Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

yaky

Użytkownicy
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez yaky

  1. yaky

    Po pożegnaniu...

    Można włosy z głowy rwać. Mieszanina ckliwości, powierzchowności znaczeniowej, zgranych fraz i nadużyć interpunkcyjnych. Dlaczego jako klucz do własnej poetyki akurat wielokropek? Dlaczego zawieszać głos w sposób znaczący po użyciu słowa "włosy"? Czy te włosy mają w jakiś szczególny sposób skłaniać do zadumy? Tak trywialnie przedstawiono tu motyw duszy samotnej i wrażliwej, taki piękny temat, który splugawiono niejako frazeologizmami takimi jak: "płoną serca dobrych uczynków", "wicher oddechów ludzkich", tak nie można. Nie można też tak obrzydliwie wprost, kawę na ławę wykładać kolejnych elementów opisu: "Tysiące par oczu/przebija mnie na wylot;/już nic nie ukryję." Sam pomysł formy, podziału wiersza na strofy będące opisami kolejnych sytuacji, które są, wydaje się, powodem żalu podmiotu lirycznego, ten pomysł jest mało oryginalny, a dodatkowo spłyca przekaz, nie tworzy przestrzeni interpretacyjnej, podaje jak ciąg informacji w dzienniku telewizyjnym. Gdyby tu jeszcze była suchość treści, używanie nienacechowanych słów, jakakolwiek wątpliwość, ambiwalencja, ale mamy słowa wybitnie nacechowane. Zgrane frazy. Wielokropki, piorun uderzający z wykrzyknikiem, to takie egzaltowane, dalekie od rzeczowości, oschłości, które mogłyby jakoś obronić ten wiersz. Proszę poćwiczyć oszczędność słów, postarać się o bardziej oryginalną metaforykę, głębiej przemyśliwać wrażenia, wsłuchiwać się we własne, prywatne skojarzenia i tak opisywać. Proszę krytycznie podchodzić do rzucających się sformułowań narzuconych, nie korzystać z fraz zakorzenionych w języku. Pozdrawiam
  2. yaky

    nocą

    Może jednak zagłębisz się w sytuację peela, samego ze sobą przeżywającego to coś, co powinno być przeżyciami dwojga? Czy wtedy wprowadzenie do uczuciowości i kontemplowanie błogości, w tym szczególnym kontekście nie będziemy odbierać inaczej? Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam Leszek :) Ta propozycja jest co najmniej dwuznaczna. Myślę, że zagłębianie nie jest obce większości mężczyzn. :) Ale żarty żartami. Rozmawiamy o niuansach, a w ich przypadku częściej mówi się o wrażeniu niż regule. Oczywiście, że odbiór w tym kontekście jest inny, istotne jest bardziej to, by nie dopuścić do przesady. Podam przykład: amerykańskie komedie nierzadko przekraczają granice komizmu poprzez zbytnią dosadność zamiast pozostawić niedomówienie, co powoduje, że zamiast śmieszne, pewne sceny stają się obrzydliwe. Podobnie jest z Harlequinami - przekroczenie granicy smaku w metaforyce powoduje, że skojarzenia wywołane stają się obleśne. Nie jest to zarzut do tego wiersza, zaznaczam, to moja refleksja na temat używania tego rodzaju frazeologizmów. Pozdrawiam
  3. yaky

    moja

    To nie jest samo dno. Nie mogę jednak zrozumieć takiej estetyki poezji. Nie przemawia do mnie sam fakt powtarzalności graficznej i gramatycznej, używanie słów jako przecinków, niemniej odczytuję to jako próbę poszukiwania własnej drogi ekspresji i to mi się podoba. Proszę koniecznie próbować dalej. Pozdrawiam
  4. tekst jest reakcyjny, fakt, ale powstał wiele lat temu jako wyraz indywidualnego sprzeciwu wobec doktrynalnej i narzuconej interpretacji lirycznej wiersza bieałego i nie tylko. Staram się z założenia nie pisać o kwiatkach i słoneczkach, co oczywiście można poczytać jako zarzut. Z potokiem wyzwisk bym się nie zgodził, nie jest to biegunka słowna, ale metodyczna negacja pseudonaukowego bełkotu. Ad literackich uzasadnień i subiektywnych znaczeń prymitywizmu to de gustibus (..). Starać się okiełznać emocje w poezji? Szanowny Panie Yaky, po kiego (..)? Bo na pewno nie na potrzeby efektu literackiego. Parafrazując kulinaria w wyniku takiej operacji wyjdzie nam rozgotowana marchewka vice versa Wie pan, problem polega na tym, że właśnie z tekstu nie bardzo wynika obiekt tego sprzeciwu. Nie widzę metodyki, o której pan pisze, być może dlatego, że jest to metodyka zbyt prywatna, zbyt odnosząca się do jakichś prywatnych przeżyć. Poezja musi być kompromisem pomiędzy prywatnością przekazu a jego odczytywalnością. To dobrze, że stara się pan nie pisać o kwiatkach i słoneczkach, bo byłoby to infantylne, ale powstaje problem, o czym właściwie pan pisze. Bunt wyrażany tak otwarcie w poezji nie jest atrakcyjny dla odbiorcy i to jest ten prymitywizm, o którym pisałem. Okiełznanie emocji służy odbiorcy. Pana emocje są dla pana osobiste i ważne, dla odbiorcy mniej albo wcale. I jeżeli pan przesadzi w epatowaniu to odbiorca się od pana odwróci. Odbiorca wymaga poruszenia, ale nie stwierdzeniami typu: "jestem wściekły". Nie wiem, czy pan mnie rozumie, czy w ogóle chce zrozumieć, ale odwołam się do innego przykładu: gdyby poziom emocjonalności poetów decydował o ich jakości, największymi poetami byliby neurotycy; tymczasem mamy wśród nich cały kalejdoskop różnych postaw i osobowości: introwertyków, schizofreników, alkoholików, narkomanów, a także ludzi po prostu obdarzonych talentem literackim i wyobraźnią, bez patologii osobowościowych. Powtarzam: wylewanie własnej żółci to nie jest sposób na poezję. Pozdrawiam
  5. yaky

    Proste pytanie

    Pytanie na starcie: czy chodzi o niejednego, czy nie jednego? Z kontekstu skłaniałbym się ku pierwszej możliwości. Postawił pan ważne pytanie, tylko czy to wystarczy na wiersz? Raczej nie. Bardzo dobrze, że poezją chce pan pobudzać do refleksji, ale czytelnik to nierzadko taka bestia rozpuszczona, że chciałby poetyki słowa, nie tylko poetyki myśli. Z poezją jest tak, że często bardziej istotne jest to, jak się formułuje pytanie, w jaki wstawia się je kontekst, sytuację, emocje, niż sama jego ważkość. Tutaj zabrakło środków, osobistego rysu, kreacji. To trochę za mało. Pozdrawiam
  6. Nie wiem czy złote myśli to przekleństwo:) Woda i słowo bo pierwsze warunkuje życie a drugie je kształtuje. Nie napisałam najpierw wiersza a później nie usiłowałam go zamknąć w ostatnim dwuwersie:) To byłoby bez sensu. Pewnie że można odpuścić zakończenie, ale nie widzę powodów. Długo zastanawiałam się na Pana uwagami, za które bardzo dziękuję, ale elementy zahaczające o aforyzmyto kwestia upodobań, ja nie mam nic przeciwko nim. Inna sprawa jak mi to wychodzi, cóż, może następnym razem :) Dziękuję i pozdrawiam. A czy na pewno nie znalazłoby się więcej tych warunkującyh i kształtujących życie? To jest mój zarzut wobec złotych myśli, bo zamykają jakieś zagadnienie w sposób definicyjny, dotyczą kwestii złożonych a straszliwie je upraszczają. Rozumiem to, jest w nas taka pokusa, by odkryć jakiś uniwersalny wzór, receptę, która ułatwi wiele sfer życia, z tego w gruncie rzeczy bierze się cały postęp, ale w poezji musimy zostawiać sobie jakąś furtkę pokory, bo poeta nie tworzy recept, co najwyżej je opisuje. Pozdrawiam
  7. yaky

    nocą

    Urokliwe, lekkie, jestem pod wrażeniem liryzmu, chociaż to poetyka daleko od moich upodobań. Zachodzą tutaj pewne przesłodzenia: ta "namiastka uczuć", "dotykanie nieuchwytnego jaśminu" i "kontemplacja błogości" stoją niebezpiecznie blisko estetyki harlequinowskiej, chyba trochę pana ponosi w tym kierunku, także proszę uważać. Podoba mi się uczciwość, w niej tkwi istota dojrzałości i chociaż trudno się nieraz ustrzec przed pułapkami przy pisaniu o sytuacjach intymnych, kiedy to emocje biorą górę i nakazują napisać coś, co niektórzy mogą uznać za dyskwalifikujące, to jednak warto, gratuluję odwagi, szczerości w tej tematyce. Zwrot akcji wywołuje uśmiech, bez wątpienia, podoba mi się ta erotyczna krotochwila. Pozdrawiam
  8. No i właśnie: co poeta miał na myśli. Wydaje się, że wiersz jest wyrazem jakiegoś buntu: wybitnie nacechowane negatywnie słowa, ironiczno-rubaszne, momentami w tonie groźby. Przypomina to zgrzytanie zębami, podwórkowe odszczekiwanie się, nie przekonuje mnie to. Autor nie pobudził mnie tym buntem, być może dlatego, że jest w tym jakaś niepohamowana agresja, to z pewnością prawdziwe, ale literacko nieuzasadnione, żeby nie powiedzieć: prymitywne. W tym swoistym potoku wyzwisk nie mogę się oprzeć wrażeniu, że celem tego utworu było to, by autor sobie ulżył. Nie o to chodzi, by z poezji uczynić rezerwuar własnych emocji, najważniejsze jest, by te emocje okiełznać na potrzeby efektu literackiego, wydzielić siebie-autora, stanąć obok przynajmniej na chwilę. Pozdrawiam
  9. Przeczytałem ten wiersz kilkakrotnie i nadal mam kłopot z wydaniem spójnej opinii, bo z jednej strony tekst jest pomieszaniem z poplątaniem, nie potrafię odnaleźć tu myśli przewodniej: widzę tu wiele elementów, wiele wątków zaczętych i urwanych, wiele środków i aluzji - trochę zbyt wiele. Z drugiej strony pociąga mnie trochę ten teatr absurdu, jest w nim coś szalonego, być może jakaś południowa mentalność: połączenie Ionesco z Llosą, chaos i lepkość, może jeszcze skojarzenia z Marquezem. Nie wiem, czy to wszystko było zamierzone, wiem na pewno, że przesadzone i przeładowane, niemniej była to jakaś odskocznia od jak dotąd przeczytanych przeze mnie utworów na tym portalu. Pozdrawiam
  10. Pierwsze wrażenie: pierwszy tekst, który jest w jakiś sposób optymistyczny, z tego powodu wyróżnia się z tych wierszy, przez które zdołałem się już przekopać. I chciałbym powiedzieć coś więcej dobrego tutaj, ale nie mam za bardzo co. Drażni mnie, gdy autor stara się z podmiotu lirycznego stworzyć mentora, który mówi, po co żyjemy, co mamy robić itd. Po co to komu? Jestem przekonany, że czytelnik nie sięga po poezję, aby odnaleźć w niej porady życiowe. Czytelnik poszukuje w poezji poruszenia, drgnięcia, oderwania wywołanego dotknięciem innego świata; innego filtracją przez autorskie poznanie i warsztat. Tutaj brakuje mi warsztatu, brakuje też poważnego traktowania czytelnika, bo jak można uznać za poważne coś takiego: "żyjemy by trwać (...) /owoce rwać nie smucić się wcale/przelewają się fale"? Jako czytelnik zastanawiam się, co autorowi strzeliło do głowy, by serwować takie dyrdymały, puste hasła, nad czym tu się pochylić, co zgłębić. Nie ma nic takiego. Nie wiem, z czego wynika takie, a nie inne widzenie poezji u pana, ale proszę je porzucić. Niech pan spojrzy na nią jak na dialog intymny, w którym pan coś przemyca, część ujawnia explicite, a część ukrywa, ale nie do końca. Proszę spróbować potraktować poezję jako rodzaj flirtu z czytelnikiem, niech będzie widoczny kontakt, partnerstwo, gra. Pozdrawiam
  11. yaky

    ****

    Panie Sylwestrze, niech pan nie popełnia karygodnych nadużyć. Jest kolosalna różnica pomiędzy nazwaniem kogoś nieudolnym poetą, a powiedzeniem, że ten nieudolnie podrobił pewien styl. Ludzie! Co wy z tą erudycją - w niej nie ma nic złego, aczkolwiek do własnej erudycji mam zdrowy dystans. Pozdrawiam
  12. yaky

    ****

    Proszę pana, pisanie wierszy jest wypadkową wielu czynników, a uczucia są tylko jednym z nich i to niekoniecznym do powstawania poezji. Obawiam się, że jest pan ofiarą potwornego zamiłowania polskiej oświaty do literatury romantycznej. Czy jest pan pewien, że podrabianie tego stylu to właściwa droga ekspresji? czy to jedyna przeciwwaga dla "modernistycznych wynurzeń"? czy istnieje tylko jedna alternatywa: polski romantyzm albo poezja współczesna? czy nie można szukać własnej drogi? Bunt przeciwko nurtom dominującym zawsze bywał twórczy, powstawały z niego nowe prądy, nowe środki wyrazu, nowa rzeczywistość poetycka. Natomiast pan się wycofał do przeszłości i to jest właśnie epigonizm. Pisze pan o ciągłości tradycji, jednak to pan ją złamał! Pan wraca do czegoś w sposób sztuczny, wymuszony. Prezentuje pan literackie bęcwalstwo, twierdząc, że skoro pan podrobił, do tego nieudolnie, polskiego romantyka, to to obliguje czytelnika, by pochylić przed tym głowę. To błąd, o ile nie bezczelność. Inżyniera i poetę łączą przynajmniej dwie rzeczy: obydwaj coś tworzą i obydwaj mogą być artystami, o ile w efekcie ich pracy jest jakiś niepowtarzalny rys. Pozdrawiam
  13. za dobrze, ze mnie ocenia jestem prosta dziewczyna nei prowadze gry wyrachowanej z czytelnikiem. dwa radiohead uwielbiam.nowa płyta neizła fajny ten pomysł ze sprzedawaniem jej w necie trzy rozejrzyj się pan po ulicach i zobacz ten margines dekadencki a poza tym dzięki za wizyte w kilku miejsach miałam raczej inne założenia więc proszę na siłę nie doszukiwac się aktów bo to nie obraz olejny tylko szkic i wszystko jest dość czarno-białe ewentualnie ginie w szarości hehe Proszę pani! nie chcę się narzucać ze swoimi opiniami. To po pierwsze. Po drugie, proszę wybaczyć, ale zawsze będę się doszukiwał gry z czytelnikiem, tego oczekuję od wierszy, od autorów, nawet jeśli doszukuję się czegoś, czego nie ma, to wynika to z mojego stylu odbioru tekstu. Staram się na tekst otworzyć na tyle, na ile pozwala mi moje wyrobienie czytelnicze i poczucie estetyki. Ironia w poezji to rzecz wspaniała, ma ogromny potencjał interpretacyjny i siłę ekspresji. Sam fakt, że pani się nią posługuje poczytuję za walor, ale proszę nie trwonić jej na powierzchowność. Z góry pani zakłada, że pani nie pretenduje - to po co pisać, próbować? Sztuka dla sztuki była, ale przeminęła, proszę zauważyć jak nieliczna grupa młodopolskich poetów przeszła do kanonu poezji polskiej. To miał być tylko szkic? Dobrze, lecz nawet szkic musi być prowadzony konsekwentną kreską, w szkicach stosuje się cienie, coś, co jest czarno-białe, jest zarazem groteskowe, bo nieprawdziwe! Na koniec napiszę, że rozglądam się po ulicach różnych miast, o różnych porach dnia i roku i nie widzę korespondencji pomiędzy pani wierszem, a moimi obserwacjami. Być może dlatego, że nie pogłębiła pani obserwacji własnych. Przykro mi to pisać, ale pani wiersz kojarzy się z retoryką Leppera z okresu przedparlamentarnego: tyle że on miał przynajmniej głównego wroga w postaci Balcerowicza, u pani nie widać nawet jednego obiektu protestu, myślałem, że być może przeciwko Radiohead, to wynikało z tekstu, ale jak widać: pudło. Czytelnik poezji jest nieco bardziej wymagający niż wyborca Leppera, proszę mieć to na uwadze. Pozdrawiam
  14. yaky

    ****

    zastanawiam się, czy autor zdaje sobie sprawę jakie asocjacje tworzy tytuł i czy o to właśnie mu chodziło, ponieważ "xxx" kojarzy się w jakimś stopniu z pornografią a w tekście jeśli pornografia to bardzo naiwna, to wiersz potworny, przykro mi to pisać, ale przed panem bardzo dużo pracy, zaczynając od rymów, kłujących w oczy nieporadnością: wymuszone, gramatyczne, dokładne, idąc przez archaizmy, a kończąc na straszliwych pseudometaforach wpisuje się pan w nurt nieudolnych epigonów, dla których poezja zakończyła się na uniesieniach romantyków polskich (i tylko polskich!), i przegapili w związku z tym zmiany w duchu poetyki i składni poetyckiej, niestety tak się złożyło, że inwersje nie stanowią dziś o poetyckości, ale o nieuprawnionej ekstazie, nadmiernym powierzchownym nadmuchaniu słów, które są zazwyczaj puste, jak też w tym wypadku proszę, aby pan zrezygnował z takiego pisania, bo to tak, jakby pan się uczył na inżyniera i próbował od początku samodzielnie konstruować Forda T - przedsięwzięcie poniekąd niełatwe, ale bardzo czasochłonne byłoby też oryginalne w przypadku inżyniera, który z definicji będzie chciał sobie drogę skrócić, w przypadku młodych poetów epigonizm jest niezwykle powszechny, więc o oryginalności nie może być mowy proszę nie odrzucać 150letniego dorobku poezji światowej, to trąci śmiesznością pozdrawiam
  15. yaky

    ****

    wrażenie wszechobecnego chaosu, niestety niepoprawne marzycielstwo w poezji jest grzechem, proszę traktować pisanie mniej osobiście, wiersz nie może być wylaniem sytuacji życiowej autora proszę spróbować spojrzeć na swoje pisanie obcym wzrokiem, zastanowić się, czego pani oczekuje od pisania, co pani chce osiągnąć, jeśli pisze pani tylko z potrzeby wygadania się, to zamknie pani sobie drogę do doskonalenia literackiego, będzie pani ślepa i głucha na poetyckość pani tekstów pozdrawiam
  16. mam mieszane uczucia, bo tekst niebezpiecznie blisko obcej mi egzaltacji, ale być może to moje skrzywienie, atawistyczny męski strach przed skrajnymi objawami liryzmu tym bardziej że ta w sumie niewielka liczba słów uwodzi, być może chodzi o złożenia dźwiękowe: "szczupła księżna szepcze srebrne kołysanki" to dowód na to, że pani nie poprzestaje na układaniu wyrazów, że pani próbuje nimi grać, to cenne byłoby naprawdę fajnie, gdyby nie puenta: obrzydliwie aforystyczna, proszę tego unikać; poniekąd rozumiem pokusę, poniekąd wszyscy jesteśmy dotknięci przekleństwem "złotych myśli" zbieranych w pamiętniczkach i notesach, ale proszę się wczytać we własną - razi nieuprawnioną generalizacją, co oznacza "przygarniać życie"? brać do siebie, przyciągać, być może trochę zachłannie, ale czy koniecznie musi mieć cokolwiek wspólnego z jakimkolwiek rozumieniem? i czemu akurat wody i słów? można się nad tym pozastanawiać, wysnuć ileś przypuszczeń, ale nie to jest istotne; istotne jest wrażenie, że pani napisała najpierw wiersz, a potem próbowała go zamknąć w całości w dwuwersie, a nie o to chodzi w puencie, to błąd; czy naprawdę nie mogła pani odpuścić sobie tego dwuwersu? czy wiersz by na tym ucierpiał? pozdrawiam
  17. nareszcie jakaś gra tytułem, zgrabne to, nawet pogłębienie zestawienia Stanisławskiego, pójście dalej i co najważniejsze: spójne z przekazem wiersza! nie jestem przekonany do nadużywania słowa "wciąż", nie mogę się pozbyć wrażenia, że autor próbuje dokonać na mnie jakiegoś brzydkiego zabiegu, że chce mnie zmanipulować, zasugerować jakąś "oczywistą oczywistość", której nie trzeba udowadniać, nie lubię tego, uznaję to za tanie "mit wyjątkowości" - jaki mit? i co ma z nim wspólnego grupa Radiohead? a czy przypadkiem autor nie padł ofiarą nadużywania tego słowa, mamy dziś do czynienia z ogłaszaniem wielu mitów, ale w funkcji właśnie tworzenia jakiejś opinii, w kontekście polemiki np "mit bezpłatnej służby zdrowia" czyli mówienie o nierealności takiego rozwiązania, ja pytam: dlaczego wyjątkowość jest dla autora nierealna? i dlaczego dowodem na to ma być poziom sprzedaży płyt grupy Radiohead? dalej dekadencja - zawsze jest w modzie, przynajmniej w pewnych grupach, razi mnie to odniesienie do dekadencji, i cały ten dwuwers potęguje we mnie wrażenie nieszczerości, jakby autor nie do końca pisał to, co myśli; to jakaś niezbyt czysta gra z czytelnikiem, grubymi nićmi szyta, bo skąd to rozżalenie? ta gorycz? ze zbyt małej popularności dekadencji, która z definicji jest mało popularna globalnie? czy braku wyjątkowości? czy to nie jest trochę tak, że to są tylko preteksty, czy nie czepiactwo, czy nie byłoby prościej i uczciwiej napisać: "wszystko jest do dupy, wszystko mnie wkurza, a w szczególności grupa Radiohead"? kratkowane koszule, spodnie w lejek, daleko, daleko i ubogo, to są detale obrazujące poziom niezadowolenia? może zabrzmi to trochę brutalnie, ale w tym miejscu w tekście odniosłem wrażenie, że to czepianie się sfer tak od siebie oderwanych i tak z punktu widzenia funkcjonowania człowieka nieistotnych jest wyrazem niezadowolenia autora, z faktu, że w gruncie rzeczy nie ma nic do powiedzenia, że to akt frustracji wynikający z niemocy twórczej - nic innego nie przychodzi mi do głowy i finał, czyli katatonia niejako propozycja autora, iście ironiczna, tylko do kogo skierowana? apel do mas? tylko kto ma tego słuchać? kto będzie chciał słuchać płytkiej diagnozy przyprawionej a wręcz motywowanej nieskrywaną goryczą, jadem, niechęcią, tak osobistej i tak mało uniwersalnej? w kogo ta ironia ma uderzyć? pozdrawiam
  18. yaky

    (a...bsurd)

    zacznę od tytułu: nie rozumiem zamysłu, skojarzyło mi się jedynie z kichnięciem, które można zapisać jako aaaaaa... psik, ale to skojarzenie mi niewiele daje, bo nie wiem, czy dalsze ciągi skojarzeniowe to już nie jest nadinterpretacja i czy to autorski zamysł - bo przecież można powiązać mierność i być może daremność kichnięcia z absurdem istnienia, byłoby to całkiem sprawne poetycko, mimo że mało odkrywcze pierwsza strofa zapowiedziała liryzm i choć bardzo mi nie pasuje, jest zbędna wtrącona tam fraza "nie wiedząc po co", to byłem skłonny przypisać to nieuwadze, brakowi samokontroli mimo że sens tej strofy wydaje się być pewnego rodzaju arogancją autora, gdyż wynika niezbicie z tekstu, że może on być adresowany do ludzkości, a tak arbitralne stwierdzenia jakie padają w tej strofie, tak uniformizujące całą ludzkość paradoksalnie dla autora redukują do absurdu absurd, którego autor się dopatrzył w karykaturalnym wręcz uproszczeniu, jakiego sam dokonał mimo to uznałem, że coś się dzieje w tym wierszu, że autor coś zbuduje, coś więcej niż jakąś niezgłębioną obserwację niestety "czy życie nie zamyka się w jednym oddechu…połowie naskórka…?" nie! co ma na celu zadanie takiego pytania w tym momencie, co to pytanie ma zrobić z czytelnikiem? pytanie tak sugestywne, tendencyjne, z bardzo prywatnym skrótem myślowym, jakim jest "połowa naskórka" nie! jestem przeciw zamykaniu kwestii egzystencjalnych w tak krótkich i arbitralnych formach, zdaniach, znaczeniach, bo jeśli takie stawianie sprawy ma sens, to nie ma sensu zgłębianie jakiejkolwiek sfery życia, nie ma sensu poezja, która właśnie to czyni, nie ma sensu także ten wiersz; czy to jest pułapka absurdu, w jaką wpadł autor? czy autor jest aż tak zagubiony, że miota się w absurdzie własnej twórczości? dalej mamy strofę truistyczną, obserwację, którą, za przeproszeniem, może poczynić każdy średnio inteligentny przedstawiciel homo sapiens i zapewne taką obserwację na dość wczesnym etapie rozwoju czyni i co? autor zmarnował już dwie strofy z kapitału, który stworzył w pierwszej, strwonił dwoma ruchami jakąś przestrzeń poetycką, która zaczynała powstawać, zabrał jej sens: czy to jest manifest? Ale co on ma na celu? Brak celu? Manifest nihilizmu? Tylko że temu tekstowi brak energii, siły, by cokolwiek zamanifestować, to strzelanie nihilistycznym kapiszonem, bo ten strzał nic nie zburzy, niczym nie zachwieje i puenta niestety banalna i płytka, podobna do przedostatniej strofy, będąca ostatecznym dowodem na brak pomysłu na wiersz niech autor mi powie, dlaczego z liryzmu, z nastrojowości zdecydował się przejść w nihilizm pozbawiony siły rażenia? nie mogę tego zrozumieć, to wiersz oddany walkowerem pozdrawiam
  19. tytuł mrozi, nie można tak nachalnie wpychać czytelnikowi skojarzeń, tym bardziej w odniesieniu do miłości, tym bardziej prowadząc do niej przysłowiem ludowym, to zbyt zgrane, zbyt oczywiste, zbyt jarmarczne i toporne łącznik z tytułem, ok, chciałem konsekwentnego prowadzenia myśli, a dostałem jakiś skrót myślowy, który powoduje, że wiersz w tym miejscu pęka i nie da rady mówić o jakiejkolwiek spójności no właśnie, były karty, czyli miłość, pasjanse, które się udają, czyli, jak mniemam, nieudana miłość, ale skąd dalej telefon? nie, nie, nie i nie przytulajmy telefonu w poezji, bo to nie miejsce na taką osobistą ekstazę - czytelnika ona nie interesuje, albo sam taką już przeżył i nic w tym nowego, albo się nią brzydzi dygresja na temat głosu zbędna, adresat tej apostrofy raczej musi wiedzieć o tym, że przemawia przez telefon jego głos, o ile to on rozmawia przez telefon, jeśli nie on, to cała ta strofa nie ma sensu w ogóle mam tutaj kilka wątpliwości: kulinarność tej strofy nie wygląda mi na smaczną, jest w tym coś obleśnego, rzuca mi się skojarzenie, obraz kogoś, kto delektuje się jakimś słodkim i lepkim czymś, w ogóle obserwowanie kogoś delektującego się jedzeniem nie kojarzy mi się smacznie; skojarzenie seksualne - też wątpliwość, chodzi zapewne o smakowanie sytuacji seksualnej, być może o nastrojowej oprawie - dlaczego nie spróbować pociągnąć tego nastroju? przecież TO właśnie mogłoby być interesujące dla czytelnika, tymczasem mamy skojarzenie z łyżeczkowaniem, też mało smaczne a cała ta strofa wprowadziła niezły pasztet, bo: nie ma szczęścia w miłości, bo pasjanse wychodzą, ale są telefony, jest nawet ich przytulanie, i teraz kontekst seksualny z wyraźną obietnicą, jeśli nie przysięgą spełnienia - czy to nie sprzeczność? a nawet jeśli nie, to czy to nie jest zbyt daleko idąca wieloznaczność? czy ten wiersz z każdym słowem nie rozjeżdża się bardziej i bardziej, czy nie traci sedna? zdawkowo, jak na puentę przystało, ale nie przybija bo brak sedna, wiersz nie jest poprowadzony wokół tematu, składa się z dwóch części niezwykle luźno związanych o czym jest ten wiersz? ja nie wiem radziłbym pracować nad dyscypliną myśli autorskiej, nawet jeśli przyjąć, że poezja to jakiś rodzaj amoku, to jednak nie wolno w tym amoku przesadzać, bo wychodzi groch z kapustą pozdrawiam
  20. słodka i radosna twórczość wiersz przypomina stylistyką szczebiot panny Pratt z "Siedemnastolatka" a że to lektura z mojej młodości, do której mam sentyment, odbiór mój jest pozytywny mimo że to poezja mało wyrafinowana, delikatnie mówiąc
×
×
  • Dodaj nową pozycję...