Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Muhomorniczy

Użytkownicy
  • Postów

    49
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Muhomorniczy

  1. Zamówiłem pizzę. Hydraulika, elektryka, dezynsektora, czyściciela dywanów , zaprosiłem na kawę osoby, tylko po to aby przez cały dzień móc robić jedno: Nieogolony na całym ciele mężczyzna w roboczej odzieży, spranej ,popielatej ,zlewającej się z niezdrowym odcieniem skóry, zniecierpliwionym pukaniem do mieszkania usiłuje otworzyć i przejść przez kolejne wrota czasu w rozkładzie dnia pracy. Z głębi mieszkania dobiega go protekcjonalne wołanie- Proszę!. Bez zwłoki roztwiera .Coś trzepoczącego na wietrze wpada z impetem w jego twarz. Zaskoczony personalny czas na moment staje w rozkroku. Nie myślcie że łatwo jest nie znając przeciwnika, w odpowiednim momencie i na pożądaną wysokość rzucić książką.Opasłym tomem trylogii Sienkiewicza. Od wschodu do zachodu słońca,które się jednak nie ukazało ,niczym wyrodny ojciec miałem dość czasu, by szlifować umiejętności i cieszyć się dowolnością technik. Dwiema mych ulubionych zostały: rzut książką jak młotem oraz basketballowy klasyczny rzut o 2ptk z nadgarstka. Chamski rzut prostopadły wykreśliłem z repertuaru: jako zbyt chamski. Po wykonaniu akcji można było zachować się na dwójnasób : udawać,że to przez przypadek lub nieporozumienie albo odeprzeć przemocą napełniającą się testosteronem, jak czaj parą, figurę. Ja wybrałem tą mniej skomplikowaną opcję. Zawczasu przygotowaną , w gotowości leżąca przy nodze przepychaczem na przedłużeniu , niczym piką, godziłem postać w twarz i zassaną za niepokojąco rozciągniętą skórę zawlekałem do dużego pokoju. Tam już po ówczesnym zamknięciu drzwi wejściowych, wstrzykiwałem ciału rozluźniające leki na padaczkę. Opis producenta: zwariowany zestaw:okulary + wąsy + nos. Idealne wykończenie szalonej charakteryzacji- Przydało się w sam raz, tak zakamuflowaną ofiarę zbrodni zawlekałem do windy,by porzucić gdzieś w rogu w pozycji siedzącej, oblaną piwem i pozostawioną butelką w omdlałej dłoni. Raz trafiła mi się kobieta. Nie tego chciałem. Natychmiast podbiegłem do zalewającej sie czerwonym rumieńcem biedaczki , ucałowałem, utuliłem, przeprosiłem ....brzydkiemu mężczyźnie nie uszłoby to na sucho. Do wieczora okolica zmieniła charakter na mniej kulturalny,ale nie jestem głupi, to nie było moje mieszkanie, to mieszkanie mojej matki!było... http://rozkwity.blogspot.com/
  2. Narząd podpory ciała i lokomocji człowieka , zastąpił mi dziś narząd płciowy. Stało sie tak z silnej potrzeby masturbacji , przy jednoczesnym braku czucia w członku, związanym z zażyciem dużej dawki benzodiazepin. Bo czym wszak różnią się obie dolne części ciała w sytuacji gdy zanikną ich funkcje podstawowe a na czoło potrzeb psychicznych wysunie się obsesyjno kompulsywna żądza która wymaga bycia zaspokojoną. Dojenie nieczułego prącia może skończyć się tragicznie, po omdlewającej sesji wielogodzinnego zgniatania. Można obudzić się z zsiniałym zawiniętym w kłębek i cofniętym w pępek zdemolowanym interesem. Mając na to baczenie przeniosłem swoje projekcje na nogę. Nadawała się idealnie, twarda o kształcie owalnym i wydłużonym i nie tak delikatna jak gąbczasty wzwód penisa wypełniony zaledwie krwią która wlana w kieliszek i upuszczona na ziemie, rozbryzgała by się jak coś kruchego. Penis nogi z kośćcem zaś jest wieczny! . Ba noga jest wręcz niewzruszona i brutalna jak maczuga . Przez następne 3 omdlałe., wilgotne i oblepiające rozchełstany satynowy szlafrok poświaty księżyca , wyczerpujące fizycznie godziny, poprzedzające sen z otwartymi pachami . Frykcyjnymi ruchami nogi i założonym szczelnie pierścieniem z dłoni, rozdrapywałem, rozbijałem nogę, a pocenie stopy z której wręcz czułem że wylewa się płyn ejakulacyj-ny , szczególnie z między palców. utożsamiałem z Preejakulatem, śluzowatą wydzieliną z penisa która , ma za zadanie przygotować drogę dla nasienia.O poranku mięśnie uda rozgrzane do czerwoności ciągały całe ciało za sobą w dynamicznej krzątaninie po domu , niczym nadpobudliwa kochanka obdarzona porządna dawką męskiej energii nocą. Od dziś będę dupczył tylko nogą nie tylko sam z sobą lecz także kobiety. Te będą zachwycone stymulacją tak dużego obiektu a ja sam nie będę rozczarowany gdyż udało mi się przemianować nogi na dwa prężne członki a zarazem kochanki. Multi funkcjonalność w znaczeniu praktycznym jak i psychicznym otworzy przede mną wrota do nie poznanych rozkoszy wykraczających poza zdolność poznania szeregowego przedstawiciela homo sapiens .Tym samym stałem się renegatem swojego gatunku- dupczynogom. http://rozkwity.blogspot.com/
  3. tek, no nic usuwam to bo rzeczywi�cie nie pisa�o sie mje tego swobodnie, po kilo amfetaminy trzymane pod pachami ograniczało mi ruchy
  4. Wciągnęło , ale łatwo jest osiągnąć taki efekt w krótkim tekście . Typowy karzeł prozaiczny. Na jednej..dwóch kartkach a3 dobrze sie czyta ale autor tego na 10 takich kartkach już by się wyłożył i dobrze o tym wie . Ja mam tak samo- więc bez urazy, bzy urazy ,bez z cukierni urazy . Ale nie mogę pochwalić tego poskręcanego karła, aspiracyjnego do miana" tekstu". Umówmy sie to jest nic. Na pewno masz pisarza którego szanujesz. Zestaw ten tekst z jego pracą i poczuj się jak nikt.
  5. Dziś w nocy spotkało mnie coś o tyle ciekawego co i niepokojącego. Najbarwniejszym przykładem przypadłości, której ofiarą padłem , jest powszechnie uznany za autentyczny , przypadek Roberta Ledru- policjanta, który ujął siebie samego. To historia detektywa, który został wezwany na miejsce zbrodni, której sam był sprawcą; jednak tym prawdziwie osobliwym elementem zdarzenia jest fakt, iż popełnił ją w nieświadomości, podczas epizodu lunatykowania. Jakie musiało być jego zdziwienie kiedy odkrył tożsamość zabójcy? Podobnie rzecz miała się ze mną. O tym co mi się przytrafiło , musiałem dowiadywać się stopniowo, Ogarniając po kawałku poranny pejzaż , w którym to procesie przyszło mi znajdywać elementy tam niespodziewane .Już sam moment otwarcia oczu łączył się z przykrą niespodzianką i wskazał pierwszy element mrocznej układanki, kiedy to chmurnie skonstatowałem, że sny tej nocy były wyjątkowo odpychające. Skrzywiłem się na odległe wspomnienie zdarzenia które rozegrało się w śnie tej nocy - zasztyletowanego chłopca w mosznę. Że oszczędzę wam szczegółów , jednakowoż urzekających co obrzydliwych i bolesnych dla oka. Spotkanie błyszczącej stali z pofałdowaną aksamitną poszewką skrywającą kruchy jak jajko dosłownie i w przenośni ładunek. Wyraźniejszym obrazem za lustra snu wyłoniły się cierpkie perypetie dwóch małych kotków. Odtwarzałem te obrazy z widoku oczu i w tym kadrze szczególnie często widoczne były ręce. Widok z oczu sugerował ich przynależność do mnie ,jednak ich wygląd temu przeczył- można było je przypisać jedynie komuś doskonale zaznajomionemu z ciężką praca fizyczną i to od najmłodszych lat . W pewnym momencie sennych retrospekcji , dłonie sięgają po jednego z kociąt. Małym nożykiem, ale ostrym jak żyletka, wciśniętym między palec wskazujący a pulchny kciuk z szerokim żółtawym paznokciem , wściekle rżnęły stworzenie którego sierść sukcesywnie zabarwiała się na bordowo .Sześc cięć, osiem, 5-10-15 ,zaraz się zacznie, w końcu przestały. Strzała pulsującego ruchomymi partiami mięśni , związanymi baksztagami żył , przegubu , zwieńczona imadłem dłoni, podobna do halibuta , trzymała zesztywniałe od bólu zwierze niczym rozgwiazdę. Prawa ręka wprawnym ruchem rzemieślnika, ulizywała przemoczoną sierść tak by możliwie najściślej przylegała do skóry , liczne blizny spisane na dłoni, cielistym połyskiem wtórowały lśnieniu sierści . Tak "ubrany" kot miał przez jakiś czas stać na dolnej półce wózka hotelowego - dotąd robiącego za ich cele- niczym statuetka; uwieczniony w bursztynie zakrzepłej krwi. Żel krwi wraz z połyskającą sierścią sprawiał wrażenie jakiegoś obcisłego i fashion kombinezonu dla kotów. Drugiemu grzecznie dotąd siedzącemu kociakowi, z oczami jak spodki z dmuchanego szkła, dłoń bezceremonialnie poderznęła gardło- niczym za finezyjnym machnięciem pędzla kreślącego hiszpańskie wąsy pod nosem sportretowanego szlachcica . Nie można było powiedzieć że kocik dzielnie próbował trzymać się życia, wręcz przeciwnie, wyglądał żałośnie. Głowa sprawiała wrażenie dotkniętej efektem opóźnionej reakcji, podobnie jak jest z ściętymi drzewami; po przeciągającej się chwili zawieszenia, drzewo w końcu uzmysławia sobie swoje nowe położenie i pada długie. Zdawało się że analogicznie będzie z głową tego gnojka, zaraz spłynie z mlaskiem ześlizgując się z szyi. Lecz to było tylko wrażenie potęgowane tym, iż odcinała się bladością na tle reszty, mimo że absolutnie niemożliwe jest by sierść pobladła. W rzeczywistości cięcie było niegłębokie lecz wystarczające. Odstawiony na blaszaną półkę , po prostu nadal grzecznie siedział i wpatrywał sie w właściciela rąk niewinnym spojrzeniem. Spojrzeniem niezdającym sobie z niczego sprawy ale przy tym śmiertelnie rannym .Tęczówkę miał niebieską, więc jego wzrok zdawał się być niebieskim ognikiem latarni morskiej dającej sygnały za mgły- w tym wypadku ,śluzówki oka zaszłej biszkoptową mgłą zdechłej ryby . Po scenie z kotami był las, ale jakże przykry! Brzydki !, Toporny z niedosyconymi kolorami. Latały po nim pszczoły wielkości puszek po piwie i tego samego kształtu z ich nagle uciętych-kończących się odwłoków, gibały się jak na gumce, wielkości długopisów żądła. Całość robiła wrażenie wczesnej grafiki 3D. Za tym, nabrałem głębszego przekonania że te sny są w ogóle mi nie podobne. - to mogły być moje sny tylko wtedy, kiedy mój mózg ucierpiałby na kondycji i rzeczywiście to mógł być powód- gdyż dnia poprzedniego zażyłem nasenną tabletkę, popiłem oraz byłem przeziębiony. Koszmary od dawna przestały robić na mnie wrażenie, ale odwrócenie ról zdało efekt. Tym razem : być koszmarem .Nie jak to zazwyczaj bywało, być terroryzowanym, lecz czynić ból innym i to nie jako "Ja" lecz jako...kto? Budzące nie pokój pytanie. Miałem gęsią skórkę w świeżej pościeli , w bardziej sterylnym anturażu światła niż w gabinecie dentystycznym, bo poranka. Poranne światło ma tą sadystyczną właściwość , brutalnego wywlekania wszystkiego czym jesteś na scenę , dobrze oświetleniową scenę tzw. światła dziennego. Reasumując z całą pewnością nie byłem autorem tych oddartych z piękna, ponurów obrazów- nie zrozumcie mnie źle, na wszystko bym się zgodził , tylko zabrakło w nich estetyki i jakości wykonania czym dla odróżnienia cechują się Moje sny. Zakończywszy emocjonalne rozdrapywanie snu rozejrzałem się po pokoju. Moja dziewczyna jak myszka podgryzająca serek skrobała coś na laptopie w kąciku pokoju. Zerwałem się z łóżka nadanym przez nogę pędem który mnie zaskoczył, po czym otworzyłem usta a z nich wypłynęły dźwięki .Cóż, to miało być kilka słów powitania-typu- "czy dobrze się spało panience". Jednak głos zabrzmiał obco, na tyle że go wstrzymałem. Dziewczyna zerwała się z miejsca , z utkwionym we mnie pytającym wzrokiem.Gdyż zabrzmiałem jak niezidentyfikowany obiekt do sprzątania ulic z wbudowanym zestawem głośnomówiącym, który do konserwacji strun głosowych używa wysokoprocentowego alkoholu oraz tytoniu kiepskiej jakości- czytaj-śmieciarz, nawet jeszcze chyba przed chwilą zdjęty z uchwytu śmieciarki, na której to tylnej części wisi w nonszalanckiej pozie z nieodłącznym szlugiem w kąciku ust. Mnie samego te akordy zdumiały, najbardziej jednak chyba nie były w smak owej dziewczynie, która swym wyrazem twarzy dała poznać, iż nie tego oczekiwała.Wgapiała się we mnie. Po chwili jednak konsternacja w jej wzroku ustąpiła miejsca wyrazowi rozpaczliwie oczekiwanej przez mnie ulgi pomieszanej z życzliwością, tryumfalnie rozpogadzającego jej oblicze. -Ale cię wykręciło! Na drugą stronę niemal-parsknęła śmiechem-Głos masz jak zdarta płyta...i do tego chyba masz wciąż gorączkę....?-zawiesiła głos pytająco, po czym, nie dając mi najmniejszej szansy na odpowiedź, niemal natychmiast dodała: -Polopirynę weź. Albo nie,najlepiej polo i miód z sokiem z cytryny ciepłą wodą.Charczysz,jakbyś miał zapalenie krtani, a może się wybiorę do apteki i tam mi coś doradzą - trajkotała. Z głupkowatym uśmiechem i grzecznościowym modulowanym śmiechem wycofałem się do łazienki szukając miejsca odosobnienia w którym mógł bym przeanalizować -niby co właściwie? Nie popadajmy w histerie . Nie byłem udziałem niczego czego w łatwy sposób nie można by wytłumaczyć. Chyba... Usiadłem na klozecie wydychając powietrze z ulgą jakbym pozbywał się przy tym nie tylko napięcia ale i problemu .Jednak niemal natychmiast dały o sobie znać kiszki. Ferment do tej chwili musujący w żołądku w utajnieniu stał się czytelny i bardzo nieznośny. Ból szybko stał się obezwładniający.Czułem się jakby żywy, ukrwiony szyb jelita został zasypany kamieniami i pojękiwał z rożnych rejonów swojego przewodu .To co się natychmiast wydarzyło to nie była zwykła defekacja lecz katorżnicza. Po wszystkim zalany zimnym potem na miękkich nogach udałem się do kuchni . Chciałem tam wytrząsnąć z siebie pot jak pies otrząsający się z wody i napić się kawy z ekspresu gdyż jest w niej coś pokrzepiającego . Pokaźnego rozmiaru maszyna dwoi się i troi w sobie aby wypluć filiżankę czarnego jak olej silnikowy płynu. Ten jednak jest dla nas jak łyk benzyny dla zaspanego gaźnika.W maszynach towarzyszących na przestrzeni życia człowieka w jego intymnych momentach, jest coś z steampunkowej romantyki. Zdecydowanym krokiem przekroczyłem próg kuchni lecz szybko ruch ten z początku pewny zamienił sie w coś w rodzaju kroczenie na dnie oceanu żywicy . Mokry dreszcz przeszył mózg jeżąc rzęsy i podnosząc wargi pod sam nos które na tą krótką chwilę porażenia żyły własnym życiem. Omdlałem i ciężki , zacząłem opadać na dno w roztworze czasoprzestrzennej formaliny. Zarazem lekki wznoszę się a ulatywaniu a zarazem spadaniu towarzyszy ten przeraźliwy lęk , który dobrze znają ludzi śniący o spadaniu z wysokości. Lęk umiejscowiony w brzuchu i koniuszkach palców . Lęk który boli fizycznie.Ten lęk jest większy niż my , jak dziwacznie to nie za brzmi.Wykracza poza ciało niczym strzelające mikroskopijne pioruny. Mój wzrok podziwiał z obrzydzeniem krajobraz kuchni , lecz z perspektywy powietrznej niczym z pokładu helikoptera , opuściwszy ciało w popłochu, życząc sobie znaleźć się jak najdalej od tego co przyszło mu tam zastać .Zawieszonej niecałe 2 metry nad lądem, zdumiony wzrok spoglądał na piekło na ziemi. : Parówki które trzymałem dla psa, leżały w pornograficznym obnażeniu na ludzkim talerzu .Wiły się w keczupie , a oczka tłuszczu zraszały ich rozgorączkowane w seksualnych spazmach skronie .Ściemniałe zmazy musztardy , niczym blizny oszpecały kuchenną zabudowę , były wszędzie, w miejscach których bym się nie spodziewał . Pierzyny chleba, najwyraźniej rwanego palcami, jak małe obłoki chmur przecząc grawitacji walały się po podłodze. Kostka masła również nosiła ślady palców- głębokie bruzdy szpon- zatem chleb musiał być smarowany dłonią. Szklanka matowa od śladów tłuszczu do połowy zapełniona torebkami herbaty które przypominały w jakiś sposób rybie głowy uduszone w niedostatniej ilości wody. W gniewie ponownie scaliłem się z upadającym ciałem by obserwować jak klapek z rampy startowej stopy ,wzbijając chmurę pyłu z skarpety, wzbił się w powietrze, tam szybował niczym zaopatrzony w rakietowe silniki, życzyłem mu długiego lotu a on leciał! wcale nie zamierzał upaść , z każdą chwilą stawał się bardziej piękny i wolny .Trwało to wieki ...do momentu gdy uderzył o ścianę . I stało się bum! Wielki reset który przemknął po moim umyślę jak gąbka po zapisanej tablicy. Wtedy w rozpryskującym się obrazie rzeczywistości , w jego odłamkach niczym zbitego zwierciadła , łączących się wielokątów w obrazy niczym w kalejdoskopie , ujrzałem ..... żywot śmieciarza. Żywot który zamieszkał we mnie w swoim śnie i równolegle moim. Mój schorowany duch ,otumaniony tabletkami ,udał się tam gdzie udają się szamani i ludzie doświadczający OOBE pozostawiając ciało pustym . Powodem dzięki któremu do tego doszło musiało być nasze podobieństwo, którego z trudem można do paczyć sie w pozorach. On śmieciarz ja ..ja lepszy , jednak typ mentalny musiał być ten sam. Do połączenia nie mogło by dojść gdybyśmy z sobą nie rezonowali .Pomost musiał być kompatybilny. Może od śmieciarza różnię się w szczegółach, ale jak na nas spojrzeć to jest to tak nie wiele a zarazem wszystko. Cóż , na podstawie przypadku Roberta Ledru wiemy, że granica między policjantem a zabójca bywa wątła .A może z Ledru było tak jak zemną? Ot nowy trop w tej niezwykłej sprawie. Nowa perspektywa na zbrodnie popełnianie podczas snu.
  6. no pa, dzielenie zwyczajnych zdań w wieżyczkę niby wiersza to nie jest droga dżedaj
  7. z daleka miasto można zrozumieć opacznie rozpościera się dyskiem jak zaczątek wybuchu wśród zieleni i topografii wyniosła sublimacja z niższych form społecznościowych słuszna jak gniazdo pszczół w lesie ale jako wyższa postać wznioślejsza i szczególnie ważna wydaje się ze tam każdy ma swoje miejsce otóż ja nie jestem przypisany ziemi nawet w jej udogodnionej rasie ludzkiej wersji od 20 lat nie wysiadłem z auta nie podziwiałem widoków ważne było żeby nie być wymykać się stałości czasem gdy nie miałem ochoty się zatrzymywać przez tygodnie aby nie zemdleć pożywiałem się własnymi częściami ciała zacząłem od małżowin , następny był nos palec wskazujący do pary z kciukiem wystarczy by prowadzić auto podobnie jak stopy nie potrzebują żadnego z palców by naciskać pedały podwójne siedzisko wyjęte z miejsca pasażera , zrekompensowało odcięte półdupki itd. zamykając rany zapalniczką z trupia czachą coraz bardziej miałem wrażeniem że sam jestem pędzącym trupem w kuli ognia , jak kometa której grawitacja planety ziemia, nigdy nie puści wolno Pewnego dnia gdy pękła mi opona siadłem na masce-byłem już bardzo schorowany. spojrzałem na gwiazdy i zrozumiałem że tam też niema wolności gwiazdy mrugały sygnałami morsa, przekazem że świat materii jest wieczny i nieskończony nigdy nie uciekniesz poddaj się, i padnij tu , lecz ja wstałem, odlałem się do chłodnicy - bo tego potrzebowała i ruszyłem kontynuować swoją ucieczkę, bo przecież wolny mogłem być tylko za życia za kolejne 20 lat ktoś minie mnie na ulicy i będzie przerażony że miał kontakt z autem widmo nie będzie to kłamstwem aja będę w 7 niebie, bo być człowiekiem widmo, to tak blisko wolności
  8. No to sad czy łąka? że kwiat
  9. @cezary_dacyszyn Tym ponoć jest poezja. Skondensowałem do granic możliwości treści o dużym potencjale teoretycznych rozważań. Ludzie nie potrafią , mnie czytać a ja vice versa . Moje interpretacje cudzych wierszy są o niebo wspanialsze niż to co autor miał na myśli. Zwykle sami nie wiedza co mieli na myśli . Lub w barokowej oprawie, rozwijają przekaz, z punktu logicznego, lepiej opracowany przez osobę publikująca w tygodnikach dla nastolatek typu bravo czy popcorn.
  10. Trafiłem do roku cudów -2015. Poprzez wrota czasu. To jest o godzinie określanej wartością 00. Poprzez rytuał raczenia się szampanem. Kiedy kalendarz ściśle powiązany z ruchami ciał niebieskich, z kalibrowany wedle teorii względności Eisensteina z czasem uniwersalnym wszechświata , Na nano sekundę zamyka się i otwiera wrotami czasu. Tą drogę przebyłem.
  11. Utwór ten powstał w noc sylwestrową, co wiele tłumaczy w roku 2015 nikt już nie chce pić tego czym pół wieku temu handlował Al Capone każdy świętuje legalną fermentacją ,pozyskany napój, to są sutki murzynek pędzone część z nich miedzy pachami miały krzaki niczym wrone lecz większa część , w kroczach kultywowała ,afrykańskich mrówek roje to jednak nie obrzydza,gdyż koszernie czysta jest to wóda {oddzielonych od ciała, talarów sutek beczka jest cała monet sutkowych, z wyselekcjonowanych okazów i przykładowo zdrowych } leżakuje w lesie borowym (3lata ) zasypana ściółką i bielącym ptasim odchodem (rajskiego ptaka) likier czekoladowy, satynowy w smaku ni to orzechowy ni to kakaowy leje się w nasze usta łakome, nowy rok został należycie uczczony telefoniczne,odruchy mimiczne,sardoniczne z myciem zębów łączymy w 2015 ekonomicznie wciśnięta pasta, glut ciągnący się miedzy zębami przepędzi całe rodziny bakterii wraz z tobołami dziś niebieski lód oddycha czy stygnie pulsując od wewnątrz jak sekretne życie atmosfera ziemska spłaszcza się, i opada na stałe na ulice na taflach rzek tańczą rozrosłe i fosforyzujące sinice lisice masowo, giną pod kołami,wybiegając przed audice dziki żywią się wyłącznie jajecznicą ,gromadzą się nad Pilicą i jak węże syczą po bruku stąpa jeleni ilość wielka , przy kebabie ich kolejka przeżuwają z papierami to w co arab ukradkiem spluwa, i oblewa szczynami to tylko wycinek z rzeczywistości wam odległej przybliżyłem , z przyszłości przybyłem i was przestrzegłem
  12. @cezary_dacyszyn Te szachy to ewolucja. No ale rzeczywiście nie brzmi to dobrze , brakuje też tropu który prowadzi do tej perspektywy. No racja , racja. Trudno mi sie przekazuje instrukcje do świata przedstawionego , łatwiej mi się go opisuje . Stąd takie przeskoki. "z słońcem w szachy gramy"- na zasadach ewolucji, promieniowanie może być zabójcze, z dwóch powodów: 1. jest go za wiele 2. jest go za mało. "my mamy białe on ma czarne"- posiadanie białych pól, czy obojętnie- pionów, jest symbolem naszej czystej formy "on jest tym co nas czerni"- słońce nadaje nam formy, nadaje kolor ,koniec końców uzależniając nas od niego przeciąga na swoją stronę szachownicy , robiąc z nas swoich podwładnych "więc my widzimy w nim białe-rezultat zwycięstwa" - widzimy w nim Boga , a jak wiemy bóg kształtując nas swoją wolą, musi robić to na swoje podobieństwo. Ostatecznie nas omotała i zaplątała koncepcja słońca jako niezbędnego warunku dla zaistnienia życia. Co może być nie prawdą. Może jest coś eterycznego. A my jesteśmy niewolnikami materii i słońc. coś w tym rodzaju
  13. nie mogę zgodzić się z żadną z tez przedstawionych w utworze. Jest to kawa na ławę a ponoć miała być poezja, ---błędne wnioski,słabo podane , jak parówka po prostu na talerzu, Jako alchemik poetycki z parówkę przemienił bym w złoto .Ludzie którzy nie mają nic do powiedzenia nie potrafią również nic napisać dobrze . To dostaje się w pakiecie braku talentu. nazwiska adresy pesele i nipy wszystko o nas mówią ale nas tam niema , jestesmy na ulicy w kostnicy i w domach na skrzyżowaniu ulic znaki świetlne rzucają wyzwania poszczególnym typom osobowści a nowoczesna technologią był miecz którym husaria scinała głowy turkom założyliśmy kondom na miasteczko wiatr we włosach jest 3 km za miastem, głownie czujemy go w udach dziwek z bagna ,pola, co tydzień, wyławiamy tam nielegalnie aligatory i dorabiamy na skórach a jedyny szczyt na który chciałbym sie w drapac to szczyt cycek gwiazdy porno nigdy się nie dziele przestań bredzić hipisie
  14. ale mnie serce boli od ćpania \zaopatrzyłem się nawet w nosze karetkowe które używam miast łóżka . Z sufitu zwisa maska z tlenem . Wgapiam się w ścianę ampułek i gablotę strzykawek. Jest bardzo spokojnie , odcienie w ciągu doby oscylują między szarym , białym a kuchennym nożem; krew jest głęboko zakonspirowana w bandażach pościeli. Od 4rech dób słyszę muzykę która wydobywa się wprost z czasu, jest to najwspanialsza muzyka; najbliższa gatunkowo ambientowi jeśli miałbym szukać w rzeczywistości z której wyrosłem quasi- analogii. Słuchając jej nie potrafię rozróżnić którym z zmysłów- wzroku czy słuchu- ją odbieram bo zawiera w sobie i to i to i to nie w rozumieniu teledysku, to jednolite doświadczenie jak masa powyrzej wymienionych cech , w eterycznej odpowiedzi. Najwyraźniej gdy czas zechce raz odtworzyć się i zaśpiewać w którymś miejscu swojego zalegającego serpentyną cielska w zamkniętej przestrzeni uniwersum jak opakowaniu w którym tasiemiec czasu wije się dwoi i troi by zamknąć upływ czasu w swojej fizjonomii , co jest warunkiem jego istnienia. To jego melodia będzie rezonowała z każdą martwą i żywa istotą przekazując jej wycinek z życiowego doświadczenia przekraczającego biliardy tysięcy lat i lat świetlnych , sformułowanego w czymś co ja jako akurat człowiek z racji mojego ograniczenia odbieram jako śpiew. Jeśli kiedyś nie podoła, wszystko się rozsypie. Ni będzie już tej kiszki która trzyma wszystko na swoim miejscu. To jest ta niepewność i napięcie, które raz na zawsze zmieniło moje życie a zostało mi zaaplikowane gwałtem, przez syreni śpiew czasu, który wabi mnie na mielizny abym upadł, jak on sam jest u kresu swojej drogi, wciąż zmniejszając objętość próbuje drążyć luki które pozostawiły opasłe i nonszalanckie zawijasy jego ciała młodych lat w zamkniętej przestrzenni wszechświata. Lecz już brakuje mu miejsc, tlen sie kończy. Umiera. Ja sam będąc zapewne u jednej trzeciej trasy tego odwłoka, usłyszawszy śpiew czasu, który zawył akurat częścią ciała okoliczną mojej czasoprzestrzeni oszalałem z lęku i jedyne, co trzyma mnie przy życiu, to ciągła szpryca.
  15. słońce spływa z nieboskłonu jak rozlane mleko nad którym... kupując naszą akceptacje lebiegą bezwładności to wąż kosmiczny polegający na naszych wąskich horyzontach gdzieś tam, odbywa się piękno bez słońc bez dawcy słoneczne monety wypalają niewolnicze znamię zlizuj je z wody,próbuj wyssać z kamieni czerp z studni kobiet, pochwyciły blask gadzich łusek błysk z klejnotów oczu wabi na manowce wydalają je połyskiem i potem nęcącym rekrutuj włócznie zbóż pij z krwią lwów, ciap miąższ rozlicznych nitek owocu jak rakowego guza czarny promień pali światłem ląd tak mocno że kontrasty jawią się pęknięciami w świecie ostrzy osty-tarcze natury , dzikie, jaskrawe w pra genezie kolorów drapieżnych kształtów złowrogich z słoncem w szachy gramy my mamy białe on ma czarne on jest tym co nas czerni wiec my widzimy w nim białe-rezultat zwycięstwa
  16. Narząd podpory ciała i lokomocji człowieka, zastąpił mi dziś narząd płciowy. Stało sie tak z silnej potrzeby masturbacji przy jednoczesnym braku czucia w członku związanym z zażyciem dużej dawki benzodiazepin. Bo czym wszak różnią się obie dolne części ciała w sytuacji gdy zanikną ich funkcje podstawowe a na czoło potrzeb wysunie się obsesyjno kompulsywna żądza która wymaga bycia zaspokojoną. Dojenie nieczułego prącia może skończyć się tragicznie, po omdlewającej sesji wielogodzinnego zgniatania. Można obudzić się z zsiniałym zawiniętym w kłębek i cofniętym w pępek zdemolowanym interesem. Mając na to baczenie przeniosłem swoje projekcje na nogę. Nadawała się idealnie, twarda o kształcie owalnym i wydłużonym i nie tak delikatna jak gąbczasty wzwód penisa wypełniony zaledwie krwią która wlana w kieliszek i upuszczona na ziemie, rozbryzgała by się jak coś ulotnego. Penis nogi z kośćcem zaś jest wieczny! . Ba noga jest wręcz niewzruszona i brutalna jak maczuga . Przez następne 3 omdlałe.wilgotne i oblepiające rozchełstany satynowy szlafrok poświaty księżyca , wyczerpujace fizycznie godziny poprzedzające sen z otwartymi pachami , Frykcyjnymi ruchami nogi i założonym szczelnie pierścieniem z dłoni,, rozdrapywałem, rozbijałem nogę, a pocenie stopy z której wrecz miałem wrazenie ze wylewa się płyn ejakulacyjny , szczególnie z między palców. utożsamiałem z Preejakulatem, śluzowatą wydzieliną z penisa która , ma za zadanie przygotować drogę dla nasienia.O poranku mięśnie uda rozgrzane do czerwoności ciągały całe ciało za sobą w dynamicznej krzątaninie po domu , niczym nadpobudliwa kochanka obdarzona porządna dawką męskiej energii nocą. Od dziś będę dupczył tylko nogą nie tylko sam z sobą lecz także kobiety. Te będą zachwycone stymulacją tak dużego obiektu a ja sam nie będę rozczarowany gdyż udało mi się przemianować nogi na dwa prężne członki a zarazem kochanki. Multi funkcjonalność w znaczeniu praktycznym jak i psychicznym otworzy przede mną wrota do nie poznanych rozkoszy wykraczających poza zdolność poznania szeregowego przedstawiciela homo sapiens .Tym samym stałem się renegatem swojego gatunku- dupczynogom.
  17. Prowokacją to są poważni poeci wobec przyszłości która podwarzy wszystko w co wierzyli, i zostanie nie wiele, ładne zgrabne i pwoabne stylistyczne sformuowania? przekaz podpodłogowy hehe
  18. Obracamy stolik wirujemy spodkami pod naszymi twarzami krągłymi napuchnięciem emanacji autorskiej energii to jak zebranie planet układu pod pretekstem kręcenia się wokół okrągłej deski zamiast nam przypisanych miejsc codziennych w głupiej knajpie a mi się chce tak naprawdę lać hce się przytulić do własnego jaja a sisiorek jak kupka psia zawinąć się, schować w kłębku pisuaru nasz panteon wiruje z coraz to większą aberracją, za chwile roztrzaska się o klapę surdutu kosmosu, który strzepnie tą katastrofę jak ptasią kupę ,wyciągnie za klapy zapalniczkę i podniesie ją do rakiety wystającej z napęczniałej kuli z ekstrawaganckim kapeluszem orbity-wielkiej porażki tylko orkiestra ,oby orkiestra przetrwała, muzyką która marzy o nas piękne obrazy
  19. dziś w markecie znalazłem pierwsze masło produkowane przez ufo pisze że ekologiczne,zgadzam się jeśli tylko wyrabiają to u siebie pisze że smaczne i zdrowe-nie dowiesz sie gdy nie spróbujesz więc może poczekam wpierw na alkohol wyrabiany przez obcą cywilizacje będę spokojniejszy wiedząc że sztuki Szekspira są aktualne w kosmosie inaczej może byc jak w książkach P.K.Dicka,ambiwalentnie dualistycznie i z zachowaniem znaczenia słowa obcy, bo jedynie w obcości można poczuć napad objawienia-obcowania spędzę resztę życia w zadumie nad tym, przyglądając się masłu ufa jedząc go,modląc się do niego,malując nim ściany,zasilając bak auta,odwiedzając Egipt i opalając sie będąc namaślonym ,następnie spróbuje tego samego w Jerozolimie ,być moze całun turyński był namaslony,lub napęd antygrawitracyjny pracuje na maśle lub gdy Company U.F.O przejmie biedronkę wraz z nią mnie jako kasjera przestane dorzegać i masło i Ufo
  20. fajny cyklop-buźka
  21. Wielkie pozdro z Gdyni dla Mafii Szkicownikowych grafomanów
  22. słonce zachodzi,mewa powraca w pierwotną postać -piane morską i płaszczy się taflom krzemienia przed przelatującym Jezusem na krzyżu jak bombowiec groźnie buczący ciszom zamarłych gromów boskich trąb anielskich już dawno,jak urwisko wiszące nad głowami, (itam sie czasem spina człowiek,iwidzi,że tam żyją istoty- gnozaclimbing) ,i zrzuca Chryste w morze swoje sieci,i łowi ryby wyciekłe z brzuchów drapieżnych mew, ,te właśnie oślizgłe śliczne,lśniące szprotki,,to grzechy,które codziennie są usiłowane być popełnionymi, zabrać je które są ciałem ,bo takom wymianę zaproponował,kiedyś,i walczyliśmy oto z barbarzyńcami. cykl, ta pożyczka nigdy niezostanie spłacona,odkąd Jezus dał nam pieniądz którym można spłacić grzechy-wiarę,,i zażądał 5 % z pożyczki zwrotu od sumy powziętego kredytu grzechu, ,to pięc procent nie istniejącej nadwyżki jego ciała, nie da się spłacić ,ten system moralnomonetarny sprawi ze niebo zgęstnieje, ze umrzesz ty i twój tato w grobie nie doczeka sie renty
×
×
  • Dodaj nową pozycję...