Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

-nie rób tego
wielka kupa gówna
wytnij
wklej
i już
można dostać na głowę
albo w najlepszym wypadku nabawić się
hemoroidów

publikujesz
i wciąż w tym samym miejscu
kochany
masz więcej talentu
niż
te wszystkie kurwy razem
wzięte
tylko
nie daj się jebać
nie pozwól im
zrobić z ciebie
wariata
internet sprzyja
wariatom
pedofilom
mordercom
gwałcicielom
złodziejom
niedzielnym wierszokletom

- opowiem ci o martwym człowieku
wypłynął z Wisły dwa
dni temu
znaleziono przy nim dwieście
wierszy
każdy o czymś innym
podobno żona wyjebała go z domu
na dobre
i nie miał
dokąd pójść
poszedł więc na ulicę
i tak przetrzymał trzy zimy
ta miała być czwarta
zrobiło się cieplej i wtedy
dostał trzynaście
razy tępym narzędziem

złe miejsce
zła pora

zmasakrowane zwłoki
wpierdolone przez robactwo
znaleźli tylko te wiersze
nietknięte przez wodę
suche jak piasek na Saharze
cud
zawieźli je do analizy
podobno mistrzostwo świata
ale nie mogli
faceta zidentyfikować

najwyraźniej nie miał
dostępu do sieci

Opublikowano

tek text zalecam czytac od:
opwiem ci o martwym człowieku
powyższe jest głupie tłuste i nic sie zatym nie kryje
w poniższym udało sie zaadaptowac język zasobny żywy barwny i sugestywny potencjlnego cwaniaka gawędziarza z klasy średniej,
w wiersz spełniajacy swojom role
mje sie podoba

Opublikowano

Pasja na tak, jezyk na nie !!!i to bardzo zdecydownie.
Wulgaryzm jako wykrzyknik ,podkreślnik nie jako treść sama w sobie, bo po przecież przeciw brzydocie świata niesprawiedliwego piszesz.

Opublikowano

Język jest ok, treść też. Brutalnej prawdy nie warto ubierać pięknymi słówkami. Kawałek ma w sobie coś niecodziennego. Ładnie się go wizualizuje. Dobry na scenariusz.

Opublikowano

Pierwszy, które od początku do końca zaznaczam na plus. hehe mówiłem, że i prozaik się potrafi rozwinąć - mówiłem. Ładnie Piotrze, taki manifest, który miał coponiektórych wkurzyć, ale wszystkim się spodobał. (i pewnie tak będzie) Ja w każdym razie daje +, bez względu na to jaką ma wartość
pozdrawiam Jimmy

Opublikowano

a ja nie wiem, co komu przeszkadzają "niedzielni wierszokleci"
to zdecydowanie lepsze hobby niż tłuczenie kogoś tępym narzędziem
tekst mógł być dobry, niestety za dużo z niego wyłazi frustracji
razi używanie środków "popularnych" wśród e-poetów obok silnego ładunku emocjonalnego
jako czytelnik zadaję sobie pytanie: dlaczego peela tak bardzo rusza, że na świecie są kiepscy poeci?

Opublikowano

tekst jest kiepski. wulgaryzmy przestając tu zaznaczać frustracje, stają sie załosne. w wielu miejscach są kompletnie niepotrzebne

ja nie wiem wogóle do kogo ty pijesz, do tych co nieczytają, do interentu, do niedzielnych poetów czy żony która kogoś tam wyjebała z domu? czy może do tego że wiele odautorskich utworów docenianych i dostrzezonych jest po śmierci? wogóle cie nie rozumiem

interesujący motyw jest z wyciagnieciem kolesia z wody, suchymi wierszami

ale tekst na nie, słowa na nie, merytoryka na nie i warsztat na nie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk nie ma przymusu "czucia" każdego wiersza :) Ja mam tak, że jednego sięgam po jakiś wiersz i kompletnie do mnie nie przemawia. A innego dnia, czasem za miesiąc/rok trafiam na niego ponownie i mam ciarki na plecach jak go czytam. Myślę że "czucie" wiersza jest po pierwsze bardzo indywidualną sprawą a po drugie dynamiczną.  Pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Światło Słońca prażyło w oczy, gdy Jegor niemrawo otwierał powieki. Całe jego ciało przeszywał ból, wiatr zmrażał członki. Świadomość wracała do niego powoli, gdy wywnioskował, iż nie może się poruszyć. Przed nim rozciągał się widok gąszczu, wyrastającego przed piaszczystą plażą. Zwrócił głowę do dołu, kilka metrów pod nim znajdowała się turkusowa tafla wody, z kolei spojrzenie w górę wyjaśniło mu już w pełni sytuację. Jegor bowiem zwisał za bakburtą, zaplątany w urwane liny. Natomiast same sznury, które go uwięziły były zakleszczone wokół relingu. Cała galera ugrzęzła na mieliźnie i pochylona była w lewo o jakieś 40°. Wtem ktoś krzyknął “Jest tutaj!”, a Jegor poczuł lekkie szarpnięcie, po nim następne, nieco już mocniejsze i jego ciało za każdym takim razem oddalało się stopniowo od tafli morskiej wody. Będąc już dość wysoko, ktoś chwycił go pod pachami, objął za klatkę piersiową i przerzucił przez reling, na pochylony pokład. Jegor stękał przy tym i syczał z bólu, widać było, że na ciele ma wiele sińców. Wybawiciel postawił go na chwiejnych nogach, Jegor przyzwyczajał się do pochyłości, spojrzał się następnie w oczy człowieka, który go wciągnął. To był Ekim!     - Szukaliśmy cię Jegorze, obawialiśmy się, że sztorm porwał cię w otchłań, całe szczęście zaplątałeś się w zerwane liny.    Ataman rozejrzał się dokoła, po pokładzie krzątała się garstka przytomnych ludzi. Sama galera natomiast wyglądała jakby przetrawiona została w żołądku morskiego potwora.     - Jak wygląda nasza sytuacja? Długo byłem nieprzytomny? Zdążyliście się już zorientować? W jakim stanie jest statek?    - Sami dopiero co stanęliśmy na nogi. Rozbiliśmy się o skały przystające do tej wyspy, fale zepchnęły nas daleko na mieliznę. Przez sterburtę ciągnie się ogromna szczelina, dziób statku prawie w całości spalony, fokmaszt obalony, olinowania zerwane, żagle podarte, trzy piąte wioseł połamane. Tyle dobrego, że proch magazynowany był po przeciwnej stronie statku, niż wybuchł pożar, inaczej wszyscy pomarlibyśmy na miejsu, a statek zmieniłby się w kupę spopielonych wiór i drzazg.    - A jak trzyma się załoga?     - Spora część ludzi potopiła się lub pomarła, tłucząc się w nieprzytomności po statku. Ponieśliśmy też straty podczas szarży. Jest też trochę rannych. Moglibyśmy zapełnić galernikami najwyżej trzy czwarte dolnego pokładu.    - Co z naszymi zapasami?    - Nie schodziliśmy jeszcze do magazynu pod pokładem, musimy się w tym rozeznać.    - W takim razie chodźmy czym prędzej, chcę jak najszybciej poznać pełen obraz naszego położenia.    - Jegorze, jesteś cały poturbowany! Powinieneś się wpierw wykurować.    - Dam radę, to nie mój pierwszy raz. Sroższe rany nie zdołały mnie powstrzymać przed walką.     I opierając się o bark Ekima, Jegor pokuśtykał wzdłuż relingu do schodów prowadzących pod pokład. Noga za nogą, przebierał kończynami, z każdym krokiem nabierając coraz większej pewności pod stopami. Do samych schodach musieli się wspinać na czworaka po pokładzie. Kilka drewnianych stopni u dołu było połamanych, na dolny pokład musieli więc zeskoczyć. Niższy pokład był teraz tak dobrze oświetlony, jak nigdy przedtem, a to za sprawą gargantuicznego wyłomu w kadłubie. Ława, na której Jegor wydalił z siebie tyle potu, poszła w drzazgi razem z wiosłem. Wiele sąsiednich ław podzieliło jej los. Udali się do magazynu na rufie, sprawdzali po kolei beczki i skrzynie. Proch namókł i do niczego się nie nadawał. Większość beczek z wodą była roztrzaskana, starczyłoby jej na tydzień, może dwa jeśli ocalała załoga korzystałaby z niej oszczędnie. Zapasy suszonego mięsa i sucharów były w większości zachowane w dobrym stanie, nawet obfite porcje, zapełniały by żołądki przez miesiąc.    - Schodziliście już na ląd? Znaleźliście coś tam? - pytał Jegor.    - Nie, jeszcze nie. Jak mówiłem, sami dopiero stanęliśmy na nogi.    - Dobrze, wypocznijmy trochę i zorganizuję wkrótcę ekspedycję w głąb tej wyspy. Galera zdaje się być nie do urzytku, temu poszukamy jakiejś osady. Jest tu jeszcze trochę złota, które skonfiskowano podczas mego pojmania, moglibyśmy za nie kupić więcej prowiantu. Może jeśli uda nam się znaleźć tam rybaków, przekonamy ich również, by przewieźli nas z powrotem na stepy, choć nie wiem jak daleko się ta wyspa od niego znajduje. Jeśli jednak nie ma tu osad, musimy znaleźć prędko źródło wody i zacząć zbierać materiały na tratwy.    - Tratwy? Po co? Mógłbym wyremontować tę galerę, podróż nią byłaby dużo bezpieczniejsza i sprawniejsza.    - Naprawdę możesz to zrobić? Ile by ci to zajęło?    - Oczywiście, że mogę, byłem w końcu konstruktorem nie jednej takiej galery. Zniszczenia są jednak duże, przede wszystkim trzeba załatać tę dziurę w kadłubie, na sterburcie i wymienić większość drewna na dziobie, jest kompletnie zwęglone. Przydałoby się też wystrugać nowe wiosła, choć kilka zapasowych ostało się jeszcze tu w magazynie, zapasowe liny i maszty również powinny być gdzieś tu składowane lub leżą pod dennikiem. Potrzebujemy jednak nieco czasu, by nasza załoga się wykurowała, niektórych trzeba będzie też wyszkolić. W naszych obecnych warunkach całość zajmie nie mniej niż sześć tygodni, czas ten jednak może się wydłużyć.    - Bądź bardziej optymistyczny, my Halyjczycy wprawieni jesteśmy w budowie czajek. Będą oni mogli przystąpić do budowy bez szkolenia, a nawet pomóc ci wprawiać w fach resztę ocalałych.    Przeszukali resztę magazynu, zgodnie ze słowami Ekima, odnalazło się kilka zapasowych lin i żagli. Opuścili pomieszczenie. Następnie Jegor puścił Ekima przodem, by ten wspiął się na schody i wciągnął na nie obolałego. Wspólnie uzgodnili, że schody powinny być jedną z pierwszych rzeczy, jaka powinna ulec naprawie, z pewnością udogodni to późniejszą pracę. Powrócili na górny pokład, gdy ich głowy wychylały się powoli wraz z pokonywanymi stopniami, ich oczom ukazywała się majacząca w głębi wyspy olbrzymia skarpa, na której szczycie sterczał samotnie, wznoszący się pionowo głaz. Majestatyczność tego widoku pochłonęła na chwilę Jegora, sączące myśli mgły piękna rozwiały się jednak wkrótce, gdy umysł atamana przejęty został przez działania praktyczne. Z rozkojarzenia już całkowicie zbudziło go rytmiczne klekotanie obijającej się o pokład, oderwanej podeszwy buta. Właścicielem tego trefnego obuwia był profesor Heinrich.     - Herr Jegor! Mein gott, dobrze żeś żyw!    - Widzę, że nawet profesor jest w lepszym ode mnie stanie - odpowiedział mu z uśmiechem Jegor.    - Czemu więc nie dasz nogom odpocząć? Siądź i oprzyj się o ławę!    - Wkrótce wyruszam w głąb lądu, muszę rozruszać kości. Odpocznę za chwilę.    - W głąb lądu? Pójdę z tobą. W nocy, gdy minął już sztorm i niebo się na powrót rozpogodziło, spojrzałem na gwiazdozbiory. Udało mi się ustalić po ich pozycji, iż musimy być w obszarze, który opisywały moje gliniane tablice. Chciałbym się nieco rozejrzeć, mogliśmy wylądować na tej wyspie, której szukałem.    - W porządku profesorze, będziesz miał zatem ku temu wspaniałą okazję. Widzisz waść tamtą skarpę? Tam się udamy. Z takiej wysokości uda nam się ustalić, czy wyspa nie leży przypadkiem w archipelagu, czy pobliżu innego lądu, albo czy w okolicy nie kursują żadne statki. Rozejrzymy się też stamtąd po jej terenie w poszukiwaniu osad, będziesz więc mógł do woli wypatrywać swojego starożytnego miasta - następnie Jegor zwrócił się do Ekima - W międzyczasie obadaj dokładnie statek i stwórz proszę plan remontu, na wypadek, gdybyśmy nie znaleźli żadnej osady. Im szybciej się stąd wyrwiemy, tym lepiej.    - A kto cię tu ogłosił dowódcą, co? - charknął ktoś za jego plecami.    - A kto pyta, jeśli można wiedzieć? - ataman odwrócił się do nieznajomego. Był to mężczyzna w sile wieku, solidnej budowy i o płowych włosach. Poznał w nim jednego z ludzi, którzy gotowi byli układać się z Buduńczykami.    - Michaił Zajcew, bojar i pułkownik sołdatów na służbie cara. Pytam jeszcze raz, kto cię uczynił dowódcą? Jakim prawem rościsz sobie władzę?     Wokół Jegora zaczęli się zbierać rozsiani po całej długości galery Halyjczycy, patrzyli na sepentriońskiego pułkownika jak wygłodniała wataha wilków patrzy na łanię. Berdysze z ułamanymi drzewcami, które dieryżli, nadawały im wygląd na wzór bezwzględnych katów. Jegor jednak powstrzymał ich przed pochopnym działaniem.    - Jak waść widzisz, lud opowiedział się za mną, taka już moja natura. Może to dlatego, że po prawdzie nie pragnę władzy, a chcę jeno, by jak najwięcej z nas przeżyło.    - I dlatego ryzykowałeś życie zakładników, szarżując jak opętany na przeciwnika?    - Przyznaję, podjąłem tę decyzję dość pochopnie, jeśli nasi ludzie nie wykazaliby się takim męstwem, jakiego dokonali, miałbym na sumieniu tych zakładników. Gdyby jednak nie to ryzyko, wszyscy umarlibyśmy, tonąc przy wiosłach, przykuci do ław. Teraz część z nas ma realną szansę na powrót do domów. Masz waść na względzie dobro ogółu, temu dam ci propozycję. Gdy Ekim będzie sprawował pieczę nad teoretyczną częścią budowy, ty przejmij dowodzenie nad warstwą praktyczną. Ale jeśli chcesz, to nie musisz ze mną współpracować, opuść pokład i zbuduj tratwę o własnych siłach - Jegor wyciągnął otwartą dłoń do oponenta.    Bojar parsknął tylko w stronę Jegora, marszcząc gniewnie czoło, odszedł ze śródokręcia, by usiąść na nadbudówce. Halyjczycy również się rozeszli po całej długości statku, widząc, że napięcie się rozładowało. Jeden z nich pozostał dłużej i staną twarzą w twarz do Jegora.     - My dobrze wiemy kim ty jesteś, słynny ataman Dynmo! Oddajemy się pod twoją komendę - po czym wrócił do towarzyszy.    - Bacz na tego człowieka Ekimie - Jegor zwrócił wzrok w stronę Michaiła - wśród ocalałych jest jeszcze kilku innych Sepentrionów, nie chcę by buntował ich przeciw nam, gdy wyruszymy na eksplorację. Wezmę ze sobą trzecią część ocalałych Halyjczyków, wyruszam w południe.    Po tym każdy poszedł w swoją stronę. Ekim deska po desce oceniał kondycję statku, znalazł gdzieś skrawek suchego papieru, odłamał kawałek zwęglonego drewna i wykreślał dalszy plan działania. Jegor natomiast udał się na sczerniały forkasztel, gdzie wykonywał ćwiczenia mające rozluźnić jego obolałe mięśnie. Profesor Heinrich zerknął na niego kilka razy i był zdumiony, że ludzkie ciało potrafi tak się wygiąć i przyjąć te niepojęte, nieforemne kształty. Sam Teuton nie miał zbyt wiele do roboty, temu wypytywał ocalałych o ich doświadczenia z licznych żeglug, miał nadzieję, że któryś nawet przypadkiem natknął się na poszukiwane przez niego miasto. Żadna rozmowa nie przyniosła mu oczekiwanych rezultatów.
    • Generalnie mi się nawet podoba, klimatyczny,  obrazowy, puenta wyrazista, pełna emocji.  Ale jako ta perfidna szczególara zastanawiam się nad rolą kropek przed wykrzyknikami i tym wersem:

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      początkowo odczytałam to jako dopełniaczówkę będącą jednocześnie oksymoronem,  ale z kontekstu wnioskuję, że to tylko miejscowienie akcji w czasie, stąd - moim zdaniem - spokojnie mogłaby tu zaistnieć inwersja: Mroźnej nocy obiecałeś mi ciepło, bez szkody dla brzmienia, ten wiersz nie jest przecież regularnie rymowany.  I jeszcze: Osobiście pozbyła bym się tutaj przecinka po "rany" napisała wypełniają, bo w ten sposób właśnie ten tekst odbieram, tak rozumiem tę frazę.  Fakultatywnie można by jeszcze w ostatnim wersie dać na końcu wielokropek, ale to tylko moje widzimisię :)    Tyle na tę chwilę, reszty nie ruszam :)   Pozdrawiam :)   Deo
    • Świetny wiersz, piękne obrazowanie z żywiołami w tle, puenta mi jakoś klimatem wewnętrznie bliska.   Pozdrawiam :)   Deo
    • @MIROSŁAW C. Dziękuję, miło, że tu zajrzałeś :)   Deo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...