co?


Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
    • Ukradli konia ino: kil, Darku. Dar koi, no - koniokrady        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...