Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zmatowiała tafla dla fregaty
czarującej śmiało świat masztami
żeglujący hurmem rumb uchwycą
wyświeconym drewnem ster zdobiony

w kapeluszach błyszczą nam mosiężnie
pokładowe lampy na haczykach
oświetlają drogę zbyt kręconą
marynarskim krokom wzdłuż relingów

ratownikom dany dzień zbawienia
kamizelki mogą ich radować
uśmiechami żywych rąk uściskiem
unoszące koła niech odpoczną

muszę ci podziękować że jesteś

Marlett i Sosna

Opublikowano

czarna zauważyła misterną robotę
ja też

mam tylko jedną uwagę

w kapeluszach błyszczą się mosiężnie
pokładowe lampy na haczykach
oświetlają drogę zbyt kręconą
marynarskim krokom wzdłuż relingów

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Sosna kiedyś (taki z niego zabytek) pływał na zabytkowej łajbie
tam były zabytkowe lampy pokładowe na specjalne świece
od góry te lampy były zamykane "kapeluszami" z grubego mosiądzu
biedak! - miast podziwiać widoki dzień w dzień czyścił te lampy do połysku
błyszczały mosiężnie (tak mawiał kapitan)

:):)

dziękujeMy!!!
Opublikowano

ostatni wers jest jak dopisek z całkiem innej bajki, innego wiersza;
czytam jak żmudną składankę wielkiej ilości detali - brakuje mi chyżości fregaty pod żaglami natchnienia (polotu);
ot - rzemieślnicza, solidna robota;
J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dzięki za "rzemieślniczą, solidną robotę"

ten wiersz łącznie z ostatnim wersem są zapisem wrażeń
z trzech fotografii wykonanych w statycznym otoczeniu
pokoju "marynarskiego" w pewnym domu

jak model statku na tle okna może być "chyży"?

naszym zdaniem w wierszu jet dużo "polotu"
i niezbędne było "natchnienie" by go napisać

ostatni wers jest hołdem dla kogoś, kto ten pokój stworzył

pozdrawiaMy

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W wannie.   Jak już zdołasz ją przekonać, szmaty rozłóż dookoła, bo gdy potem zaszalejesz to sąsiada nie zalejesz.   Pod prysznicem*   Ona jej nie lubi, nawet gdy pożąda, bo ma mokre włosy, a w czepku źle wygląda.   *Ilustracja do wiersza w filmie "Specjalista" z S. Stallone i S. Stone.    To ostatnie z wakacyjnej serii "W wodzie".  Dzięki za czytanie i wpisy.   
    • nie mam żalu do losu że czasami gorzej jest próbuje to zrozumieć nie gniewać się   bo wiem że i tak nie wygram z nim nie przekupie go choć pieniądze mam pogodziłem się z tym   myśląc jakoś to będzie przecież nie zawsze wieje zimny wiatr bywają lepsze dni    
    • @Alicja_Wysocka Bo ludzie mówią za dużo. Nie wiem, jak było dawniej, np. w XIX wieku, ale mam wrażanie, że żyjemy w czasach wszędobylskich small-talków. Nawet w pracy u siebie, kiedy kupię sobie obiad i wejdę do windy, słyszę np.: "o, pierożki", zamiast po prostu: "dzień dobry" i koniec. No tak, pierożki i co to w ogóle ma do rzeczy, że powiedziałeś/powiedziałaś "pierożki"? Czy ludziom robi się wtedy lepiej? Nie rozumiem tego w ogóle.   Poza tym, za fasadą dobrych słów, siedzi wielokroć hipokryzja i to taka właśnie przez te słowa domyślnie wdrukowana, ponieważ ludzie wiedzą, do czego używa się takich a takich fraz (literalnie pozytywnych), a mimo wszystko wciąż ich używają. Nielogiczne.
    • aż gęsto od tej całej telepatii. istny pumptrack między nami, pofałdowana przestrzeń, po której skaczą świetlistsi endurnie. co i rusz łamią się zdania, rączki, urywają myśli-linki. dlatego chcę ci opowiedzieć bajkę o zamkniętej na świat, niczym Korea Północna, wsi. o spłachetku ziemi otoczonym strzeżonym betonem, chatach przystrojonych kolczastymi druciskami. kiszono się tam we własnym sosie. i grało, tańczyło w każdym dziwaczne uczucie przynależności. i zjawił się on. miał miejsce błąd dozoru, przez źle pilnowany mur przeniknął albo został wrzucony górą, Węgier. czy też Czech, mniejsza o to. stary ochlaptus z alkoholową demencją, mózgiem rozmiękczonym latami denaturatowania, do tego – w łachmanach. lecz był sensacją, istnym prezydentem, aniołem, Michaelem Jacksonem w marynarce-liberii z epoletami. obcym, a więc lepszym. zrazu zobaczono w nim posłańca. skąd? z samych Niebios? może. lub z Kalkuty, Wadowic, Indiany. i odkrawano od niego uświęcone części, darto znoszone ubranie na kawałeczki-relikwie. widziano w nim wielką metaforę, bo był spoza smolnej i dusznej wsi. każdy centymetr jego postrzępionej kurtki, przesikanych spodni, zaczął kosztować majątek. przybysz bełkotał w sobie tylko znanym języku, czasem igła w jego głowie natrafiła na właściwą ścieżkę i rzucił coś o krajach, gdzie pospolite niegdyś skody favorit są osobliwością i rarytasem. czuł się taką skodovką. zjedzono go szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. delektowali się, wieśniacy, tym, co uznali za komunikant. przełykali z namaszczeniem. ...teraz przydałby się jakiś morał, co nie? jeszcze lęgnie mi się w zwojach, jeszcze tworzy przyszła treść. taka urocza, choć do wykrzyczenia. wmyślę ją w ciebie, jak będzie gotowa.  
    • I tak też można...   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...