Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

kobiety kochają się w fioletach


Rekomendowane odpowiedzi

nie sposób spotkać drugą taką głębię
- granat co delikatnie się rumieni

sam nie sprosta
tu potrzeba współpracy -
dwie palety zmysłów
- a jeden odcień

tak zacny - z gracją unosi się
nieskazitelna woń koloru

*
nadaremnie zabiegam o tę jedność
o bycie w idealnej konsystencji
uroku

wszak burzliwe niebo nad nami
i moje poczerwieniałe oczy?

nie. to nie daje fioletu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kobietykochają się fioletach i owszem ale tych o których piszesz na początku i tylko wtedy gdy dopada je depresja, bo fiolet jest symbolem depresyjności, ale są i takie fiolety, co oczu nie upiekszają, a łzy jak perły są ich dopełnieniem
Podoba mi się twoje spojrzenie na fiolety,
ino ie takie listopadowe :(
cmok siarczysty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wybacz kall
że już od razu przystępuję do mieszania;)
zamiast zachwytu
owszem, bardzo mi sie podoba,
ale jeszcze bardziej przypadłby mi,
gdyby pierwsze wersy były takie:


nie sposób spotkać
- granat co delikatnie się rumieni


albo


nie sposób spotkać granat
co tak delikatnie się rumieni


pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo się spodobał wiersz, uwaga "egzegeta" - wydaje mi się dobra.
Jestem szczególnie przywiązana do fioletu; wiosną tzw "perski" bez - intensywny
fiolet - a zapach! Jesienią - fioletowe astry - moje ulubione.
Lubię również fioletowe ciuszki.
Pięknie peel gra tym kolorem.
Pozdrawiam
- baba

p/s no i fiołki!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam wszystkich serdecznie!

stasiu: czy ja wiem - jak dla mnie fiolet jest po prostu kolorem na wskroś dostojnym. ale czy depresyjnym - trudno orzec. na pewno nie jest jakimś stricte zabawowo-żywym kolorskiem, ale w subtelnym połączeniu może oddać również i dobry nastrój. zresztą dobrze napisała aluna - i dla obu pań buziak ogromny!

egzegeto: hm. spodobała mi się ta druga twoja przemiana. tylko wtedy będę musiała zrezygnować z głębi, a ona wydawała mi się dość pożyteczna. ale może i masz rację - muszę to przemyśleć. w każdym razie - dziękuję za miłe czytanie:-)

rachel: czekam czekam.:-)

darku: mimo że agentem 007 od wierszy nie jestem to dziękuję. za dobre słowo - i wizytę:-)

złamane: czy się uśmiechają - na pewno z początku tak. ale czy w finale również? peel sobie troszkę niestety przysmęcił i koniec końców - pochlipuje. bo nie wszystkie połączenia granatu i czerwieni dalją ten szlachetny odcień.

babuniu: fiołki fiołki, ma się rozumieć! toć to symbole wiosny w całej swej okazałości. i bzy... jednak troszkę tego fioletu nam się na tym świecie chowa. pozdrawiam serdecznie!

jacku: kolor chciałam tutaj zanimizować - pokazać, iż dany odcień stworzyć można nie tylko poprzez mieszanie odpowiedznich farb ale również przez uczucia chociażby. i tak ciemnoniebieskie zakochane oczy i czerwone namiętne usta dałyby ten fiolet, który tak bardzo chciałby peel. fiolet szczęśliwych, zakochanych. za to dostaje niezbyt dobrze układającą się znajomość i spłakane oczy - tego już w tej dostojny, urokliwy fiolet zapisać się nie da. choć bardzo by się chciało zrobić z tego sytuację pełną gracji, uroku - w domyśle miłości. bardzo się cieszę, że pan do mnie zajrzał:-)

adamie: oj wiadomo - jesteś wkoncu facetem, a to kobiety się kochają w fioletach. ale czy wy przypadkiem nie kochacie nas właśnie za to, że tak się różnimy? :-)

kasiu: że niby pani w fioletach się nie lubuje? oj uwierzyć nie mogę. no dobra, może troszkę;-) dziękuję pięknie za miłe słówka - bardzo miłe.

pozdrawiam wszystkich serdecznie
/kal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To będzie wypowiedź jak nie o wierszu, trudno:
prawie wszystko mnie tutaj ujmuje, tyle że od razu chce się... przełożyć na inny wiersz, mało tego: miejscami napisany wręcz z odwrotnej perspektywy, od podszewki. "Gracja", "nieskazitelność, "urok" - ryzykowałbym tezę, że czas mija, w tym sensie, że te i podobne słowa użyte 30 lat temu są wciąż świeższe niż użyte tu i teraz; a twierdziłbym, że nasza świadomość i samoświadomość poetycka dostarcza nam potencji ujęcia tego inaczej.
Niemniej pozostając (mimo iż nadal głodny) w zasięgu - powiedzmy - zapachu tego tekstu - pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym... Więc pierwszy do mnie mówi, drugi z tym "zapachami ze wspomnień" mniej, bo nie bardzo lubię słowo "wspomnienia" nie posiadając żadnych miłych...    Pozdrawiam :)    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...