Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ale czy to ktoś bliski?

Ikona popkultury to za mało, żeby to przeżywać. Przynajmniej ja tak mam

Ja też tak mam,
ale widzę, że wielu ma inaczej.

Przy tej sytuacji wytłumaczenie amerrozzo i Rachel Grass wydaje się wystarczające. Nie ma Presleya, był Jackson, nie ma Jacksona, będzie inny Gustafson ;)
  • Odpowiedzi 77
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bzdura. Umarł Robert Johnson, Muddy Waters, B.B King, Jimi Hendrix, Jim Morrison, Janis Joplin, Kurt Cobain. Kto ich zastąpi ? Te postaci były jedyne w swoim rodzaju, wielkie indywidualności, bez których świat muzyki (współczesnej, rzecz jasna) byłby marny. To tak, jakby powiedzieć, że był sobie Jezus, ale co tam, przyjdzie kolejny i też będzie zbawiać. I Chrześcijanie będą się cieszyć. Zgadzam się z tym, co powiedzieli Żubr i Olesia. Nie byłem fanem Jacksona, ale mam ogromny szacunek za to, co zrobił dla muzyki.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bzdura. Umarł Robert Johnson, Muddy Waters, B.B King, Jimi Hendrix, Jim Morrison, Janis Joplin, Kurt Cobain. Kto ich zastąpi ? Te postaci były jedyne w swoim rodzaju, wielkie indywidualności, bez których świat muzyki (współczesnej, rzecz jasna) byłby marny. To tak, jakby powiedzieć, że był sobie Jezus, ale co tam, przyjdzie kolejny i też będzie zbawiać. I Chrześcijanie będą się cieszyć. Nie byłem fanem Jacksona, ale mam ogromny szacunek za to, co zrobił dla muzyki.


ja też.
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


na mój gust chodziło o to, że będzie kolejny człowiek, przez którego ludzie przeżyją szok. ostatnia 'głośna' śmierć to chyba Jan Paweł II, teraz Michael Jackson. nikt nie odmawia im szacunku za wkład w historię - czy to muzyczną, czy inną, niemniej pozwalamy sobie zauważyć, że każda duża osobistość umrze. i ja na przykład żyję z tą świadomością, dzięki czemu później absolutnie mnie to nie dziwi. li i jedynie nachodzi myśl, że szkoda, bo to koniec działalności, koniec człowieka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bzdura. Umarł Robert Johnson, Muddy Waters, B.B King, Jimi Hendrix, Jim Morrison, Janis Joplin, Kurt Cobain. Kto ich zastąpi ? Te postaci były jedyne w swoim rodzaju, wielkie indywidualności, bez których świat muzyki (współczesnej, rzecz jasna) byłby marny. To tak, jakby powiedzieć, że był sobie Jezus, ale co tam, przyjdzie kolejny i też będzie zbawiać. I Chrześcijanie będą się cieszyć. Zgadzam się z tym, co powiedzieli Żubr i Olesia. Nie byłem fanem Jacksona, ale mam ogromny szacunek za to, co zrobił dla muzyki.

Nie za bardzo zrozumiałeś, o co mi chodzi. Będą INNI, nie - tacy sami inni. Wolę się martwić o śmierć swojej rodziny, a nie jakichś ikon
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


na mój gust chodziło o to, że będzie kolejny człowiek, przez którego ludzie przeżyją szok. ostatnia 'głośna' śmierć to chyba Jan Paweł II, teraz Michael Jackson. nikt nie odmawia im szacunku za wkład w historię - czy to muzyczną, czy inną, niemniej pozwalamy sobie zauważyć, że każda duża osobistość umrze. i ja na przykład żyję z tą świadomością, dzięki czemu później absolutnie mnie to nie dziwi. li i jedynie nachodzi myśl, że szkoda, bo to koniec działalności, koniec człowieka.

oj tak, dokładnie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


toster, zatrzymaj się. nie jest tak? żyjemy wiecznie? myślę, że dobrze życie można przeżyć tylko wtedy, kiedy się wie, że ma ono swój end.

to die will be an awfully big adventure!, że pozwolę sobie zacytować ukochanego Pana Petera :)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Śmierć w rodzinie to poważna tragedia emocjonalna. Jego śmierć to po prostu żal, szkoda Go i trzeba go wspomnieć bo był wielki. Nie róbmy z siebie pozamykanych w swoich domach przerażonych czy obojętnych egocentrycznych maszynek do jedzenia i wydalania, heloł.
Opublikowano

Słuchając wypowiedzi jednego Japończyka na CNN bodajże, mam podobne odczucia, powiedział coś w stylu: "Michael Jackson był częścią mojego dzieciństwa (Jak klocki lego i cubasa - przypis autora ) dorastałem przy jego muzyce, i teraz czuje jakby odeszła żywa część moich wspomnień z dzieciństwa."

A to że nie jest nikim z rodziny, to nie znaczy że nie ma jakieś wartości sentymentalnej, w końcu wszyscy żyjemy i poruszamy się jednej kulturze, której on był w jakiś sposób ważną częścią, a biorąc pod uwagę globalizacje, to to że facet na drugiej półkuli myśli podobnie jak ja, nie dziwi mnie, chociaż może trochę zastanawia ;D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ale na czym polega głupota tego stwierdzenia? Jest nieprawdziwe? ;)





To stwierdzenie jak naładowane odczuciem, że skoro wszyscy umrzemy, to życie jest nic nie warte.

Myślę, że właśnie dlatego, że umrzemy, jest cholernie dużo warte. Kwestia perspektywy patrzenia na tę samą sprawę.

Doceniam to, co Michael Jackson zrobił dla współczesnej muzyki pop i rozumiem, że różni ludzie różnie reagują na takie wiadomości. Przedstawiłem swoje zdanie, ale szanuję Żubra i Olesię za ich odczucia. To coś jak dyskusja o gustach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...