Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szukałem w zachodzie
i o świcie różnobarwnym,
w pełni jaśniejącej
i w bezgwiezdnej nocy.

Wciąż uciekasz,
znikasz w bezgłosych
myślach i westchnieniach.

Gdy cię prawie mam
i powtarzam,
by pamięć wytrwała
do kartki w domu,

…………………………………................

Spojrzałem na listę zakupów
znów byłaś rybą
w moich dłoniach.

Opublikowano

szukałem w zachodzie
świcie różnobarwnym
w pełni jaśniejącej
i bezgwiezdnej nocy

wciąż uciekasz
znikasz w bezgłosie
myśli i westchnieniach

gdy prawie mam
i powtarzam
by pamięć wytrwała
do kartki w domu

…………………………………................

Spojrzałem na listę zakupów
znów byłaś rybą
w moich dłoniach.


tak mi się odczytało ..
zabawne
pozdrawiam:)

Opublikowano

może passe, ale czy to passe nie zależy od konwencji przyjmowanej przez autora tekstu. wiersz ma swój własny organizm, kosmos i mgławice, trzeba więc brać jaki jest, jeśli oczywiście jest świadomy. Ładna sprawa.
zdrówko
Jimmy

Opublikowano
Spojrzałem na listę z zakupami
i znów byłaś rybą
w moich dłoniach.


pod kreską czytam tak: przyszło rozproszenie (lista zakupów)
i wena się wyślizgnęła jak ryba, bo ona jest śliska i wymyka się,
gdy tylko ją się spuści z oka...też tak mam i to nie raz :)
ładny wiersz Mateuszu

serdecznie pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





"Szukałem w zachodzie
i o świcie różnobarwnym,
w pełni jaśniejącej
i w bezgwiezdnej nocy.

Lecz ty wciąż uciekasz,
znikasz w bezgłosych
myślach i westchnieniach.

Gdy już cię prawie mam
i powtarzam,
by pamięć wytrwała
do kartki w domu,

…………………………………................

Spojrzałem na listę z zakupami
i znów byłaś rybą
w moich dłoniach."



A może piszący żyje dniem wczorajszym?
To, co dla niego naj...oddala się, umyka?
Na kartce, którą spodziewa się znaleźć w domu szuka potwierdzenia, że nie wszystko obumarło. Znajduje listę z zakupami, tylko zamiast szampana i truskawek zastaje ziemniaki, schab i kapustę.


Przepraszam autora jeśli uprościłam za bardzo.
Bez tytułu zamieniłabym na "nie uciekaj", a wiersz dołączę do ulubionych. :)
Opublikowano

całkiem fajny
ale wymaga lekkich zabiegów pielęgnujących

szukałem w zachodzie
w świcie różnobarwnym
w pełni jaśniejącej
i bezgwiezdnej nocy

lecz ty wciąż uciekasz
zanikasz w bezgłosych
myślach i westchnieniach

Gdy już prawie jesteś
zaczynam powtarzać
by pamięć wytrwała
do kartki do domu

…………………………………................

spojrzałem na listę
i znów byłaś rybą
w moich dłoniach

mam nadzieję, że nie masz pretensji
o ten mały zabieg na żywem organizmie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Takie przymiotniki są passe, tak jak broń konwencjonalna i cykuta!
nie ma ich nigdzie i nikt nie chce ich już czytać !

:))
trzeba ogłosić konkurs na listę zamienników, które niechybnie też staną się passe
aż któregoś dnia wrócimy do pierwszych wierszy i jak smak zwykłego pomidora odkryjemy, że tak normalnie smaczny..
poza tym, czy to szukanie nie jest właśnie błączeniem po banałach?
wiersz kończy się zupełnie innym stylem, wszak.. że :)

co do wiersza, jak widzę korekty raczej kosmetyczne.
mnie się podoba.
/b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Takie przymiotniki są passe, tak jak broń konwencjonalna i cykuta!
nie ma ich nigdzie i nikt nie chce ich już czytać !


Nie wiem, może i nikt nie chce ich czytać, ale sądze, że w wierszach są one dozwolone, że tak sobie pozwole- nadają troszkę smaku, ale to wg mnie :) Dlatego jednak zostane przy tej formie przymiotników :)
dziękuję za komentarz :)
Serdeczie pozdrawiam... :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bardzo ładnie odczytałaś :) cieszę się, że udało się to pokazać :)
badzo cieszy mnie, że ci się podoba :) Oj tak niestety często ta ryba się przewija przez ręce, ale na szczęście nie zawsze :)))

Serdecznie pozdrawiam... :)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





"Szukałem w zachodzie
i o świcie różnobarwnym,
w pełni jaśniejącej
i w bezgwiezdnej nocy.

Lecz ty wciąż uciekasz,
znikasz w bezgłosych
myślach i westchnieniach.

Gdy już cię prawie mam
i powtarzam,
by pamięć wytrwała
do kartki w domu,

…………………………………................

Spojrzałem na listę z zakupami
i znów byłaś rybą
w moich dłoniach."



A może piszący żyje dniem wczorajszym?
To, co dla niego naj...oddala się, umyka?
Na kartce, którą spodziewa się znaleźć w domu szuka potwierdzenia, że nie wszystko obumarło. Znajduje listę z zakupami, tylko zamiast szampana i truskawek zastaje ziemniaki, schab i kapustę.


Przepraszam autora jeśli uprościłam za bardzo.
Bez tytułu zamieniłabym na "nie uciekaj", a wiersz dołączę do ulubionych. :)

Ooo dziękuję niezmiernie, za dodanie do ulubionych :))) jestem zaszczycony :)
Ciekawa interpretacja, cieszy mnie bardzo, że został on odczytany, również w inny sposób :))
Sądze, że jednak wiersz bez tytułu daje większą swobode czytelnikowi i zostane przy tym, ale dziękuje za propozycje :))
Serdecznie pozdrawiam... :)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...