Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dostałem dzisiaj taki wpis:


Ty Bufon, widać, że nie tylko jesteś ham, ale i zboczeniec. Dawno kobiety nie widziałeś. Ty , a może ty pedał? Kończę tę "polemikę" z tobą. Jesteś nie wart mojego czasu.




Dnia: Dzisiaj 14:12:52, napisał(a): Władziu
Komentarzy: 74

i zastanawiam się, czy bycie homoseksualistą to jest powód do wstydu?
tzn. czy jest to choroba którą można leczyć, czy od razu należy takich zabijać?
i czy taki przejaw homofobii (jak powyższy wpis) jest w porządku?

  • Odpowiedzi 90
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



*na dodatek pan Władziu wyzwal cię od szynki;D
**nie
***dałeś dwa wybory: albo choroba albo zabijanie- albo źle sie wyraziłeś albo jesteś ograniczony (w mojej wypowiedzi są przynajmniej dwa antagonistyczne wyjścia)
**** nie jest w porządku. i chyba łamie regulamin forum (5. Użytkownik nie ma prawa do :f) Publikować treści zabronione przez prawo, wulgarne (art. 3 Ustawy o języku polskim z dnia 7 października 1999r.), obraźliwe, naruszające prawa serwisu (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994r.) lub innych osób (art. 23 i 43 Kodeksu cywilnego), albo narusząjace zasady współżycia społecznego.)
Opublikowano

nie chce mi się rozważać postawy osobnika nazywającego siebie Władziem, dlatego przejdę do meritum.

jeżeli ktoś jest wierzącym, to Biblia powinna go przekonać :P

o ile wiem napisane jest weń, że związki homoseksualne są dopuszczalne, jeno aby się z tym nie afiszować.

pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


taa bardzo to naukowe patrzenie :) na tej zasadzie to wszystkie choroby wynikaja z nieprawidłowego funkcjonowania jakiegoś tam narżądu...
bycie mordercą, pedofilem też mozna sprowadzic do nieprawidlowego funkcjonowania mózgu, ale jakos nikt nie wyskakuje z pomysłem że morderca nie musi sie wstydzic tego co zrobił bo przecież nie jego wina że cierpi na swoją chorobę (ktora notabene nie jest juz chorobą tylko "odmienną orientacją" - najprawdopodobniej etyczną)

nie można potępiać ludzi za to kim są, ale za to co robią - jak najbardziej.. gej pedał czy homoseksualista tak samo jak pedofil albo nekrofil jest takim samaym człwoiekiem jak każdy inny, ale wartość człowieka ocenia sie po tym jak radzi sobie ze swoimi problemami - jeśli sobie nie poradzi to jest słaby, a to jest jak najbardziej powód do wstydu

a jeszcze apropo dopuszczalnosci nazywania rzeczy po imieniu

"debil" to określenie na osobę o inteligencji ponieżej dówch odchylen standardowych od średniej, pedał to określenie na osobę ktora daje dupy osobnikowi tej samej płci - co więcej jest dorosła i robi to (rzekomo) świadomie i dobrowolnie, więc czepianie się "tych co widzą a nie tych co robią" jest chyba nieporozumieniem...
za niedługo to się będą czepiać nauczycieli że dając dzieciom w szkołach jedynkę ich deprecjonują i sugerują w ten sposob że dziecko jest głupie, a wiec jest to przejaw braku tolerancji...
pedał to pedał... odchylenie drogi to zakręt albo kurwa - to zaledwie nazwa na cos co materialnie istnieje... jesli komuś przeszkadza że ludzie postrzegają go jako dewianta to niech sie przestanie z tym afiszować a nie czepia że nazywją sprawę po imieniu
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


taa bardzo to naukowe patrzenie :) na tej zasadzie to wszystkie choroby wynikaja z nieprawidłowego funkcjonowania jakiegoś tam narżądu...
bycie mordercą, pedofilem też mozna sprowadzic do nieprawidlowego funkcjonowania mózgu, ale jakos nikt nie wyskakuje z pomysłem że morderca nie musi sie wstydzic tego co zrobił bo przecież nie jego wina że cierpi na swoją chorobę (ktora notabene nie jest juz chorobą tylko "odmienną orientacją" - najprawdopodobniej etyczną)

nie można potępiać ludzi za to kim są, ale za to co robią - jak najbardziej.. gej pedał czy homoseksualista tak samo jak pedofil albo nekrofil jest takim samaym człwoiekiem jak każdy inny, ale wartość człowieka ocenia sie po tym jak radzi sobie ze swoimi problemami - jeśli sobie nie poradzi to jest słaby, a to jest jak najbardziej powód do wstydu

a jeszcze apropo dopuszczalnosci nazywania rzeczy po imieniu

"debil" to określenie na osobę o inteligencji ponieżej dówch odchylen standardowych od średniej, pedał to określenie na osobę ktora daje dupy osobnikowi tej samej płci - co więcej jest dorosła i robi to (rzekomo) świadomie i dobrowolnie, więc czepianie się "tych co widzą a nie tych co robią" jest chyba nieporozumieniem...
za niedługo to się będą czepiać nauczycieli że dając dzieciom w szkołach jedynkę ich deprecjonują i sugerują w ten sposob że dziecko jest głupie, a wiec jest to przejaw braku tolerancji...
pedał to pedał... odchylenie drogi to zakręt albo kurwa - to zaledwie nazwa na cos co materialnie istnieje... jesli komuś przeszkadza że ludzie postrzegają go jako dewianta to niech sie przestanie z tym afiszować a nie czepia że nazywją sprawę po imieniu
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Kiedyś homoseksualizm był chorobą ale od któregoś tam roku nie jest
ale oczywiście, kto mógłby o tym wiedzieć ...
Jeszcze dużo czasu minie zanim homoseksualizm przestanie być uważany za patologie/chorobę , a ludzie za chorych i źle przystosowanych do życia miedzy "Zdrowymi" ludźmi. To przykre, bo każdy chce zyć normalnie, a skoro lesbijki czy geje nie robią nikomu krzywdy tylko chcą być szczęśliwi to po co się do nich mieszać. To ich życie i jeśli Jacek chce żyć w związku z Krzyśkiem, to pozwólmy im na to, co nas to obchodzi ?!
Opublikowano

Nieeee, no porównanie homoseksualisty z mordercą to przegięcie! Z bardzo prostej przyczyny: homoseksualista nie robi nikomu krzywdy, morderca - tak. Dopóki nikomu nie robi się krzywdy, można robić wszystko i nie powinno to nikogo obchodzić. Homoseksualizm nie jest "problemem" dla homoseksualistów. To jest problem dla homofobów i może ich właśnie powinno się leczyć.
Skoro homoseksualizm to "choroba" czy "zaburzenie psychiczne" i "należy coś z tym zrobić" (w domyśle: walczyć z tym), to może taką samą "chorobą" jest podniecanie się dużymi stopami albo różową bielizną, albo kobietami po 50-tce?... Czy to tez należy leczyć? W koncu odbiega od normy, nie służy prokreacji itd.
Patologie (z grec. pathos - cierpienie, logos - nauka) zdarzają się wśród wszystkich orientacji seksualnych i należy je zwalczać. Ale dopóki nikt nikomu krzywdy nie robi, a dwóch dorosłych ludzi chce dobrowolnie uprawiać ze sobą seks i są z tego powodu szczęśliwi, to wszystkim innym nic do tego, w jakiej konfiguracji seksualnej to się dzieje. Zdarzają się geje, którzy wykorzystują małych chłopców, i hetero, którzy wykorzystują małe dziewczynki. Bez względu na orientację jest to pedofilia, a więc coś złego, bo krzywdzi innych. Przemoc (notabene częściej obecna w związkach hetero, bo łatwiej wlać słabszej kobiecie, niż równemu sobie facetowi) tez występuje w związkach bez względu na orientację. Więc nie mówcie, że homoseksualizm jest zły, złe są patologie, które dotyczą wszystkich orientacji seksualnych.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Uważam się za osobę tolerancyjną. Jestem za prawem do wolnej miłości, bo uczucie jest uczuciem, jestem przeciw szykanowaniom gejów i lesbijek. Jedynie prawu do adopcji wzbudza mój niesmak. Ale jest jeszcze coś. Parady równości. To znaczy nie same parady mi nie pasują, ale to co się często na nich dzieje (w Polsce chyba nie w takim stopniu, ale w Berlinie na przykład, to już szczyt!). Uczestnicy biegający w dziwnych strojach rodem z porno sado-maso, ostentacyjnie się całujący, niemal kopulujący. Takie afiszowanie się jest niesmaczne, czy to homo, czy hetero. Ale hetero nie urządzają takich parad. Ja wiem, że to odłamek homoseksualistów, ale fakt jest faktem.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Uważam się za osobę tolerancyjną. Jestem za prawem do wolnej miłości, bo uczucie jest uczuciem, jestem przeciw szykanowaniom gejów i lesbijek. Jedynie prawu do adopcji wzbudza mój niesmak. Ale jest jeszcze coś. Parady równości. To znaczy nie same parady mi nie pasują, ale to co się często na nich dzieje (w Polsce chyba nie w takim stopniu, ale w Berlinie na przykład, to już szczyt!). Uczestnicy biegający w dziwnych strojach rodem z porno sado-maso, ostentacyjnie się całujący, niemal kopulujący. Takie afiszowanie się jest niesmaczne, czy to homo, czy hetero. Ale hetero nie urządzają takich parad. Ja wiem, że to odłamek homoseksualistów, ale fakt jest faktem.

O, to jest celne. Tak jak mamy w telewizorze ikonki informujące o wieku w jakim widz może oglądać dany program, tak samo takie parady powinny być przeprowadzane nocą. Dlaczego? Dlatego, że porno o godz. 15 na rynku w mieście to są jakieś jaja. Ja niekoniecznie chcę tłumaczyć dzieciom, dlaczego ci panowie liżą się jęzorami. Ja mam wrażenie, że te parady mają na celu wywoływać tylko zamieszanie.Osobiście nie mam nic przeciwko gejom, ale tak jak ja nie paradują po rynku z gołą panienką, tak niech oni też nie paradują z gołymi dupami. Jak tolerancja to tolerancja.
Dwa - wpis "wladzia" to porażka, ja się do tej pory dziwię dlaczego ten wpis tutaj jest (nie bufona, on zadał raczej ironiczne pytanie, szczególnie, że występuje przeciwko tej jawnej homofobii, co popieram).
Trzy - jeżeli geje będą chcieli adoptować dzieci, to osobiście wyjdę na ulice i rozpirzę całą paradę ;)
Opublikowano

spokojnie, w Polsce nikt nie pozwoli na te adopcje; jest to w ogóle lęk nieuzasadniony, bo dzisiaj jest cholernie trudno spełnić warunki adopcyjne małżeństwom, które są hetero i w ogóle tip top

to kolejny temat zastępczy, kompletnie oderwany od polskiej rzeczywistości

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ostatnio czytałem że naukowcy chcą przegłosować że ludzi tak naprawde mają trzy ręce, ale oczywiście kto mógłby o tym wiedzieć, jeszcze dużo czasu będzie musiało upłynąć zanim przestaniemy uważać że mamy dwie...
ludzie kurwa, przecież to nie chodzi o to co "się będzie uważać", "norma" nie istnieje to co będą pisać w gazetach albo krzyczeć na paradch w żaden sposob nie zmieni tego czy homoseksualisci są "normalni" czy nie - to zależy tylko od nich, czy potrafią ze swoją orientacją żyć szczęśliwie - sądząc po tych wszystkich nagonkach i paradach - NIE POTRAFIĄ i to nie zależy w żaden sposob od tego co reszta społeczeństwa myśli... po społeczeństwo nie traktuje ich w żaden sposob inaczej niż reszty ludzi, mają te same prawa i te same zakazy... skoro w tych RÓWNYCH dla wszystkich warunkach nie potrafią funkcjonować to znaczy że SĄ źle przystosowani - a złe przystoswoanie w Nauce jest określane jako zaburzenie - i to że pod wpływem politycznej poprawności paru naukowców PRZEGŁOSOWAŁO wykreślenie tego z listy chorób niewiele zmienia... wojne w iraku media i sprzedajni naukowcy też przedstawiają jako sprawiedliwą, ale to nie zmieni faktu że jest to zbrodnia - no chyba że ktoś jest aż tak żałosnym człowiekiem że bardziej wierzy mediom niż własnemu sumieniu...

homoseksualizm nie może PRZESTAĆ być patologią, tak samo jak ślepota nie może przestać być ułomnością... próby umożliwienia "normalnego" funkcjonowania osobą niewidzącym nie są ich obrażaniem czy piętnowaniem; są obowiązkiem społeczeństwa...
tak samo fakt że naukowcy poszukują sposobu na wyeliminowanie SLEPOTY nie jest równoznaczny z dyskryminacją i poniżaniem ludzi nią dotkniętych...
żaden niewidzący nie może powiedzieć "jestem taki sam ja Wy" może jedynie powiedzieć że pomimo swojej przypadłości udaje mu się żyć normalnie, ale tylko pod warunkiem że się pogodzi z faktem że życie nie jest sprawiedliwe i niektórzy się rodzą bradem pitem a niektórzy z uszkodzonym wzrokiem, mózgiem lub z oreintacją homoseksualną
Opublikowano

Ale tutaj nie widzę żadnego problemu do czasu, aż ktoś mi będzie wmawiał, że coś jest dobre. Przez xx lat jakoś się żyło i problemu nie było i nawet nie pamiętam, żeby gej dostał za to, że był gejem (pomijając zdarzenia, kiedy jakiś typ kogoś obmacywał). A teraz nagle wielki wybuch i szok, że "jakim prawem ja nie mogę całować faceta"? Ano możesz, ale ja nie muszę na to patrzeć. Wszystko, co nachalnie wkłada się do głowy traktuje jako propagandę. I tak parada mobilizuje skrajną prawicę, ci stada policjantów a ja jako podatnik za to muszę płacić.

A feministkom przy okazji polecam masochistów - jakoś się dogadacie ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to tak jakby pani mi powiedziala że porownywanie silnika z miksera do silnika z tramwaju to przegięcie bo tramwaj przewozi ludzi.. rzecz w tym że te silniki mają tę samą zasadę działania... ja nie porwonuje homoseksualisty do mordercy, tylko mechanizmy odpwoedzialne za powstanie homoseksualisty do mechanizmow odpwoeidzialnych zapowstanie mordercy - a te są bardzo do siebie podobne...

co do pozostałych parafilii - tak, uważane są za zaburzenia i w przypadku kiedy utrudniają względzie pozytywne funkcjonowanie - polecane jest leczenie, względnie treningi umozliwiające to funkcjonowanie, pomimo zaburzenia...
w przypadku kiedy całę stada różowych idiotów krzyczą że czarne nie jest czarne, nic zrobić nie można i wielu ludzi naprawde zainteresowanych (czyli tych dotkniętych tym zaburzeniem, a nie polityków i studentów ktorym sie nudzi) cierpi...
bo jeżeli by jednak pozostać przy oczywistej wersji, że to zaburzenie - możnaby próbować tym ludziom pomóc - teraz to tak jakbyś poszła do szpitala, a lekarz odparł że wcale nie masz złamanej ręki bo przyszły odgórne dyrektywy, że od 1kwietnia w polsce nikt już sobie nie może złamać ręki - a więc pani ręka ma zaledwie odmienny stan spójności molekularnej w granicach normy - co potwierdzi grupa sepcjalistów oraz parada równości...

to oczywiscie śmieszne - bo zaprzeczanie rzeczywistosci zawsze jest śmieszne - tyle tylko że pani ręka źle się zrośnie i bardzo utrudni normalne życie, ale tvn-u i wyborczej to akurat już obchodzić nie będzie - a ci prawdziwi homoseksualiści cierpią, tak samo jak inni ludzie którzy potrzebują uciążliwych udziwnien w seksie
Opublikowano

M. Krzywak... znam parę homosexualną (co prawdą kobiecą) która zaadoptowała dziecko... i tak naprawdę niewiele stoi na przeszkodzie żeby takie pary adoptowały dzieci... idź teraz rozwal jakąś paradę... xP

a co do pytania yh... nie można się wstydzić tego kim się jest... znaczy... nie powinno się... przecież tak jak nie wybierasz, że urodzisz się Polakiem tak samo nie wybierasz jakiej będziesz orientacji... za to napewno takim ludziom w większości jest bardzo ciężko nauczyć się z tym żyć... przyzwyczaić się do tego, że trzeba uważać co się mówi, jak się zachowuje... do tego, że przez większą część społeczeństwa uważanym się jest za śmiecia tudzież kogoś kogo należy wyeliminować, zamknąć etc...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziecko ma naturalne prawo do ojca i matki. Kastrowanie dziecka, które nie może samo wybrać jest niezgodne z żadną przyjętą moralnością. Za chwilę napiszesz że twój kumpel pedofil zgwałcił i zabił dziecko, bo tak mu kazała natura i tak jest fajnie.
Dlatego - jeżeli dwóch dorosłych ludzi zgadza się na coś, nic mi do tego, jeżeli zaś decydują za kogoś - oczywiście że pójdę i sił nie pożałuje.

PS - widzisz, Karolu, że jednak mam słuszne obawy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


taa bardzo to naukowe patrzenie :) na tej zasadzie to wszystkie choroby wynikaja z nieprawidłowego funkcjonowania jakiegoś tam narżądu...
bycie mordercą, pedofilem też mozna sprowadzic do nieprawidlowego funkcjonowania mózgu, ale jakos nikt nie wyskakuje z pomysłem że morderca nie musi sie wstydzic tego co zrobił bo przecież nie jego wina że cierpi na swoją chorobę (ktora notabene nie jest juz chorobą tylko "odmienną orientacją" - najprawdopodobniej etyczną)

nie można potępiać ludzi za to kim są, ale za to co robią - jak najbardziej.. gej pedał czy homoseksualista tak samo jak pedofil albo nekrofil jest takim samaym człwoiekiem jak każdy inny, ale wartość człowieka ocenia sie po tym jak radzi sobie ze swoimi problemami - jeśli sobie nie poradzi to jest słaby, a to jest jak najbardziej powód do wstydu

a jeszcze apropo dopuszczalnosci nazywania rzeczy po imieniu

"debil" to określenie na osobę o inteligencji ponieżej dówch odchylen standardowych od średniej, pedał to określenie na osobę ktora daje dupy osobnikowi tej samej płci - co więcej jest dorosła i robi to (rzekomo) świadomie i dobrowolnie, więc czepianie się "tych co widzą a nie tych co robią" jest chyba nieporozumieniem...
za niedługo to się będą czepiać nauczycieli że dając dzieciom w szkołach jedynkę ich deprecjonują i sugerują w ten sposob że dziecko jest głupie, a wiec jest to przejaw braku tolerancji...
pedał to pedał... odchylenie drogi to zakręt albo kurwa - to zaledwie nazwa na cos co materialnie istnieje... jesli komuś przeszkadza że ludzie postrzegają go jako dewianta to niech sie przestanie z tym afiszować a nie czepia że nazywją sprawę po imieniu
klaudiuszku mój najdroższy
co innego nazywanie rzeczy po imieniu, a co innego agresja słowna
co innego nie afiszować się z czymś, a co innego obsesyjnie się kryć

i wiesz dobrze, że są tacy (i mają za sobą badania, co z tego, że swoje), którzy twierdzą, że wszyscy przestępcy wykazują skrzywienia psychiczne
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tak słabość jest powodem do wstydu i nie wiem co Cie w tym dziwi?
a co do reszty, kiedyś heteroseksualizm miał tę drobniteńką przewagę że pozwalał na zachowanie gatunku - tak samo jak urodzenie siębez wodogłowia lub ze wszystkimi kończynami... teraz oczywiście wszystko się może zmienić i może się okazać, że genialny gej-naukowiec zacznie klonować sobie synków, któym wszczepi gen homoseksualizmu i doda jeszcze gen na IQ powyżej 200 i inne bajerki typu nieśmiertelnosć... a wtedy to cała reszta rodzących sie hetero będzie tą słabszą i gorszą populacją i wtedy to my będziemy sie wstydzić i będziemy musieli walczyć o nasze przetrwanie - a że będzie to walka nierówna - przegramy... tyle tylko że z obiektywnego punktu widzenia - nie przegramy a ewoluujemy na wyższy poziom - my - heteroseksualisci zostaniemy zaklasyfikowani jako przodkowie doskonalszej rasy, rozmanżającej sie w wylęgarniach...
nie istenieje "jedynie słuszna" prawda o swiecie ponieważ świat się zmienia a co najważniejsze niewiadomo w jakim kierunku...
pierwszy człowiek był odmieńcem - tak samo jak kilka tysiecy lat później ostatni małopolud

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone,   Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych,   Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem…   Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili,   Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy,   Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi,   Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem,   Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach…   Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji,   Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych…   Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt…   Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi,   Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich…   Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu,   Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich,   Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia,   Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy,   Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży,   By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym…   A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @andrew Czy rzeczywiście świat współczesny tak nas odczłowieczył? Czy liczy się tylko pogoń za wciąż rosnącą presja społeczną w każdej dziedzinie? A gdzie przestrzeń, by być sobą?
    • @Tectosmith całkiem. jakbym czytał któreś z opowiadań Konrada Fiałkowskiego z tomu "Kosmodrom".
    • @Manek Szerzenie mowy nienawiści??? Przecież nie skłamałem w ani jednym wersie!
    • Widzą mnie. Przez te korytarze. Przez te imaginacje. Patrzą. Wodzą za mną wzrokiem nieruchomym. Te ich oczy. Te ich wielookie twarze… Ale czy to są w ogóle ich twarze? Wydrapuję żyletką te spojrzenia z okładek. Ze stronic starych gazet. Z pożółkłych płacht. Zapomnianych. Nie odtrącam ich. Było ich pełno zawsze i wszędzie. Nie odtrącam… Kiedyś odganiałem ręką te spojrzenia wnikliwe. Czujne. Odganiałem jak ćmy, co puszyściały w przelocie. Albo mole wzruszone jakimś powiewem nagłym z fałd ciężkich zasłon, bądź ubrań porzuconych w kącie. Z barłogu. Z legowiska. Ze sterty pokrytej kurzem. Szarym pyłem. W tym oddechu idącym od otwartych szeroko okien. Od nocy. Od księżyca… Od drzew. Od tych topól strzelistych. Szumiących. Szemrzących cicho. Od tych drzew skostniałych z zimna. Od chmur płynących. Od tych chmur w otchłani z jasnymi snopami deszczu...   Siedzę przy stole. Na krześle. Siedzę przy stole oparty łokciami o blat. Oparłszy się na złożonych dłoniach brodą. Zamieram i śnię. I znowu śnię na jawie. Wokół mnie płomienie świec. Drżące. Migoczące. Rozedrgane cienie na suficie i ścianach. Na podłodze błyszczące plamy. Na klepce. Czepiają się sęków. Czepiają się te widma. Te zjawy z nieokreślonych ustroni i prześwitów z ciemnej linii dalekiego lasu. Na stole płonące świece. Na parapetach. Na szafie. Na podłodze. Świece wszędzie. Płonące gwiazdy na niebie. Wszechświat wokół mnie. Ogromna otchłań i mróz zapomnienia…   Przede mną porcelanowy talerz z okruchami czerstwego chleba i emaliowany kubek, odrapany, otłuczony. Pusty… A więc to moja ostatnia wieczerza…   *   Wirujące obłoki nade mną. Pode mną mgławice, spirale galaktyk. Nade mną… Nasyca się we mnie jakaś deliryczna ekscytacja. Jakieś wielokrotne, uporczywe widzenie tego samego, tylko pod różnymi kątami. Wciąż te same zardzewiałe skorupy blaszanych karoserii, powyginanych prętów, pancernych płyt, pogiętych, stępionych mocno bagnetów i noży… Przedzieram się przez to wszystko z donośnym chrzęstem i stukotem spadających na ziemię przedmiotów. Idę, raniąc sobie łokcie, kolana… Idę… I słyszę. I słyszę wciąż w mojej głowie piskliwy szum. I pulsowanie, takie jakby podzwanianie. I znowu drzwi. Kolejne. Uchylone. Spoza nich dobiega to nikłe: dzyn-dzyn. A więc ktoś tu był. I jest! Ktoś mnie ogląda i podziwia jak w ZOO. Nie mogę się pozbyć tych mar natrętnych. Dzyn-dzyn.. Tych namolnych widziadeł, które plączą się tutaj bez celu. Dzyn-dzyn… I widzę je. I słyszę... Nie. Nie dosłyszę, co mówią do siebie, będąc w tych pokracznych pozach. Gestykulują kościstymi palcami obwieszonymi maleńkimi dzwoneczkami… Dzyn-dzyn… Wciąż to nieustanne dzyn-dzyn...   *   Otaczają mnie blaski. Mrugające iskry. Kiedy siedzę przy stole, oparłszy brodę na dłoniach. Mieni się wazon z kryształu z uschniętą łodygą martwego kwiatu. Cóż jeszcze mógłbym ci powiedzieć? Będę ci pisał jeszcze. Kartki rozrzucone na stole. Pogniecione. Na podłodze. Ciśnięte w kąt w formie kulek. Wszędzie. W dłoni. W tej dłoni ściskającej pióro, bądź długopis… W tej dłoni pomazanej tuszem, atramentem. W tej dłoni odrętwiałej. I w tym odrętwieniu trwam, co idzie od łokcia do czubków palców. Mrowienie. Miliardy igieł... W serwantce lustra migoty i drżenia. W serwantce filiżanki, porcelanowy dzbanek. Talerze. Kryształowa karafka ojca. Zaciskam powieki. Szczypiące.   Dlaczego ten deszcz? Latarnie na ulicy. Noc. Zamglone światła. Deszcz. Drzewa oplatają się nawzajem gałęziami. Nagimi odnogami. Drzewa splecione. Supły… Deszcz… Zamglone poświaty ulicznych latarni. Idę. Kiedy idę – deszcz… Wciąż deszcz… Stukocze o blaszane rynny starych kamienic. O daszki okrągłych ogłoszeniowych słupów. O blaszane kapelusze ulicznych latarni… Deszcz… Kiedy idę tak. A idę tak, bo lubię. Kiedy deszcz… I ten deszcz wystukuje mi. Spada na dłonie. Na policzki. Na usta. Na twarz…   *   To rotuje. To wciąż rotuje. Oddala się, ciągnąc za sobą długą smugę. Rezonuje od tego jakiś magnetyzm. To się oddala. To wciąż się oddala, nieubłaganie. Kiedy idę długim korytarzem, muskam palcami żeliwne rury, które ciągną się kilometrami w głąb. Które się ciągną i wiją. Które pokryła brunatna pleśń. W których stukoty i jęki. Zamilkłe. W których milczenie. Martwa cisza. Ciągnące się rury. Rozgałęzienia jakieś. Wychodzą. Wchodzą. Rozchodzą się. Łączą… Od jednej ściany do drugiej. Z podłogi w sufit. Przebijają się znikąd donikąd. Martwy krwiobieg w ścianach z popękaną, odłażącą farbą. Chrzęszczący pod stopami gruz, potłuczone szkło... Na języku i w gardle gryzący szary pył zapomnienia. Uchylone drzwi. Otwarte na oścież. Zamknięte na klucz. Na klamkę. Naciskam z cichym skrzypieniem. Wchodzę. W półmroku sali kamienne popiersia okryte zakurzoną folią. Rozrzucone dłuta, młotki… W półmroku. Zapach jakichś dalekich, zeskorupiałych w mimowolnym grymasie gipsowych twarzy. W odległym echu dawnego czasu. Pożółkłe plakaty na ścianach. Uśmiechnięte twarze. Patrzące filuternie oblicza dawno umarłych…   Kto tu jest? Nie ma nikogo.   Szklane gabloty. Zardzewiałe metalowe stelaże. Na pólkach chemiczne odczynniki. Przeciekające butle z jakąś czarna mazią. Odór rozkładu i czegoś jeszcze, jakby opętanego chorobą o nieskończonym wzroście… Na ścianach potłuczone, popękane porcelanowe płytki z rozmazanymi smugami zakrzepłej krwi. Od dawna ślepe, zgasłe oczy okrągłej wielookiej lampy. Przekrzywionej w bezradnym błaganiu o litość, w jakimś spazmie agonii. W kącie, między stojakami do kroplówek, ociężały, porysowany korpus z kobaltem-60 w środku pokryła rdza. Na metalowym stole resztki nadpalonej skóry z siwą sierścią kozła. Nie przeżył. Wtedy, kiedy blade strumienie wypalały jego wnętrze do cna… Walające się na podłodze stare, zwietrzałe gazety. Czarne nagłówki. Czarno-białe zdjęcia. Pierwszy wybuch jądrowy na atolu Bikini. Pozwijane plakaty... Szukam czegoś. Szperam. Odgarniam goła stopą… Nie ma. Nie było chyba nigdy.   *   Powiedz mi coś. Milczysz jak głaz wilgotny. Jak lśniący głaz na poboczu zamglonej drogi. Zjada mnie promieniowanie. Zżera moje komórki w powolnej agresji. Wokół mojej głowy mży złociście aureola smutku w opadających powoli cząsteczkach lśniącego kurzu. Jakby to były drobniutkie, wirujące płatki śniegu. Jakby rozmyślający Chrystus, coraz bardziej jaśniejący i z rękami skrzyżowanymi na piersiach, szykował się powoli na ekstazę zbawienia w oślepiającym potoku światła...   I jeszcze...   Otwieram zlepione powieki... Długo jeszcze? Ile już tu jestem? Milczysz... A jednak twoje milczenie rozsadza moją czaszkę niczym wybuchający wewnątrz granat. Siedzę przy stole a on naprzeciw szczerzy do mnie zęby w szyderczym uśmiechu. Kto? Nikt. To moje własne widzimisię. Moje chorobliwe samounicestwienie, które znika, kiedy tylko znowu zamknę je powiekami. I znowu widzę – ciebie. Jesteś tutaj. Obok. We mnie. W przeszłości jesteś. A ponieważ i ja jestem w głębokiej przeszłości, nie ma nas tu i teraz. Zatem byliśmy. A tutaj, w teraźniejszości tkwisz głęboko rozgałęzieniami korzenia. W ziemi. W tej czarnej glebie. W tej wilgotnej, w której ojciec mój zdążył się już rozpaść w najdrobniejsze szczegóły dawno przeżytych dziejów. W atomy. W ziarna rozkwitające w ogrodzie pąkami peonii…   Przełykam ślinę, czując sadzę z komina, dym płonących świec na podniebieniu. One wokół mnie rozpalają się jeszcze i drżą. Marzyłem. I śniłem. Albo i śnię nadal. Na jawie. I jeszcze… Moje nocne misterium. Moje własne bycie mistrzem ceremonii, której nie ma, która jest tylko we mnie. Mówię coś. Poruszam milczącymi ustami. Tak jak mówił do mnie mój nieżywy już ojciec, wtedy, kiedy pamiętałem jeszcze. Przyszedł odwiedzić mnie, ale tylko na chwilę. Przyszedł sam. Tym razem bez matki. Posiedział na krześle. A bardziej, tylko przysiadł. Tak, jak się przysiada na moment przed daleką podróżą. Lecz zdążył jeszcze zapalić papierosa, oparłszy się jednym łokciem o blat stołu..I w kłębach błękitnawego dymu, zaczął swoją przemowę pełną wzruszeń. To znowu ze śmiechem, albo powagą człowieka z zasadami. A jego oczy za szkłami okularów stawały się coraz bardziej lśniące. Coś mówił. Albo i nie mówił niczego. A to, co mówił było moim przywidzeniem. Omamem słuchowym. Fantasmagorią. Tylko siedział nieruchomo. Jak posąg z kamienia. Ale wiem, że odchodząc, położył jeszcze swoją dłoń na moim ramieniu, w takim jakby muśnięciu, w ledwie wyczuwalnym tknięciu. Czy może bardziej wyobrażeniu…   Sam już nie wiem czy tu był. I czy był jeszcze…Chłód powiał od schodowej klatki. Od wielkiego przeciągu drzwi trzasnęły w oddali…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-23)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...