Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

chciałem ogarnąć duszy twojej zwiewność
sublimaty myśli na najbliższą przyszłość
na czas zaczarowany dziwnych zdarzeń zwałem
przed którymi się w życiu uchronić nie miałem
do ciebie słałem życia mego rozliczne rachunki
jak młodzian spragniony pieszczot słodkie pocałunki
i piłem z tej studni chłodnych doznań drgnienia
jak wędrowiec kiedy się zbliża do kresu spełnienia
gdy każdy krok swój waży pod czasu ciężarem
aby u końca drogi nie paść rażony zawałem
panie uchroń nas od bólu co spada znienacka
oddal zło co się czai jak w ciszy zasadzka
niech mrok pokryje czarnych powiek cienie
i wymaż z pamięci moje nieistnienie

Opublikowano

zastanawiam się, czy autor zdaje sobie sprawę jakie asocjacje tworzy tytuł i czy o to właśnie mu chodziło, ponieważ "xxx" kojarzy się w jakimś stopniu z pornografią

a w tekście jeśli pornografia to bardzo naiwna, to wiersz potworny, przykro mi to pisać, ale przed panem bardzo dużo pracy, zaczynając od rymów, kłujących w oczy nieporadnością: wymuszone, gramatyczne, dokładne, idąc przez archaizmy, a kończąc na straszliwych pseudometaforach
wpisuje się pan w nurt nieudolnych epigonów, dla których poezja zakończyła się na uniesieniach romantyków polskich (i tylko polskich!), i przegapili w związku z tym zmiany w duchu poetyki i składni poetyckiej, niestety tak się złożyło, że inwersje nie stanowią dziś o poetyckości, ale o nieuprawnionej ekstazie, nadmiernym powierzchownym nadmuchaniu słów, które są zazwyczaj puste, jak też w tym wypadku
proszę, aby pan zrezygnował z takiego pisania, bo to tak, jakby pan się uczył na inżyniera i próbował od początku samodzielnie konstruować Forda T - przedsięwzięcie poniekąd niełatwe, ale bardzo czasochłonne
byłoby też oryginalne w przypadku inżyniera, który z definicji będzie chciał sobie drogę skrócić, w przypadku młodych poetów epigonizm jest niezwykle powszechny, więc o oryginalności nie może być mowy
proszę nie odrzucać 150letniego dorobku poezji światowej, to trąci śmiesznością
pozdrawiam

Opublikowano

Porównywanie poezji z pracą inżyniera nie ma żadnego sensu. Jak widzę, Pan/i nie zamieścił/a tu żadnego swojego wiersza, a popisywanie się erudycją nie narusza treści tego utworu. Proszę pamiętać, że wiersze powstają z uczuć, a nie z modernistycznych wynurzeń i chciejstwa czytelników. Radzę smakować, choćby to trąciło myszką. W poezji istnieje ciągłość tradycji, przed którą należy pochylać głowy, a nie szydzić. Pozostaję z ukłonami.


PS. Miło mi czytać, że ktoś uważa mnie za młodego poetę :P

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę pana, pisanie wierszy jest wypadkową wielu czynników, a uczucia są tylko jednym z nich i to niekoniecznym do powstawania poezji. Obawiam się, że jest pan ofiarą potwornego zamiłowania polskiej oświaty do literatury romantycznej. Czy jest pan pewien, że podrabianie tego stylu to właściwa droga ekspresji? czy to jedyna przeciwwaga dla "modernistycznych wynurzeń"? czy istnieje tylko jedna alternatywa: polski romantyzm albo poezja współczesna? czy nie można szukać własnej drogi? Bunt przeciwko nurtom dominującym zawsze bywał twórczy, powstawały z niego nowe prądy, nowe środki wyrazu, nowa rzeczywistość poetycka. Natomiast pan się wycofał do przeszłości i to jest właśnie epigonizm. Pisze pan o ciągłości tradycji, jednak to pan ją złamał! Pan wraca do czegoś w sposób sztuczny, wymuszony. Prezentuje pan literackie bęcwalstwo, twierdząc, że skoro pan podrobił, do tego nieudolnie, polskiego romantyka, to to obliguje czytelnika, by pochylić przed tym głowę. To błąd, o ile nie bezczelność.
Inżyniera i poetę łączą przynajmniej dwie rzeczy: obydwaj coś tworzą i obydwaj mogą być artystami, o ile w efekcie ich pracy jest jakiś niepowtarzalny rys.
Pozdrawiam
Opublikowano

taaa... ale się ubawiłem czytając... komentarze :))). inżyniera i poetę coś łączy??? oczywiście! jeśli jest jednym i drugim :). bo takie wyjątki się zdarzają ;). uczucia nie są konieczne w tworzeniu poezji??? taaa? są już nawet programy komputerowe do tworzenia "poezji" - ot takie połączenie inżynierii i poetyki :))). co do wiersza, to nie zrobił na mnie większego wrażenia i zapewne gdyby nie tezy w komentarzach, z którymi się zupełnie nie zgadzam, nie zostawił bym tu śladu. no i te osobiste wycieczki, które nie dość, że mi się nie podobają, to jeszcze naruszają regulamin. pozdrawiam.

Opublikowano

ależ proszę Pana, ja programowo niedouczony jestem... taki program... i dobrze mi tak, a Panu, Panu o co chodzi??? że tak od razu do mnie? nic o utworze? a bo to ja kogo pouczam? no, czuje się Pan pouczany przeze mnie, matołka??? czuje się Pan??? tylko zwróciłem uwagę. nie chciałbym tak pod swoim i nie podoba mi się pod cudzym, i tyle, więc o co chodzi? jeśli nie życzy Pan sobie żeby taki imbecyl jak ja komentował pańskie wiersze, ba, czytał, proszę napisać i ma Pan to załatwione, ale co ma to wspólnego z utworem, pod którym się znaleźliśmy? pozdrawiam.

Opublikowano

a Pan? ... i jeszcze jedno: czy dokładnie przeczytał Pan mój pierwszy kodotarz? jeśli tak, to nie mógł Pan nie zauważyć, że w znacznym stopniu zgadzam się z autorem komentarza, do którego się odniosłem. nie podoba mi się jedynie sposób jaki wybrał by przekazać swoje uwagi autorowi. za dużo odniesień do osoby, za mało do utworu, a popisywanie się erudycją i elokwencją nic tu nie zmienia. oczywiście doceniam wiedzę i wykształcenie, ale uważam, że nawet ludzie pozbawieni tych cech mogą tworzyć poezję (i nie tylko), jeśli nie są pozbawieni uczuć :). a to że komuś nie wyszedł wiersz, dziesięć, sto ;) wierszy, nie upoważnia nikogo do klasyfikowania go jako nieudolnego poetę... dopóki ma jeszcze szansę pisać. i nie ważne czy ma dzieseć, piędziesiąt, czy osiemdziesiąt lat. dopóki ma szansę niech próbuję. wiersz może być dobry lub zły, człowiek, dopóki ma szansę, niech próbuje. pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Panie Sylwestrze, niech pan nie popełnia karygodnych nadużyć. Jest kolosalna różnica pomiędzy nazwaniem kogoś nieudolnym poetą, a powiedzeniem, że ten nieudolnie podrobił pewien styl.

Ludzie! Co wy z tą erudycją - w niej nie ma nic złego, aczkolwiek do własnej erudycji mam zdrowy dystans.
Pozdrawiam
Opublikowano

oczywiście, że w erudycji nie ma nic złego :). co do różnicy, to jest w istocie, ale czy kolosalna? tego nie wiem. taka mniej więcej jak pomiędzy podrobił, a podrabia ;). jest pewna... ja bym tu mówił raczej o stylizacji. czy udanej, czy nie, to już inna sprawa. co do karygodności. no cóż myślę, że już zostałem w jakiś sposób ukarany ;). niech się Pan nie przejmuje zbytnio moim wpisem - nie jestem żadnym autorytetem, pozostawiam sobie jednak prawo do wypowiedzi i popełnienia błędu, choć mam nadzieję, że tym razem go nie popełniłem, bo nie chciałbym obrazić ani Pana, ani Autora. a tak już zupełnie na marginesie... zrobiło się trochę ciekawie, bo ostatnio coś mi tu wieje nudą ;). kłaniam się nisko i pozdrawiam. Sylwek.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W kompletnej ciemni sklepiku odezwał się ostry dźwięk dzwoneczka uczepionego u górnej futryny drzwi. Te zamknęły się z piszczącym przeciągle skrzypieniem, brzmiąc koszmarnie niczym śmiech upiora ostatniego grabarza, który nawiedzał ponoć nadal cmentarz położony na wysepce pośrodku rozlanej szeroko i bagnistej Mirecourde. Ciemne jej fale. Nieprzejrzyste i brudne od spłukanych do niej grzechów ciała i duszy mieszkańców nie tylko dzielnicy Fauxmorgue I Courbise ale całego Vaulbréant, idealnie współgrały z krzyżami na mogiłach cmentarza i uczuciem grozy, pustki i osamotnienia w tym miejscu spoczynku dla przedwcześnie zgasłych dusz ale również miejscu śmiertelnego zagrożenia dla tych jak najbardziej żywych i ciepłych jeszcze ludzi.      Fakt, że niezbyt wielu z nich się tam zapuszczało. Z rzadka już organizowano pochówki na tej nekropolii, bo spotkać tam można było grobowce i mogiły tych najbogatszych dawniej rodów. Rycerskich i kanclerskich. Bogatych kupców, cyrulików, sędziów czy alchemików. Nikt już nie pamiętał czasów by ktokolwiek z tam pochowanych stąpał jeszcze żyw po łez naszych padole, dlatego też ostatnimi czasy rada miejska wydała pozwolenie, dekretem zatwierdzonym przez urzędnika dworu by chować tam dziecięce niebogi złożone jarzmem niedawnej epidemii.      Nieduże i smukłe łódeczki o łacińskim ożaglowaniu krążyły przez wiele tygodni pomiędzy nabrzeżem de Feu a wysepką, mając na pokładach maleńkie, świerkowe trumienki. Żegnał ich płacz i zawodzenie żałoby, która osiadła jak drapieżne sokoły i puchacze na barkach matek i sióstr martwych dzieciątek. Wiele z nich darło z siebie łachmany sukni i czepki. Były też takie, które postradały zmysły i rzucały się w nurt rzeki w ślad za kilwaterem drewnianej jednostki by odebrać na powrót w swe utęsknione ramiona ciało zgasłego maleństwa. Teraz w środku lata pogrzeby ustały.     Cmentarz kruszał z wolna w pełni lipcowego upału. Wysepka była wyludniona. Choć z pewnością skrywała nie jedną zakamuflowaną melinę złodziei czy przemytników. Z rzadka nekropolia padała również łupem cmentarnych hien i rzezimieszków, którzy w doczesnych szczątkach i kościach, szukali złota, drogocennych kamieni czy florenów.  Jednak w miesiącach wiosny i lata, głównymi lokatorkami wyspy były zielarki, szeptuchy i wiedźmy wszelkiego stanu i cechu. Najbardziej znaną i poważaną, była Mahaute de Rieux zwana przez wszystkie czcicielki pogańskich guseł Nattée ze względu na to że jej siwe już kompletnie mimo wieku włosy były jednym wielkim skołtunionym chaosem podobnym do węzła gordyjskiego lub włosów Gorgony. Była ona niegdyś osobliwością nad wyraz pożądaną w progach najbogatszych posiadłości. Pełniła rolę opiekunki, akuszerki i guwernantki. Czasami ponoć i kochanki dla mężów swych mocodawczyń. Co oczywiście powodowało niemały skandal obyczajowy, wypełniony kłótniami, pozwami do sądów i niejednokrotnie wkroczeniem straży miejskiej by pomogła zaprowadzić ład i pokój pod chrześcijański dach i rozdzielić okładające się po głowach czym popadnie kobiety.      Teraz Mahaute po latach upokorzeń i kłamliwych wyroków trybunałów, zamieszkała w Fauxmorgue gdzie w katakumbach Lés Galeries Moireés założyła swój mały sklepik z ziołami i używanymi suknami. Wykuty w wapieniu sklep pośród kości zmarłych i zletlałych wyziewów, spadających tu z bruku ulic resztek i zabarwionego krwią i winem ścieku deszczówki, nie zapewniał jej jednak ani godnego życia ani spokojnej przyszłości. A częściej był areną do spotkań dla coraz dziwniejszych i tajemniczych gości.     
    • @Annna2 Tak, owszem nogi za pas :)) @Marek.zak1 bujający w chmurach nie widzą się pragmatyczkom i to raczej jest oczywistość :)
    • W przedszkolu, w mieście M. pluszowy miś leży samotnie z urwaną nogą. Na nikogo nie czeka. Cieszy się, że zostało mu oczko. Może spoglądać na okaleczony rysunek: słońce bez promieni, drzewo bez liści, dziecko bez twarzy, nie zdążyło dorysować mamy. Nie płacze, nie pyta, przytula lalkę, rakieta urwała głowę. Krzyk zamarł w porcelanowym gardle, gdy pękło powietrze. Ktoś policzył pociski z żelazną precyzją, lecz nikt nie zważy ciszy, która po nich została, ciężkiej jak gruz, zimnej jak strach.  
    • Na Księżycu w klapkach byczę się na leżaku. Lulki palę peweksowskie z filtrem włącznie, I dumam: skąd tu się wziąłem? no jak? Po weselu zasnąłem w PKS-ie relacji nieznanej.   Co wcześniej, co dalej, co? ach! Świadkiem byłem wielu cudów na zapleczu knajpy I nie tylko... coś więcej? nie, nie, sza... Tańce na stole, tańce dzikie, ciuchcie z babinkami.   Gwizdy, kankan na golasa z piórkiem, Nie, nie za uchem, nie we włosach, nie... Pan wodzirej czkawki dostał i spąsowiał, Padł pod stołów labirynty w mdłościach.   Nić Ariadny chwycił, ciągnie, zwija: "Oddaj mi sznurówki!" — słyszę ryki, wycie. Kopniak z lewej, kopniak z prawej... Biały walc, plując krwią, wreszcie zapowiada.                            ***********   Moja głowa łupie, dzwoni, ząb wybity, nos? wklęśnięty. Krawat osmarkany  cud-wykwintnie, takie to swawole. Okiem rzucam podpuchniętym wkoło: co to? kto to? Typek jakiś obok stęka, kicha w rękaw, pluje.   Ot, towarzysz mój niedoli w poniewierce. Zbratać się wypada, czoło wycałować, druhu drogi, Bracie, co nas zwiodło na te krańce świata? Złodziej żeś, czy alimenciarz, zbiegły z lochu?   "Jam Twardowski" — się przedstawia, czapką majta  "W progi moje zawitałeś, człecze głupi. Zupą nie ugoszczę! ni tu soli, ni wiertarki. Kmiocie wynędzniały!" — ot, nadyma się i pręży.   No, kosmita, myślę, całkiem okazały i pyzaty. Ja z kolędą, dobrym słowem i modlitwą... Drwię z imć mościa gospodarza na salonach, Co okrakiem na skale siedzi dumnie, pewnie.   Coś o interesach śni z diabłem ogoniastym. Rogi mu ja pokazuję, pukam się w czoło, a ten Długim nochalem w pyle rachuby prowadzi  Zysków i strat — ma i winien w rubryce stoi.   Dłuży się czas, a mija jak w kolejce za masłem. Z nudów palce liczę, różnie to wychodzi. Tęskno mi za domem, za ogrodem, psem kulawym I za babą w papilotach, w szlafrok zawiniętą.   Za sąsiadem też, łachmytą zza mojego płota,  Co kopci, dymem truje i śmieci nam podrzuca. Nic już z tego nie zostało, aż żal ściska... Widokówki wam nie wyślę, poczta nie dociera.   W tej niedoli, wniebowzięci, my krajanie  Czasem gramy z nudów w cienie Ziemi, Czasami w Słońca blask lub zaćmienia. O suchej gębie rżniemy w karty i raz, i dwa.   Przegrywam z szują i oszustem, asy zza ucha wyciąga. "Sprawdzam!" wyje, tracę błyskotki widoczne nad głową, Co stawką były w grze o życie, fajki, zapalniczkę. Nawet czas do palców mu się lepi i cofa wieki wstecz.   Zegarek z komunii był w puli  i znikł. Rower na szczęście został w stodole. Kometę przegrałem jak frajer - trąbka, Buty, koszulę i bilet do domu  powrotny.   Cap! do wora fanty nieczysto wygrane Mlasnął tylko spod wąsa kręconego Gwiazd ubywa, czerń nadciąga, pustką zionie, Jakby z kałamarza na zeszyt chlusnęło.   "Patrz!"  wskazuje na ostatnie źródło światła  "O to gramy! Przełóż, łapserdaku!" rozkazuje, szast! rozdanie — katastrofa. Słońce zwinął szuler, myk! bo karta mu szła. W kieszeń schował, szatą machnął, cyk, smyk, i zwiał...
    • @Jacek_Suchowicz w smakach, co nudne, w zupowej rutynie, rosołek da "kopa" reszta niech zginie!”
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...