Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w Targoniach rzeka między łąki klinem,
z dala jej kolej łeb w łeb posuwała,
kwestię, kto szybszy był z owych, ominę,
gdyż czas po miejscu jak po czasie skała,
skruszeje, choćby miał kto jaką przyszłość
jedno potknięcie i
nie wyszło,

bo wiatr raz torem, jak lokomotywa,
miał czelność dudlić w dębowe podkłady
a nuż ci połać zdarzenie ukrywa,
po którym dmuch nasz, już ci, nie dał rady
śrubą z szyn wybył wykręcony w przyszłość
i do dziś kręci, bo
nie wyszło

rzeka tu tamą stanęła po kręćku,
chcąc wypaść lepiej, cisnęła przed startem,
słońce podgrzało, no i jakże pędź tu,
gdy rozlewisko nad wyraz uparte
w niebo się wpięło po świetlaną przyszłość
i deszczem w tory, znów
nie wyszło

i tak, w Targoniach tory znikły, z czasem
chłop ziemię zorał, a wiatr z wodą zzielił
smutną powiastkę, a Ty weź się zasęp
koleją losu bo nie po kolei
ma kto z przeszłości, zaraz chciałby w przyszłość
i skacząc, myśli, że
nie wyszło

Opublikowano

Panie, pan piosenke pisze, czy to poezja, piszesz pan, że baja, no to chyba baja, ale czy poezja? To trudno problemata.
Pan przecinki stawiasz jak maszyna, a po co. "posuwala kwestię" to chyba jedno wyrażenie, co nie? że pan zlikwidujesz przerzut, jak dasz przecinek, bo co, nie pasuje rytmowi? cienkie. dalej: "kwestie kto", a przed "jak" nie stawiasz, to po co przed "omine" stawiasz? gdziez tu logika, matematyka i fizyka li kultura języka? slowo "między" odnosi się do stosunku dwóch rzeczów, łaki klin - to jedena, wiec ten okolicznik miejsca padl na twarz. chyba, ze pan widzisz klin jako 1 a łake jako 2 - to wtedy gra. I takich smaczkuf dalij takich od groma!
weżwa ten kawałek:
"bo wiatr raz torem, jak lokomotywa,
miał czelność dudlić w dębowe podkłady
a nuż ci połać zdarzenie ukrywa,
po którym dmuch nasz, już ci, nie dał rady
śrubą z szyn wybył wykręcony w przyszłość
i do dziś kręci, bo
nie wyszło"
Najpierw o wietrze co hula po torach (to połać jest? no niech byndzie) żeby odkryć tajemnicę jakąś (ale nie zdarzenie, bo to czynność lotna, a tory majom być symbolem drogi, gdzie? do nieba i wietczności?). I dalej piszesz pan "po ktorym", znaczy po zdarzeniu - dmuch nasz (duch nasz, jakiś eter nasz?) nie dał rady i wybył w przyszlość, czyli się urwał, a dokąd? a kto to wie czy do raju czy do kosmosu tylko czy we wrota czasoprzestrzeni. Ale, panie, co ma śruba do mojego ducha? Musialbym być torami, żeby śruba była czymś ze mnie. A nie jestem i nie kce. I co ma piernik do woiatraka - porównanie do bani wyszlo. Baja baja, a gdzie logika? Czy pan myslisz, ze w bajach tylko bajanie? Poczytaj pan Betelheimao bajkach, zobaczysz pan ajk to hula, nie od sasa na luzik wyobraźni.
Przyznac Ci wasci trza, że umiesz język wywijać i melodie prowadzić. Ale bracie poezja to nie bajanie sobie z muzom, myśli trza, poza sercem wielgiem. tak se ja myśle w te spruchniałą porę jesieni kurzej ślepoty - serdeczności dla bajarza i buźka
nz

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

biegła sobie kolej nad rzeką poprzez łąki klin. mijał czas. z biegiem dni ktoś tu czyniąc niezły zamęt wybudował sobie tamę. pokryła tory woda, reszty dokonała przyroda i chłop co pole zaorał był. tak z upływem lat po łące i torach zatarł się ślad. i tyle jeszcze z bajdy bym ulał, że tylko wiatr jak hulał, tak hula ;).... to oczywiście nie jest przeróbka, lecz interpretacja ;). Messalinie, masz swój niepowtarzalny styl. nie zawsze łatwy w odbiorze, ale urokliwy i ... chyba wyjątkowy. mam nadzieję, że nie pomyliłem się wiele w tej "interpretacji" ;)... a śruba z szyn, ta, która mocuje szyne do podkładu, to po prostu szyniak ;) - może się przyda ;)... kiedyś. pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Panie Nocna Zmora - z interpunkcją to ja wiem, że mam kłopoty, wyrasta owo jak chwast na łące, ale reszta gra, równając wiersz do przecinków zdajesz się jedynie na kpinę, poczytałbyś, wczytałbyś, obejrzał - tu jest przestrzeń, w przestrzeni coś się dzieje, a smaczki to se zabierz do cukiernii i tam smarć Waści, dzięki takim odkryciom,jak Twoje, wszystko przepadnie, masz jakąś pokręconą logikę skoro o eterze godosz, nie będę czytał żadnych tam obcozagraniczniaków, dość ich się wpleniło, w kulturę naszą, a bajanie ostaw tym , którzy to potrafią, zaskakując piernikiem wiatrak, dałeś poznać się jako ... tu sobie sam dopisz, nie wątpię, że miałeś dobre intencje, ale zasiałeś zwykły najzwyklejszy zamęt
MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



o szyniaku spróbuję w najbliższym
czasie, dzięki za powdpowiedź
miło mi Sylwestrze, że takową interpretację
wygłaskałeś - coś w tym jest, choć do końca kart
o Targoniach nie odkryłem
był tu onegdaj poligon, bawiłem się na nim za młodu
zbierałem łuski, strzelałem z prochu
takie tam zabawy dziecięce
sam wiesz co mogą chłopaki pozostawieni samym sobie
we wioskowej przestrzeni
Targonie leżą pod Ciechanowem, gmina Regomin
MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a jak nie ma poczym pociąg się wlec?
wiesz, jak i w Twoich tak i w moich
okolicach odnajduję na mapach z lat 60
gęstą siatkę kolei, dziś po nich jedynie
wspomnienie
niedawno jechałem takim traktem w okolicy Działdowa
puste przestrzenie - ja i na Targoniach

MN
ps. a podobno budowaliśmy drogi
(rozwalając kolejowe)
Opublikowano

a mnie konsekwentnie się podoba
i nie będę się rozpisywał dlaczego, ot - bo tak :)))

wiersz się odnowi, gdy się nowe zrodzi.
w drogę z grzybowa do regimin pędem
życzliwy po(d)pis przyobiecał tory,
wszelako ślepe, ślepcom nie ubędzie
zniknąć wpół drogi nim nastanie przyszłość,
tu każdy znika po
nie wyszło

pozdrówki MN

am.

Opublikowano

w Targoniach rzeka między łąki klinem,
z dala jej kolej łeb w łeb posuwała,
kwestię, kto szybszy był z owych, ominę,
gdyż czas po miejscu jak po czasie skała,
skruszeje, choćby miał kto jaką przyszłość
jedno potknięcie i
nie wyszło, => tutaj jest właściwie wszystko. człowiek sobie planuje przyszłość, ale jej nie zna. czasami wystarczy jedno potknięcie i zamiary biorą w łeb... a czasem nawet to, czego już dokonał.

bo wiatr raz torem, jak lokomotywa,
miał czelność dudlić w dębowe podkłady
a nuż ci połać zdarzenie ukrywa,
po którym dmuch nasz, już ci, nie dał rady
śrubą z szyn wybył wykręcony w przyszłość
i do dziś kręci, bo
nie wyszło => tutaj mamy przypadek człowieka, który bierze się za coś, do czego nie ma predyspozycji. naśladuje on kogoś, przez pewien czas nawet mu to się udaje, odnosi sukces, ale w końcu musi się wykoleić, bo to przecież nie jego rola.

rzeka tu tamą stanęła po kręćku,
chcąc wypaść lepiej, cisnęła przed startem,
słońce podgrzało, no i jakże pędź tu,
gdy rozlewisko nad wyraz uparte
w niebo się wpięło po świetlaną przyszłość
i deszczem w tory, znów
nie wyszło => tutaj nie jestem pewny, ale widzę to tak: rzeka, to ktoś, kto chce iść do przodu, ale coś go zatrzymuje. być może wbrew jego naturze. ktoś, kto sztucznie zaprzęgnięty do pracy, choć wygląda spokojnie, męczy się swoim losem.

i tak, w Targoniach tory znikły, z czasem => kolej, to osoba, która, kiedyś potrzebna, teraz, kaprysem losu, bezużyteczna, dogorywa w zapomnieniu.
chłop ziemię zorał, a wiatr z wodą zzielił
smutną powiastkę, a Ty weź się zasęp
koleją losu bo nie po kolei
ma kto z przeszłości, zaraz chciałby w przyszłość
i skacząc, myśli, że
nie wyszło => a tu jest o tym, że dopiero patrząc w przeszłość możemy możemy skonfrontować to co było z tym co jest... co czasami może zaboleć :)
tak to teraz mniej więcej widzę. mam jeszcze trochę więcej skojarzeń, ale za dużo by pisać, a tu czas gna ;). pozdrawiam serdecznie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...