Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Boja babcia pisała o takich luftach na miarę swoich czasów i przestrzegała przed powielaniem błędów mamutów - miała czterech mężów i pomysłwo wiązała krawaty..;)
- dlatego dziś jej wnuczka może powiedzieć, że ten tu wiersz nie postępuje w czasie, nie ma nic do zaproponowania, poza wspomnieniami a peelka używa przebrzmiałych technik, które już dziś nie chwytają...i grożą obiżką i tak kiepskiego przyrostu naturalnego i dziesiątkowaniem gatunków chronionych - czyt. pterodaktyli poezji, dlatego ubolewam i martwię się - toż to i młodzież czyta.


Piszę gatunków chronionych, ponieważ są pojedyncze egzemplarze, które pomimo unikalności nie potrzebują ochronki, bronią się swoim kunsztem - białe kruki, posunięte tylko w metryce, ale w żadnym wypadku nie zamierają w czasie - one wyprzedzają czas, wciąż uczą, fascynują i zasakują - niestety, zamieszczają baaardzo sporadycznie - znają swoją cenę i czytelnicy to sobie cenią, a chwila z nimi to jak pojadanie poziomek w środku zimy...- i tyle...

pozdrawiam rezydentkę :))

Co byś nie rzekła i tak nie uwierzę. Tak jest od czasu Twojej kłótni z Jackiem Sojanem.
Sama sobie jesteś winna...
Podejrzewam, że nie tylko ja tak myślę. Pozdrawiam wszystkich Nocnych Marków :))

A co ma piernik do lokomotywy?
Co tu się dzieje?
W co tu się gra?
Gówniarsto jakieś, nie dyskusja.
Kolejna "poetka", która ucieka w wyimaginowane niuanse i ma problem z czytaniem ze zrozumieniem.
Jak komentować, skoro autorzy nie skupiają się na meritum/na swoim tekście i jego odbiorze, ale oscylują wokół swojego niedowartościowanego czubka nosa.
Atakują czytelnika osobistymi przytykami - jak długo odmienne zdanie będzie równoznaczne z atakiem interpersonalnym?
Pandemia jakaś i żenada - zetki już nie ma.
  • Odpowiedzi 64
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Co byś nie rzekła i tak nie uwierzę. Tak jest od czasu Twojej kłótni z Jackiem Sojanem.
Sama sobie jesteś winna...
Podejrzewam, że nie tylko ja tak myślę. Pozdrawiam wszystkich Nocnych Marków :))

A co ma piernik do lokomotywy?
Co tu się dzieje?
W co tu się gra?
Gówniarsto jakieś, nie dyskusja.
Kolejna "poetka", która ucieka w wyimaginowane niuanse i ma problem z czytaniem ze zrozumieniem.
Jak komentować, skoro autorzy nie skupiają się na meritum/na swoim tekście i jego odbiorze, ale oscylują wokół swojego niedowartościowanego czubka nosa.
Atakują czytelnika osobistymi przytykami - jak długo odmienne zdanie będzie równoznaczne z atakiem interpersonalnym?
Pandemia jakaś i żenada - zetki już nie ma.

Jeszcze Zetka nie zginęła póki Kasia żyje :D
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


niewątpliwie ma swój urok - zwłaszcza uwodzenie jabłkiem z patyka
ale "nadsłowność" mu nie służy
myślę, że po ostruganiu, zostałoby "coś", co na dłużej zapada w pamięć
;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


niewątpliwie ma swój urok - zwłaszcza uwodzenie jabłkiem z patyka
ale "nadsłowność" mu nie służy
myślę, że po ostruganiu, zostałoby "coś", co na dłużej zapada w pamięć
;)

Wersja próbna na prywatne potrzeby wiernej Czytelniczki, której imienia nie znam (?),
może tak Fisiu ? ;)

pamiętasz
biegaliśmy boso po śniegu
twoje imię topniało pod stopami
wieczorem uwodziłam cię jabłkiem z patyka
od brzegu do brzegu
przez pokoje przenosiłeś żar

wiatr wchodzi w korowód pór roku
wracamy do miejsc
na skórę mchu
żebra korzeni
gdzie drzewa określają
jak szuka się światła
dorastamy
w załamaniach ich cieni
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


niewątpliwie ma swój urok - zwłaszcza uwodzenie jabłkiem z patyka
ale "nadsłowność" mu nie służy
myślę, że po ostruganiu, zostałoby "coś", co na dłużej zapada w pamięć
;)

Wersja próbna na prywatne potrzeby wiernej Czytelniczki, której imienia nie znam (?),
może tak Fisiu ? ;)

pamiętasz
biegaliśmy boso po śniegu
twoje imię topniało pod stopami
wieczorem uwodziłam cię jabłkiem z patyka
od brzegu do brzegu
przez pokoje przenosiłeś żar

wiatr wchodzi w korowód pór roku
wracamy do miejsc
na skórę mchu
żebra korzeni
gdzie drzewa określają
jak szuka się światła
dorastamy
w załamaniach ich cieni
miałam na myśli radykalniejsze podstrzyżyny ;)
albo raczej - ekstrakt
esencje mają to do siebie, że pozwalają potencjalnemu konsumentowi na dowolne rozcieńczanie, podczas gdy gotowy napitek smakuje za każdym razem podobnie (wyjąwszy te momenty gdy konsument ma akuratnie zgagę ;)
jeśli nie czujesz potrzeby przeróbek (znaczy ekstrakcji-kastracji), to nie namawiam, bo jak napisałam wcześniej, tekst i tak posiada swój urok
mogłabym co prawda zaproponować swoją wizję, ale.... nie przytrafiło mi się jednocześnie bieganie boso po śniegu i uwodzenie jabłkiem z patyka ;)

a co do mojego imienia....hmm.... z tym zawsze był problem ;)
Papcio upierał się przy Sygrydzie, ostatecznie godził się na polski odpowiednik - Świętosławę
Macierz postawiła temu zdecydowane veto, twierdząc że nie da ukrzywdzić dziecięcia, no i nazwała po swojemu,
fakt ten Papcio wiele lat ignorował zupełnie i dziecię (potem pannę a wreszcie kobietę) nazywał Pucialiną,
kiedy smarkaty Braciszek przemówił, to nazwał mnie Anią (i tak mu zostało - znaczy smarkateria zwłaszcza ;)
Babunia i Ciotki - Isią, Dziadziuś, gdy mu kradłam akcesoria rzeźbiarskie i inne zakazane rzeczy - Fisią,
w pierwszej mojej pracy (zaraz po studiach) zostałam Marią, bo pierwsze imię jakoś przepadło w kadrach,
dla niektórych znajomych jestem Zuzą, dla innych Iwą albo Inką, albo - przez przypadek (tzn z braku pomysłu) - Iwoną ;)
jak sama widzisz, jest w czym wybierać, a jeśli masz jakąś swoją koncepcję, to wal śmiało - przyjmę to, jak to się mówi - na klatę), może tylko uprzedzę, że "Mama" nie wchodzi w grę, bo jest zarezerwowane dla moich wampirząt
;))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wersja próbna na prywatne potrzeby wiernej Czytelniczki, której imienia nie znam (?),
może tak Fisiu ? ;)

pamiętasz
biegaliśmy boso po śniegu
twoje imię topniało pod stopami
wieczorem uwodziłam cię jabłkiem z patyka
od brzegu do brzegu
przez pokoje przenosiłeś żar

wiatr wchodzi w korowód pór roku
wracamy do miejsc
na skórę mchu
żebra korzeni
gdzie drzewa określają
jak szuka się światła
dorastamy
w załamaniach ich cieni
miałam na myśli radykalniejsze podstrzyżyny ;)
albo raczej - ekstrakt
esencje mają to do siebie, że pozwalają potencjalnemu konsumentowi na dowolne rozcieńczanie, podczas gdy gotowy napitek smakuje za każdym razem podobnie (wyjąwszy te momenty gdy konsument ma akuratnie zgagę ;)
jeśli nie czujesz potrzeby przeróbek (znaczy ekstrakcji-kastracji), to nie namawiam, bo jak napisałam wcześniej, tekst i tak posiada swój urok
mogłabym co prawda zaproponować swoją wizję, ale.... nie przytrafiło mi się jednocześnie bieganie boso po śniegu i uwodzenie jabłkiem z patyka ;)

a co do mojego imienia....hmm.... z tym zawsze był problem ;)
Papcio upierał się przy Sygrydzie, ostatecznie godził się na polski odpowiednik - Świętosławę
Macierz postawiła temu zdecydowane veto, twierdząc że nie da ukrzywdzić dziecięcia, no i nazwała po swojemu,
fakt ten Papcio wiele lat ignorował zupełnie i dziecię (potem pannę a wreszcie kobietę) nazywał Pucialiną,
kiedy smarkaty Braciszek przemówił, to nazwał mnie Anią (i tak mu zostało - znaczy smarkateria zwłaszcza ;)
Babunia i Ciotki - Isią, Dziadziuś, gdy mu kradłam akcesoria rzeźbiarskie i inne zakazane rzeczy - Fisią,
w pierwszej mojej pracy (zaraz po studiach) zostałam Marią, bo pierwsze imię jakoś przepadło w kadrach,
dla niektórych znajomych jestem Zuzą, dla innych Iwą albo Inką, albo - przez przypadek (tzn z braku pomysłu) - Iwoną ;)
jak sama widzisz, jest w czym wybierać, a jeśli masz jakąś swoją koncepcję, to wal śmiało - przyjmę to, jak to się mówi - na klatę), może tylko uprzedzę, że "Mama" nie wchodzi w grę, bo jest zarezerwowane dla moich wampirząt
;))

Twoja wizja jak najbardziej mile widziana :))
Na bieganie boso po śniegu i uwodzenie jabłkiem z patyka nigdy nie jest za późno, przynajmniej nie w wierszu :D

Opowieść o imionach - czarująca. Przybliżyłaś mi siebie i pamiętam już wszystkie. Pozwolę sobie używać niektórych z nich stosownie do sytuacji ;) Muszę przyznać - od początku podejrzewałam Cię o Ankę :) :P
Pozdrawiam
Humphrey Bogart
Opublikowano

hej,
przez pokoje przenosiłeś żar

toż to się ograło już gdzieś, poza tym jakiś jednolity poziom całości, puenta nie jest ani bardziej ostra, ani bardziej łagodna, a akcent jaki na nią pada, z racji tego, że jest na końcu, sprawia tylko, że można nad nią dłużej pomyśleć (jest to ciekawy, acz w tym wypadku bezprzedmiotowy zabieg)
zdrówko moja droga,
Jimmy

  • 3 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ładnie nazwałaś wasze postępowanie :)
Tylko ślepy i głuchy nie zagląda w głąb siebie...nie obrażając głuchoniemych...
...a teraz ochłoń...bo chyba nie chcesz kolejnych wojen...

Milony rzeczy zabiegają o Twoją uwagę !!!
ALLEGRO.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Milony rzeczy zabiegają o Twoją uwagę !!!
ALLEGRO.

z akt FBI

2009-07-06 22:55:28, Agata Lebek napisał(a) :


A Ty mi jeszcze nie dałaś plusa :(
Nadal masz popsutą pralkę !?
www.allegro.pl/item789091671_simba_interaktywna_pralka_automatyczna_hello_kitty.html
Jak już nie wiesz co wymyślić to idź na targ, przekupy napewno rozwiążą Twoje problemy i pogadasz sobie przy okazji na odpowiednim poziomie.
Zdrówka.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka dziękuję za oczęta @Naram-sin dziękuję za pozwoleniem
    • @Andrzej P. Zajączkowski Nie wiem, czy intencjonalnie, ale włączyłeś się tym wierszem w dość gorącą dyskusję wokół frazy "słowa wyciągają proszące dłonie" (z wiersza Mariusza Ziółkowskiego "Za drzwiami kalendarza" – jest przy nim i Twoje polubienie). Tutaj "wzniesione ręce" są słyszalne – też coś osobliwego. W Twoim tłumaczeniu ich gest nie może być podsłuchany przez "tłum rzeczy", jak gdzie indziej czytam – to mi się wydaje właściwe (tylko ten znak zapytania problematyczny). @Leszczym Ja akurat odrobiłam ostatnio tę lekcję – dopiero "Elegie" są gigantyczne i bez nich nie ma zaliczenia.
    • W pewnej miejscowości znajduje się niewielka klinika. A w niej poczekalnia, w której przesiaduje wielu jak co dzień. Niebieskawo białe ściany słyszały już wiele. Zielonkawa wykładzina czuła smak podeszew rozmaitych. Plastikowe krzesła przymocowane śrubami z lewej i prawej przyjmowały wiele ciepła od wszelakich gości. Korytarz jest zapełniony ludem, każdy ma sprawę ważną, co drugi ma ważniejszą.     I wnet wychodzi lekarz ze swego gabinetu, stary mężczyzna z siwą brodą, z okularami ze srebrną ramą na nosie, która nie wiadomo czy połyskuje bardziej światłami korytarza, od jego jego łysiny,    Posuwa on się powoli wzdłuż korytarza. Ktoś wstał i zaczął coś krzyczeć w stronę mędrca, Kobieta, która siedzi najbliżej gabinetu wstaje i pada przed lekarzem, aby ten natychmiast zajął się sprawą, niczym nie przejęty lekarz miną staruszkę i kontynuował swą drogę, można było usłyszeć w tle szepty "jak to tak można", do dziś nie wiadomo czy owe komentarze były kierowane w stronę staruszki czy bogu winnego lekarza. Staną on jednak przed wejściem do pokoju dla pracowników, obrócił się przodem do większości zgromadzonych w poczekalni osób i rzekł: "Wybiła godzina mej przerwy, wrócę niedługo". Po czym skierował się w stronę drzwi otworzył je i wnet go nie było.    Ponownie nastał chór szeptów, lecz ten samoświadomy braku sukcesu w swej sprawie zamilkł, rozumiejąc że prędko nie wróci. Pewien człowiek nie wielkiej postury szturchną mężczyznę zaczytanego w gazetę który siedział obok niego. Ten obraca głowę w jego stronę, człek do niego mówi: "ci lekarze wcale nie zwracają na nas uwagi, siedzą w tych swoich gabinetach, myśląc że my ludzie mamy na to wszystko czas" Mężczyzna coś mrukną pod nosem i powrócił do swej lektury.    W zupełnie innej części poczekalni stoi dwóch przyjaciół, a raczej starych przyjaciół. Nie widzieli się od lat. Rozmawiają od ponad kwadransu, nie zważywszy na to co się w okół nich dzieje. Rozmawiają o rodzinie, pracy i też oczywiście o pieniądzach, Pierwszy mówi do drugiego "Wiesz, my słudzy pana. Pracujemy dniami i nocami i zarabiamy marne grosze. A ci, bogacze wielcy, oddają się obcym kultom, Pchają się do łóżka z czymkolwiek zechcą. Jak się na takiego popatrzy to już nawet nie człowiek! Grzechu nigdy u nich końca nie widać a sodoma dawno spalona!" Powiedział z widocznymi emocjami na twarzy. Towarzysz jego stary odpowiedział mu "Ci to szczerze zarobili swój majątek. A nie, żyją na tych samych pieniądzach tych samych durni od stuleci. Jak ci co się zowią się pasterzami ludu. Pierwsi do osądu innych, lecz sami smakują się w bogactwach, rządząc się swym własnym prawem! Sodoma dalej stoi i jest w śród nas!". I wnet obydwoje zrozumieli, że nie są tacy sami jak byli przed laty. Kłótnia się pomiędzy nimi rozpętała. Nagle pewien młody chłopak próbował ich rozdzielić mówiąc "spokojnie panowie, obydwoje jesteście manipulowani przez burżuazję!" Lecz ci i reszta korytarza (w raz z nim samym) go nie słuchała.    Pewne małżeństwo, po cichu słuchające tego przedstawienia, spojrzało na siebie mąż zerkną na zegarek i powiedział do żony "chodźmy stąd, źle dla nas się to może skończyć", para wstała i zaczęła się kierować ku wyjściu. Żona dodała "a mówiłam abyśmy poszli do prywatnego lekarza", "Miałaś racje, kochanie" odpowiedział mąż,    Kobieta podpierająca ścianę przy oknie recepcjonistki, zbliżyła się do owego okna i zaczęła narzekać biednej pracowniczce, "cóż to ma być za chaos!" "Ileż mamy tutaj na lekarza czekać!", mądra sekretarka zasłoniła okno roletą. Kobieta ta teraz stała się utrapieniem tych, którym za przebywanie w tym karnawale nie płacą,    Dobrze zbudowany facet siedzący na ławce patrzy przed siebie i mówi "Kiedy byłem w wojsku, nigdy do takich ekscesów nie dochodziło" Młoda pani siedząca obok odpowiedziała mu "to czemu pan w wojsku teraz nie jest?" były wojskowy chciał jej odpowiedzieć, lecz przypominając sobie o swym nowym, innym życiu stwierdził aby dłużej nie mówić. Ktoś zakaszlał w tle, po chwili przemyśleń odezwał się starszy człowiek "ma pan rację, za moich czasów jak byłem w milicji, trzymaliśmy wszystko w kupie, dawniej tak nie było" policjant, siedzący obok, tylko popatrzył się krzywo i skrzywił twarz. "jak było tak dobrze to pokarz nam teraz, ile z tego to było twoja sprawka. Przynieś nam lekarza!" ktoś zakrzykną z tyłu sali, żartem, chociaż jednak serio. Starzec nie wytrzymał, wstał i zaczął kląć w stronę tłumu. "ja ci kurwa dam gówniarzu! Nie męczyłem się tyle za młodu żeby teraz ci kurwa coś udowadniać!",     dziecko w wózku matki która stała cicho się przebudziło i zaczęło płakać. Bojąc się wpadnięcia w szpony konfliktu wyszła z dzieckiem z budynku. A tłum wielki i szary, zdawałoby się że wieczne rosnący znów rozpoczął szumieć wieloma cichymi głosami. Nowy rozpoczęty konflikt przerwał ten który płoną w koncie sali. Jeden z przyjaciół staną po stronie starca, a drugi, w duszy przodków staną po stronie nieznanego człeka. Policjant którzy do tej pory się nie udzielał, wstał i próbował zapanować nad sytuacją, lecz mu się nie powiodło.    Ta sama pani która już zdążyła zatruć czas połowie sali teraz podeszła do mężczyzny oczytanego w gazetę i zaczęła do niego narzekać "ależ co się z tymi ludźmi teraz dzieje!", mężczyzna pomarszczył brwi i powiedział "nie wytrzymam", złożył gazetę w rulon i trzasną kobietę w głowę, za nim ta zrozumiała co się wydarzyło, mężczyzna zdążył odejść. Lecz była to iskra która finalnie rozpaliła ogień. Ludzie na sali rozpoczęli się przekomarzać a nawet bić, walki nie widać było końca. Lekarz nie nadchodził, wszyscy różni, jednoczy ich tylko przeziębienie, lecz jednocześnie tacy sami.   K.P 30.04.2025
    • @iwonaroma zapach bzu, wiosna znów :) i to chyba jest najważniejsze :) Pozdrawiam:)
    • *Z dedykacją dla męża za upór, odwagę i miłość    przeleciało to lato niepostrzeżenie razem z wiosną, jesienią i zimą zniknęło w rozmytych wieczorach w dniach dokończonych na niby przy zaszklonych źrenicach nie poczułam zapachu truskawek smaku malin i leśnych poziomek nie dane mi było liczyć czerwone korale i zasuszyć bukiety na zimę zapomniałam o istnieniu słońca  jak niebieskie może być niebo ale wiem ile serca włożyłeś żeby mnie uratować Dziękuję           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...