Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Proszę rozsiąść się wygodnie.
Nie koszulę, tylko spodnie
zdjąć.
Taki duży, a się wstydzi TO do ręki
wziąć?
Penis dla mnie to eksponat.
Już od dawna jestem ponad.

O, tak dobrze,
w górę teraz. Niech pan
do mnie nie przywiera!
Nie tak blisko,
Przecież widzę.
No i się po prostu brzydzę.

Co, nie można pożartować?
Nie kazałam panu chować!
Jak się przyszło do lekarza,
To nie wolno się obrażać.

Mów pan szybko, co dolega,
bo niczego nie dostrzegam,
Co pan mówi? Że malutki?
Z tym pan przyszedł?
Bo za krótki?

Jako lekarz - mówię: zdrowy,
Mimo, że niewymiarowy.
A co na to moja płeć?
Na pół gwizdka chłopcze jedź!

Nie, niczego nie przepiszę.
I niech pan przestanie dyszeć
oraz niech się nie rozczula.
A najlepiej - NOS do ula!


Opublikowano

Miałam tu dla zabawy duży i nadęty kom. stworzyć, ale po co, Mireczko, powiem tylko tyle, może jednak aż;)
dawno się tak nie ubawiłam, komizm rewelacyjny podparty niewątpliwym talentem do konsumowania socjopatosceptoeroto........dodawaj dalej:), dla mnie bomba:) pozdr. a.

Opublikowano

Miałam tu dla zabawy duży i nadęty kom. stworzyć, ale po co, Mireczko, powiem tylko tyle, może jednak aż;)
dawno się tak nie ubawiłam, komizm rewelacyjny podparty niewątpliwym talentem do konsumowania socjopatosceptoeroto........dodawaj dalej:), dla mnie bomba:) pozdr. a.

Opublikowano

ALWAYS VAGINA

Czyśmy - chłopcy - z gorszej gliny,
czy płeć nasza słaba,
by nam szpile rymowane
miała wbijać baba?

Myśmy mężni i orężni,
nam natura dała
krzepę mięśni, jasność myśli -
sława nam i chwała.

A poza tym każdy umie
być jak miód lipowy:
słodki i na serce dobry
każdej białogłowy.

Nam się nie śnią banialuki,
my idziemy ostro,
bo przed nami cel świetlany,
więc poetko-siostro

zanim znów ubroczysz pióro
naszą juchą wrażą
pozwól, że wyjaśnię w skrócie
o czym chłopy marzą,

czemu raz z nich lisy chytre,
raz rycerze w zbroi:
każdy chciałby ciągle pieścić,
co w tytule stoi.
*********************************

Ubawiłem się setnie, Pani Mirko:-))

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :-).


[sub]Tekst był edytowany przez Yourek Ajsiński dnia 25-08-2004 01:47.[/sub]

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Yourku, trzeba ostrzej
sprawę tę postawić
czy tej Pani zdaniem chłopcy
muszą wciąż się bawić?

Nigdy jeszcze tak nie było
żeby zrozumiała
chłopa baba, która takim
obrzydzeniem pała.

My natury reguł przeciez
nie ustanawiamy;
są na świecie takie, którym
nie dogodzisz, damy

Miast więc zdradzać naszą słabość
do tej rzeczy, która
w wierszu Pana jest tytułem
lepiej odrzec: Bura

niezła Pani się należy
za to traktowanie
przedmiotowe tych fragmentów
od których przetrwanie

całej rasy wciąż zależy.
Dodać jeszcze trzeba,
że mężczyźni to coś więcej.
że przychylić nieba

chcą dla dam swych, których wdzięki
opiewają w wierszach,
i że wcale prokreacja
nie jest w myślach pierwsza.


Doskonały wiersz, doskonały komentarz p. Yourka :)
Pozdrawiam, śmiejąc się do monitora
Wuren :)
Opublikowano

Coś mi się widzi, Panie Wurenie,
że oto tutaj i teraz,
poruszyliśmy temat przez który
wojny toczyły się nieraz.

Od czasów Troi i innych ruin,
po których ni słup na słupie,
pisał poeta: „dusza” i „serce”
niezmiennie myśląc o d***e.

Wątek to zacny, z życia wyjęty,
raduje wciąż płeć paskudną,
choć jakże często w „świętych oburzeń”
sieć zaplątany obłudną.

Że prokreacja w myślach nie pierwsza?
Któż o prawidłach tych nie wie?
Najpierw się myśli o areale,
dopiero później o siewie.

Nie z chęci zemsty strofy swe sprawiam –
rewanżyzm u mnie w zaniku –
poza tym jakże mógłbym zapomnieć
o różnych formach DOTYKU.

Można dotykiem pieścić do „szczytu”,
kiedy pieszczota „bezbożna",
ale pamiętać trzeba bezwzględnie,
że przy******lić też można.

Twórczość wspaniałą znam Pani Mirki –
sławnej na stronie osoby –
by z nią zadzierać, droczyć się, wadzić,
nie przyszłoby mi do głowy.

Wolałbym chyba w klatce tygrysa
zapłacić mą nędzną skórą ,
niźli poetce tak znamienitej
pchać się jak głupek pod pióro.

*

Co by nie mówić, jakby nie patrzeć –
od wieków nic się nie zmienia:
każda potyczka w temacie seksu –
pochwałą „miejsc urodzenia”.
******************************************

Panie Wuren, niezmiernie mi miło, że dane mi było spotkać osobę, która tak doskonale opanowała sztukę pisania wierszy rymowanych.

Pozdrawiam Pana serdecznie:-).
[sub]Tekst był edytowany przez Yourek Ajsiński dnia 27-08-2004 20:35.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem... Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie. Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.   Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.   – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.   Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.   Wtedy to się stało.   Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki. Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą. Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.   Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny. Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.   – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!   – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.   – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.   – Chłopie, ale o co ci chodzi? – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.   – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję! Nienawidzę was wszystkich!   Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:   – Co tu się odbrokatawia!   – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.   Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem. – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.   Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.   Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.   Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.   Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.   Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.   Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.   To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...   Wesołych Świąt!    
    • @Andrzej_Wojnowski Mądry Polak po szkodzie. Fajne - pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Rafael Marius dzięki:) 
    • @infelia tylko widzisz, ten mój to jest taki, że nie reaguje, na tematy wrażliwe, jak zaczynam przemawiać do niego tonem nie znoszącym sprzeciwu, to jemu się nagle przypomina, że na nagrobku babci krysi kwiaty leżały w poprzek a przecież miałam je położyć wzdłuż, więc przechodzę do samoobrony, a z mojej musztry, zostaje tylko ledwie tlący się ogarek :P   "Rozpocznij rozmowę, gdy myje nogi w miednicy i nie będzie mógł ganiać Cię po mieszkaniu"   cudne, dawno nie przeczytałam czegoś lepszego:) 
    • Lekko napisane, plus mądry i też aktualny przekaz.  Pozdrawiam Andrzeju z życzeniami świątecznymi. Marek
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...