Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dziś powstanie pierwszy malajski psalm
napisze go niewolnik etosu i katatonik
ci wszyscy paryscy komedianci
nędzne tłuczone szkło placu pigalle
wreszcie zachrzęści od światłocienia

ciepła stela polinezyjskiego lata
pierwsze poczęcie dębów
i sanhedryn huraganów
płaskorzeźba parujących noży
z drzewa cedrowego

przenieść to do gabinetu
złożyć pocałunek na stereoskopie
ciemnymi trzcinami rozciętej dłoni
skropić gościom ryby z migdałami

na kolację poprosić panią ginoux

Opublikowano

Ładnie wyplatasz własną pamięć, jest w tym coś z wikliny, kosza na ryby i oczywiście wybrzeża Morza Śródziemnego. Dookreślasz ich twórczość, co ma swój wyraz choćby w pełności tytułu (niepozorna decyzja, by nie ograniczyć się do samego nazwiska świadczy mimo wszystko o klasie). Obawiam się jednak tej postawy, jaką prezentujesz. Życie jako smakowanie obrazu to jedna z interpretacji i postaw wobec, mówiąc najogólniej, milczenia Boga. "Składanie pocałunku na stereoskopie" tak, by wcielić światło, "przenieść je do gabinetu". Czy nie powinno to się odbywać mimochodem? Jest to obawa umysłu jednak ścisłego, który chce mieć przepis na ryby z migdałami i cały czas stara się go wykryć w ich smaku, brzmieniu, w słowach, w których zostały podane, jakby na przekór, ale i w zgodzie z własnym pragnieniem. Potrzebuje przepisu, bo ma nadzieję, że człowiekowi dane jest coś więcej niż wielobarwna, pastelowa uczta.

Innymi słowy, czy Droga Krzyżowa jest kontemplacją drogi i jej zwieńczenia, nasyceniem czasu doczesnego wiecznością, połączeniem ciała i ducha czyli 'drogą-celem' czy też aktem żywej woli człowieka, na przekór duchowej powłoce ciała i jednocześnie symbolem 'drogi-do-celu'? Pierwsza postawa, iście 'humanistyczna', w mojej ocenie dąży do nihilizmu, druga z niego wychodzi (i nie jest wcale powiedziane, że kiedyś obie się spotkają, chociaż...).

Twój wiersz doskonale wyraża moją obawę, czy uwikłanie w doświadczenie, to doczesne i metafizyczne zarazem, nie jest czasem, wbrew nieodpartemu poczuciu spełnienia, ślepą uliczką, "życiem dla sztuki", dla malarstwa, dla wrażeń estetycznych i metafizycznych. Mam wrażenie, że podmiot liryczny jest tu niesłychanie samotny, choć nie odczuwa samotności; innych ludzi traktuje zaledwie jako elementy kompozycji. I to jest moja wątpliwość. Bo jeśli drugi człowiek jest celem, całkowicie zmienia się optyka teodycei.

Opublikowano

Ładne ( co u ciebie oczywiste ), z jednym wersem wychodzącym poza ładność/ kluczowym :

złożyć pocałunek na stereoskopie

Niejasna jest odpowiedź na pytanie o charakter tego pocałunku. Rezygnacja z odwzorowywania rzeczywistości na rzecz idei, tłuczenie " paryskiego szkła " i pocałunek na zabawce stwarzającej tej rzeczywistości przestrzenne złudzenie ? Co i jak my tak naprawdę widzimy ? : )

Opublikowano

szukam związku pomiędzy obrazem Vincentego van Gogha "Pani Ginoux" z pointy wiersza a postacią tytułową, Gauguin'em...i zupełnie nie pojmuję - egzotyka świata Gauguin'a, powrót "do natury" to jakby inna droga intelektualna niż ta, która była udziałem van Gogha - ten do natury szedł przez Biblię, z poczciwości duszy, ze słabości do ludzkiej nędzy, w tym do nędzy własnych słabości...jakoś nie wyobrażam sobie van Gogha w salonach Pani Ginoux nad talerzem ryby z migdałami...Gauguin stał się "naturszczikiem", co prawda z chorobą europejskiego filozofowania nad egzystencją, drugi do końca czuł się grzesznym nieudacznikiem, pozbawionym łaski Najwyższego "misjonarzem" walczącym z własną naturą...ale w sztuce podnoszący tę naturę do wartości objawionej Ewangelii -
czy właśnie ten kontrast - między pogodzonym z naturą Gauguin'em a przegranym w walce z naturą van Gogh'iem jest istotą wiersza?
PYTAM - bo nie jest to wystarczająco czytelne, więcej, wydaje się w przekazie mocno hermetyczne...
J.S

Opublikowano

Jak zwykle - dziękuję, że mogę liczyć na Wasze słowo.

Tym razem pokrótce, bo w zupełności podzielam Wasze obawy i interpretacje.

Macieju, tak, taki Gauguin mnie przeraża. Dla mnie to metafizyk-nihilista, który stracił poczucie braku i utraty, wszystko dla niego jest pełnią i nasyceniem. Dziękuję za ten komentarz, czytałem go z niepokojem i zainteresowaniem - to dobre połączenie.

Tak, Piotrze, tu wychodzi z niego taki mały kreator, kolekcjoner motyli, który za pomocą swojego stereoskopu chce w warunkach, nazwijmy to - laboratoryjnych, stworzyć nową Księgę Rodzaju. Żałosne i bełkotliwe - mówię to z niemałą goryczą.

Jacku, nie chciałem tu dodawać van Gogha, pisząc o Pani Ginoux nie miałem na myśli "Arlezjanki", ale płótno Gauguina "Pani Ginoux w kawiarni" z 1888 roku. Oczywiście, w tym miejscu w Paryżu wizytowali razem Gauguin i van Gogh, ale na tym aluzje do tego drugiego się kończą. Jeśli chodzi o Gauguina, właśnie przez swoją manię konserwatorstwa chciałem pokazać, że jest tak samo (a jednak inaczej) skonfliktowany z naturą jak autor "Słoneczników". Więcej w nim hipokryzji, w wierszu chciałem odzwierciedlić model estetycznego zdobywcy i kolonizatora Polinezji. Coś w tym jest z prawdy. Choć tekst tworem fikcjonalnym jest:).

Paper_doll, Kasiu - dziękuję, z uszanowaniem:).

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Taki dobrze poukładany aż nudnawy miejscami.
Plus się należy, ponieważ treść i forma okiej, ale jednak czegoś tu brak.
Nazwijmy to tlen, spontan, lekkość - bierz co chcesz i zaskocz mnie następnym razem :))
Pozdrawiam.
Opublikowano

a mnie się podoba, Karolu. być może dlatego,
że sama się zajmuję malarstwem i lubię taką
'malowaną' poezję. choć przyznam szczerze,
że wolę van Gogha od Gauguina. mimo wszystko
doceniam to, co zrobiŁ dla sztuki. wydaje mi się,
że trafnie oddaŁeś klimat jego obrazów, jestem
na tak.

pozdrawiam
Karolina

Opublikowano

Dziękuję, Karolino. Tak, mi również bliższy jest van Gogh, ale niepokojąco dużo podobieństw do siebie dostrzegam też w Gauguinie. Dlatego napisałem ten tekst - jako pewną formę krytyki intelektu. Czekałem na Twoją opinię, wiem, że poezja malarska, synestezyjna jest Twoją domeną i tym bardziej dziękuję Ci za przychylność w odbiorze.

Serdecznie i ze środka nocy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Profesor Zakrzeńska pożegnała dziewczynę, ale ta była już prawie za drzwiami. W pociągu Karolina wyjęła książkę, ale nie mogła się skupić na czytaniu. Tym bardziej, że dwaj współpasażerowie głośno komentowali nowe doniesienia ze Stanów Zjednoczonych. Prezydent Ronald Reagan właśnie złagodził sankcje gospodarcze wobec Polski. Pierwszy z mężczyzn twierdził, że to dzięki wizycie papieża. Drugi natomiast upierał się, że to przez zniesienie stanu wojennego. Dziewczyna niechcący musiała słuchać tej dyskusji. Ale gdy pociąg zbliżał się do celu, wróciła myślami do wizyty na plebanii. Targały nią ambiwalentne uczucia. Z jednej strony cieszyła się, że uzyska dostęp do źródeł, ale z drugiej - zaczęła się coraz bardziej obawiać pastora i wizyty w obcym dla niej wyznaniowo świecie. Była coraz bardziej zestresowana. Ciągle tłumaczyła sobie, że przecież jej tam „nie zjedzą”, może nie będzie traktowana jako intruz? Wysiadła na stacji i skierowała się w kierunku parkowych alejek. Po pięciu minutach zobaczyła okazały budynek. „To pewnie plebania”, pomyślała z bijącym coraz szybciej sercem. Z daleka widziała poniemiecki, o ciekawej architekturze gmach, pomalowany na jasnozielony kolor. W miarę zbliżania się coraz wyraźniej słyszała jakiś harmider i podniesione głosy. Pokaźna grupa kobiet i mężczyzn stała przed wejściem do domu pastora, tak jak przed sklepem w czasie „wyrzucania towaru”. Karolina zupełnie nie spodziewała się takiego widoku. Zaczęła, przepraszając wszystkich, przeciskać się do drzwi frontowych. - Halo, a gdzie się to panienka pcha?! Co nie widzi kolejki?! A zapisana jest?! – gardłowała jakaś kobieta trzymająca kartkę papieru. - O! To już obcy tu przyjeżdżają po dary. U nas w Polecku jest dużo potrzebujących! - odezwał się starszy mężczyzna.
    • @Jacek_SuchowiczDziękuję! Bardzo fajnie wyszło. :)
    • @Naram-sin Z tą różnicą, że chirurg tnie, żeby naprawić. Poeta tnie, żeby odsłonić. I nie każda rana ma być „estetyczna”. Czasem musi być brutalna, nieprecyzyjna, rozedrgana — bo taka jest prawda, którą wydobywa. Jeśli poezję sprowadzasz do skuteczności narzędzia, to może i potrafisz rozpoznać dobry lancet — ale nie poczujesz, co dzieje się pod skórą. A dla mnie to tam — właśnie tam — zaczyna się literatura. Możemy się różnić w podejściu. Ale nie myl chirurgii z krzykiem serca. To nie sala operacyjna. To krwawiąca dusza. @Naram-sin pisz śmiało co chcesz ale ja..... bo jadę samochodem 
    • @Naram-sin Dobrze, ale i tak nie bardzo wiem, która :)
    • Dwa koguty na jednym podwórku - ale oba mają piękne kolorowe pióra. Wychodzę, bo nie cierpię piór :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...