Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ile razy się odwracam tyle razy muszę wpaść ci do oka. Zatapiam się w mroku. Przepływam przez ciemną ciecz i mieszam połamane palce w grząskich żyłach. Nie potrafię zmieścić w tobie kręgosłupa, podzielić się na cieńsze plasterki.
Próbowałam uciec w wyobraźnie. Stać się pyłem, bezwonnym i lekkim, przenikniętym wiatrem z innego świata. Takim który powstał z nieśmiertelnej materii. Będąc pyłem zahaczałam o twoje rzęsy, osiadałam na nich, wgryzałam się w nie. Połykałam łapczywie twoje DNA.
Próbowałam nawet wyprzeć się części twojego ciała. Odmawiałam sobie przyjemności, buntowałam się rękom, nogom. Starałam się leżeć bez ruchu na podłodze, ale zawsze musiałaś przyjść i kazać mi iść obrać ziemniaki.
Nawet nie wiesz jak bardzo chce mieć "przyjaciela". Złapać go gdzieś na podwórku jak motyla, do dużej sieci splecionej z włosów. Przygotowałabym mu łóżko w piersi. Karmiła i opiekowała się nim. Dojrzewałby we mnie, rósł, rozmnażał się, umacniał w przeświadczeniu, że go kocham. Żylibyśmy w doskonałej endosymbiozie. Przechowałabym go w sobie aż wybiłby do końca resztki twoich inicjałów. W pewnym momencie byłabym jak słup soli z pustą przestrzenią między zębami, z dziurawym wzrokiem, pustą głową. Miałabym do dyspozycji wyschniętą skóre zatkaną drobinkami kurzu. Zamieniłabym się w rzeźbę zamkniętą na strychu która ukradkiem, wychwytuje obrazy ze świata poza murami.
Stalibyśmy ramie w ramie, z moim "przyjacielem". On, ubrany w reszki mojej skóry, przesiąknięty moim zapachem. Ja podobna do niego, tylko trochę bardziej bledsza, bardziej wypłukana, coraz bardziej twarda.

Zostało po tobie tylko nazwisko i kilka łez wgryzionych w ziemię.

Opublikowano

"Próbowałam uciec w wyobraźnie. Stać się pyłem, bezwonnym i lekkim, przenikniętym wiatrem z innego świata. Takim który powstał ze nieśmiertelnej materii. Będąc pyłem zahaczałam o twoje rzęsy, osiadałam na nich, wgryzałam się w nie. Połykałam łapczywie twoje DNA.
Próbowałam nawet wyprzeć się części twojego ciała. Odmawiałam sobie przyjemności, buntowałam się rękom, nogom. Starałam się leżeć bez ruchu na podłodze, ale zawsze musiałaś przyjść i kazać mi iść obrać ziemniaki."

to bardzo fajne plus jeszcze to

"Nawet nie wiesz jak bardzo chce mieć "przyjaciela". Złapać go gdzieś na podwórku jak motyla, do dużej sieci splecionej z włosów. Przygotowałabym mu łóżko w piersi. Karmiła i opiekowała się nim. Dojrzewałby we mnie, rósł, rozmnażał się, umacniał w przeświadczeniu, że go kocham. Żylibyśmy w doskonałej endosymbiozie. Przechowałabym go w sobie aż wybiłby do końca resztki twoich inicjałów. W pewnym momencie byłabym jak słup soli z pustą przestrzenią między zębami, z dziurawym wzrokiem, pustą głową. Miałabym do dyspozycji wyschniętą skóre zatkaną drobinkami kurzu. Zamieniłabym się w rzeźbę zamkniętą na strychu która ukradkiem, wychwytuje obrazy ze świata poza murami.
Stalibyśmy ramie w ramie, z moim "przyjacielem". On, ubrany w reszki mojej skóry, przesiąknięty moim zapachem. Ja podobna do niego, tylko trochę bardziej bledsza, bardziej wypłukana, coraz bardziej twarda. "




reszta zapaplana, Nosowska powiedziała ostatnio, że ktoś powiedział jej :P wyrzuć wszytskie niepotrzebne zdania, zostaw te bez których tekst absolutnie nie może istnieć, reszte wywal

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Kamil Olszówka Tak, należy im się cześć i chwała po wieki. Pozdrawiam!
    • Ponura polska jesień, Przywołuje na myśl historii karty smutne, Nierzadko także wspomnienia bolesne, Czasem w gorzki szloch przyobleczone,   Jesiennych ulewnych deszczy strugi, Obmywają wielkich bohaterów kamienne nagrobki, Spływając swymi maleńkimi kropelkami, Wzdłuż liter na inskrypcjach wyżłobionych,   Drzewa tak zadumane i smutne, Z soczystych liści ogołocone, Na jesiennego szarego nieba tle, Ponurym są często obrazem…   Jesienny wiatr nuci dawne pieśni, O wielkich powstaniach utopionych we krwi, O szlachetnych zrywach niepodległościowych, Które zaborcy bez litości tłumili,   Tam gdzie echo dawnych bitew wciąż brzmi, Mgła spowija pola i mogiły, A opadające liście niczym matek łzy, Za poległych swe modlitwy szepcą w ciszy,   Gdy przed pomnikiem partyzantów płonie znicz, A wokół tyle opadłych żółtych liści, Do refleksji nad losem Ojczyzny, W jesiennej szarudze ma dusza się budzi,   Gdy zimny wiatr gwałtownie powieje, A zamigocą trwożnie zniczy płomienie, O tragicznych kartach kampanii wrześniowej, Często myślę ze smutkiem,   Szczególnie o tamtych pierwszych jej dniach, Gdy w cieniu ostrzałów i bombardowań Tylu ludziom zawalił się świat, Pielęgnowane latami marzenia grzebiąc w gruzach…   Gdy z wolna zarysowywał się świt I zawyły nagle alarmowe syreny, A tysiące niewinnych bezbronnych dzieci, Wyrywały ze snu odgłosy eksplozji,   Porzucając niedokończone swe sny, Nim zamglone rozwarły się powieki, Zmuszone do panicznej ucieczki, Wpadały w koszmar dni codziennych…   Uciekając przed okrutną wojną, Z panicznego strachu przerażone drżąc, Dziecięcą twarzyczką załzawioną, Błagały cicho o bezpieczny kąt…   Pomiędzy gruzami zburzonych kamienic Strużki zaschniętej krwi, Majaczące w oddali na polach rozległych Dogasające płonące czołgi,   Były odtąd ich codziennymi obrazami, Strasznymi i tak bardzo różnymi, Od tych przechowanych pod powiekami Z radosnego dzieciństwa chwil beztroskich…   Samemu tak stojąc zatopiony w smutku, Na spowitym jesienną mgłą cmentarzu, Od pożółkłego zdjęcia w starym modlitewniku, Nie odrywając swych oczu,   Za wszystkich ofiarnie broniących Polski, Na polach tamtych bitew pamiętnych, Ofiarowujących Ojczyźnie niezliczone swe trudy, Na tylu szlakach partyzanckich,   Za każdego młodego żołnierza, Który choć śmierci się lękał, A mężnie wytrwał w okopach, Nim niemiecka kula przecięła nić życia,   Za wszystkie bohaterskie sanitariuszki, Omdlewających ze zmęczenia lekarzy, Zasypane pod gruzami maleńkie dzieci, Matki wypłakujące swe oczy,   Wyszeptuję ciche swe modlitwy, O spokój ich wszystkich duszy, By zimny wiatr jesienny, Zaniósł je bezzwłocznie przed Tron Boży,   By każdego z ofiarnie poległych, W obronie swej ukochanej Ojczyzny, Bóg miłosierny w Niebiosach nagrodził, Obdarowując każdego z nich życiem wiecznym…   A ja wciąż zadumany, Powracając z wolna do codzienności, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Szepcząc ciągle słowa mych modlitw…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @andrew Czy rzeczywiście świat współczesny tak nas odczłowieczył? Czy liczy się tylko pogoń za wciąż rosnącą presja społeczną w każdej dziedzinie? A gdzie przestrzeń, by być sobą?
    • @Tectosmith całkiem. jakbym czytał któreś z opowiadań Konrada Fiałkowskiego z tomu "Kosmodrom".
    • @Manek Szerzenie mowy nienawiści??? Przecież nie skłamałem w ani jednym wersie!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...