Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W każdym razie ciekawa i pokazująca miłość babci. Przecież precjoza były na pewno
czymś dla niej bardzo ważnym, być może ostatnimi pamiątkami lepszych czasów,
może prezentem od ukochanego, albo pozostałością po jej babci?
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witajcie Boskie Kalosze! :-)
(dawno mnie tu nie było)

Przyznam, żem troszkę zdziwiony Waszą - świadomie jak mniemam - złamaną konwencją.
Ażeby nie było tylko czepialsko z mojej strony, pozwolę sobie na sklawiaturowanie
takiego oto poniższego impra:



święta za pasem --
na lombardowych schodach
staruszka z kwitkiem



Pozdrawiam Noworocznie! :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witajcie Boskie Kalosze! :-)
(dawno mnie tu nie było)

Przyznam, żem troszkę zdziwiony Waszą - świadomie jak mniemam - złamaną konwencją.
Ażeby nie było tylko czepialsko z mojej strony, pozwolę sobie na sklawiaturowanie
takiego oto poniższego impra:



święta za pasem --
na lombardowych schodach
staruszka z kwitkiem



Pozdrawiam Noworocznie! :-)
Witaj Jerzu, dawno Cię tu nie było i pora to zmienić,
nie tylko haiku ;)

Co do takiej interpretacji - uciekło coś ważnego: babcia nie musiała
sama sprzedać drogocennych pamiątek. A nawet może być tak, że
ktoś po latach przechodzi koło lombardu a tam... precjoza śp. babci!
Te, które kiedyś musiała (ona sama, czy też ich spadkobierczyni) sprzedać
w ciężkich czasach, żeby ratować jego życie.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witajcie Boskie Kalosze! :-)
(dawno mnie tu nie było)

Przyznam, żem troszkę zdziwiony Waszą - świadomie jak mniemam - złamaną konwencją.
Ażeby nie było tylko czepialsko z mojej strony, pozwolę sobie na sklawiaturowanie
takiego oto poniższego impra:



święta za pasem --
na lombardowych schodach
staruszka z kwitkiem



Pozdrawiam Noworocznie! :-)
Witaj Jerzu, dawno Cię tu nie było i pora to zmienić,
nie tylko haiku ;)

Co do takiej interpretacji - uciekło coś ważnego: babcia nie musiała
sama sprzedać drogocennych pamiątek. A nawet może być tak, że
ktoś po latach przechodzi koło lombardu a tam... precjoza śp. babci!
Te, które kiedyś musiała (ona sama, czy też ich spadkobierczyni) sprzedać
w ciężkich czasach, żeby ratować jego życie.
Pozdrawiam.

Marku, dziękuję za tak szybkie ustosunkowanie się do mojego re.
BTW Moje impro nie jest żadną "interpretacją".
Ot zainspirowała mnie - chwilowo - Twoja "fotka".
Moja jest o czymś innym. To chyba jasne jest.

Co do "pora to zmienić" to hm... ;-)

Dobrej nocy życzę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj Jerzu, dawno Cię tu nie było i pora to zmienić,
nie tylko haiku ;)

Co do takiej interpretacji - uciekło coś ważnego: babcia nie musiała
sama sprzedać drogocennych pamiątek. A nawet może być tak, że
ktoś po latach przechodzi koło lombardu a tam... precjoza śp. babci!
Te, które kiedyś musiała (ona sama, czy też ich spadkobierczyni) sprzedać
w ciężkich czasach, żeby ratować jego życie.
Pozdrawiam.

Marku, dziękuję za tak szybkie ustosunkowanie się do mojego re.
BTW Moje impro nie jest żadną "interpretacją".
Ot zainspirowała mnie - chwilowo - Twoja "fotka".
Moja jest o czymś innym. To chyba jasne jest.

Na pewno, bo lombard jest instytucją kredytową, która udziela
krótkoterminowych pożyczek pod zastaw drogocennych przedmiotów
albo akcji. Już to, że precjoza babci widać za szybą, czyli zostały
wystawione na sprzedaż rysuje dramatyczną sytuację - komuś zabrakło
czasu i pieniędzy, żeby spłacić pożyczkę i odzyskać drogocenną własność
(pożyczki udzielane przez lombardy są wielokrotnie niższe od wartości zastawu).
Co do Twojego, to sam widzę taką sytuację,
bo same święta nie mają tu wtedy większego znaczenia (kto w ostatniej chwili
niesie kosztowności do lombardu, żeby zastawić je za bezcen? wątpię czy babcia -
przypomniała sobie nagle o świętach? ;) poza tym, za co niby zamierza je potem wykupić?
chyba, że... ciągle wierzy w Świętego Mikołaja):


podejrzany typ -
na schodach do lombardu
staruszek z kwitkiem


Dobranoc :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Marku, dziękuję za tak szybkie ustosunkowanie się do mojego re.
BTW Moje impro nie jest żadną "interpretacją".
Ot zainspirowała mnie - chwilowo - Twoja "fotka".
Moja jest o czymś innym. To chyba jasne jest.

Na pewno, bo lombard jest instytucją kredytową, która udziela
krótkoterminowych pożyczek pod zastaw drogocennych przedmiotów
albo akcji. Już to, że precjoza babci widać za szybą, czyli zostały
wystawione na sprzedaż rysuje dramatyczną sytuację - komuś zabrakło
czasu i pieniędzy, żeby spłacić pożyczkę i odzyskać drogocenną własność
(pożyczki udzielane przez lombardy są wielokrotnie niższe od wartości zastawu).
Co do Twojego, to sam widzę taką sytuację,
bo same święta nie mają tu wtedy większego znaczenia (kto w ostatniej chwili
niesie kosztowności do lombardu, żeby zastawić je za bezcen? wątpię czy babcia -
przypomniała sobie nagle o świętach? ;) poza tym, za co niby zamierza je potem wykupić?
chyba, że... ciągle wierzy w Świętego Mikołaja):


podejrzany typ -
na schodach do lombardu
staruszek z kwitkiem



Ależ, Marku, postaraj się wyabstrahować od Twojej_wierszowej_"babci".

Oczywiste jest, dla mnie też, że lombard to lombard.
Znam takie, które mają wewnętrzne schody.

Wiem też, ze Ty raczej nie masz ograniczonej wyobrażni.
Dlatego dziwią mnie powyższe pytania_watpliwości.
Zastanawia mnie również - Twoja, maestro ;-), nieczytelność mojej "staruszki z kwitkiem".
Czyżbym musiał kawonaławowo pokazywać ukryte słowo: odprawiona? ;-)
(choć, jak sie chyba orientujesz, lubię pisywac niejednoznaczne haiku)
Poza tym "staruszka" nie jest w 100% tożsama z "babcią".

Co do Twojego reimpra.. to zarereimpruję tak:


co za dzień!
w lombardzie przy kasie
rząd lasek




A teraz idę lulu. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Na pewno, bo lombard jest instytucją kredytową, która udziela
krótkoterminowych pożyczek pod zastaw drogocennych przedmiotów
albo akcji. Już to, że precjoza babci widać za szybą, czyli zostały
wystawione na sprzedaż rysuje dramatyczną sytuację - komuś zabrakło
czasu i pieniędzy, żeby spłacić pożyczkę i odzyskać drogocenną własność
(pożyczki udzielane przez lombardy są wielokrotnie niższe od wartości zastawu).
Co do Twojego, to sam widzę taką sytuację,
bo same święta nie mają tu wtedy większego znaczenia (kto w ostatniej chwili
niesie kosztowności do lombardu, żeby zastawić je za bezcen? wątpię czy babcia -
przypomniała sobie nagle o świętach? ;) poza tym, za co niby zamierza je potem wykupić?
chyba, że... ciągle wierzy w Świętego Mikołaja):


podejrzany typ -
na schodach do lombardu
staruszek z kwitkiem



Ależ, Marku, postaraj się wyabstrahować od Twojej_wierszowej_"babci".

Oczywiste jest, dla mnie też, że lombard to lombard.
Znam takie, które mają wewnętrzne schody.

Wiem też, ze Ty raczej nie masz ograniczonej wyobrażni.
Dlatego dziwią mnie powyższe pytania_watpliwości.
Zastanawia mnie również - Twoja, maestro ;-), nieczytelność mojej "staruszki z kwitkiem".
Czyżbym musiał kawonaławowo pokazywać ukryte słowo: odprawiona? ;-)
(choć, jak sie chyba orientujesz, lubię pisywac niejednoznaczne haiku)
Poza tym "staruszka" nie jest w 100% tożsama z "babcią".

Co do Twojego reimpra.. to zarereimpruję tak:


co za dzień!
w lombardzie przy kasie
rząd lasek




A teraz idę lulu. :-)

A ja właśnie wstałem :) I pochwalę się, że znam potoczne wyrażenie
święta za pasem (zapasem) i odprawić kogoś z kwitkiem a nawet
znaczenie schodów (raz na górze raz na dole, jak to w życiu bywa).
Jednak przede wszystkim czytam najpierw haiku dosłownie i kwitek
to pokwitowanie za wstawione do lombardu kosztowności, za który można
je będzie w określonym ściśle terminie wykupić po zawyżonej mocno cenie.
Stąd moje wątpliwości, czy święta zmuszają staruszkę aż do takiego poświęcenia,
by iść z czymś, choćby tylko dla siebie wartościowym, do lombardu.
Przecież dostanie skórkę za wyprawkę, jak to się mawiało. Poza tym, skąd
weźmie jeszcze więcej pieniędzy niż dostanie, by wykupić to, co oddała pod zastaw?

To samo dotyczy mojej drugiej miniaturki - mamy tu podwójne niebezpieczeństwo:
staruszek z pokwitowaniem w ręku, czyli ktoś, kogo los zmusił do wstawienia
do lombardu czegoś drogocennego i... ktoś podejrzany, kto śledzi jak staruszek wchodzi,
czy też wychodzi do lombardu (z pieniędzmi albo czymś drogocennym)
Wygląda na to, że nie dość, że los zmusił staruszka do wątpliwej transakcji,
to jeszcze za chwilę stanie się on ofiarą napadu i straci wszystko, a być może nawet życie.

Twoje impro nie oddaje tego, nie opiera się na podwójnym nieszczęściu
(coś, co zmusiło staruszka do oddania kosztowności do lombardu,
i - stanie się z tej okazji obiektem zainteresowania podejrzanego typka)
lecz na podwójnym, potocznym znaczeniu słowa "laski".

A teraz spróbuję znów się przespać. Może przyśnią
mi się te laski w znaczeniu potocznym? ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj :-)

Wśród przeróżnych splotów okoliczności, dopatruję się optymistycznego zakończenia.
I taką sobie wymyśliłam historyjkę:

Babcia emerytka chciała zrobić przyjemność chociażby wnukom.
Za bezcen oddała swoje skarby do lombardu i każdemu przygotowała
prezent pod choinkę.
Ale i wnuk ganiał jak łania za prezentami z zaskórniakami.
Jeden prezent już miał. :-))

Pozdrawiam serdecznie,
jasna :-))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj :-)

Wśród przeróżnych splotów okoliczności, dopatruję się optymistycznego zakończenia.
I taką sobie wymyśliłam historyjkę:

Babcia emerytka chciała zrobić przyjemność chociażby wnukom.
Za bezcen oddała swoje skarby do lombardu i każdemu przygotowała
prezent pod choinkę.
Ale i wnuk ganiał jak łania za prezentami z zaskórniakami.
Jeden prezent już miał. :-))
Bardzo się cieszę, że tak to odczytałaś :) Nawet chodziło mi po głowie opowiadanko,
gdzie ktoś widzi na wystawie precjoza babci, które w tajemniczy sposób przepadły
kiedy potrzebował pomocy. Babcia odwiedzała go w szpitalu bez swoich zwykłych
rodowych kolczyków i pierścionków na palcach, nawet zapytał kiedyś czemu już
ich nie nosi, a ona, że puchną jej ostatnio palce ;)
Druga wersja była taka, gdzie Peelem są precjoza wstawione do lombardu zaraz
po śmierci babci przez jej wiarołomnego wnuczka, który zajęty hulankami nie miał
za co ich wykupić. Kupił je okazyjnie dla żony jakiś makler giełdowy, ale wkrótce
zaczęło mu się źle wieść na giełdzie, w końcu zastawił nawet te nabyte precjoza,
żeby kupić akcje które pięły się w górę i... precjoza stały się własnością lombardu.
Następnym nabywcą był importer rosyjskiego gazu, chcący sprawić żonie oryginalny
prezent. Niestety, jak wiemy, Rosja przykręciła właśnie kurek Ukrainie, ta nam,
aż rozchorował się prawie tak ciężko jak ja (mam właśnie 38.8) tyle, że nie miał nawet
na lekarza. Wtedy jego kochająca żona w tajemnicy wstawiła precjoza do lombardu,
a za pieniądze kupiła mu aspirynę i dużo, bardzo dużo witaminy C i miodu.
Jak poprzednicy liczyła na to, że w międzyczasie sytuacja z gazem wróci do normy
i za tydzień wykupi kosztowności.
Tak oto minęło wiele lat, w czasie których "precjoza Baby Jagi" -
jak nazywali je właściciele lombardu - wracały do nich niczym bumerang, czy raczej
przylatująca znieść im przynajmniej raz w roku złote jajko kaczka.

Taką mniej więcej porą, kiedy precjoza znów leżały na wystawie, tym razem
oddane pod zastaw przez jakiegoś namiętnego gracza totolotka który kupił je
córce za poprzednią szóstkę i chciał trafić kolejną... taką porą przechodził
koło lombardu nasz wnuczek, a teraz już dojrzały mężczyzna. Kiedy zobaczył
precjoza babci Marysi... wiedział, że to nie przypadek, że musi je wykupić
choćby za te wszystkie zbierane latami na podróż dookoła i wzdłuż Teneryfy
oszczędności! Kiedy miał je już w neseserze, poczuł wielką ulgę.
Nie wiedział, że gdzieś daleko pewien makler giełdowy postawił na akcje,
które przyniosą mu majątek, Rosja zaczęła zastanawiać się nad wznowieniem
dostaw gazu na Ukrainę a dwie ulice dalej padła rekordowa wygrana w totolotka.

A ja cieszę się, że i Ty dostrzegłaś to wszystko co ja w tej miniaturce
i baaaardzo serdecznie pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Precjoza musiały być wstawione jeszcze przed Świętami, skoro dla kogoś
upłynął termin kiedy mógł je wykupić i stały się własnością lombardu.
Świąteczna okazja może więc mieć znacznie smutne ale i radosne. Jak to się mówi:
na dwoje babka wróżyła :)
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I Kazi lejca, raperom MO reparacje, lizaki...
    • @Klip Świetny!!!  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...