Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

List do niektórych - powinni wiedzieć do kogo.

Wybaczcie, ale już nie mogę wytrzymać. Czytam, czytam i umysłowo wymiotuję.
Czy, co poniektórzy nie potrafią czytać? Nie wspomnę o pisaniu. Ludzie, gdzie wasza ambicja???
Utknęliście w psychicznym kiblu, więc zamiast pisać wiersze, weźcie sobie gazetę i poczytajcie.
A jak już chcecie pisać, to przepisujcie te gazety, może wtedy czegoś się nauczycie.
Jesteście jak zamknięte książki, w które nie da się włożyć nawet zakładki.

Proszę o wybaczenie, ale czytając niektóre gnioty zamieszczone w dziale, który do niedawna był prestiżowy, czuję jak się uwsteczniam, a że ten portal jest moim ukochanym, czuję się zażenowana.


A teraz możecie mnie opier...lać, mam to w dupie.

  • Odpowiedzi 46
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Kochana Pani - dziękuję bardzo, ze podejmuje Pani próbę.Mocno wierzę w dobre skutki.
Chcę uprzedzić pewne komentarze tylko: " nie domykajmy drzwi zanim wszyscy nie określą sie co do tematu" Cel tego wątku ma na celu wzbudzenie samokrytyki co do własnej twórczości- jednak- a nie obrazanie kogokolwiek czy rozładowywanie napięcia .
Myślę,że wiele osób czuje podobnie....zdaje się ,że na profilaktyke takiego stanu rzeczy jest już za późno.Myślę,że powodem jest to, że komentujący nie decydują się na szczerą krytykę zaraz na bieżąco pod słabym utworem, rozumiem, czasami ręce opadają, ale metoda zdartej płyty potrafi wiele zdziałać i jest bardzo skuteczna.Dziwi mnie, odkąd zaczęłam sie tu rozglądać ze kiepskie teksty nie są bojkotowane.
Mogę podac siebie za przykład - czekam na komentarze w warsztacie- cisza- trudno mi sie domysleć czy to takie dno czy hermetyzm czy jest ok?tym bardziej ,że zaczynam dopiero sama pisać.nie bądźcie zdziwieni,że któryś z tekstów znajdzie sie lada moment na prestiżowym dziale.bo nie uzyskując żadnej informacji zwrotnej będę się domagać jej właśnie tam.Po to tu przychodzę.
Dlatego rozumiem te osoby , które nie doczekały się żadnych opinii w innych działach,że zmuszo0ne są o nie " zawalczyc " w inny sposób.Proszę o kulturę wypowiedzi.
Zaczynam lubić ten portal.Macie zadatki, by trzymać się mimo wszystko razem- jako wrażliwcy.
Oldy
Jeszcze chciałam powiedzieć ,że watek , który wcześniej założyłam nie był powodowany jakimiś innymi względami niż potrzeby osobiste.Nic nie knuję.A obecny wątek potwierdza moje obserwacje.Jestem osobą z zewnątrz i może ma świeższe widzenie.I nic do stracenia.Mówcie !

Opublikowano

Do Alter Net:
A kim Ty jesteś człowieku;
że moce są Twe słowa?
że moc jest w Twoich rękach,
nie idziesz w imię Boga.
Jak nie wierzysz w ideę wiecznego powrotu
to w co wierzysz?w reinkarnację ateizmu?
Twoje motto z tej myśli
już samo mówi za Ciebie.
Jesteś pusty duszą
puste Twoje serce.

Tutaj pasują do Ciebie dwa przysłowia:

"Tacy ludzie,jacy ich Bogowie"

"Jeżeli nie umiesz żyć dla Boga
naucz się żyć dla człowieka"


Salve!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Protestuję przeciwko atakom na Osoby !!!!!!!!!!!
Nic Pan nie zyska taka postawą, a jak chce Pan dac upust emocjom to polecam : NAJPIERW posłuchać POTEM troche pobiegać i przeczytac jeszcze raz,a NA KOŃCU zapytać samego siebie dlaczego czyjeś słowa budzą w Panu taką burzę...I wcale nie musi sie Pan dzielić odpowiedzią
PONIEWAŻ to Pana sprawa.Jeśli stwierdzi Pan,że nie ma Pan ochoty nikogo oceniać na podstawie Jego słów - wtedy proszę podziękować owemu Bogu, który jest bardzo cierpliwy i dopiero wtedy sie Nim zasłaniać.Pozdrawiam .oldy
Opublikowano

A teraz posłużę się kilkoma fragmentami:

"Rzemiosło w poezji to doskonałe opanowanie tworzywa. Tak jak tworzywem muzyki są dźwięki, malarstwa - farby i barwy, rzeźby - kamień lub drewno, tak tworzywem poezji jest język. Poe­ta musi panować nad językiem jak szewc nad kopytem.

Czy można to robić nie radząc sobie z językiem? Dlatego tak bardzo denerwują mnie u „młodzieży poetyckiej" błędy ortograficzne, gramatyczne, stylistyczne, składniowe, frazeologiczne... Nie można rzeźbić w języku, skoro nie zna się jego słojów i faktur. Tworzywo trzeba opanować do perfekcji.

W pojęciu rzemiosła kryje się więc „inklinacja językowa", „talent językowy" (np. u prozaików jest to tzw. „dar narracji"), ale też wiedza na temat poezji, literatury, tradycji, awangardy... jednym słowem, poeta musi wiedzieć, w jakiej przestrzeni się porusza, na jakim boisku gra swój mecz. Dobry poeta wybierając swój genre umie także swobodnie napisać wiersz rymowany, fraszkę, limeryk, parodię itd., umie „bawić się" formą, robić z „wierszowaniem" mniej więcej to, co żongler robi z piłeczkami na cyrkowej arenie. Umie - dlatego, że jest rzemieślnikiem słowa; panuje nad językiem o wiele bardziej niż każdy inny, „pospolity" użytkownik tego języka.

Uzależnienie od minionych form i formuł jest - uzależnieniem! Wtórnością i epigoństwem.

I jeszcze jeden negatywny aspekt „mowy wiązanej", a w szczególności rymu: tak trudno osiągnąć jego maestrię i nie popaść w naśladownictwo tradycji, że dzisiejsze „rymowanki" najczęściej zdradzają... grafomana. Grafoman utożsamia rym z poezją. Coś, co się rymuje - automatycznie jest wierszem.

wiersz powinien wyrastać z pokory. I nie wstydzić się pychy

O co tu chodzi? O postawę poety. Poeta powinien, moim zdaniem, poczynać pisanie wiersza od schodzenia z cokołu i zrzucania spiżowej togi. Zamiast gęsiego pióra niechaj sięgnie po ogryzek ołówka. Poe­ta powinien z pokorą przyjmować świat i z pokorą weń wnikać. Być jednym z nas. Pamiętać o skromności. Chylić czoła przed drugim człowiekiem i tajemnicami świata."



To tylko kilka wyciętych fragmentów, których krzykacze i tak pewnie nie przeczytają, a jeżeli jednak przeczytają to z całą pewnością wytoczą działa pełne własnych ślepaków.

Trochę pokory, z grafomanii można się wyleczyć (pod warunkiem, że naprawdę chce się pisać).


Amen.

Opublikowano

Bo miałem dobry pomysł (a raczej Oscar), żeby debiutujący debiutowali w dziale dla początkujących, to były "ochy i achy". A teraz jest tak, że starzy zawodowcy nie wejdą do Z bo pamiętają wyższy poziom i adekwatne co do niego opinie, a nowi wchodzą, bo teraz Z to kupa - vide utwory xxxi tego typu postaci, więc opinie są podobne co inteligencja osób tak zamieszczających (oczywiście nie wszystkich, ale ten, kto powinien być w Z ten o tym wie, mając np. 70 procent dobrych recenzji, a nie 10 procent, gdzie to 10 procent to wpis xxx). A w tym momencie wpisać ostrzejszą krytykę, to od razu szlochy i płacze, że tak nie wolno.
Sam bojkot jest raczej nieskuteczny - ponieważ:
a) tutaj nie ma żadnej jedności i wspólnoty interesów (i bardzo dobrze)
b)tak jak kiedyś wpisywałem - różnie ludzie podchodzą do poezji i różne mają pomysły na na to miejsce. Jedni chcą porządnej, ostrej krytyki, inni wolą ciepłokluchowate klepanie się po pleckach, oczywiście takie wzajemne się poklepywanie, bo tych "pięknych wierszy" to też znieść nie mogę jakoś.
Dlatego ja apeluje do osób z wyższym stażem i dobrymi recenzjami - wchodźcie do Z i wypychajmy wspólnie te rzęchy. Piszmy - "gniot", "kupa", "rzęch" a nie żadne tam pipcolenie się, bo się Artysta Grafoman obrazi. A jak się obrazi, to się przynajmniej wyniesie i będzie czyściej.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jestem za. oczywiście nie mam tu siebie na myśli. sam wiem, jak piszę
(czy raczej staram się imitować). ja przynajmniej nie w walam się do Z,
bo wiem, że jeszcze sporo pracy przede mną, żeby tam coś zamieścić.
na samym początku też unosiłem się dumą. całe szczęście, że szybko
zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo się myliłem i dzięki Wam wszystkim
za to. za to, że się ruszyłem do przodu.

moim zdaniem pomysł Michała (czy Oscara) jest bardzo dobry. nowi
przez ten czas zdążą się oswoić z forum. powyciągać konstruktywne wniosnki.
może otworzą oczy i zanim coś opublikują, przeczytają to sto razy,
żeby uniknąć kompromitacji. wiadomo, że każdy chce, aby go chwalić,
ale na to trzeba sobie zapracować solidną i sumienną pracą, a nie włażeniem
sobie nawzajem w ty...ek i ubóstwianiem wierszy, ktorych nawet się nie rozumie,
których nawet nie próbuje się zrozumieć. rozumiem, że nie zawsze chce się
dokładnie analizować każdy utwór (tym bardziej, że wiersz spod gatunku gniot
jest tu bardzo popularny), ale przynajmniej trochę starań.
Opublikowano

To się naucz czytać między wersami?
jak nie rozumiesz to masz pecha!
A po drugie piszmy poezję,
a nie kłóćmy się o słowa.
Z trylogii-H.Sienkiewicza
słowa Podpięty stare i nie modne!
do Rzędziana sprytnego i chytrego sługi
imć J.Skrzetuskiego.
"Diabeł uderzył ogonem o ziemię
a ludzie myślą,że na mszę im dzwoni?
O.Zagłoba.

Opublikowano

ja do działu "Z" miałam od początku uprzedzenia.
po co w ogóle ten dział?
jakaś komuś żaróweczka zaświeciła, że go stworzył?
myślę, że pisać równie dobrze czy źle można tu i tu ...
przecież można być nagrodzonym inaczej niż literą "Z"
np. buziakiem :P, pomidorowym zrzutem, kisielem, hja hja
satysfakcja leży po stronie twórcy jeśli się go czyta.
to tylo z mojej strony (ten skromnej, haha)

ps. Panie Kiwak, sianko....:P :D
mała lady s (punk)...anarchistka z wybory czy konieczności?

pozdrawiam wszystkich chłodno bo upał jak cholera :D
Luśka

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bzdura.
"mała lady s (punk)...anarchistka z wybory czy konieczności?" ------- ????
Jeszcze większa bzdura.

o widzę, że jarzeniówki masz nad łepkiem :D
a na dworze takie ładne kwiatki...nie lepiej zbierać niż się o jakieś gówna martwić???
miłego dnia...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wódeczka na POPie, może dotrzesz?
a co do szafeczki - wszystko wysłałam, nacialastwo się ociąga lekko;)))
Co do Z - mam taki sam, za przeproszeniem;), stosunek
/i.

ożesz ten D.
nakopiem mu do d. hyhy
:))))))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pana też nie można będzie znaleźć po tej "słabszej" stronie?Jako komentującego oczywiście.Bo strona silniejsza jakoś niewiele komentuje...Pytam jako nowicjusz doceniający Pana rolę na tym forum.oldy
Opublikowano

jak ja kocham ten ton, hehe, na kazdym forum tak jest, w każdej szkole, na każdych kierunkach studiów i w ogóle...."KIEDYŚ BYŁO INACZEJ Jak tu przyszłam 2 lata temu to było podobnie...były narzekanie, że kiedyś było lepiej...siedzę na forum foto...tam to samo...:D to chyba taka ogólnoludzka potrzeba...tylko nikt nie pamięta, że Kiedyś wspominał "kiedyś" i narzekał na "teraz":D

kocham was i tak:D

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...