Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przed chwilą przeczytałem pod swoim wierszem takie zdanie: „filozofia zabija poezję, a właściwie – poetę”. Jakie jest wasze zdanie na ten temat, czy rzeczywiście filozofia nie powinna mieć racji bytu we współczesnej (a może nie tylko współczesnej) poezji?

Opublikowano

mam całkowicie odwrotny pogląd, tj. najbardziej cenię poezje która dotyka zagadnień filozoficznych w szerokim tego słowa znaczeniu, inną uznaję za niższy gatunek poezji, ale to tylko moje zboczenie ;)
Pozdrawiam R.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie tylko ;)

Ale rzeczywiście, połączenie filozofii (tej ambitniejszej) z poezją to sztuka trudna i niewdzięczna; jeśli nie dotyka się powszechnie znanych materii czy intuicji, lepiej napisać traktat.

Tak naprawdę poezja może co najwyżej prowokować refleksję filozoficzną, powinna więc być raczej drogą, procesem, przekraczaniem, ale nie przekroczeniem, gdyż wtedy jest albo wtórna, albo niezrozumiała.

Cóż więc, geniusz Leśmian! a potem...

pozdrawiam ;
Opublikowano

"syzyfowe podobieństwo nie przeszkadza
jednak spełniać się w boskiej roli

motywuje go odpowiedni kompleks
stanowiący wszelkie podstawy kwalifikacji"

fragment wiersza autorstwa Fagota, pod którym pozwoliłem sobie na cytowaną w treści wątku refleksję.

Chyba wiadomo, o co mi chodziło, tym bardziej, że rozwinąłem tę myśl pod wierszem. Powtarzać się nie zamierzam. Chciałbym tylko zaznaczyć, autorze, że dokonałeś nadużycia, albowiem użyłeś mojej wypowiedzi jako tezy w kontekście, który sam dopisałeś. Twoja wola, niemniej uważam, że jest to niepoważne.:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


moim zdaniem poezji może jedynie zaszkodzić nieudolny twórca, ale z drugiej strony, to szkoda raczej niewielka.... bo polegająca na tym , że "twórca" po prostu nie "wytworzy" poezji ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wątek, który poruszyłem jest niejako oderwany od mojego tekstu a cytat został użyty tylko jako teza. Nie pierwsza to i nie ostatnia dyskusja nad tym problemem a twoje słowa tylko zapaliły jakieś światełko w tunelu, którym postanowiłem podążyć w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie była to chęć piętnowania ani ośmieszenia tylko naturalnie „podchwycony” przyczynek do dyskusji.
Opublikowano

No dobrze ale teraz występując na chwile w roli adwokata diabła mógłbym powiedzieć, że współcześni poeci, daleko nie szukając Wojaczek albo Stachura, opisując za pomocą poezji swoje rozważania filozoficzne a bardziej ściśle egzystencjalne tworzyli teksty ciężkie do zrozumienia i tak naprawdę chyba tylko im w pełni odpowiadające na postawione pytania, lub nakreślające drogę poszukiwań. Czy to nie było aby owo zabijanie poezji rozumianej na ogół jako „piękna liryka”?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wątek, który poruszyłem jest niejako oderwany od mojego tekstu a cytat został użyty tylko jako teza. Nie pierwsza to i nie ostatnia dyskusja nad tym problemem a twoje słowa tylko zapaliły jakieś światełko w tunelu, którym postanowiłem podążyć w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie była to chęć piętnowania ani ośmieszenia tylko naturalnie „podchwycony” przyczynek do dyskusji.
Twoje chęci są nieistotne. To nadużycie i manipulacja metodą bulwarową. Bierze się jedno zdanie i umieszcza obok kontekstu, który nie był zamierzeniem autora tego zdania.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak mam to rozumieć, czy część poezji tych panów i jeszcze paru innych nie powinna po prostu nazywać się poezją? Czy w takim razie można by ich nazwać mordercami liryki?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo przepraszam zdanie nie było wycięte z kontekstu, cytowałem w całości gdybym chciał być sarkastyczny napisał bym, że należy uważać na tezy zamieszczane w przestrzeni publicznej.
A nawet jeśli przytoczymy „kontekst” to cóż to zmieni w owej tezie, czyliż teza jest zmienna bo pozwoliłem sobie potraktować ją jak swego rodzaju zasadę.
P.S. Jeszcze jedno czy we wstępie napisałem nieprawdę? Przecież każdy może zajrzeć na stronę z wierszem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo przepraszam zdanie nie było wycięte z kontekstu, cytowałem w całości gdybym chciał być sarkastyczny napisał bym, że należy uważać na tezy zamieszczane w przestrzeni publicznej.
A nawet jeśli przytoczymy „kontekst” to cóż to zmieni w owej tezie, czyliż teza jest zmienna bo pozwoliłem sobie potraktować ją jak swego rodzaju zasadę.
P.S. Jeszcze jedno czy we wstępie napisałem nieprawdę? Przecież każdy może zajrzeć na stronę z wierszem.
Nie, kochany, nie cytowałeś w całości. W całości byłoby gdybyś zacytował tekst i gdybyś nie dopisywał od siebie pytania, które niejako sugeruje intencję autora zdania. I myślę, że jednak bardziej trzeba uważać na wykorzystywanie cudzych wypowiedzi w przestrzeni publicznej - możesz wykorzystać moją wypowiedź pod warunkiem, że nie naruszasz moich dóbr osobistych. Ja uważam, że naruszasz, bo dopisujesz i kojarzysz z moją osobą tezę, której nie podzielam.

Jak widzę pisanie po uprzejmości do ciebie nie dociera. Zatem ci wytłumaczę. Od początku chodziło o to, żeby ci uzmysłowić, że wpisywanie pseudointelektualnego bełkotu w formę wiersza nie stworzy poezji. Formalnie oczywiście wszystko, co wpakujesz w wersy, poezją będzie. Ale taki bełkot realnie zawsze będzie bełkotem, nie poezją. Używanie przykładów Wojtyły, Miłosza, Wojaczka, czy Stachury jako obrony takiego wiersza jest skrajnym nieporozumieniem.

Tłumacząc dalej wprost. Pisząc to zdanie miałem na myśli: wiersze nie służą do tego, żeby popisywać się znajomością pojęć, albo w sposób niekontrolowany się wymądrzać. Wiersze nie służą do tego, żeby zamieszczać w nich nie do końca przemyślane, niespójne, czy bełkotliwe wywody. Wiersz jest sztuką języka, nie sztuką wymądrzania się.

Na koniec napiszę, że to nic nie znaczy, jeżeli w pewnych kręgach produkowanie bełkotliwych ciągów słów naszpikowanych pojęciami i skomplikowanych składniowo wywołuje nabożną cześć u słuchaczy; to nie znaczy, że tutaj też ludzie wyjdą z założenia, że nie rozumieją, bo są zbyt głupi. Nie wiem, czy uprawiasz szalbierstwo, czy błazeństwo. W każdym razie jest mi przykro z tego powodu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli nie podzielasz tezy to po co ja piszesz w jakimkolwiek kontekście, znaczenia twierdzeń w omawianej materii są niezmienne no chyba że coś się ostatnio zmieniło?
Zapewne z wielu racji bliżej mi do błazna, który nie potrzebuje parawanów w postaci nazwisk aby samemu muc stroić miny. W gwoli wyjaśnienia nazwiska tyczą się dyskusji na inny temat związany z ową nieszczęsną tezą nie zaś do obrony. Jeśli tekst jest na niskim poziomie trudno musi bronić się sam nie zawsze myśli dają się ubrać w odpowiedni płaszcz – po prostu bywa. Pseudointelektualny bełkot jest jednak pięknym sformułowanie, którego nie raz sam miałem przyjemność użyć choć w tym wypadku tyleż pięknym co nieskutecznym. Prawdziwą błazenadą było by przeprowadzenie klasycznego rachunku zdań, tylko czy to jest metoda na udowodnienie swojej racji?
Jest jednak pewna wspólna płaszczyzna, zgadzamy się, że poezja jest sztuką, dla Ciebie jak napisałeś sztuką języka, dla mnie jak każda inna dziedzina sztuki formą wyrazu, być może się ze mną zgodzisz, że estetyka sama w sobie choć jest rzeczą piękną to i tyleż nudną, a sztuka oparta jedynie na niej jest pusta.
Tak, ale idziemy w zupełnie innym kierunku a to nie miejsce na tą dyskusję więc jeśli już to zapraszam pod wiersz a twoją tezę jako filozof naprawdę uważam za ciekawą choć musze przyznać, że nie ty pierwszy coś podobnego sformułowałeś. Miałem nawet kiedyś okazję brać udział w podobnej debacie.
Jeszcze tylko wracając do wiersza to mówiąc szczerze zastanawiam się nad tymi filozoficznymi pojęciami bo może i nieudolnie ale przekaz jest w jakimś sensie „filozoficzny” tylko gdzie ta forma i te skomplikowane pojęcia? Patynowy władca, dobroduszny uśmiech czy może kompleks albo kwalifikacja?
P.S. Bardzo dziękuje za czułości tytułem twojego wstępu, zawsze to lepiej jak dyskusja przebiega w miłej atmosferze :-)
Opublikowano

"Jeśli nie podzielasz tezy to po co ja piszesz w jakimkolwiek kontekście, znaczenia twierdzeń w omawianej materii są niezmienne no chyba że coś się ostatnio zmieniło?"

Skoro jesteś filozofem to chyba jednak uczyli cię o kontekście i powinieneś wiedzieć, że znaczenia twierdzeń są jak najbardziej zmienne w zależności od kontekstu. A że nie zamierzam tutaj nikogo douczać, bo nikt mi za to nie płaci, to nie będę tego tematu rozwijał.

Nigdzie nie napisałem nic, co by pozwalało przypuszczać, że uważam, że filozofia nie powinna mieć racji bytu gdziekolwiek. Jeżeli potrafisz to faktycznie - zrób analizę mojego zdania i udowodnij, że bez względu na kontekst znaczy to samo i że znaczy to, co pozwoliłeś sobie do niego dopisać.

Faktycznie: Wojaczek i Stachura pojawili się tutaj. Jednak Wojtyła i Miłosz pojawili się pod twoim wierszem.

Co do tych pojęć - sądziłem w swojej naiwności, że za tymi pojęciami kryje się jakiś filozoficzny żargon i w ten sposób tłumaczyłem sobie swoje niezrozumienie. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Są pewne dziedziny głównie powiązane już z matematyką gdzie twierdzenia są zmienne bo i założenia się zmieniają ale w takim sensie jak uczy się studentów na logice twierdzenie może być jedynie prawdziwe lub fałszywe, czasem wkłada się im do głowy jeszcze coś takiego jak antynomie, tautologie i kontrtautologie, kwadraty, sipy, sapy, itd. ale jeśli jest taka potrzeba to i na ten temat chętnie bym porozmawiał – człowiek uczy się całe życie a że logiką zajmuję się obecnie mniej to bardzo możliwe, że coś mnie ominęło.
Jeśli napiszesz co dokładnie chcesz aby było zanalizowane, żeby nie było nieporozumień, ja jeśli pozwolisz dam to studentom niech i oni mają coś z tego.
Miłosz i Wojtyła pojawili się tam ale w tym samym „kontekście” :-)
Natomiast żargon filozoficzny jest niestety nieco nudny podobny do mowy polityków też tylko same aksjologie, semantyki semiotyki itd. jedyna różnica, że znając znaczenie tych słów używają ich poprawnie :-)
Opublikowano

Opowiadaj, opowiadaj. Ale ja myślałem, że przeprowadzisz jakąś cudowną analizę, która udowodni, że zdanie znaczy to, co znaczy bez względu na kontekst. To czy jest prawdziwe czy fałszywe jest pochodną tego, co znaczy. No i po co ci studenci, skoro z twojego postępowania wynika, że od początku wszystko dla ciebie było jasne, czyli że napisałem coś, co było tożsame z: "filozofia nie powinna mieć racji bytu we współczesnej (a może nie tylko współczesnej) poezji".

Już napisałem, co miało być zanalizowane. Nie wiem, ile razy mam to powtarzać.

Co do Miłosza i Wojtyły - stosując twoje metody - nieważne w jakim kontekście, ważne, że się tam pojawili...
:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tam była mowa o tym samym :-)
Cóż można sobie pożartować ale wiadomo, że do tezy muszą być założenia i ani moja prowokacją ani twój „kontekst” nie są zbyt wystarczające, no chyba żeby to Heglem ale on i tak uważał się za pępek świata, więc może go zostawmy :-)
Opublikowano

Ale ja bym naprawdę wrócił do tematu bo to wcale w kilku spojrzeniach nie jest takie oczywiste. Wspomniany tu Miłosz (chyba już to tu cytowałem) napisał kiedyś, że poezja to okruchy ze stołu filozofii ale czy z tym można się tak jednoznacznie zgodzić, przecież i sama filozofia może być różnie rozumiana. Filozof z natury jest tym, który pyta, szuka odpowiedzi a poeta czasem ma ambicje aby nie tylko szukać ale i odpowiadać.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    •  

       

      Autorzy:

      Tekst - Michał Leszczyński

      Rozmowa z AI - Krzysztof Czechowski

       

       

      Bezkasie

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu uwielbiają ciebie przytrzymać

      nie zbiesisz się im, a nawet ich przeprosisz

      albowiem warto tutaj się nieco dorobić

      świat oczekuje działań z zaangażowania

      (zakochaliśmy się w siódmych potach na siłowniach)

       

      na bezkasiu toż wiadomo i rak jest rybą

      trza dążyć trzeba próbować trza trwać

      zmieniasz ciągle więc nie odstawiasz lipy

      zeszyt urasta w wersy, przybierają twoje nuty

      (ważna jest waga notesu oraz ciężar pięciolinii)

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu chodzisz bardzo często głodny

      świat jawi się przyszłością, blaski miewa retro

      tęsknota ułoży ci opowieść w piękną piosenkę

      być sytym oznacza rzekomo artystyczne niedobrze

       

      na bezkasiu pojedziesz maksem na Podlasie

      ani Stany ani Brytania nie są wcale dla ciebie

      smycze nie po to są aby się urwać z choinki

      zerwać bukiety kwiatów brzmi nieromatycznie

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu opiszesz świat jakim podobno jest

      najedzonym – mawiają – brakuje metafor weny

      wizja kogoś zachwyci, coś trafi w czyjeś gusta

      masz mieć poeto gorzej, a nie przeto najlepiej

       

      Na bezkasiu na ambitniejszych też są patenta

      dorobisz się rachunków wręczą ci półbezkasie

      żebyś nie fruwał za mocno za szeroką okolicą

      żeby twój tekst chwalił zamiast nazbyt jęczeć

      (półbezkasie artystycznych nie nazbyt pasie - draka taka)

       

      Ta piosenka opisuje realia, uwierz

      jakimi są po prawdzie więc to wspaniałość

      życie jest bajeczne życie bywa marzeniem

      nie ma dla nas ani wystaw ani meczy w Madrycie

      pragma kuleje ojej ojej

      pragmatyka nie styka bo taka tu taktyka

       

      Na bezkasiu tylko taniec w wersji freak masz za friko.

      Pyk pyk, kiwa się noga, przytakuje ręka, tułów pracuje.

      O głowie tutaj i tak się nie pamięta, bo po co, bo na co.

      Tam ta rara. Ta dam. Ta dam (dyskusyjny to akapit).

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Myśl Polska             Na temat kryzysu w różnych dziedzinach życia społecznego napisano dotąd całe biblioteki książek i artykułów. Wielu obserwatorów dochodzi obecnie do wniosku, że dotychczasowe reguły gry czy to w gospodarce, czy w polityce przestały mieć znaczenie.             Dezorganizacja życia społecznego prowadzi do anomii i atrofii. Zjawisko to odzwierciedla stan umysłów ludzi odpowiedzialnych za organizację ładu społecznego. Panuje zamęt pojęciowy i poznawczy, pogłębia się deprecjacja rozumu i wyobraźni na rzecz mylących pojęć postprawdy i postpolityki.             Sytuacje kryzysowe są immanentną cechą rozwoju i nie powinno nikogo dziwić, że raz na jakiś czas uświadamiają nam takie nagromadzenie napięć wokół jakichś podmiotów i problemów, iż dochodzi nieuchronnie do gwałtownego załamania dotychczasowych struktur i degradacji wartości. Logiczne prawidła ładu społecznego ulegają deformacji, a z czasem stają się w ogóle nieprzydatne do zrozumienia zachodzących procesów. Tak dzieje się także w odniesieniu do nauki uniwersyteckiej i szkolnictwa wyższego, które w ciągu trzech ostatnich dekad ulegały systematycznemu niszczeniu.             Zredukowanie  procesów tworzenia i przekazywania wiedzy do "numerycznych wskaźników" prowadzi nie tylko do tłumienia niezależnej aktywności intelektualnej, ale i moralnego zepsucia ze względu na źle pojętą rywalizację, mierzoną nie poprzez realne osiągnięcia, ale punkty, granty, miejsca w rankingach. W efekcie promuje się postawy osób niekoniecznie kreatywnych i odważnych w poszukiwaniach badawczych i dydaktycznych, ale sprytnych i cynicznie zaradnych, agresywnie rozpychających się i toksycznych wobec wszelkiej konkurencji.             Kryzys wymaga skupienia się na jego istocie, a nie na potocznych czy powierzchownych skojarzeniach załamania czy bankructwa dotychczasowych wzorów zachowań. Pojęcie to jest jednak nadużywane czy wręcz trywializowane. W odniesieniu do uniwersytetu inaczej przejawia się w sferze nauk humanistycznych i społecznych, a inaczej w ścisłych. W sferze życia uczelnianego kryzys przejawia się na różnych płaszczyznach, od sposobów zarządzania, poprzez stan badań, na dydaktyce kończąc. Ma też wymiar psychologiczny, dotyczący odporności zespołów studenckich i pracowniczych na różne wyzwania, wymagające asertywności i gotowości do poświęceń, w imię uczciwości i prawdy.             Gwałtowny wzrost współczynnika skolaryzacji na poziomie studiów wyższych (pod względem statystycznym, a nie jakościowym) wiązał się ze zmianami ustrojowymi w Polsce po tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym roku. Żywiołowy rozkwit szkolnictwa niepublicznego, za którym nie nadążał wzrost liczebności kadry nauczającej, musiał wpłynąć negatywnie na jakość dydaktyki i badań.  Pogoń pracowników za wyższymi zarobkami przy stałym niedoinwestowaniu i mizernych uposażeniach (wieloetatowość) pogrzebała szanse na utrzymanie wysokiego poziomu studiów. Nieuchronny stał się upadek autorytetu nauczycieli akademickich. Do tego doszły dziwaczne formy ograniczania inwencji twórczej poprzez sformalizowanie sylabusów, czyli zakresu przedmiotowego zajęć, ewaluację punktacyjną, czy narzucanie odgórnych, abstrakcyjnych i biurokratycznych kryteriów kwalifikacji.             Uczelnie wyższe stopniowo traciły swoją tradycyjną tożsamość akademicką na rzecz kapitalistycznych zakładów produkcyjnych, nastawionych na zysk, a nauka stała się towarem, podlegającym komercjalizacji. Studia, które miały kiedyś charakter elitarny, stały się powszechnie dostępne za określoną cenę, choć przecież od czasów Platona wiadomo, że nie wszyscy młodzi ludzie mają odpowiednie predyspozycje umysłowe (psychiczne i intelektualne), aby skutecznie sprostać wymogom studiowania. Przywołując sienkiewiczowskiego Zagłobę, można pokusić się o parafrazę, że nie każdy ma wystarczająco dużo oleju w głowie.             Likwidacja eliminacji na studia poprzez egzaminy wstępne otworzyła uczelnie wyższe na młodzież nie tylko słabo przygotowaną do studiowania, ale często nieprzekonaną do takiej drogi zdobywania kwalifikacji. Drogi wymagającej samozaparcia, dyscypliny wewnętrznej, determinacji i wyrzeczeń. Za tym poszło poluzowanie kryteriów ocen postępów studiowania. Można było zaobserwować paradoks, że trudniej było wstąpić na uczelnię niż z niej "wylecieć".             Przejście na egzaminy testowe i formalne zaliczenia zajęć spowodowały rzeczywistą utratę wpływu osobowości i charyzmy wykładowców na słuchaczy. Często przecież uczęszczało się na wykłady ze względu na estymę i sławę wykładowców, a nie świadomość treści wykładanego przez nich przedmiotu. Egzaminy ustne u wybitnych postaci to była kiedyś istna przygoda intelektualna, zapamiętana nieraz do "końca życia". Pozwalała na indywidualizację kontaktu osobistego, szczerą wymianę opinii na tematy związane z rozumieniem przedmiotu nauczania, orientowanie się na przyszłe seminaria dyplomowe, a nawet wybór kariery akademickiej. Zetknięcie się z autorytetem naukowym na zajęciach i podczas egzaminów nobilitowało studentów, było powodem dumy, że  poprzez kolejne "wtajemniczenia" stają się autentycznymi uczestnikami wspólnoty akademickiej.             Obecnie nikomu już nie zależy na przywróceniu wysokich standardów nauczania i egzekwowania wiedzy. W odniesieniu do wybitnych postaci nauki z poprzednich pokoleń obowiązuje swoista amnezja. Został zerwany wartościowy przekaz międzypokoleniowy. Modne jest nawet odcinanie się od pamięci o wybitnych poprzednikach, co ma związek z przypisywaniem ich do poprzedniej (niechlubnej) formacji ustrojowej, albo poprzez ich pryzmat z ryzykiem pomniejszenia zasług i osiągnięć dzisiejszej kadry naukowej.             Ze względu na rewolucję technologiczną mamy do czynienia z utożsamianiem wiedzy z informacją, przez co słuchacze tracą oparcie w argumentacji, ukształtowanej w długim procesie historycznym. Wiedza o przeszłości staje się niepotrzebnym balastem, a nauczyciele odwołujący się do doświadczenia historycznego uchodzą za anachronicznych i nierozumiejących teraźniejszości.             Studenci z entuzjazmem przyjmują wszelkie formy luzowania reżimu studiów. Tak odniesiono się do wymuszonej pandemią covid nowej formy zajęć zdalnych, prowadzonych w trybie online. Obecnie pod byle pretekstem postuluje się powrót do takich form dydaktyki. A przecież każdy zorientowany w życiu akademickim wie doskonale, że są to zajęcia pozorowane, ocierające się o fikcję. Prowadzący tracą możliwość  kontrolowania aktywności swoich słuchaczy, a nawet biernego ich udziału, a co dopiero jakiejkolwiek interaktywności. Słuchacze natomiast nabywają najgorsze nawyki samooszukiwania się. Efektywność takich zajęć jest doprawdy nijaka.             Zajęcia ze studentami w humanistyce przekształciły się w określanie swoich stanowisk wobec prawd oficjalnie uznanych czy zadekretowanych. Odejście od krytycznego myślenia spowodowało  godzenie się na odgórnie i z zewnątrz dyktowane interpretacje rozmaitych zjawisk. Musiało to doprowadzić do spolaryzowania środowisk uczelnianych, a zwłaszcza narzucenia podziałów poprzez etykietowanie i stygmatyzowanie każdego, kto swoim zdaniem, poglądem czy stanowiskiem odbiega od reszty.             Na zajęciach dydaktycznych zanikła kultura debaty. Brakuje merytorycznych argumentacji, rzetelnych analiz oraz rzeczowych ocen. Obowiązuje specyficzny klimat "poprawności politycznej" tak wśród studentów, jak i prowadzących zajęcia, aby nie narażać się "sobie nawzajem", ale i potencjalnym cenzorom. Ta obawa przed ewentualnym skarceniem przez zwierzchników leży u podstaw konformistycznych postaw nauczycieli akademickich. Dość powszechne stało się bowiem przywoływanie do porządku wykładowców krnąbrnych i osobnych. Wypieranie opinii nieszablonowych i krytycznych wobec większości szkodzi debacie akademickiej i poszukiwaniu oryginalności, sprzyja skostniałej schematyczności, sztampowości  i dogmatyzacji stanowisk.             Jednym z narzędzi kontroli wykładowców są anonimowe ankiety, w których studenci wypisują oceny, będące wynikiem nie tyle uczciwej diagnozy, ile złośliwości, fantazji i konfabulacji. Przez zwierzchników ankiety te, często  niereprezentatywne dla liczby uczestników zajęć, są traktowane jako niepodważalne "akty oskarżycielskie" i stanowią element  negatywnej oceny pracownika. Przypomina to logikę Pawlika Morozowa. Tymczasem nikt nie zastanawia się nad ich wadliwością z punktu widzenia zgodności z faktami. Wystarczyłoby ankiety przeprowadzać już po zakończeniu egzaminów z danego przedmiotu, pod nazwiskiem wypełniającego. Taka metoda uczyłaby autorów opinii odpowiedzialności za słowa, a także dawałaby studentom poczucie podmiotowego i wiarygodnego uczestnictwa w doskonaleniu procesów nauczania.             Studenci poddawani presji poprawnościowej stają się w większości wyznawcami "prawd objawionych", czy dotyczy to wewnętrznego życia politycznego kraju, czy też stosunków międzynarodowych. Sprawa wojny na Ukrainie czy ludobójstwa w Strefie Gazy jest "papierkiem lakmusowym" takich przekonań.             Zamiast wiedzy opartej na faktach obowiązuje narzucona z zewnątrz zideologizowana narracja. Każde odstępstwo od przyjętych oficjalnie poglądów rodzi dysonanse poznawcze i rozczarowania, a te nie sprzyjają komfortowi psychicznemu żadnej ze stron. Stają się źródłem narastających frustracji, które w określonych sytuacjach, pod wpływem splotu czynników, rodzą agresję. To, co wpływa na niską jakość akademickiej dyskusji, to rezygnacja z racjonalnego dostrzegania obiektywnych faktów na rzecz emocji i osobistych przekonań. Wiedza naukowa schodzi na plan dalszy, a w pewnych sytuacjach jest w ogóle zbędna. Powszechny dostęp do mediów społecznościowych sprzyja chaosowi poznawczemu i szumowi informacyjnemu. Te powodują  zamęt w umysłach młodych ludzi, którzy nie potrzebują żadnych weryfikacji czy falsyfikacji głoszonych poglądów. Skutkuje to ucieczką od wewnątrzsterowności i samodzielnego myślenia, brakiem krytycznej refleksji oraz logicznego wnioskowania. Wieloletnia obserwacja populacji pracowników i studentów Uniwersytetu Warszawskiego pozwala mi na sformułowanie opinii o silnym rozdygotaniu emocjonalnym środowiska akademickiego. Trudne, a nawet skandaliczne sytuacje na tle aferalnego zarządzania zespołami pracowniczymi oraz występki kierowników jednostek wydziałowych przeciw prawu i dobrym obyczajom nie spotykają się niestety ze skutecznym rozwiązywaniem problemów. Liczne przejawy mobbingu wobec pracowników uczelni  bardzo silnie rezonują wśród studentów. Sprzyjają temu media publiczne i społecznościowe. Nic nie da się ukryć, ani „pozamiatać pod dywan”. Tym bardziej  bulwersuje inercja i  opieszałość władz uczelni w takich sytuacjach oraz stosowanie podwójnych standardów w ocenie piętnowanych zachowań. Powyższe konstatacje prowadzą do zastanowienia się nad kondycją moralną i psychologiczną całego środowiska akademickiego. Jeśli kadra nauczająca nie potrafi skutecznie radzić sobie z narastającymi problemami demoralizacji i zepsucia, to jak mogą sobie dać z tym radę sami studenci? Kto może zapewnić uzdrowienie stosunków wewnątrzuczelnianych, gdy kryzys objął relacje międzyludzkie oraz cały system organizacji i zarządzania (transparentność decyzji, podział środków, odpowiedzialność indywidualną, oceny pracownicze, awanse, kryteria zatrudnienia, swobodę wypowiedzi i in.)?  Pytanie o rolę władz uczelni w tych procesach jest tym bardziej zasadne, gdyż liczne doniesienia w skali kraju wskazują, że są to sitwiarskie grupy interesów, zorientowanych na obronę bezpiecznego dla nich status quo. Wykorzystywanie przez nie autonomii uczelni służy przykrywaniu realizacji interesów koteryjnych i układów dalekich od standardów demokratycznych. Zamiast bezproduktywnego rozprawiania o fałszywej równości, należy więcej uwagi poświęcić budowaniu odporności psychicznej studentów i pracowników. Jeśli chodzi o tych pierwszych należy już na wstępie, u progu studiów, oferować im szkolenia z zakresu „przysposobienia psychologicznego”. Okazuje się, że przypadłości wieku wczesnego, takie jak nadpobudliwość, lęki, fobie społeczne i napady złości czy agresji, przenoszą się w dzisiejszej rzeczywistości na lata późnego dojrzewania. Nie jest przecież prawdą, że na uczelnie wstępuje młodzież całkiem dojrzała i już ukształtowana. Często są to ludzie o bardzo egoistycznym i narcystycznym usposobieniu, pozbawieni empatii i wrażliwości. Młodzież wstępująca na uczelnie wyższe wymaga więc zdiagnozowania rozmaitych deficytów i wyjścia jej naprzeciw. Co z tym zrobić? Potrzebna jest przemyślana edukacja na rzecz rozwiązywania sytuacji kryzysowych. Powinnością uczelni jest jak najszybsze dostarczenie informacji, gdzie młodzi ludzie mogą zwrócić się o wsparcie, z jakich form skutecznej pomocy ze strony uczelni mogą skorzystać w razie potrzeby. Pożądany jest powrót do przemyślanej „pedagogiki społecznej”, gdy okazuje się, że źle pojmowana wolność jednostki sprzyja rozkwitowi rozmaitych dewiacji i patologii. Z promowaniem wiedzy o prawach studenckich musi iść w parze wiedza o obowiązkach i konsekwencjach ich nieprzestrzegania. Wielu studentów boryka się z problemami egzystencjalnymi.  Usamodzielnianie się wymaga umiejętnego godzenia zarobkowania na własne utrzymanie z rytmem zajęć i zaliczeń na uczelni.  Nie wszyscy przy tym potrafią radzić sobie ze stresem, doraźnymi trudnościami, załamaniem czy depresją. Dlatego  szybkie rozpoznanie uwarunkowań sytuacyjnych może mieć decydujące znaczenie dla budowania odporności psychicznej i zdolności adaptacyjnych. Szczególną rolę w tych sprawach powinien odgrywać samorząd studencki. Niezwykle ważne są różne formy szybkiego włączania studentów do aktywności akademickiej. Rozbudzanie pasji i zainteresowań jest silnym bodźcem do przemyślenia życiowych wyborów. Aktywność naukowa, kulturalna, wolontariacka, samopomocowa sprzyja nie tylko minimalizowaniu stresu, zwiększaniu satysfakcji życiowej, pielęgnowaniu uzdolnień, ale i przyjaznego stosunku do ludzi, akceptacji  odmienności oraz solidarności z potrzebującymi. Generalnie, środowisko studenckie nie wyróżnia się jednak jakąś nadzwyczajną aktywnością. Jest zatomizowane i apatyczne, poza wąskimi kręgami słabo artykułuje swoje zbiorowe interesy. Na przykład ma niewielki wpływ na modernizowanie programów nauczania czy wprowadzanie nowoczesnych metod w dydaktyce. Obowiązujące ustawodawstwo w dziedzinie szkolnictwa wyższego promuje znaczny udział młodzieży w kreowaniu władz uczelni. Ze względu na system rozmaitych zależności mamy jednak w praktyce do czynienia z dziwacznymi przejawami pajdokracji czy infantokracji.  Samorząd studencki chętnie bowiem odgrywa rolę lobbingu na rzecz wskazanych mu kandydatów do władz uczelni (zwłaszcza prorektorów i prodziekanów ds. dydaktycznych). To rodzi zobowiązania o charakterze korupcjogennym i demoralizującym. Kryzysowa kondycja uczelni skłania do wystąpień oskarżycielskich, adresowanych do władz różnych szczebli, za liczne zaniedbania tak w sferze bezpieczeństwa, jak i monitorowania nastrojów społecznych. Najgorsze jest oderwane od faktów moralizowanie, przerzucanie się odpowiedzialnością i poszukiwanie „kozłów ofiarnych”. Także doraźne wdrażanie pomysłów na rzecz radykalnych środków zabezpieczających uczelnie przed przemocą może mieć szkodliwe konsekwencje. Zamiast emocji powinna zapanować racjonalna powściągliwość, mająca na celu  dokonanie rzetelnej autodiagnozy źródeł zła, patologii zobojętnienia, tolerowania postaw nagannych, wykroczeń wobec prawa i moralności, pobłażliwości wobec bylejakości i niemrawego reagowania na nadużycia. Warto pamiętać, że zaistniały kryzys może być wstrząsem, bodźcem ku naprawie, punktem zwrotnym, a niekoniecznie zwiastunem katastrofy i klęski. W dyskusjach o przeobrażaniu się tożsamości akademickiej trzeba przywrócić wiarę w moc sprawczą nauki niezależnej. Uczelnie wyższe muszą powrócić do myślenia autonomicznego, a nawet kontestacyjnego. Władza tylko wtedy znów zacznie się liczyć z głosem ludzi intelektu – naukowców, nauczycieli i studentów, jeśli ci staną się jej rzetelnymi i odważnymi recenzentami i krytykami, a nie uległymi akolitami i kolaborantami. Zbyt gorliwi lub całkiem bezbarwni ministrowie do spraw nauki i szkolnictwa wyższego muszą mieć świadomość bezpośredniej odpowiedzialności przed środowiskami akademickimi, które nadzorują, a nie tylko  przed wodzami swoich partii, którzy  delegują ich na te stanowiska. Bankructwo polskiej inteligencji jest faktem, ale to nie oznacza, że uczelnie wyższe całkowicie zrezygnują ze swojej misji kształtowania intelektualnej awangardy społeczeństwa.   Prof. Stanisław Bieleń
    • @Wędrowiec.1984 coś w tym jest i zapewne masz rację. Przyjemnie jest wiedzieć lub chociaż domyślać się czyj utwór się czyta. Brakuje mi Twoich ostatnio - tez jakże charakterystycznych.
    • @Jacek_Suchowicz Miły...
    • @Łukasz Jasiński po co nam prezydenci, ja chcę monarchię konstytucyjną i Króla :) ja chcę wybrać króla:) Teraz jest łatwiej o mieszkania:)
    • @violetta   I myśli pani, iż to dzięki Rafałowi Trzaskowskiemu mam mieszkanie i powinien mu okazać dług wdzięczności? Nic z tych rzeczy! Władze publiczne mają obowiązek służyć obywatelom polskim, a nie na odwrót! Gdy Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem - wróci ciemnogród i wtedy każdy będzie mógł sobie żyć na cudzy koszt - robić długi i ich nie spłacać - całe długi przejdą na pani konto, wtedy pisma od notariusza dotyczące rezygnacji ze spadku - nie będą miały żadnego znaczenia - na siłę i wbrew ustawie zasadniczej będą przerzucać cudze długi na takie osoby jak pani i ja, proste i logiczne i jasne?    Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...