Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pojawiliśmy się tutaj
w samym środku gry
której nie wygra nikt
bez wzajemnego wsparcia

zdobiona jest w kaleidoskop doznań
czasem przeciskanych przez łzy
czasem unoszących w uśmiechu
jawiąca się jednym jako góry szczyt
innym jako nieskończona i barwna droga
którą idziemy często sobie na przekór
a wszystko po to
by doznawać Boga

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Błąd ortograficzny.

Z tego wynika, że peelowie usiłują "doznawać Boga" sobie na przekór. Chyba nie o to chodziło Autorowi?
Zresztą wydaje mi się, że "doznawać Boga" można znacznie lepiej po śmierci, po tamtej stronie, więc nie to jest celem ludzkiej "gry" tutaj, na tym padole. A co w takim razie z ateistami? Po co i o co oni grają?
Ale może nie rozumiem ukrytego sensu filozoficznego tego wiersza?
Niestety nie podoba mi się, ani w treści, ani w formie. Życie jako "góra", "gra", "droga" - to wszystko bardzo pospolite i oklepane.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Wiersz poprawny,logicznie rozwijajacy mysl,klarowny,programowo optymistyczny.Czuje sie stojace za nim przemyslenia,bol obserwowania drogi.zywcza wydaje mi sie wiara-ze nikt nie wygra-jesli nie bedzie mial wsparcia.Kogo ,co ?--widzisz jako owo wsparcie.Gdybys o tym napomknal wiersz szedlby duzo dalej,"zalatwialby" duzo wiecej.Bo to JEST pytanie..jak myslisz?

Opublikowano

OXYVIA J.:

którą idziemy często sobie na przekór
a wszystko po to
by doznawać Boga

["sobie na przekór" odnosi się do wędrówki ową drogą, a nie do doznawania Boga, czyż nie wynika to z budowy wiersza i kolejności słów? O ile nie, proszę zaproponować kolejność bardziej przejrzystą]

Co do możliwości doznawania Boga po "tamtej stronie" nie ma sensu w ogóle prowadzić rozważań, żaden z nas w końcu nie wie, jak tam jest (tak przynajmniej przypuszczam :). Z mojego (!) punktu widzenia, życie JEST doznawaniem Boga. Obcowanie z naturą, ludźmi i światem w ogóle - to wszystko według mnie jest doznawaniem Boga. Z tego punktu widzenia ateista to ten, kto uczestniczy w grze, również doznaje Boga, tylko po prostu o tym nie wie:)

życie jako "góra", "gra", "droga" - może wydawać się oklepane, przyznaję. Jednak nie chodziło mi o to, by podać porównanie jak najbardziej niepowtarzalne. Chodziło o samo stwierdzenie - "Jednym jawi się tak, innym inaczej".

Dziękuję za chwilę poświęconą wierszowi.


M. KRZYWAK:

Ten króciutki kawałek krytyki wygląda jak żywcem wyrwany ze sprawozdania po konferencji dotyczącej wprowadzenia nowych etykietek na słoiki z kiszonymi ogórkami. Ten drogowskaz nie mówi którędy mam iść, konkretniej proszę:)


LUKA:

bez WZAJEMNEGO wsparcia - tzn. gra nie dojdzie do końca, póki ludzie nie będą sobie pomagać. Wyobrażam to sobie jako poruszanie się na linii: egocentryzm (sam za siebie nie wygrasz gry) a z drugiej strony zespolenie z bliźnim (tylko wspólnie uda nam się wygrać).

Również dziękuję za konstruktywne przemyślenia dotyczące wiersza.

Pzdr,

T. Ryłko

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Acha. W takim ujęciu - czy chodzi o to, że idziemy "barwną drogą życia" sobie na przekór? Nie rozumiem tego stwierdzenia w dalszym ciągu. Nie czuję, żebym podążała życiem w opozycji do własnych chęci...
Jest to bardzo nieobiektywne i jednostronne postrzeganie rzeczywistości. Równie dobrze można by to odwrócić: człowiek wierzący to ten, który nie doznaje Boga w materialnym świecie, choć nie wie o tym i ma złudzenie, że Go czuje i widzi. :-)
Opublikowano

OXYVIA:

Opowiem historię pewnego futurystycznego filmu animowanego: Otóż ludzie stworzyli roboty, które towarzyszyły i służyły im na każdym kroku. żeby roboty mogły żyć w towarzystwie ludzi, zostały zaprogramowane na pewnych zasadach. Główną zasadą była ochrona życia ludzkiego.
Po pewnym czasie zaczęły się pojawiać wypadki morderstwa robotów wobec ludzi. Okazało się, że roboty zabijały ludzi w ochronie przed nimi samymi.
Okazało się, że działania człowieka często są sprzeczene z jego naturą.

"innym jako nieskończona i barwna droga
którą idziemy często sobie na przekór"

Ty może nie czujesz, że podążasz życiem w opozycji do własnych chęci, ale czy jesteś pewna że "chęci" to główny pierwiastek motywujący twoje życie?

Często podążamy życiem w opozycji do ż y c i a samego, tzn.:
Droga, którą idziemy sobie na przekór

Jeżeli nie pojmiesz tego spojrzenia w taki sposób (jakkolwiek spojrzenie to może różnić się od twego i wcale nie chcę Cię przekonywać), to już nie wiem jak lepiej oddać istotę napisanych słów...

Czy oceniasz poezję na podstawie tego, jak bardzo pasuje do twojej opinii? Cytuję:
"Nie rozumiem tego stwierdzenia w dalszym ciągu. Nie czuję, żebym podążała życiem w opozycji do własnych chęci..."
_________________________________________________________

"Zgadzam się z tym i nie proponuję żadnych rozważań na ten temat."

To dlaczego za tym zdaniem następuje przeczące wcześniejszej wypowiedzi rozważanie? NIC, co powiesz na temat Boga, nie jest prawdziwe. Jakiekolwiek pojęcie z Nim kojarzone jest produktem naszych ograniczonych mózgów i COKOLWIEK o Nim wypowiesz, z góry skazane jest na fałsz. Proszę Cię, uszanujmy tę kwestię i pozostawmy ją poza sferą słów...
Poza tym wiersz nie stara się stosować do Boga żadnego określenia, mówi o jego doznawaniu w sensie subiektywnym...
___________________________________________________________

Twe końcowe stwierdzenia według mnie wyjaśnia powyższa odpowiedź. Oczywiście, że jest to bardzo nieobiektywne i jednostronne postrzeganie rzeczywistości. Tak samo jak Twoje, i postrzeganie każdej innej ludzkiej istoty! Taka jest ludzka natura, nieobiektywna i jednostronna! No chyba że mnie przekonasz, że nie, że można stwierdzić coś obiektywnie, ale przez sam fakt bycia człowiekiem jest to skazane na niepowodzenie...

Kilka pytań pod koniec:

Czy naprawdę uważasz, że Bóg należy do świata pozamaterialnego? Czy nie jest to następne twierdzenie o Bogu, które samo przez się ogranicza znaczenie Boga i przez to nie jest prawdziwe? A co to jest świat pozamaterialny w tym znaczeniu? Bańka mydlana? Puszek mniszka lekarskiego?

Dlaczego w świecie pozamaterialnym "łatwiej" i "z pewnością"? Droga Oxyvio! Nie lataj w obłokach, tylko powiedz, jak przenieść te słowa na codzienność. Z codzienności bowiem wyłonił się ten wiersz i przyznaję: Jest jednostronny, nieobiektywny, jest owym cieniem widzianym na ścianie jaskini i tak intuicja podyktowała mi go. Jeżeli odniosłaś wrażenie, że staram się przez jakieś obiektywizowanie robić z siebie Boga (broń Boże! :) to źle mnie zrozumiałaś...

Opublikowano

"Nonsensem byłoby rodzenie się w materialnym świecie właśnie po to, żeby w nim doznawać niematerialnego Boga."

Nonsensem? Oxyvio! Najwspanialszą i najpiękniejszą rzeczą na świecie! Zastanów się nad tym!!!;)

Opublikowano

w zasadzie to jak palnąc panience ktura jest kalejdoskopem robót drogowych bańkom mleka w czache
to może wytworzyć się bańka psychodeliczna
która zabierze mleczarza bądz rannych robotników w historje nadzwyczajnom
gdzie póxniej będą dopatrywac sie procentów alkocholu

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym oj tam oj tam z niektórych rzeczy się nie wyrasta

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • znaleźć w lesie wyjątkowo duży, najlepiej omszały kamień. i ustawiać pod nim znicze. w imię pustki, na znak pamięci o Niedomyślonym Do Końca. niech absolutnie nie zrodzi się z tego kult, nie będzie jak w filmie Motór, fabuła małego szaleństwa – w żadnej mierze komediowa, pseudopomnik czy pseudogrób, wotywny, totemowy kamulec nie stanie się celem pielgrzymek wyznawców niedoreligii, która rozleje się po kraju, świecie. chodzi o głazisko przeładowane nieistniejącym znaczeniem, aż kipiące od udawanej mistyki, pełne tętnienia juchy w żyłach niezaproszonych gości, niewywołanych duchów. o wabienie spadających gwiazd, o zgrabione palcami z powietrza Nic i Nic, nadanie im spoistego kształtu. nie pomyśl, że chodzi mi o potrzebę religijności, ja, ateusz od piętnastego roku życia nagle poczułem tęsknotę do wysławiania mrzończadełek, czczenia ludzików z fal mózgowych. bardziej o wydrwienie tego. zanurzenie dłoni w bezsensach, odleglinach. uśmiechnij się widząc świeczuszki z dyskontu zapalane o północy w środku lasu. pomyśl, że zaraz coś wybiegnie z mroku i... nie, nie zaatakuje nas. przeciwnie – da się pożreć.  
    • @Leszczym  Moja Babcia słuchała To ostatnia niedziela Mieczysława Fogga, ta piosenka powstała na bazie Gloomy Sunday, śpiewała ja mała Norweżka, a oryginalnie piosenka została napisana przez dwóch Węgrów i była zakazaną, ze względu na to, że ludzie, słuchając jej popełniali samobójstwa, to tak na marginesie ku ścisłości. Wzmianka o babci sympatyczna.:)    
    • Słońce przelewa się przez miasto wrzącym bulgotem, jak przez rurki i retorty w laboratorium chemika. Zmęczenie przedpołudniowym spacerem kieruje mnie w stronę pobliskiego przystanku. W szparze między rozgrzanymi lipcowym upałem chodnikowymi płytami dostrzegam drobne źdźbło trawy. Przykucam ostrożnie, by przyjrzeć się mu bliżej. Jego zieleń ulotniła się już, brzegi pożółkły, kwiatostan pochylił w niemej prośbie. Ten widok porusza mnie dogłębnie, jakby źdźbło wyrosło wśród moich własnych wewnętrznych spękań. Niepozorne, lecz cierpliwe, kruche, lecz oznaczające życie.   Dam ci łąkę, pełną szelestów, zapachów, brzęczenia trzmieli i wonnych podmuchów wiatru. Dam ci strumień, w którego wodach ochłodzisz swoje odbicie. Dam ci śpiew ptaków ze wszystkich krajów świata. Tęczę. Może wiersz napiszę. Chcesz?   Ale źdźbło nie odpowiada mi na żadne z pytań, tylko jeszcze niżej skłania swoją kędzierzawą wiechę ku ziemi. Zauważam nieopodal kurtynę wodną. Podchodzę do niej, i przykładam złożone w miseczkę dłonie do jednej z dysz. Stoję w zimnym, perlistym oparze, moja koszulka nasiąka wilgocią. Obserwuję powoli osiadającą się na skórze mgiełkę; miseczka po kilku chwilach wypełnia się niewielką ilością wody. Wracam do mojego źdźbła, podlewam. Woda błyskawicznie przecieka w szczelinę chodnika. Po drżącej łodydze spływa jedna spora kropla, w której błyszczy zniekształcona miniatura miejskiej ulicy. Moja twarz również jest mokra.
    • @huzarc @huzarc  Dziękuję serdecznie za opinię!   Właśnie taki efekt chciałam osiągnąć — zależało mi na wprowadzeniu lekkiej groteski poprzez element alienizacji. Białe wiersze o mrocznej, skłaniającej do refleksji tematyce to zdecydowanie moja stylistyka.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...