Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




...a o wierszu to napiszę tak :
Otwartość jego polega na tym, że odwracając uwagę od rzeczy ważnych skupiamy się na prozaicznych (chociaż dla mnie ta proza zdaje się być ważniejsza w tekście!!!). Dlatego nie zgadzam się z powyższym porównaniem do tekstów W.S, u której sytuacja jest odwrotna. Kapiący kran kojarzy mi się nie z rzeczą, lecz z osobą (sytuacją), która sączy słowa tak uparcie, że doprowadza podmiot do obłędu, do tego stopnia, iż ten zamyka się w swoim świecie, natomiast w realnym (kapiąco - sączącym) pozostaje jedynie ciałem. To tekst o tragedii, ale nie o tej, która zmusza nas do gotowości , lecz o tej, która wykańcza codziennie (kropla po kropli). Jedynym wyjściem jest odcięcie się emocjonalne peela (w pewnym sensie stworzenie skorupy), wówczas codzienny dręczyciel ulegnie samozniszczeniu... Niesie to jednak niebezpieczeństwo przepełnienia...każda skorupka ma ograniczoną pojemność...może warto wezwać hydraulika...;)
Technicznie razi jedynie wyraz "intensywnie", zdaje się przegadywać...Serdecznie

Przyznam, że bardzo ciekawie odczytałaś tekst...
Dzięki, Basiu.
: )
  • Odpowiedzi 70
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

cieknący kran to jakby alter ego peela. Boi się wymienić uszczelkę, bo może się okazać, że po zdjęciu baterii nie da się już jej spowrotem zamontować na swoim starym, dobrym miejscu.
A jak okaże się , że zawory też do niczego, brak prześwitów w rurach, a nie daj Bóg, jeśli podczas odkręcania zerwie się gwint? Strach paraliżuje powzięcie decyzji. Chciałoby się po staremu, ale to na dłuższą metę nie wytrzyma. A po nowemu... czyżby za późno? Pewnie nie, ale ten... strach.

Decyzja jest trudna. Bo czy wybrać mniejsze zło i płacić za nieszczelności, czy ryzykować niepewny rezultat? W jednym i drugim przypadku, to marnotrawstwo.
Może jeszcze wybrać trzecią ewentualność (bo szkoda w końcu tej "wody") - podstawić garnek
;)
- taki żarcik.
Podoba mi się. Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rogacizna jest na baterie, nie zabijam krowy, tylko je wymieniam... ; )
Pierwsza nazwa krowy wzięła się od dropsów albo nagietka...
Miło z tobą pogawędzić.

no tak, szczególnie jak się bździ zamiast pisać wiersze
do miłego
MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Całkiem udany, szkoda, że pomysł nie nowy, a nawet topowy, w wydaniu Szymborskiej.
W najnowszym tomiku "Tutaj" znajdziemy słynny już wiesz "Identyfikacja".

Skąd skojarzenie i zbieżność?
Treścią Twojego wiersza jest postawa jednostki wobec ekstremum - choroby/śmierci.
U W.SZ. mamy zamach/katasrofę lotniczą - też ekstremum, z którym mierzy się jednostka, kiedy słyszy taką wiadomość.

Poetaka ukazuje sztukę wypierania, niedopuszczania do świadomości tragedii/realiów/śmierci.
Obrazuje ucieczkę; skupianie się na prozaicznych czynnościach - myślach o myciu głowy, wstawianiu czajnika itp.- takie panaceum.
Tu mamy kran i inną scenerię, ale pomysł już nieoryginalny; taki świeżo przysposobiony - to samo zjawisko/zachowanie - identyczne studium ludzkiej psychiki - identyczna reakcja.

Ot, i tak...;)

Obawiam się, że to raczej Szymborska jest nieoryginalna. Wierszyk ukazał się drukiem siedem lat temu, w tomiku "Pracownia portretu", napisany był jeszcze wcześniej... ; )
Nie mam pretensji do Szymborskiej, do ciebie - za " topowość, swieże przysposobienie ", i owszem...
Ot, i tak... ; )
Dzięki.
no proszę, mamy plagiat- SZymborska:P - Lecter, ot, co
tak się nie robi Pani SZymborska :P
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Obawiam się, że to raczej Szymborska jest nieoryginalna. Wierszyk ukazał się drukiem siedem lat temu, w tomiku "Pracownia portretu", napisany był jeszcze wcześniej... ; )
Nie mam pretensji do Szymborskiej, do ciebie - za " topowość, swieże przysposobienie ", i owszem...
Ot, i tak... ; )
Dzięki.
no proszę, mamy plagiat- SZymborska:P - Lecter, ot, co
tak się nie robi Pani SZymborska :P

to te paskudztwo poszło w świat?
zostało wydrukowane?
gdybym miał skrzydła to bym se połamał
brrr
MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Może jeszcze wybrać trzecią ewentualność (bo szkoda w końcu tej "wody") - podstawić garnek
;)

Wybieram zmodyfikowaną trzecią ewentualność - być " garnkiem "... ; )
Dzięki, HAYQ.
: )
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rogacizna jest na baterie, nie zabijam krowy, tylko je wymieniam... ; )
Pierwsza nazwa krowy wzięła się od dropsów albo nagietka...
Miło z tobą pogawędzić.

no tak, szczególnie jak się bździ zamiast pisać wiersze
do miłego
MN

Uwielbiam bździć... ; )
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Obawiam się, że to raczej Szymborska jest nieoryginalna. Wierszyk ukazał się drukiem siedem lat temu, w tomiku "Pracownia portretu", napisany był jeszcze wcześniej... ; )
Nie mam pretensji do Szymborskiej, do ciebie - za " topowość, swieże przysposobienie ", i owszem...
Ot, i tak... ; )
Dzięki.
no proszę, mamy plagiat- SZymborska:P - Lecter, ot, co
tak się nie robi Pani SZymborska :P

: ))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no proszę, mamy plagiat- SZymborska:P - Lecter, ot, co
tak się nie robi Pani SZymborska :P

to te paskudztwo poszło w świat?
zostało wydrukowane?
gdybym miał skrzydła to bym se połamał
brrr
MN

Ubolewam nad tym...połamałem se już wszystko, co się dało...
Łączę się z tobą w bólu, Messa.
Wybacz...
Opublikowano

Proszę mi wierzyć Lecter, daleki jestem od rewanżyzmu... bad trip miał rację. Ta woda kapiąca i ten nieszczęsny kran, to cienka w treści i formie ballada o niczym. Ale dopóki karty grze... z przyjemnością wpadnę i pochwalę, ale muszę mieć powody. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



" zawsze zaczynam komentarze u innych, tych, którzy pojawiają się najpierw u mnie. I nie jest to żaden rewanżyzm "
" Proszę mi wierzyć Lecter, daleki jestem od rewanżyzmu "

Jeszcze trochę i zostaniesz Wielkim Honorowym Nierewanżystą... ; )
Szanowny Panie Emilu Grabicz, jeżeli kiedyś w chwili zapomnienia, przyjdzie Panu ochota wpaść i pochwalić, to proszę sobie darować - potraktuję to bowiem jako wielką osobistą porażkę...
Pozdrawiam, H.Lecter.
Opublikowano

A zatem nie zaglądnę do Pana już nigdy. Nie chciałbym narażać na porażkę. Te są szczególnie deprymujące, a najczęściej dla tych, którzy nie wiedzą, że aby naprawdę wygrać, trzeba czasami przegrać. Ten, który chce tylko zwyciężać musi uczyć się wszystkiego. Nawet pisania dobrych wierszy i przede wszystkim pokory.
żegnam Pana

Opublikowano

Czysta emocja niemniej nie rzucona na żywioł a w zamian oprawiona ciekawą formą. Nie tylko lęk i przemijanie ale gdyby wniknąć głębiej można znaleźć dużo więcej. Zostawiając + wracam do „drążenia”.
Pozdrawiam

Opublikowano

stoicyzm to postawa którą trzeba w sobie wypracować i właściwa jest dla męskiego wieku dojrzałego;
wiersz przypomina mi autobiografię Dostojewskiego "Wspomnienia z domu umarłych", o momencie egzekucji skazanych, wśród których znalazł się również on sam (car nieoczekiwanie kilku ułaskawił, w tym Dostoja); podobne reakcje na chwilę przed śmiercią, śmieszne drobiazgi - oberwany guzik marynarki okazuje się tą słomką , której czepia się świadomość, aby sprostać chwili...

ciekawy zabieg odwrócenia uwagi od nieznośnego ciężaru rzeczywistości;
świetne wykonanie;
mechanizm przetrwania za wszelką cenę posiada wiele niespodzianek i dysponuje takimi psychicznymi fortelami, że tylko profesjonalna psychologia (i literatura!) ujawnia zagadki jego funkcjonowania;
wiersz przekonujący w każdym słowie;


Ps.;
ś.p. księdza i poetę prof. Janusza Pasierba, kustosza Muzeum Archidiecezjalnego spotkałem w samolocie via Zurich - Warszawa; siedzieliśmy obok siebie - rozmawialismy o Miłoszu, Mozarcie, malarstwie religijnym...to było spotkanie z wiedzą i dobrocią; podobną pamięć zachowałem o księdzu Tischnerze...ludzie tak szybko odchodzą, tak szybko...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
    • Rzekli mu bracia: – „To dziś bracie!” – „Następne dziecko dla mnie macie.” – „Tak dziecko, ale nie następne! Tysiącleć wpraw szlaki tu błędne, Weź duszę Zbawiciela na świat! Choć wątpliwe czy będzie mu rad? Widzisz z nami wszystko…: krzyż i śmierć, Na Boga, tak ma być, bierz i leć!” Wziął czarnoskrzydły dziecko-słońce I spadł pociech szepcząc tysiące, Zdumion, a szczęśliw kogo niesie… . . . – „Panie magu, patrz tam: Kometa!” – „Choć, zda mi się piękna, to nie ta, Co się wśród dal kosmosów niesie… Siodłaj koń! Anioł niósł tam dziecię.”   Wszystkim dobrym duszom z życzeniami wszystkiego najlepszego na Święta Bożego Narodzenia.   Ilustrował „Grok” (pod dyktando Marcina Tarnowskiego), grafiką „Anioł niosący duszę Jezusa na ziemię”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...