Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to naprawdę kwestia gustu i odczuć ... oczywiście nie ujmuję im talentu aktorskiego, bo o wielkich rolach i zasługach nie musimy rozmawiać - to oczywiste

natomiast, trudno jest nie widzieć i nie słyszeć wypowiedzi poza sceną teatru czy kina ... zmusiłam się nawet do przeczytania książeczki Pani Jandy ... i wszystko byłoby pięknie, bo ta Pani umie wzruszać, tylko jakoś nie umiem uwierzyć, że to wszystko nie jest zwykła, wykalkulowana kreacja, która wsiąkła w jej naturę i sprawia tylko wrażenie prawdziwej ...
Ewo, i ja myslę tak samo, wybacz Rybaku, nie lubie ani Lisa, ani Jandy
trudno, tak mam
ściskam
Nie mam czego wybaczać; każdy ma prawo do własnych upodobań,
tyle, że głosy w tej "dyskusji" uważam za czysto subiektywne
i chyba jednak krzywdzące. Ja jak Janda - nienawidzę nieprofesjonalizmu
i cwaniactwa, mówienia dla mówienia, itd.
  • Odpowiedzi 43
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ewo, i ja myslę tak samo, wybacz Rybaku, nie lubie ani Lisa, ani Jandy
trudno, tak mam
ściskam
Nie mam czego wybaczać; każdy ma prawo do własnych upodobań,
tyle, że głosy w tej "dyskusji" uważam za czysto subiektywne
i chyba jednak krzywdzące. Ja jak Janda - nienawidzę nieprofesjonalizmu
i cwaniactwa, mówienia dla mówienia
, itd.
;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tyle razy zwracałam ci o to uwage.
no proszę, nauka nie poszła w las.
Opublikowano

Widziałem kawałek tego programu o Samsonie. Rzeczywiście....Samson...bez zębów. Mówi co wyrabiał z dziewczynkami. Wygląda jak wilkołak. Gość, siedzi sobie w domu i ogląda ...telewizję. Będzie następna cześć. p.s. tego, co ukradł słoik dżemu w Poznaniu....gonili policjanci...ten co molestował dzieci z pedofilami i kręcił filmy....pali Marlboro i ogląda programy o sobie w telewizji. Polska, to kraj wielkich możliwości....musisz mieć tylko dużo znajomości i układów.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tyle razy zwracałam ci o to uwage.
no proszę, nauka nie poszła w las.


No, nie mogę. Przecież on ją wylansował, znają się jak łyse konie ( jak koń i kobyła). Wiadomo, nie od dzisiaj (widać to po nazwiskach), że oni wszyscy (artyści !), bzykają się na potęgę. Czasami, nie wiedzą już z kim mają dzieci. Pan Andrzej ( nic mu nie ujmując, a nawet gloryfikując), mógłby pewnie nakręcić film, z obsadą swoich dzieci ( tych prawych i lewych). Z resztą, nie on jeden. Pani Tyszkiewicz (podobno hrabina), mogłaby też coś dodać na ten temat (bodajże, jedna dziewczynka, z mistrzem). Tak więc, jak ktoś mówi na Pan, do kogoś z kim pił wódkę i balował całe lata, to to jest, albo ściema, albo wywiad Tomasza LIsa. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tyle razy zwracałam ci o to uwage.
no proszę, nauka nie poszła w las.


No, nie mogę. Przecież on ją wylansował, znają się jak łyse konie ( jak koń i kobyła). Wiadomo, nie od dzisiaj (widać to po nazwiskach), że oni wszyscy (artyści !), bzykają się na potęgę. Czasami, nie wiedzą już z kim mają dzieci. Pan Andrzej ( nic mu nie ujmując, a nawet gloryfikując), mógłby pewnie nakręcić film, z obsadą swoich dzieci ( tych prawych i lewych). Z resztą, nie on jeden. Pani Tyszkiewicz (podobno hrabina), mogłaby też coś dodać na ten temat (bodajże, jedna dziewczynka, z mistrzem). Tak więc, jak ktoś mówi na Pan, do kogoś z kim pił wódkę i balował całe lata, to to jest, albo ściema, albo wywiad Tomasza LIsa. :)
Ja moze jestem głupia
ale nie wyobrażam sobie, żeby nauczyciel, mówiąc o innym nauczycielu do swoich uczniów
wyrażał się np w ten sposób "A Jacek uczy was biologii. Świetny z niego gość, na studiach razem piliśmy wódkę". No, wybacz ale konwenanse obowiązują.
Natomiast, co do tego Pana Andrzej Wajdy- ja akurat nie znam prywatnego życia tych ludzi, bo nigdy mnie to nie interesowało, wiec mnie forma "Pan" jak najbardziej tutaj odpowiada i nie drażni.
Nie w tym rzecz.
Opublikowano

Ja moze jestem głupia
ale nie wyobrażam sobie, żeby nauczyciel, mówiąc o innym nauczycielu do swoich uczniów
wyrażał się np w ten sposób "A Jacek uczy was biologii. Świetny z niego gość, na studiach razem piliśmy wódkę". No, wybacz ale konwenanse obowiązują.
Natomiast, co do tego Pana Andrzej Wajdy- ja akurat nie znam prywatnego życia tych ludzi, bo nigdy mnie to nie interesowało, wiec mnie forma "Pan" jak najbardziej tutaj odpowiada i nie drażni.
Nie w tym rzecz.


A mnie drażni, ponieważ Krystyna Janda, wiele razy (ale, parę lat temu) mówiła, i to na antenie telewizji 'Andrzej'. Skąd więc, nagle te konwenanse. Z resztą, uważam, niepotrzebne. Wstydzimy się, swoich kolegów. Przecież branża filmowa, to ludzie na luzie. Okazuje się, że nie wszyscy. To, nie jest aż tak ważne. Chodziło mi raczej, o sam wywiad. Taki, sztucznie ulizany, a raczej uLISany. A rotacje erotyczno-małżeńskie, w branżach artystycznych, są ogromne. Rzadko, kto, wytrzymuje długo, z własną kobietą.

Opublikowano

Myślę, że jakby powiedziała Andrzej Wajda nie popełniła by zbrodni, tak samo, jak nie popełnia, wyrażając się przez "Pan";). Konwenanse, może dlatego, że nie wypowiada sie w gronie swoich znajomych ale dla szerszego audytorium m.in. dla takich osób, jak ja. A szczerze, jest mi to kompletnie obojętne. Nie interesuje mnie kto z kim sypia i ile razy. Tyle. Pzdr.

Opublikowano

Odpieprzcie się od Lisa. Tak trudno zrozumieć, że człowiekowi może się znudzić prowadzenie programów informacyjnych? Pewnie dawno by założył instytucję typu think-tank, gdyby takowe miały w Polsce rację istnienia. On już przestał być dziennikarzem.

Co do braków... no cóż, nie wypowiadam się w kwestii braków jakichkolwiek u człowieka, który słynął z wytykania mikroskopijnych przypadków braku profesjonalizmu.

Mogę się tylko domyślać, o co chodzi... o legendarną "planszę z Buczyn", może Kingę R... a może w ogóle o telewizję Panów W.

Durczok teraz też będzie miał przechlapane za stół. A właściwie za to, że jakiemuś prompterzyście albo innemu siusiumajtkowi wytknął kiedyś tam w ostry sposób olewactwo.

Opublikowano

Kurwa jego mać (jestem wiarygodniejsza?)
zaczęłam ja- to wyjaśnię, bojkotuję, bo po pierwsze jest dla mnie zbyt stronniczy politycznie
(a przy tym jak chorągiewka, zależy jak zawieje) ale to może tylko moje odczucie.
A przede wszystkim człowiek, który zarabia powyżej 100 tys.
jest dla mnie nie do strawienia.

Wolę już Dorotę Gawryluk, a do tego typu wywiadów zgadzam się, że Torbicka byłaby lepsza.
Takie jest moje zdanie i odczucie.

a teraz se jedzcie po mnie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zbyt???? czyli można być stronniczym politycznie do pewnego stopnia, ale powyżej pewnych granic to już nie?:)

kto nie jest stronniczy?

a gdybym stosował twoje kryteria strawności, to musiałbym zbojkotować moich ukochanych Depeszów, bo nawet pojedynczo zarabiają grubo więcej niż te 100 tysięcy...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ciekawe jak to z liberała zrobił się pisowcem. kiedy zaprosił do programu Oleksego i Ziobre, jakoś publicznośc (wyselekcjonowana zapewne) mogła zadawać pytania tylko Oleksemu, blokował wszelkie pytania do Ziobry.
wiesz, taki dziennikarzyna za 400 tys? w publicznej telewizji, to niech już zniosą ten abonament (jestem za). za co on bierze te pieniądze?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ale załóżmy, że trafią do jednego szpitala i pielęgniarka za 900 zł będzie musiała ich obu znosić.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ale załóżmy, że trafią do jednego szpitala i pielęgniarka za 900 zł będzie musiała ich obu znosić.
Nie wiem, muszą być jakieś przepisy szpitalne... np tylko jedna szuja na pracownika, czy coś.
Ale jeśli nie ma no to fakt. Ciężka niesprawiedliwość społeczna.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...