Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Problem nie tkwi w "grafomanach", bo ci zachowują się cały czas tak samo, ale w "nowych - starych", którzy zadomowili się na tyle, aby podnieść głowę i krzyczeć. Donkichoteria to jest, więc zastanówcie się, czy nie szkoda czasu, energii i talentu. Obserwuję ten sam problem od kilku lat i co? I nic. Zupełnie nic. Nikt niczego sensownego nie wymyślił.

  • Odpowiedzi 180
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę mi wytłumaczyć zwrot:
"o recydywistach typu Marianna",
bo gdybyś myślał, że masz do czynienia z osobą mniej dorosłą albo mniej ogładzoną, to grubo się omyliłeś,
(poza tym w mojej rodzinie wyższe wykształcenie to nic dziwnego)
tak, masz w sobie pychę... i nie jesteś dżentelmenem na tym forum,
kłania/m:]

Proszę bardzo - przejrzyj swoje 45 wierszy i procentowo oblicz, komu się one podobają. Rachunek, przy zdrowym rozsądku, sam się nasunie. Recydywa to nawyk - wklejanie co tydzień tego samego badziewia. Jeszcze jeżeli byłbym jedynym, który tak sądzi, to wtedy byłbym maniakiem. Ale nie jestem jedyny.
A dalej - nie wiązać życia rodzinnego z wierszami na tym forum. Tutaj nie ma placu zabaw i nikt mi nie wmówi, że twoje wiersze są wartościowe. Są beznadziejne. Co więcej, jeżeli coś piszę publicznie, to się pod tym podpisuje. Dlatego jakoś nie waham się wpisywać "kup" pod twoimi utworami. I nie wiem, co ma do tego wyższe wykształcenie - podnosi to w jakiś sposób jakość wiersza? Wg mnie nie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę mi wytłumaczyć zwrot:
"o recydywistach typu Marianna",
bo gdybyś myślał, że masz do czynienia z osobą mniej dorosłą albo mniej ogładzoną, to grubo się omyliłeś,
(poza tym w mojej rodzinie wyższe wykształcenie to nic dziwnego)
tak, masz w sobie pychę... i nie jesteś dżentelmenem na tym forum,
kłania/m:]

Proszę bardzo - przejrzyj swoje 45 wierszy i procentowo oblicz, komu się one podobają. Rachunek, przy zdrowym rozsądku, sam się nasunie. Recydywa to nawyk - wklejanie co tydzień tego samego badziewia. Jeszcze jeżeli byłbym jedynym, który tak sądzi, to wtedy byłbym maniakiem. Ale nie jestem jedyny.
A dalej - nie wiązać życia rodzinnego z wierszami na tym forum. Tutaj nie ma placu zabaw i nikt mi nie wmówi, że twoje wiersze są wartościowe. Są beznadziejne. Co więcej, jeżeli coś piszę publicznie, to się pod tym podpisuje. Dlatego jakoś nie waham się wpisywać "kup" pod twoimi utworami. I nie wiem, co ma do tego wyższe wykształcenie - podnosi to w jakiś sposób jakość wiersza? Wg mnie nie.
Basta!
ja jestem nie z tego miasta!
to pyskówki 'zawadiackie',
nie dyskusje literackie... !
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę mi wytłumaczyć zwrot:
"o recydywistach typu Marianna",
bo gdybyś myślał, że masz do czynienia z osobą mniej dorosłą albo mniej ogładzoną, to grubo się omyliłeś,
(poza tym w mojej rodzinie wyższe wykształcenie to nic dziwnego)
tak, masz w sobie pychę... i nie jesteś dżentelmenem na tym forum,
kłania/m:]

Proszę bardzo - przejrzyj swoje 45 wierszy i procentowo oblicz, komu się one podobają. Rachunek, przy zdrowym rozsądku, sam się nasunie. Recydywa to nawyk - wklejanie co tydzień tego samego badziewia. Jeszcze jeżeli byłbym jedynym, który tak sądzi, to wtedy byłbym maniakiem. Ale nie jestem jedyny.
A dalej - nie wiązać życia rodzinnego z wierszami na tym forum. Tutaj nie ma placu zabaw i nikt mi nie wmówi, że twoje wiersze są wartościowe. Są beznadziejne. Co więcej, jeżeli coś piszę publicznie, to się pod tym podpisuje. Dlatego jakoś nie waham się wpisywać "kup" pod twoimi utworami. I nie wiem, co ma do tego wyższe wykształcenie - podnosi to w jakiś sposób jakość wiersza? Wg mnie nie.
możesz pisać "fe! kalia"
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bo każdy pomysł zaraz znajdzie wrogów - każda zmiana

bo w gruncie rzeczy zmian nikt nie chce, być może ktoś chce, by magicznie zniknął temat wygórowanego mniemania o własnej twórczości niektórych, ale najlepiej właśnie, by stało się to magicznie

przychodzą nowi, z tymi samymi pomysłami

ja powtórzę jeszcze raz to, co napisałem kiedyś: formuła tego forum się zgrała, będzie z nim coraz gorzej, brak rozwoju to powolna śmierć w konwulsjach

moim zdaniem pomogłyby systemowe zmiany, naprawdę poważne, być może włącznie ze zmianą charakteru tego serwisu

pomysły by się znalazły - dużo pomysłów, ale po co strzępić sobie język publicznie w sytuacji, kiedy nie wygląda na to, by ktoś był tym zainteresowany - bo co za problem publicznie zapytać użytkowników

to nie jest problem tego, czy są dwa działy, czy można dowolnie w nich publikować, czy są jakieś limity - ale czy ten serwis naprawdę ma prowadzić jakąś promocję młodych poetów, czy ma to robić konsekwentnie, czy ma mieć jakąś siłę, czy chodzi tylko o to, by ludzie powklejali swoje wypociny
Opublikowano

Jedyne rozwiązanie - moderacja zetki.
Widzę dwa sposoby:
1. Każdy może tam wklejać, ale moderator przenosi gnioty do warsztatu (nie do P.)
2. Moderator wybiera dziennie (tygodniowo?) kilka najlepszych wierszy z P. i wrzuca je do Zetki.

Może by zrobić takiego moderatora na okres próbny? Dajmy na to miesiąc?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bo taki moderator stał się automatycznie wrogiem publicznym

bo miał władzę

bo znaleźli się tacy, którzy kwestionowali jego kompetencję

bo był anonimowy - było źle

bo nie był anonimowy - też było źle

bo jedna osoba sprawująca taką funkcję społecznie nie ma szans na rzetelne jej wykonywanie

nawet więcej osób nie ma na to szans, tym bardziej jeśli nie wytworzą wspólnej i klarownej wykładni (mało prawdopodobne, że wytworzą)

krótko mówiąc: efektem zawsze jest radosna twórczość, której daleko od konsekwencji i dążenia do obiektywizmu
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To wszystko wydaje mi się typowymi zarzutami tłumu, które trzeba jako tako zlewać. Niestety, jeżeli są zasady, to trzeba się do nich przystosować. Jeśli nie pasują - idź na inne forum. Wybaczcie, może to zabrzmi nieco despotycznie, ale bez silnej ręki, która konsekwentnie by tym wszystkim zarządzała, to forum co chwilę będzie miewało taki a nie inny problem.

Czy ktoś podważa kompetencje administratora? Mogę powiedzieć, że nie podoba mi się usunięcie wiersza, a nie przesunięcie go do P czy W. Ale to wyłącznie moje zdanie. Admin jest adminem i chryi o to robił nie będę. W przypadku tego moderatora powinno być podobnie.

Niestety, nie można sobie dać wyjść na głowę grupie, która nie potrafi się pogodzić z "wyrokami" sił "wyższych" ;P
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To wszystko wydaje mi się typowymi zarzutami tłumu, które trzeba jako tako zlewać. Niestety, jeżeli są zasady, to trzeba się do nich przystosować. Jeśli nie pasują - idź na inne forum. Wybaczcie, może to zabrzmi nieco despotycznie, ale bez silnej ręki, która konsekwentnie by tym wszystkim zarządzała, to forum co chwilę będzie miewało taki a nie inny problem.

Czy ktoś podważa kompetencje administratora? Mogę powiedzieć, że nie podoba mi się usunięcie wiersza, a nie przesunięcie go do P czy W. Ale to wyłącznie moje zdanie. Admin jest adminem i chryi o to robił nie będę. W przypadku tego moderatora powinno być podobnie.

Niestety, nie można sobie dać wyjść na głowę grupie, która nie potrafi się pogodzić z "wyrokami" sił "wyższych" ;P
a ja mam propozycję do tzw. "nowych"

może wymyślcie coś mądrego, bo na razie wymądrzacie się bez konkretów, walicie jakieś ogólnikowe pierdy, a jak już pojawi się jakiś pomysł, to okazuje się, że był już wałkowany

ale to też was nie zraża, bo był wałkowany, jak was nie było, czyli się nie liczy

cholera jasna, człowieku, jak można pisać takie rzeczy: zlewać? i ty się wymądrzasz na temat "typowych zarzutów tłumu"? a jak się tłum rzuca na policjanta, to też mówisz mu: "zlewaj"??

tutaj naprawdę nie jest potrzebny policjant
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bo taki moderator stał się automatycznie wrogiem publicznym

bo miał władzę

bo znaleźli się tacy, którzy kwestionowali jego kompetencję

bo był anonimowy - było źle

bo nie był anonimowy - też było źle

bo jedna osoba sprawująca taką funkcję społecznie nie ma szans na rzetelne jej wykonywanie

nawet więcej osób nie ma na to szans, tym bardziej jeśli nie wytworzą wspólnej i klarownej wykładni (mało prawdopodobne, że wytworzą)

krótko mówiąc: efektem zawsze jest radosna twórczość, której daleko od konsekwencji i dążenia do obiektywizmu
bardzo zabawne, bardzo, dajmy temu tytuł: rozważania teoretyczne kwestii istnienia i przeobrażeń orgiastycznych ;)
gdybyś vacku moderował choć przez dzień, godzinkę, chwilkę ;D)
Zetka powinna być działem AUTORSKIM
trzeba znaleźć jakiegoś kogoś i namówić (ideałem byłoby np. K. Maliszewskiego ;) - kto będzie autorem wizji, misji, wyborów i decyzji, powtarzam: tylko działu Z;
reszta niech sobie hula (hop! ;)
smacznych truskawek ;)
pzdr. b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bo taki moderator stał się automatycznie wrogiem publicznym

bo miał władzę

bo znaleźli się tacy, którzy kwestionowali jego kompetencję

bo był anonimowy - było źle

bo nie był anonimowy - też było źle

bo jedna osoba sprawująca taką funkcję społecznie nie ma szans na rzetelne jej wykonywanie

nawet więcej osób nie ma na to szans, tym bardziej jeśli nie wytworzą wspólnej i klarownej wykładni (mało prawdopodobne, że wytworzą)

krótko mówiąc: efektem zawsze jest radosna twórczość, której daleko od konsekwencji i dążenia do obiektywizmu
bardzo zabawne, bardzo, dajmy temu tytuł: rozważania teoretyczne kwestii istnienia i przeobrażeń orgiastycznych ;)
gdybyś vacku moderował choć przez dzień, godzinkę, chwilkę ;D)
Zetka powinna być działem AUTORSKIM
trzeba znaleźć jakiegoś kogoś i namówić (ideałem byłoby np. K. Maliszewskiego ;) - kto będzie autorem wizji, misji, wyborów i decyzji, powtarzam: tylko działu Z;
reszta niech sobie hula (hop! ;)
smacznych truskawek ;)
pzdr. b
tak jakbym napisał coś, co jest nieprawdą...;) nigdy nie moderowałem, nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło, choćby z tego powodu, że jestem przeciwny moderacji utworów poetyckich, nawet jeśli są pseudopoetyckie

co do tego CZYM powinna być zetka, mam inne zdanie, mam pewną "wizję", ale do niej potrzebne byłyby zasoby ludzkie, zapas powszechnej woli zaistnienia oraz finanse

nie namówisz Maliszewskiego, on już od dawna robi pod siebie z powodu tzw "pocztówek literackich", niedługo nie będzie w stanie wyjść do pracy przygnieciony przez pocztę

chociaż

gdybyś zaproponował mu udział w śmiałym projekcie, bez precedensu w skali krajowej
to może

ale na wolkę-swawolkę w necie bez ładu i składu nie zgodzi się - nikt poważny na to się nie zgodzi i w tym sęk
Opublikowano

A ja mam lepszy pomysł - żadnych autorytarnych autorytetów, tylko ilość i jakość wpisów:
np:
pod Marianną w dziale Z jest 77 wpisów, z tego 70, że to kupa - wylatuje
pod panem x w dziale D jest 20 wpisów, że na plus - do Z
i w tym momencie w Z sobie będzie musiał radzić dalej
Minusy pomysłu są takie, że mogą być klakierzy danego autora, ale to się chyba łatwo zweryfikuje.
Plusy takie, że dany x który nie będzie sie wklejał do Z (z różnych powodów), nie będzie musiał.

Kiedyś myślałem, żeby do Z wklejać tych, co są już jakiś czas tutaj, ale po Mariannie zrezygnowałem z pomysłu.

Reasumując - skutecznej metody nie ma. Można robić pewne rzeczy, np. wydawać co kwartał almanach naszych najlepszych Poetów (w druku, nie na necie). Lata temu sam wydawałem taki i dobrze szło (egz. archiwalne, 13 numerów mam do dzisiaj), więc i tym razem dobrze by poszło. Drukarnie niewiele kosztują, jest nas dużo, robilibyśmy to pod szyldem oczywiście Poezji Org.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I dziwi Cię to? Sam wymyśl coś mądrego. Masz większe doświadczenie w tych kwestiach. Bo my, "nowi", widocznie mamy tendencję do walenia ogólnikowymi pierdami. Ale osobom, które mogłyby coś zmienić nie chce się nic zmieniać.



Liczy się. Ale nie miej pretensji do kogoś, kto po prostu nie miał z tym styczności. W takim przypadku pozostają "nowym" domysły. Nie wiem kto miał pretensje do moderatora i z jakich powodów [a nuż osobistych]. A może sam protestowałeś przeciw temu moderatorowi? Bo w czymś nie pasował. I to się wydaje dość prawdopodobne, sądząc po Twoim tonie wypowiedzi.



Przekręcasz. Otóż gdyby tłum mariann, Hani K, Benedytków itp. rzucił się na moderatora, bo przeniósł ich wiersze do P, to tak, powiedziałbym mu: zlewaj to. Tak jak oni zlewają wszelką krytykę i pną się po dziale dla zaawansowanych jak szkodliwy bluszcz.

Ja raczej nie miałbym nic przeciw moderatorowi. I tak zawsze wstawiam do P. A nawet jeśli zdarzyłoby się, że mój utwór został przeniesiony z działu Z, to nie wszczynałbym awantur. Dlatego nie rozumiem tych zarzutów (że nie jest kompetentny itd.). Wydają mi się zarzutami ludzi z przerostem ambicji, których "boski" wiersz został przeniesiony do działu niżej.

Walnę nawet przykładem - gdyby Pan Bogdan Zdanowicz zajął się moderowaniem tego forum, to nie miałbym nic przeciwko. Uważam, że to doświadczona osoba i nadaje się do tego. I mówię to, choć osobiście za Nim nie przepadam i zdarzało nam się posprzeczać. ;p

Poza tym ja nie chcę, aby moderator miał decydować o tym, co jest współczesną poezją, a co nie, ale usuwał z działu Z największe gnioty. Tak jak to się stało w przypadku wiersza Hani K. Tyle tylko i aż tyle by wystarczyło.

W takiej sytuacji reszta zarzutów co do jego kompetencji, władzy, anonimowości itd. jest nietrafna. Bo nie uznajemy go za wyrocznię, lecz sprzątacza ;0

Edit: dając przykład Pana Bogdana chodziło mi o osobę, która byłaby najbardziej odpowiednia do segregowania wierszy na te, które zasługują na dział Z i te, które należy umieścić w P. Moderatorem, który usuwa gnioty mógłby zostać niemal każdy.
Opublikowano

każda z propozycji ma swoje wady i zalety. moim zdaniem nie ma nic gorszego niż martwe forum. dlatego obawiam się przenoszenia wierszy z P do Z po jakimś czasie. większość uwag i opinii na temat utworu będzie już wpisana i nikt drugi raz nie będzie się wypowiadał. oczywiście w przypadku 15-20% wierszy rozwija się dłuższa wymiana zdań, ale w tej małej grupie 90% to wymiany zdań bardzo jałowe i niestety najczęściej pełne osobistych wycieczek. chyba, że chcemy mieć zamiast forum pewnego rodzaju almanach publikacji ciekawych. wtedy zmienia się charakter działu i wszystko jest ok.
wtedy funkcję moderatora można przyznać zbiorowości. istnieje funkcja oceny wiersza. jeśli każdy nick ma jeden głos (nie nabijamy sobie i znajomym wyniku) a oceny są umieszczane na dwóch wartościach skali to statystycznie wypadkowa powinna być sprawiedliwa. głosy negatywne częściowo znoszą pozytywne i dopiero odpowiednia liczba tych ostatnich umieszcza wiersz w dziale zaawansowanych. stopniowanie skali pozwala częściowo zaspokoić również odmienność gustów literackich ponieważ oceniając nie trzeba wybierać skrajnie pozytywnych lub negatywnych wartości (coś na zasadzie "nie moja bajka ale sprawnie napisane" albo "ciekawy temat i ujęcie dużo smaczków ale wymaga dopracowania") myślę, że 3-4 stopnie ocen po każdej stronie skali wystarczy. pozostaje pytanie czy to jest możliwe technicznie

przy tak dużym forum ciężko znaleźć i zarazem być moderatorem. kto ma czas przeczytać i wstępnie ocenić tyle wierszy. a powinno być moderatorów kilku i to najlepiej różniących się. inaczej Z nie będzie forum (różnorodnym) ale z czasem stanie się stroną grupy poetyckiej.

jeśli to nie jest możliwe to pozostaje jeszcze pomysł z sortowaniem wątków nie według daty dodania, ale ostatniego wpisu. gniotów nie komentować i szybko spadną. a jeśli pod utworem pojawiają się ciągle wpisy samego autora (żeby utrzymać pozycję) to niech będzie to złamanie regulaminu i sygnał do admina, który przenosi utworek do W. to nie jest dobre rozwiązanie, ale może pozwoli uniknąć pyskówek.

oczywiście możliwe są kombinacje różnych rozwiązań (np. publikujemy gdzie chcemy i to liczba uzyskanych głosów przenosi wiersz z P do Z i odwrotnie).

nie wiem czy takie pomysły są możliwe technicznie. nie wiem też czy już były, ale ktoś chciał konkretnych propozycji, więc proszę. jeśli są od czapy, to może chociaż zaczną sensowną dyskusję.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie, Michale, to nie lista przebojów, nie chcemy Dody na czele ;)
Sztuka to indywidualny wybór i odpowiedzialność.
Namówmy angello na eksperyment: na okres wakacji zostajesz Ty decydentem do spraw kup w Z ;) (doświadczenie masz, a medal zbowidu - do zdobycia).
Wszyscy będą wiedzieli kto i dlaczego wiersze przenosi (twoje poglądy są już tu znane) - a że przez te kilka lat nabyłeś trochę dystansu i spokoju (vide: załagodzenie sporu z ex-Sokratexem, dystans do wojny sprzed 2 lat, etc. - no i jesteś po banie - wiesz, jak to smakuje ;).
w każdym razie ja zgłaszam to teraz - do czasu modernizacji forum - niech Krzywak będzie Zet-Pytią!
Kto za?
wpisywać się i zgłaszać do administracji przez "Zgłoś złamanie regulaminu" ;))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


NIE.
Im więcej kombinacji, im więcej demokracji, im więcej osób - tym więcej problemów, wiem o czym mówię, z doświadczenia.
pamiętam radość osób, których wiersze, nawet po kilku komentarzach znajdowały się w Zetce (przeniesione z P) - to był kop i motywacja, pamiętam tez zgrzyty i pyskówki osób (np. tery ;), gdy wiersz lądował z hukiem w P (z komentarzem np. jeszcze nie teraz).
jasne kryteria zapewni tylko jedna osoba - wystarczy, że poczyta raz dziennie z godzinkę (chodzi o Z). reszta czytaczy powinna mu zgłaszać dobre wiersze z P i gnioty z Z - wtedy będzie miał łatwiej.
a hoj!
a teraz po truskawki ;0
pzdr. b

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • a woło pałac cała połowa  i krowa a worki 
    • Poniższe opowiadanie jest wizją przewidywanej przyszłości i tak należy je rozumieć. *************************************************************************************************************************************************************************** Facet to ma w życiu przerąbane. Uchodzi za chuligana lenia itp. Przejawem tych uprzedzeń jest dowcip: „Gdzie można znaleźć idealnego mężczyznę? Takiego, który chodzi spać o 21.00, wstaje o 6.00, sam ścieli swoje łóżko? W więzieniu.” Kiedyś to słyszałem, a niedawno znalazłem to znowu w internecie. I czuję się przez taką narrację trochę dyskryminowany jako mężczyzna. I dlatego zacząłem się zastanawiać, czy nie może to dotyczyć także idealnej kobiety… . Aż w końcu sam doświadczyłem, jak to może być za sprawą … mojej żony.   Z Agnieszką jesteśmy małżeństwem od trochę ponad trzech lat. Ja mam lat 37, jestem bibliotekarzem i nauczycielem akademickim, Agnieszka ma 30 lat i jest dziennikarką. Nie żebym chciał uchodzić za takiego całkiem „grzecznego chłopczyka”, ale to jednak moja małżonka ma większe skłonności do lekkomyślności i ... do alkoholu. Nie, żeby była alkoholiczką albo pijaczką, ale jednak, jak to się mówi, „lubi sobie wypić”. O tej jej lekkomyślności mogą opowiedzieć coś ci, którzy poznali jej styl jazdy samochodem. Ja natomiast doświadczyłem tego jej podejścia do życia, kiedy gdzieś razem szliśmy, ja stawałem na czerwonym świetle, a ona, jak gdyby nigdy nic, właziła na jezdnię. Dzieci, póki co, jeszcze nie mamy. I dlatego miałem nadzieję, że uda mi się Agnieszkę przed pojawieniem się naszego pierwszego dziecka trochę wychować w kierunku nieco bardziej odpowiedzialnego zachowania. Aż zdarzyło się coś, co mnie w znacznej mierze wyręczyło w tych wysiłkach wychowawczych.   Któregoś wiosennego wieczoru Agnieszka była na imprezie urodzinowej swojej redakcyjnej koleżanki. Wszystkie dziewczyny miały wypite i dlatego oczywiście pod koniec imprezy zostały wezwane taksówki. Kiedy jedna z taksówek mocno się spóźniała, moja Agnieszka, będąc w stanie zdecydowanie nietrzeźwym, uparła się, żeby koleżankę, dla której była przeznaczona ta spóźniająca się taksówka, podwieźć do domu samochodem gospodyni przyjęcia. Ponieważ moja żona w stanie upojenia alkoholowego stawała się bardzo stanowcza, natomiast dziewczyna, u której była impreza, pod wpływem alkoholu popadała w stan daleko idącego zobojętnienia, mojej żonie udało się wyciągnąć od niej kluczyki od samochodu i tak zaczęła się feralna jazda.   W stanie nietrzeźwym Agnieszka nie była w stanie jechać prosto i tak zjechała na lewy pas i uderzyła w bok samochodu stojącego przy lewym pasie jezdni, w którym nikogo nie było. Była to bardzo mała ulica, na której nie było prawie żadnego ruchu, znalazł się tam natomiast przypadkowo patrol drogówki, który bez najmniejszego problemu podjął czynności, ponieważ Agnieszka po tej kolizji nawet nie próbowała dalej jechać. No i okazało się, że miała 0,6 promila we krwi i dlatego sprawa trafiła do sądu, który był nieubłagany. Pomimo starań obrońcy Agnieszki, żeby sąd orzekł karę w zawieszeniu, moja żona została skazana na sześć miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwym. Sędzia, mężczyzna na oko w wieku przedemerytalnym, argumentował, że lepiej za pierwszym razem stosunkowo surowo ukarać i w ten sposób dać wyraźny sygnał zarówno oskarżonej, jak i całemu społeczeństwu, jak bardzo niebezpieczne jest takie zachowanie i w ten sposób powstrzymać rozwój szkodliwych skłonności u podsądnej. Pan sędzia był poinformowany o mandatach, jakie Agnieszka dostała nie tak dawno temu za przekroczenie prędkości i przechodzenie na czerwonym świetle. Przekonywał w uzasadnieniu, że Agnieszka wymaga bardziej intensywnego wysiłku wychowawczego, niż byłoby to możliwe w warunkach wolnościowych. Najwyraźniej argumentacja sędziego przekonała Agnieszkę, bo zrezygnowała z odwoływania się od wyroku. Wyrok się uprawomocnił i po jakimś czasie Agnieszka dostała wezwanie do zakładu karnego.   Tego dnia, kiedy Agnieszka udawała się do więzienia, żeby odbyć karę, ja nie miałem czasu jej odprowadzać. Pożegnaliśmy się rano, jak zwykle, szybkim całusem. Potem, przez następne dwa tygodnie, kontaktowaliśmy się ze sobą przede wszystkim telefonicznie. Ale te rozmowy telefoniczne były raczej zdawkowe. Aż wreszcie po dwóch tygodniach doszedłem do wniosku, że w zasadzie nic o tym nie wiem, jak Agnieszka w tym więzieniu żyje i zacząłem myśleć o jej odwiedzeniu. Nie, żebym się o Agnieszkę bał… To nie było w stylu naszego małżeństwa, żeby się bać o siebie nawzajem. Po prostu byłem ciekaw, a nawet bardzo ciekaw, jak tam leci u żony. O więziennictwie, także tym dla kobiet, miałem bardzo blade pojęcie. Jakieś tam migawki w telewizji, jakieś newsy ze zdjęciami w internecie, kiedyś może jakiś reportaż, ale poza tym nic… A więc tym bardziej byłem ciekaw, jak tam teraz wygląda.   Tym bardziej byłem ciekaw, jak to jest w takim więzieniu dla kobiet, że Polska się bardzo mocno zmieniała. Po kolejnych przejściach politycznych w zasadzie całkowicie załamał się system pookrągłostołowy. Budowanie wpływów sił globalistycznych, jakie nam towarzyszyło od początku transformacji ustrojowej na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, a może i wcześniej, zostało przerwane, a jego efekty w znacznej mierze zniweczone, chociaż nie wszyscy to otwarcie przyznawali. W debacie publicznej główne siły polityczne zaczęły otwarcie negować ideę doganiania przez Polskę dobrobytu, czy to krajów zachodniej Europy, czy Ameryki Północnej, czy też jakichkolwiek innych tzw. krajów wysokorozwiniętych. Zaczęto nawet w dyskusji głównego nurtu negować ideę wzrostu gospodarczego! Coraz częściej zaczęto natomiast głośno domagać się własnej polskiej drogi w sprawach nie tylko polityki gospodarczej, ale wręcz rozwoju cywilizacyjnego. To wszystko byłoby podawane w otoczce ideowo-politycznej będącej mieszanką zarówno pierwiastków chrześcijańsko-demokratycznych i konserwatywnych, jak i radykalnie lewicowych, przy czym w tym wypadku kojarzenie radykalnej lewicy z ruchem LGBT jest błędem. Zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone straciły w naszej polityce zagranicznej w znacznej mierze na znaczeniu, czemu, wbrew temu, czego można by się spodziewać, nie towarzyszył wzrost znaczenia dla Polski takich mocarstw, jak Chiny i Rosja. Raczej Polska wzmacniała swoje relacje z chrześcijańskimi krajami tzw. Globalnego Południa, a na gruncie europejskim oczywiście z krajami Międzymorza. Wszystkie znaczące siły polityczne uznały za strategiczny cel daleko idącą autarkię gospodarczą Polski. Dla polityki gospodarczej oznaczało to wzmożony interwencjonizm państwowy, który w znacznej mierze wyparł międzynarodowe koncerny z polskiego rynku, w których miejsce weszły przedsiębiorstwa państwowe, oraz wzmocnienie pozycji małej i średniej przedsiębiorczości, między innymi przez zagwarantowanie w konstytucji, że daniny takie, jak składki zusowskie muszą być proporcjonalne do dochodu danego przedsiębiorstwa. Poza tym zniesiono wszystkie restrykcje odnośnie uprawy konopi, czy to naszych rodzimych, czy też indyjskich. W ogóle co rusz wychodziły na jaw różne globalistyczne układy, którymi Polska była dotychczas zniewolona i teraz nasz kraj je wypowiadał. Mógłbym jeszcze długo opowiadać o tym, jak Polska z dnia na dzień robiła się coraz bardziej autarkiczna, demokratyczna, chrześcijańska, prospołeczna i wolnościowa zarazem, jak porzucała zglobalizowany i oligarchiczny kapitalizm, ale nie o tym chcę tu opowiadać. Musiałem jednak zrobić ten wtręt, bo żadne małżeństwo i żadna miłość nie istnieje w próżni społeczno-politycznej. O więziennictwie w tej naszej nowej, polskiej, coraz bardziej odległej od mieszczańskiego społeczeństwa konsumpcyjnego rzeczywistości też była mowa. Miało ono mieć funkcję coraz bardziej moralizującą. Padały wręcz takie określenia, że zakład karny powinien być, jak klasztor. Co z tego jednak dokładnie miało wynikać, nie miałem za bardzo pojęcia. W końcu człowiek nie może zajmować się wszystkim…   A więc, wracając do sprawy odwiedzin u Agnieszki, zadzwoniłem do zakładu karnego i spytałem się, kiedy mogę odwiedzić żonę, a następnie wziąłem na ten dzień wolne w pracy. Żeby dotrzeć więzienia, gdzie Agnieszka odbywała karę, trzeba było jechać około godziny PKSem do miejscowości położonej nieopodal naszego miasta. Zaplanowałem podróż odpowiednio wczesnym autobusem, żeby mieć zapas czasu i wyszedłem z domu odpowiednio wcześnie, żeby kupić bilet na autobus w kasie. Jeżeli jakaś zmiana w kraju rzucała się szczególnie w oczy, to stosunkowo duża liczba żołnierzy na ulicach. Zarówno pojedynczych żołnierzy, jak i żołnierzy w zwartych formacjach i to w dosyć różnym wieku. Szeregowi w wieku 50+ nie byli niczym nadzwyczajnym. W ramach prosuwerennościowych reform w miejsce obowiązku obrony ojczyzny przywrócony został powszechny obowiązek obrony. Jakkolwiek nie została odwieszona zasadnicza służba wojskowa, to jednak stworzono taki system ćwiczeń wojskowych, że w zasadzie żaden w miarę zdrowy i sprawny face między 19 a 55 rokiem życia nie mógł się od tego wywinąć. No i żebym nie zapomniał: dotychczasowa kategoria D została z automatu zamieniona na kategorię A. Kto może w czasie wojny iść do wojska, ten może i w czasie pokoju – taka była oficjalnie głoszona logika. Ja też dostałem wezwanie na ćwiczenia i miałem się stawić do jednostki za dwa tygodnie. Przezornie zacząłem znowu biegać, robić pompki, wspinać się itd. Chodziły słuchy, że starszym rocznikom rezerwy mogą nawet dawać większy wycisk, niż młodemu wojsku, żeby takiemu n.p. czterdziestoośmiolatkowi na „dzień dobry” wybić z głowy jakiekolwiek myśli, że jest już stary, że to „już nie te lata”, itd. Trochę nawet rozumiałem takie myślenie. Oby tylko nie przegięli w tym kierunku…   Podczas całej tej podróży do Agnieszki musiałem się zająć myśleniem o właśnie takich i nieco innych sprawach, oglądaniem otoczenia, żeby się jakoś wyluzować, no bo jednak napięcie we mnie było. Pierwszy raz udawałem się do takiego miejsca, jak więzienie, które kojarzy się mimo wszystko raczej negatywnie, a w takim miejscu była właśnie moja żona… Po opuszczeniu autobusu i dotarciu do zakładu karnego, zostałem, po okazaniu dowodu osobistego, tam wpuszczony i zaprowadzony do pokoju, gdzie usiadłem na jednym z krzeseł i czekałem na Agnieszkę. Na ścianie wisiał jakiś regulamin, a nad nim nasz herb państwowy, orzeł biały w formie znanej z czasów PRL i Trzeciej Rzeczypospolitej, tyle, że z koroną zamkniętą z krzyżem na górze – efekt ostatnich prosuwerennościowych zmian. Nad wejściem wisiał krzyż. Po kilku minutach usłyszałem na korytarzu kroki – jedne bardziej ciche, inne bardziej klekoczące. Po chwili funkcjonariuszka wprowadziła Agnieszkę. „Macie Państwo godzinę czasu na widzenie”, powiedziała łagodnym głosem strażniczka. Ja na widok Agnieszki poderwałem się z krzesła, wymieniliśmy parę szybkich całusów, a następnie siedliśmy na krzesłach. „Jak tam, Marek, dajesz sobie radę beze mnie”, rozpoczęła Agnieszka rozmowę z radosnym uśmiechem na twarzy. „Jak zawsze wtedy, kiedy ciebie nie ma w domu” odpowiedziałem z lekką nutą obojętności, żeby z góry uciąć wszelkie sugerowanie mi jakiejś męskiej niezaradności. „Lepiej to ty powiedz, co tam u ciebie nowego. Widzę , że masz nową kreację...” powiedziałem do Agnieszki z lekkim ironicznym uśmiechem o delikatnym odcieniu złośliwości. „A co, podoba ci się” odparła Agnieszka rezolutnie, nie dając się poirytować. Ja się dalej przyglądałem tej jej „nowej kreacji”, która, sądząc po literach „ZK”, czyli „zakład karny” na piersi, była ubraniem więziennym mojej żony. Agnieszka ubrana była w zieloną drelichową kurtkę, w drelichową spódnicę tego samego koloru, a na nogach miała białe drewniaki. Mniej więcej takie, jakie dziewczyny nosiły latach 90. XX wieku, z tyłu otwarte z przodu zamknięte, tyle, że bez paska w poprzek stopy, natomiast biały wierzch każdego drewniaka po tej stronie, gdzie się wkłada stopę, miał niebieski margines. Ponadto na białym wierzchu każdego drewniaka widniały czarne litery ZK. Na głowie Agnieszka miała natomiast zawiązaną białą chustkę, spod której wystawał kawałek warkocza. „ Czy mi się podoba...” powiedziałem lekko zalotnie. „Jakoś tak staromodnie...” „No bo mamy konserwatywną rewolucję, to i ubrania więzienne są bardziej staromodne” odparła Agnieszka z lekką nutą ironii. „ Jakoś tak skromnie, wręcz siermiężnie wyglądasz...” powiedziałem. „No bo więźniarki powinny wyglądać skromnie. To właśnie przez brak skromności dziewczyny schodzą często na złą drogę. Ja jestem tego akurat przykładem” odrzekła moja żona teraz lekko zamyślona. „A możesz też chodzić we własnych ciuchach” drążyłem dalej temat. „No właśnie nie. I dlatego przypomnij mojej mamie, żeby mi tu żadnych ubrań i żadnej bielizny nie przysyłała, bo i tak tego nie mogę tu nosić. Jeszcze nie tak dawno temu te zasady nie były aż takie surowe. Ale teraz... Sam pewnie słyszałeś… Więzienie ma być jak klasztor...” Nasza rozmowa, która rozpoczęła się w radosnej atmosferze spowodowanej spotkaniem po dłuższym czasie, teraz stała się bardziej poważna. Mimo to, delikatny uśmiech nie schodził z twarzy Agnieszki. Ja byłem coraz bardziej ciekawy i dlatego drążyłem sprawę ubioru Agnieszki coraz bardziej. „A chustka na głowie to obowiązkowa?” „Tak, obowiązkowa. Musimy ją nosić właściwie wszędzie. Szczególnie na widzeniach. Co najwyżej w celach nam to odpuszczają.” Mówiąc to schowała wystający kawałek warkocza pod chustkę. „Dziewczyny lubią prezentować swoje fryzury. Dlatego za karę zabrania się im tego” powiedziała Agnieszka i zaśmiała się. Więzienny strój Agnieszki nie przestawał mnie intrygować. „A te twoje drewniaki...” zacząłem drążyć, „dawno już takich butów nie widziałem”. „No i właśnie o to chodzi, żebyśmy tu wyglądały niemodnie” usłyszałem z ust Agnieszki. „Mamy wyglądać skromnie i siermiężnie, żeby nas w ten sposób odciągać od współczesnego konsumpcjonizmu.” „A te drewniaki to twoje jedyne buty” dopytywałem dalej. „No nie całkiem. Te tutaj to nosimy wewnątrz budynku, a jak wychodzimy na zewnątrz to zakładamy takie same, tylko z czerwonymi literami ZK. I to są wszystkie buty, które nam wolno nosić.” Po chwili dodała: „Trochę ciężko tak chodzić cały dzień w tym twardym obuwiu, ale co tam… Dajemy radę...Wychowawczyni nam zawsze powtarza: Jak dawniej dziewczyny z biedoty w czymś takim chodziły, to wy też możecie”. „A tak w ogóle, to mamy tu żyć ascetycznie, jak zakonnice” dodała po chwili z fikuśnym uśmiechem. „Niedawno zresztą kodeks karny wykonawczy został uzupełniony o taki zapis. Dokładnie go teraz nie zacytuję, ale tak mniej więcej to brzmi...” wyjaśniła po chwili. To ostatnie stwierdzenie Agnieszki zrobiło nam mnie największe wrażenie. A więc ta medialna retoryka, że więzienie ma być jak klasztor, to jednak nie był pic na wodę. Mamy XXI wiek, a jednak władza wprowadza zakładach karnych jakieś porządki kojarzące się z jakąś dawno minioną epoką. Przez chwilę rozmarzyłem się… Zapatrzyłem się w Agnieszkę. Zacząłem w niej widzieć taką zakonnicę „na czas określony”, taką niesforną dziewuchę zamkniętą za karę w „klasztorze”. Popołudniowe słońce i zazielenione gałązki drzew zaglądające przez zakratowane okno tworzyły jakąś taką romantyczną atmosferę… Nie wiem, jak długo się tak wpatrywałem w Agnieszkę. W każdym razie po jakimś czasie usłyszałem jej pogodny i jednocześnie rezolutny głos: „Marek, obudź się. Nie mamy aż tak dużo czasu. Może porozmawiamy jeszcze o czymś innym. Nie tylko o więzieniu. Co tam na przykład u mojej mamy?” „U twojej mamy? Ach nic takiego...Oczywiście się bardzo przejmuje tym, że ty tutaj jesteś. Powiedziałem jej, że jadę do ciebie, więc kazała, żebym zaraz potem zadzwonił do niej.” „Przyzwyczai się” odpowiedziała Agnieszka wyluzowanym głosem. „A tak w ogóle to życie toczy się, jak zawsze. To lepiej ty opowiedz jeszcze coś o tym, jak tutaj, za kratami, życie wygląda. Nie boisz się żadnej ze współwięźniarek?” „No co ty” usłyszałem w odpowiedzi. „Wszystkie dziewczyny tutaj są w porządku. Zresztą to wygląda tak, że na początku więźniarka jest w pojedynczej celi, a potem, w czasie, kiedy cele są otwarte i możemy się swobodnie poruszać po oddziale, poznaje inne więźniarki i dziewczyny dobierają się, jaka z którą by chciała siedzieć w celi.” „Ale opowiedz mi trochę, co tam w szerokim świecie” dodała po chwili. „Bo my tutaj mamy tylko godzinę czasu dziennie, żeby skorzystać, czy to z internetu, czy z telewizji, czy z radia. A tak poza tym, to same gazety. Widzisz, to jeszcze jeden element tej ascezy.” No i zacząłem Agnieszce przekazywać różne informacje społeczno-polityczne, aż w końcu usłyszeliśmy miły, łagodny głos funkcjonariuszki: „Proszę państwa, musimy kończyć.” Wstaliśmy więc oboje z krzeseł, Agnieszka z radosnym spojrzeniem wyściskała mnie, ja ją zresztą też. Następnie żwawym krokiem ruszyła razem z funkcjonariuszką do wyjścia. Przed wyjściem spadł jej ze stopy więzienny drewniak. Agnieszka żwawym ruchem wsadziła stopę z powrotem do drewniaka, obróciła się szybko w moim kierunku i z rozpromienioną twarzą posłała mi całusa. Następnie funkcjonariuszka z Agnieszką zniknęły mi z oczu. Na korytarzu słyszałem jeszcze łagodne odgłosy kroków strażniczki oraz trzaskanie więziennych chodaków mojej żony.   Rozmarzony opuściłem pokój widzeń, a następnie teren zakładu karnego. I byłem taki rozmarzony najpierw w drodze z więzienia do autobusu, potem podczas jazdy autobusem, a potem w drodze z autobusu do domu. Wokół siebie widziałem ludzi mniej lub bardziej modnie ubranych, a tam za murami więziennymi moja żona praktykowała jakiś ideał ascezy chyba na miarę jakiejś innej epoki...Może ta epoka miała dopiero nadejść? Zafascynowało mnie, że moja żona, dotąd imprezowa dziewczyna, najwyraźniej odnalazła się w tym, jakże innym od jej dotychczasowego życia, świecie. Jako dziennikarka pragnęła doświadczać tego, co nowe, niezwykłe. Ale może był jeszcze jakiś inny powód. Na przykład jej pochodzenie szlacheckie. Myślę, że w Polsce, gdzie odsetek szlachty był stosunkowo duży, wiele osób może wywodzić się ze szlachty i o tym nie wiedzieć, ale akurat w rodzinie Agnieszki pamięć o tym była żywa. Tak sobie myślałem, że przecież szlachta to stan wojskowy, którego etos nastawiony jest na poszukiwanie przygód, a nie na drobnomieszczańską stabilizację. Agnieszka dotąd szukała przygód w imprezowym życiu, a teraz tę więzienną rzeczywistość także zaczęła traktować jako przygodę. I chyba ten jej sarmacki indywidualizm nie pozwalał jej traktować pobytu w zakładzie karnym tak, jak to nakazywały w znacznej mierze akceptowane normy społeczne: czyli jako czegoś wstydliwego, jako swego rodzaju dziury w życiorysie. Takie luźne i nie aspirujące do ścisłości myśli towarzyszyły mi podczas drogi od Agnieszki do domu. Po opuszczeniu autobusu spojrzałem na mój telefon komórkowy i zauważyłem, że teściowa próbowała się do mnie dodzwonić. Żeby nie zaczynać pod koniec dnia jakiejś długiej rozmowy, wysłałem teściowej tylko SMSa: „U Agnieszki wszystko w miarę w porządku. Porozmawiamy jutro. Marek.” Chociaż bałem się, że po takim dniu pełnym przeżyć trudno mi będzie zasnąć, to jednak dobra lektura szybko sprowadziła na mnie sen. A kiedy spałem były sny. Na przykład, jak Agnieszka zdejmuje kolorową sukienkę i szpilki i zakłada zieloną więzienną spódnicę i drewniaki...
    • @Nata_Kruk Dziękuję, pozdrawiam. 
    • @wierszyki Znajomość elfich obyczajów chyba nie jest powszechna:) Dziękuję. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Jestem przygotowany. Mam cukier, sól, mąkę, czekam aż piękna sąsiadka wpadnie coś pożyczyć :) :) :) Przyznaję, że potrafisz tchnąć dobrym humorem. Dzięki za odwiedziny :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...