Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie można tak po prostu pójść
do sklepu i kupić
przykładowo
pięć deka

nie leżą
zawinięte w sreberka
na regale w zasięgu ręki

mieszkają na szczytach
górskich i drapaczy chmur
w koronach sekwoi a czasem
na Drodze Mlecznej zbierają rozlane
albo
w Mariańskim Rowie zamulone
ufo

w każdą gwiaździstą noc
wspinam się na palce
wędruję przez puszcze świata
zaglądam w korony wiecznozielonych gigantów
tańczę
na dachach już nieistniejących i przyszłych
szukam

bo marzenia trzeba
mieć

  • Odpowiedzi 48
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


niestety jestem odporny na marzenia i wolałbym raczej osobiście doświadczyć sytuacji z pięć deka,
ale to wina defektu osobowości, a nie wiersza, który
podoba się i jest z gatunku uspokajających, jak mleko przed snem.
a na dodatek, w przeciwieństwie do mleka, działa:)
Pozdrawiam
Adam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Judytko, ufo musi być. To taki naiwny nawrót do wiary, że ono jest.
Ponowne szukanie w miejscu, gdzie prawie nie można.
Przepraszam i dziękuję ślicznie,
sciskam - baba
Opublikowano

niestety jestem odporny na marzenia i wolałbym raczej osobiście doświadczyć sytuacji z pięć deka,
ale to wina defektu osobowości, a nie wiersza, który
podoba się i jest z gatunku uspokajających, jak mleko przed snem.
a na dodatek, w przeciwieństwie do mleka, działa:)
Pozdrawiam
Adam

-------------------------------------------------------------------------------

Dnia: Dzisiaj 18:12:22, napisał(a): adam bubak
Komentarzy: 263

obawiam się, że jest mi fajnie

============================================================

Serdecznie dziękuję, za przeczytanie i słowa. Najbardziej w komentarzu
spodobało mi się : "jest z gatunku uspokajających, jak mleko przed snem.
a na dodatek, w przeciwieństwie do mleka, działa:)

Nie powinno chyba, a jednak cieszy! Fajniutkie! Nie ma to jak szczerość
ale koniecznie podprawiona dowcipem. Lubię to.
Pozdrawiam serdecznie
- baba

Opublikowano

Czytałem i chwaliłem w W, bo ładnie

w każdą gwiaździstą noc
wspinam się na palce
(...)wędruję
(...)zaglądam
(...)szukam


i skromnie, ale pochwalę jeszcze raz, chociaż
marzenia powinny być WIELKIE :)
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Judytko, ufo musi być. To taki naiwny nawrót do wiary, że ono jest.
Ponowne szukanie w miejscu, gdzie prawie nie można.
Przepraszam i dziękuję ślicznie,
sciskam - baba
Babo ale nie przepraszaj bo nie masz za co,
mnie sie tylko wydaje że ufo jest zbyt takie..eh
mm może naiwne( a może i tego potrzeba też)
ale jak to utożsamia się z szukaniem w miejscu(?)
tylko jak w miejscu? nigdy nie jest się w miejscu
płoniaście ba...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zgoda, ale conajmniej tonę i wydobycie we własnym zakresie!
Przy okazji można trafić, na egzemplarz w dobrym stanie,
choć niezidentyfikowany - nie musi znaczyć nieziemski.
Dziękuję.Ściskam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Już sama propozycja - to dla mnie zaszczyt, dziękuję,
zdaję sobie jednak sprawę z niedoskonałości moich wierszydelek,
oraz mizernego dorobku. Nie miałabym odwagi, ani śmiałości.
Na pewno jeszcze nie. Czytałam, oglądałam - podziwiałam Kraków.
Gratuluję sprawności organizacji i udanego przebiegu spotkania.
Serdecznie pozdrawiam
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Judytko, ufo musi być. To taki naiwny nawrót do wiary, że ono jest.
Ponowne szukanie w miejscu, gdzie prawie nie można.
Przepraszam i dziękuję ślicznie,
sciskam - baba
Babo ale nie przepraszaj bo nie masz za co,
mnie sie tylko wydaje że ufo jest zbyt takie..eh
mm może naiwne( a może i tego potrzeba też)
ale jak to utożsamia się z szukaniem w miejscu(?)
tylko jak w miejscu? nigdy nie jest się w miejscu
płoniaście ba...
W miejscach gdzie wydaje się, że nie można sięgnąć: bardzo wysoko i bardzo nisko.
Marzenia pozwalają na przekraczanie wszelkich barier, to jest początek wszystkiego.
Pokonanie niemożliwości. Ufo - to symbol nieokreślonego. Tak to widzę.
Serdeczności
- baba
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję Hayq, tak powinny, na miarę czasów i wyobraźni.
Dla jednego jednak, to samo, może znaczyć "mało", dla innego "niewyobrażalnie dużo".
Gdyby sprzedawano je w sklepach, nie byłoby sensu kupować na zapas.
Nie wszyscy się przyznają do marzeń, nie wszyscy nazywają je po imieniu, ale moim zdaniem, każdy ma jakieś.
Serdecznie pozdrawiam, życzę spełnienia
- baba
Opublikowano

Podoba mi się. Ładny, sentymentalny, prosty.

A czy nie można ich kupić? Hmmm... Podobno "byt określa świadomość". Zresztą sama napisałaś, że "Dla jednego jednak, to samo, może znaczyć "mało", dla innego "niewyobrażalnie dużo"." No właśnie: o czym innym będzie marzył ubogi i ciemny chłop azjatycki, a zupełnie o czym innym Rockefeller czy inny Onasis...

Pozdrawiam i wszystkim życzę marzeń. :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @lena2_ prawda
    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...