Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

gdzieś pomiędzy stołem a brodą na blacie
szklanki nie rzuca się w oczy
sobie przemyca odpowiedni trunek
sklarowany niemocą
chwytności palców
nie mogąc zagryźć
ryzykuje ześwinienie
pewnik do skrzyżowania człowieka
z nagą prawdą
*
jest miejsce na początek i koniec idealny
na przygryzienie ust napełnionych
odpowiednikiem światła

z ludźmi trzeba dobrze
a nawet lepiej

nie zadzierać gdy wychodzą z klatki

2.

Gdzieś pomiędzy na zakręcie
szklanki nie rzuca się w oczy
przemyca odpowiedni dla siebie trunek
sklarowany odwagą śpiącego
na wypukłości palców
nie mogąc zagryźć
ryzykuje ześwinienie
pewnik do skrzyżowania człowieka
z nagą prawdą

jest miejsce na początek i koniec idealny
na przygryzienie ust napełnionych
odpowiednikiem światła

z ludźmi trzeba dobrze
a nawet lepiej

Opublikowano

trudno skomentować treść
napisane wyraziście, mocno
może poeksperymentowałabym z wersyfikacją (?)

a tytułu szczerze mówiąc jeszcze nie kumaju ;)
(chodzi o mordę w kubeł?;)
buziaki, :)))

Opublikowano

Byk w tytule celowy? Ośmielę się wytknąć jeszcze literówkę, bo jest napisane: "pomiedzy", zamiast "pomiędzy" w pierwszym wersie drugiej strofy.

Wiersz mi się podoba, choć nie do końca dla mnie zrozumiały. Ale czy to źle?:)
Pozdrawiam

Opublikowano

Mnie się podoba ten neologizm otwierający wiersz. Rozumiem, że to on natchnął do napisania reszty; to on zdaje się być jedynym konkretem na przestrzeni utworu.

Znów ten męczący mechanizm korzystający z braku interpunkcji,; mechanizm mieszania części zdania, tak, że przydawki adresowane są do podmiotów innych, niż zdawałyby się normalnie odnosić... to nie jest żaden wartościowy środek artystyczny! To naiwna metoda wypełnienia przestrzeni, którą winno się wypełnić realizacją konceptu . Zbyt wielu lokalnych twórców z niej korzysta:/

Czy niegramatyczność będzie już na dobre wpisana do naszej poezji? Mam wrażenie, że mniej pracowici twórcy, wprowadzają niegramatyczność do swej twórczości, by zająć czytelnika rozwikływaniem interpunkcyjno-logicznych puzzli. Może takie postępowanie miałoby i sens, gdyby te łamigłówki łamały głowę miast zapału i cierpliwości.

Ja - czytelnik jestem znużony. A autorka?

Życzę cierpliwości

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



porywam; '... skrzyżowania człowieka z nagą prawdą', pointa w dychę na moje
obecne dylematy ( ktuś cuś milczy... ech... ) to też poproszę i się wynoszę ;)

pzdr; rwąco))) zw - sze a.m:)
Opublikowano

mniej więcej rozumiem chociaż nie lubię takiej wersyfikacji jak w pierwszej strofie i przez to gorzej się czyta. pozwolisz, że sobie uproszczę bo tak by mi się to widziało:

Gdzieś pomiędzy na zakręcie
szklanki nie rzuca się w oczy
przemyca odpowiedni dla siebie trunek
sklarowany odwagą śpiącego
na wypukłości palców
nie mogąc zagryźć
ryzykuje ześwinienie
pewnik do skrzyżowania człowieka
z nagą prawdą

jest miejsce na początek i koniec idealny
na przygryzienie ust napełnionych
odpowiednikiem światła

z ludźmi trzeba dobrze
a nawet lepiej



puenta jest ok, ale czy tak do końca się z tym zgadzam to nie wiem ;)
pozdr
w.p.

Opublikowano
gdzieś pomiędzy
jest miejsce na początek i koniec idealny
na przygryzienie ust napełnionych odpowiednikiem
światła

z ludźmi trzeba dobrze
a nawet lepiej


O alkoholiku, który bez zagrychy ryzykuje ześwinienie? ;)
Frapujący tekst. Takie lubię moćno.
+

Pancuś
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


pancolku, dokładnie tak a natchnął mnie twój wiersz o tej bramie...
dzięki cmok

wypłosz złociutki

wiesz w Twoim wykonaniu wiersz nabrał rumieńców, duży całus za wersje, kupuję! tak za darmoszkę?

Marusiu, dzieki serdeczne

Avo ściskam jesteś superolowa? "
cmok

subiektywizm,

jakże się cieszę żeś wpadł do mnie
zgadzam sie ale ja tak nie pamiętam o kropkach jak o regulowaniu zadłużeń. stąd problemy
POSTARAM się , a czy nuży? u innych tak u mnie nie:)))

miłego popołudnia! państwu
Opublikowano

można wyczuć silną integrację tytułu z pointą. jednakowoż neologizm może sugerować, iż podmiot liryczny może czuć się nieco zażenowany wszelkimi reacjami międzyludzkimi, a bardziej rzeczowo - specjalnym, wyidealizowanym i konkretnym podejściem do danej osoby.
oczywiście wszystko ma swoje granice, jak i ludzka cierpliwość, wobec tego nie zawsze udaje nam się być tym, kim byśmy chcieli.

ostatnio prezentujesz nam coraz więcej pesymistycznych widoków, Stanisławo. widzę połączenie pomiędzy tym wierszem, a poprzednimi /m. in bodajże już po zmianie tytułu 'lunatyk'; wybacz, jeśli strzeliłem jakąs gafę ;)/. problemy bohatera lirycznego oscylują wokół samotności i alkoholu. jak radzi sobie z tym podmiot liryczny ? woli przymykać oko albo ukrywać cierpienie za ironicznym uśmiechem. oczywiście tak ja to widzę, a czy o to dokładnie chodziło - tego nie wiem. mnie jednak ten utwór przekonuje. pointa jest wyśmienita.

pozdrawiam.

Opublikowano

ech Mister, ty to umiesz czytać w duszy i ze słów rzucanych niby przypadkiem z których wyparowuje złość i naiwność spiącej w pokrzywach, święta racja i dobrze pamiętasz- lunatyk, po zmianie za ostrej treści. ten problem przewija sie przez moje utwory, co prawda JUŻ mnie on nie tyczy, ale pozostałości dają o sobie znać- pomimo i pomiędzy
serdecznie dziękuję
jak kiedyś uda mi się wydać tomik, to Twoje interpretacje dodam pod każdym wierszem, ale muszę mieć twoje prawdziwe dane, no zebrać się w sobie do wydania....
cmok szczery

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...