Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Żyję, więc jestem,
pośród swoich spraw istnieję,
co z tego, że myślę…
czasem szczęście nie istnieje.

Chciałbym wszystko czego pragnę,
nawet więcej mieć niż mogę,
lecz nie wszystkim los jest szczodry,
gdyż czasami ludzkim wrogiem.

Być może zachłanni, częściej niż potrzeba,
myślimy o sobie, bo więcej chcemy niż chleba
i każdy to powie, tak jak każdy chce mieć zdrowie,
bogactw chce i uczuć.

Nie mogę nie myśleć, jak to jest możliwe,
że spojrzenia ludzkie, często nieżyczliwe,
kryją pogardę pozory, ich uśmiechy,
a w głowie myśli brudne, jak plebs z pod czarnej strzechy.

Chyba od nich lepszy,
nie gorszy od tłumu,
nie pokocham chamstwa,
bo słucham rozumu.

I chociaż w życiu nie mam wszystkiego,
nikim być nie chcę, w skutek prostego,
ludzkiego myślenia.

Z dnia powszedniego, chcę szczęścia,
nie mrzonek, zwykłego spełnienia.

Opublikowano

peel siedział i myślał
i Butryma wymyślił
który myślał że myślał
więc go za to zwymyślał

chamstwo nie wyklucza inteligencji, a myślenie może być tylko pozorne, skoro nie prowadzi do żadnej konkluzji, a jedynie do pretensji "bycia" myślicielem;
peel w ocenianiu innych innych jest tak bezceremonialnie pretensjonalny, że aż infantylny - słowo "chcę" nie jest słowem magicznym i rzeczywistości nie zmienia; już Wyspiański pisał o woli jako o pewnej pracy dokonywanej na samym sobie z coraz większym ciężarem zadań i odpowiedzialności;
w tym odpowiedzialności za słowo;
peel żyje złudzeniami (samowmówieniami), czas się już "wyzwolić"; bo jak Zyta mówi: "jak nie teraz, to kiedy?";
J.S

Opublikowano

nie chce cię przygnębiać drogi autorze ale to raczej autorze nadaje się na tekst piosenki
no nie, nie znów takiej najgorszej takiej średniej...

pozdr.

Opublikowano

a mnie się podoba ten zabieg zestawienia tytułu z resztą treści: przecież tytuł mówi "nie mogę nie myśleć", co zapowiada pewną tragedię peela; natomiast dalej w tekście mamy coraz to nowe akcenty optymistyczne: że nie, że wręcz przeciwnie, peel jak najbardziej może i świetnie mu to wychodzi:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Rafael Marius muszę najpierw przeczytać coś z jego literatury, nie wstydzi się, czuje się raczej celebrytą:) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        To się odważ i zagadaj sama. On pewnie się wstydzi.
    • Alu   poezja owszem naszym deserem jest w stanie ponieść wymusić łzy albo słodyczą z pięknym uśmiechem co rozgrzał duszę w pochmurne dni   z miłą melodią bywa złączona cudnym wokalem uwiedzie nas w wieczory czerwca dociera ona w olsztyńskim zamku przepięknie gra :)
    • Wieża wysoka w oddali nad morskim klifem. Chusta z niej powiewa – to królewna uwięziona? Oby nie szczerbata, co tak macha… pranie suszy?  Uszczypnąłem osła w ucho, dalej – pół królestwa w puli!   Wertepami, przez błota i pokrzywy, przez mgły, Wśród piorunów zygzakiem… smok drogę zastępuje. Zionie ogniem – no to popas, chleb ze smalcem przekąsimy, Propan-butan kiedyś mu się skończy – takie czasy.   Zbrojni konni – jeden, drugi, trzeci, cap za fraki, na ziemię powalili. Patrol jakiś? „paszport i szczepienia! zwierz podkuty? Gdzie gaśnica?” – pod ogonem! „o wsteczny nawet nie zapytam. Chuchnij, wędrowniku!” – huuu! – „dość! kiedy zęby myłeś?”   „Precz mi z oczu, kmiocie, plebsie, nikczemniku! Dowgird, przegnaj chama batem!” – świst, trzask… ajajaj! U celu głowę zadzieram – istny drapacz chmur. No, do dzieła! kłódki jak z tytanu młotem rozbijam.   Pomoc nadchodzi... cierpliwości, chwilka… Schodów nie ma – tylko lina szubieniczna. Wspinam się, co począć, chwyt za chwytem. Pnę się z gębą uchachaną… co w posagu myślę?   Złota czy brylanty… i sto krów też się przyda. Sruu! – na głowę doniczka spada – test przetrwania? Drapię paznokciami, cegła za cegłą, coraz bliżej, Kic, kic… – na ostatniej prostej jestem – nóżki całuję!   „Mamooo! złapał się królewicz – on ci z bajki!” Podstęp… wpadłem w sidła, nieee – dalej – dzidaaa! Fik przez okno – spadochron się otwiera, za mną szybuje postać z nosem zagiętym.   W spódnicach rozdętych przez wichry… kraaaa! Miotłę odpala, gazu dodaje – smugi na niebie gęste, Warkot dwusuwa: wizg… bryyy, już mnie dopada, lada chwila. W dole wilki wyją, uciekają, smok podwinął ogon.   Słońce zaszło, w dłoniach oczy skrywa: „mnie tutaj nie było!” Koniec, po mnie… marnie skończę – ot, śliwka w kompocie. „Wracaj, słodziuteńki – wieczerza czeka i napitki. To ja, twoja milusia przyszła pani, imć teściowa.”
    • @Somalija ależ on sam wygląda (jego ułożone w kółeczko usta) jak dmuchana lala z seksszopu
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...