Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mirosław_Butrym

Użytkownicy
  • Postów

    514
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Mirosław_Butrym

  1. Twoje oczy są mgłą; ktoś w nich znika jak cień, pod drzewem twoich marzeń jesteś radosna, z dłoni wypadł ci cierń razem z chustką na ziemię i już wiesz, że historia ożywa twym snem wyobrażeń; wskrzeszanym po środku ogrodu...
  2. Cisza jak ptasznik; ciemnego zmierzchu bruków nocy chłodu pod stopami, cieniem rozpostartym pieścić pragnie myśli zwierząt zachłannych, spragnionych mroku istnienia, bogów rozkoszy pożywienia…
  3. Róży Białej Zbawienia; Płatki bez cienistości Jasnego Czasu Wyzwolonych Uczuć, Jedwabistości Wolności, Spokojem Okrytej Spełnienia, Słów Miłości i Pamięci Żywej; Dla Godności Istnienia w Mocy Sprawiedliwej; - w Czystości nie zmącenia, Jaśniejącej Nadziei, Łaknącej Tworzenia Sensem Szczęśliwości, Niewygasłej Pragnieniem w maestrii; dla Trwania Rozkwitem w Obrazie, Świeżości Subtelnego Cudu Piękna; Ziszczenia w Radości Oświecenia; Dla Umysłu Czystości Mocy Ciała, Prawdą Niezniszczalności Dobra Natchnień; Będących Przypływem Przyrody Brzmiącej Natury; Stworzenia Bieli Esencji Planu; Twierdzącego Słowem i Prawem Powstałym, Dla Próby Przetrwania; w Miłosierdziu Tkanym Ze Szkarłatu Uczuć, Przebudzeniem Dnia Lekkim Brzaskiem Rozpostartym Świtu, Wschodem Światłości Rozłożystej, Promienistości Słonecznej Sklepienia, Pełnego Jaskrawej Barwy Błękitu; Głębi Boskości Koloru Galowego Nieba, Wyrażonego Łaską w Ogrodach Cnót Duchowych; Zstępującą na Płatki Wiary Staranności Nowej, Broniącej Ideałów sztandarów Prastarych, Wcześniejszych Bojów Białych; Walk Ludzkich w Imię Chwały; skromności dla Modlitwy; Pąków Świeżo Rozkwitłych, Łagodnym Dusz Przejaśnieniem, by Miłość Zrodziła Spełnienie Natchnione Nektarem Słodyczy; Kielichem Uczuć Życia Prawdziwej Świętości; Górsko Krystalicznie Lśniącej, jak Bystry Potok Klarowności Bezcennej; Serca Szczerego Świątyni; Zmysłów Platynowych Zwycięstwa...
  4. Czarny rytm; szept nocy w ciszy; tajemny taniec losu; podejrzanych myśli; sens z cienia zerwanych kiści czasu, obrotu gronowego globu; muskanego piórkiem zawistnej śmierci, uniesionym z przeszłości atłasu godności pozorem, sprawiedliwości; nowych życia tytanów skwapliwie tworzących szkicem zarysy twarzy; przedstawiając je rządzą i sztuką chaosu; spełnienia drapieżnego ambicji; szukającej zwycięstwa, prawa ciała mocy spragnionego upadku; nikłej wolności, w idei swoich wrogów; ceniących Biel Boga Dnia Zmartwychwstałą, pędzącą na przód ponad przestrzenią rozciągających się gór, łańcuchem wichrowych szczytów ośnieżonych nieco; na wyższym piętrze wysokości mroźną pokrywą śniegu; rzeźbiących obrazy w chmurach nieba, sunące prądami dmącymi w dale; roztaczającej się lirycznie przestrzeni natchnionej; akcentami nowej cykliczności natury kalejdoskopowo układającej panoramę jasnego herbu stworzenia przedziwności niezmącenia; krystalicznie dziewiczej siły cudu ożywienia wzrastającej; dla serca czułego w lekkości zmysłów poderwanych zachwytem; upajanego majestatem wzniosłego przepychu, pełnego równowagi i niezachwiania budującego stabilność harmonii spokoju; kojącego zmysły; szukające wyższej koncentracji, by dostrzegać to co ulotnym mgnieniem chwili, umykać pragnie uwadze, skupionej na drobnych detalach; małostkach skrywanych piękna, w wielkim wymiarze świata, pełnego białej mistyki, która unosi fantazyjnie do góry; pyłki lekkie pragnienia, kaprysu dostrzeżenia; natchnienia natury pozytywnej czasu; czystości minut motylich niewinności; przy cieniach drzew dzikich ogrodów; kwiatowych cudów pamięci; żywej prawdy radości siły powściągliwości, dla rąk skromności; istoty czuwającej nad czci godnym spełnieniem, w boskiej trzeźwości rozpromienienia, prawem dnia światłości; nie gasnącej pozorem zmierzchu, która ożywia serca żywiołem świętości; by cenić w pobożności rozsądek docenienia wyrzeczeń, by nie sięgać po owoc zła pokus sycących ludzkiej marności złudzenia, w aksamicie cieni czarnych snów szaleństwa; co się dobrem chce mienić; lśnić złotem głupców obłudy, w martwoty jaskini mroku; pozorach piękna cudów; tętniących chłodem skamielin umysłów pragnących; '' zwykłego '' spokoju: - wina pragnień rubinu; miłosnych i tańca, krwi prawa kielicha; słodyczy i śmierci; namiętnością podanej dłońmi chytrej wolności, czasem kości zegara, rzeki ciała i życia, w dół płynącej obrazem; pożądania korytem, w blasku perlisto czarnym, uczuć duchowo niejasnym; klejnotu spojrzeń natchnionej winności; zmysłowej, mąconej w utkanej słabości myśli będących pokusą dojrzałą; dla strawy lubieżnej; co zniewalać chce ciało; w pobliżu drzewa '' figowego szczęścia ''; dnia żaru serca bezmiaru, które pragnie posiąść wolności ludzkiej ciało; cenniejszej od marzenia, w cieniu śmierci zła mocy, istoty błądzącej, pragnącej pomocy...
  5. Dzień złocisty, blask słońca Czysty, Świata Płodności; Cud Świetlisty, promieni dotyk dla liści łagodny; płynącego ciepła, delikatnej wiosny, pomiędzy słowami myśli Radosnymi; Nadzieii znów Rozkwitł Miłości Kwiat Żywy; Błękit Niebios bezchmurnej przestrzeni wezbrany, spokoju niewzruszony, Boskością nieskalany; spowił zmysły Duszy, spłynął Serca Prawdą, subtelizmu wzruszeń; w marzenia bez zła cienia, w Bielisty Sen Spełnienia; gdzie Pąki kwitną Cudów, dla myśli oświecenia; w krainie wzgórz zielonych, wolnych terenów polnych; letnich dni Zbożności, pełnych zapachu traw świeżości i wonnego kwieciwa; zagajników drzewnych, nie opodal terenów upraw pastewnych, które aromatem umysł rozdrażniony jakby pragnęło ukoić równoważąc w Sile; Spokoju Bożej Natury optymizmu; wilgotnego powietrza ochrzczonego płatkami kielichów atmosfery kwiatów dotyku życiem czułym przyrody tętniącej namaszczeniem; lekkim Mocy Tchnieniem oddechu Aniołów; Strzeżących Swegoż Serca; Tegoż Świata Żywiołów, w Odwadze poprzez Prawdę; mieszkającą w Prawie; Bieli Proroctwa Twarzy; Morza Wszechmocy, Fali Słów Mogącej ugasić zwątpienie, gorejące słabością; tą co mówi cieniem, pozbawionym Platyny Słowa Ducha; Przepychu, który Rozpala Nowe Gwiazdy Złotym Sensem Jasnym i Stwarza Sumienia dla ich Blasku Istnienia; Promieniujące Pełnią Energi Świętości Walczącego Męstwa, w Imię Chwalebnego Zwycięstwa Pobożaństwa w Pokornej Modlitwie; Jej Boskiej Dojżałości, na Chwałę Zbawiciela Świata Całego Odkupienia; Wiarygodnym Dobrem Tkanym, Świeżości Uczuć Czystą Sutrą Serca, Piękna Skupionego Poświęceniem; Wznieconym Pragnieniem Dóbr Rozmnożenia; Darów Trwałego Zbawienia, z dala od ciała mroku i zniszczenia; nieczystej formy istnienia; upadłej śmiercią obłędu; herezji kłamliwej, zdradą zła z odmętów, by można było Poczuć Wyzwolenie; Mocy Cudów Ziszczenie; Pozytywnym Dnia Ducha Brzmieniem, bez Uczuć Winy, oraz Jażma Cierpienia; w Piekle Rękoczynów i Krwawych dróg z kamienia. Dla Nowego Początku, braku trucheł przeszłości; martwych słów oraz czynów; Siły zła nieporządku. Ażeby znowu Słodko świeciło słońce, niewinną beztroską; niby dziecię Boskiego Błękitu, bez skazy na tle którego czuć kondensację spokoju; przy Niebiańskim Czówaniu w Rajsko Płynącej Ciszy Czystości Sklepienia, która Rozłożyła Skrzydła, Świętej Wojny Modlitwy; skrytości myśli niezłomności; w walce o Pokój, ideowym tchnieniem świeżości optymizmu, dla dalszego konstruktywnego planu racjonalizmu, wzrastającego w Dobru naturalnych potrzeb, zrodzonych na podwalinach Tradycjonalizmu, doktrynie, która okryła świat przymusem odwiecznego trwania postacią staranności; działań oświeceniowych dla wzbogacenia mentalnego jednostki ludzkiej w pojęciu Rozwoju Prawidłowej Infrastruktury Systemu, opartego o Kanony Humanitaryzacjii, dla Praw każdego człowieka, również z ówzględnieniem współistnienia oblicza osób; Osobistego Wyższego Wyrazu Żądań Konsekronalizacyjnych, wynikających ze Statusu Kapłańskiego Powiernictwa Udziału Boskiego Ojca w Wierze; która Pnie się Bujnym Rozkwitem Chlubnym do Góry; Objawienia Tajemnicy Krzewowej Odporności; Otwartej Prawdy Skarbnicy Żywej Słowa; Płonącej Aktem Miłości Prawdziwej Dla Misjii Spełnienia w Planie Odkupienia, Wywyższonym Miłosierdzia Ciałem Namaszczonym; Służebną Bojaźnią Apostołów Skromności; Pragnących Ugasić Płomienie Zła Niegodziwości, Dla Nowego Lśnienia, Krystalicznego Obrotu Spraw; Bystrej Polityki Przyjaźni; Płynącej Bosko Słodkim Postępem; Wartkich Przemian Bieżących, Biegnących Szybkim Tempem; nurtem wytężonych prac; Tworzących ustrój świeżości, w imię Ładu i nowszych norm jakości; stworzonych dla nowej Próby, będącej kwintesencją realnie wdrażanych reform, mających na celu stabilizację gospodarki, by wszystko było jak w baśni; miodem i mlekiem płynące, w platynowym śnie pachnącym rozkosznie; na Wyżynach Ufności Wzniosłej i Braterstwa, braku spekulacji taniej i złodziejstwa, by Cud się Dobrobytu spełnił dla Narodu, antykorupcyjny, by nie było smrodu i pracowej Mordęgi; ciągłych Niepowodzeń, pośród kłamstwa bredni; harówki okrutnej co urywa dłonie; Aktami powitań, żeby żyć pozorem; Synów Erudycji, gładkiej czystej mowy, którzy ciągle widzą czas dla przemian Zdrowych; kreacji czyściejszych i umytych Twarzy, żeby znowu tworzyć Dialog Ludzi Prawych, Obrazem Schludności, oraz dobrych manier; w profesjonaliźmie Cennym Niby Diament; Podobnym Tak Jakby we Snach; do Statków Żaglowych Odpływających w Biel Lekko Przymgloną Horyzontu; Czystego Heroizmu Odwagi Bohaterów Szukających Chwały, w przyszłych szczęścia krainach...
  6. Szum morza mocy marzeń; krew burząca się w żyłach z wyobrażeń, tętno życia i szept słów niesłyszanych wyraźnie, ślady stóp na piaszczystej plaży; ciepłem zostawione cudu; ciała zwiewnej finezji chwili, lekkiego powiewu powietrza; wpadającego we włosy; dającego się odczuć wilgocią na ustach rozkoszy; prawa natury piękna, które rozbrzmiało równowagą harmonijności; w pozornie ulotnej klarowności absolutności przestrzeni mistyczności; okwieconej czasem przedziwności, który wplótł się w proste do ramion włosy; by przemawiać w rytmice fal przybrzeżnych w które wbiegł na dodatek stopami swej istoty, lekko pląsem dynamiki dla chłodu, odczuć trzeźwej rześkości marzącego serca w wyobraźni spełnienia; pozytywnego szczęścia, które pragnie się wedrzeć w duszę radości; czystością nieskalanego zaprzeczenia przeciw podstępnemu złodziejstwu; istniejącemu fałszem w mentalnej żądzy; by jej nie wybierać, lecz prostotą skromności, lepszą drogą szukając prawdy podążać dalej; życia szerokiej mocy świata; uskrzydlonej optymizmem uśmiechu; świętości racjonalizmu; odbitym w krysztale oczu błękitu, chłodu wody aniołów nadbrzeża; Bosko lazurowego raju morskiego, trwających w miejscach pokoju; zmysłowości szafirów przelewanych czynów subtelnością tętna szlachetnego ciała, prostoty natury opanowanej wyzwoleniem Boskiej siły ujmującej lekkością delikatnej struktury niezachwiania; pewnością pragnącej maestrii, woli prawości w cudownej płynności ruchów smukłej postaci symetrii zbawienia, szukającej docenienia, dbałości czystej kultury, w granicach wyższej tradycji; rozumianej w okiełznaniu ładem, sztuki formy; kanonicznej wprawności, pełnej lekkości, dla blasku kreacji większej wykwintności normalizacji; ukazywania ułożonej metafizyki; dzieła bogatego w środki użyte wyższej stylistyki, przekazu obrazoburczego, w nie nachalnym natężeniu w tonacji swobodnej rozkwitu w lotos różu; próby wrażliwej subtelności wyrażonej cudem, zwiewnej eterycznie w czcigodnym tworzeniu; klarowności czystości etosu wzniosłości, niebywale intrygującej, jak górski ptak bieli szczytów bystrości; jasnej wizji umysłów spragnionych istoty wszech rzeczy zwycięstwa, nieśmiertelności prawdziwego piękna...
  7. Jest taki czas, pośród nocy gwiazd; oczom Dziewiczy Blask Zstępujący, Sercu Radości Budowanej Formy, w Letnim Klimacie; Równowagi Tchnieniu; Brzmiącej Symetrią Namaszczoną Ciepłem; Sensu Znaczeniem, bez lęku Tworzonym i obaw zbytecznych w Odniesieniu Nowym, dla Dobra Czynienia, bez marności cieni, pesymizmu troski, słabości w Świecie Złota i Srebra Wszechświata; Bogactwa Ducha Szczęścia, w Nieskalanej Wizji; Myśli Światła Cudu, Piękna bez drobiny nawet jednej braku; w Istnieniu Nadzieii, dla Miłości Czystej, Nowego Oblicza; Pragnącego Prawdy; Ziszczeniem Etosu Łaski Siły Mocy; Odrzucania mroku, dla Uczuć Klejnotu; Świętej Krwi Błękitu; z "Czarki" Sacrum Spełnienia; Energii Szlachetnej, Okiełznanej Świtaniem Późniejszym; dla Tegoż Snu Zbawieniem, Rozpatrywanym Sensem; kolejnym niby Bzowym natchnieniem; Rozkwitłym Świeżością Inspiracji Widzianej, dla Piękna Pejzarzu, Plecionej Wiosny Słowa, Umysłu Uzewnętrznień; wynikłych z Obserwacji Prawdziwej Sklepienia; Nieba Jasnej Bieli, co Przegania cienie chmur; szarości sunącej ślepo na przód, zmąceniem wpychanym na Czystość Nieba; coraz bardziej zmieszanego, które lada chwilę później zaczęło tworzyć Granicę z Błękitu, Przecząc Żywą Barwą, tuż przed Horyzontem, niby pragnąc Pucharu Widnokręgu, dla Podtrzymania Sklepienia Boskiej Opatrzności; niby Lekkością Barwy Lazuru Wyższej Cnoty Dziewiczej; Świata Świeżości Delikatnej Przetrwania, Która Poczęła w Siłę Wzrastać Perlistości Szaty Jedwabiu Sklepienia; Sycąc Zmysły łakome Przybraną Postacią; Elipsy Tarczy Szlacheckiej; Wynurzonej ze Sfer Wyższych; niby Serafinem Ochrony Przeczącym, nachalnej marze chmurnego natarcia; Przekształconego jakiś czas później, w siny Zachód, nieco Przyblakłego Dnia; Ubogiego w słoneczne światło i pełnego kolorystycznej apati, przez chwilę nawet matowej Purpury; pełnej chłodu; umykającej; niby Walką zamarłą w Spokoju; Cichym Oddechu Łagodności Natury Płynącej i odchodzącej w Sen Czasu Dnia Aniołów, Białej Wojny Pokoju Świętości; Szukającej Sielanki Nowego Świtu, Który Przebudzi Postać; Przetrwałą, Istoty Życia, Trwającą dla Mocarstwa Równowagi Emocji; Uczuć Wskszeszonych z Iskier Przypadku Wiedzionego Bogiem Prób Syjońskich, Uskrzydlonych Planem Prawa dla Spełniania Miłości Piękna Woli Lekkości Ducha Wody Życia; Pragnącego Nasycenia w Raju Ogrodów Białych Pełnych Twarzy Różanych; Podobnych lecz nie Takich samych; niemal, że Jednolitych Galowo Pospolitych; w Sensie Istniejącej Idei Wierności, Zdrowej dla Wiary Wolności; Namaszczonej Potrzebą Budowania Ładu, Wyższej Świadomości; Porządku w Świecie Powiązanym; Pełnym Pozytywnych Zależności, w Ustroju Dóbr Dojżałych; w Konsekwencji, Krzewionej Etyki i Moralności; dla Owoców Słodkiego Zbawienia; Pod Opieką Matek, Pastwisk Zielonych Wieczności; Brzmiącej Modlitewnym Śpiewem Spokoju Przejmującym Harmonią Umysłów Słowa Sztuki Wzniosłego Przekazu Absolutności Nie Kończącej się Nigdy...
  8. Szum wiatru Życia, chce " nucić Pieśń ", o Szlachetności Miłosnej Dnia, Przemienić Cudem Czas w Dobra Cel i Słodkim Sensem Okryć Boski Świat. Przemówić Światłem z Jedwabiu ze Snów; Białych Płatków Kwitnących Uczuć, Lekkich jak Rozkosz Spełnionych Marzeń, Przebudzonych Wonią Różanych Wyobrażeń; Pięknych jak Pąki Brzmiącego Rozkwitu, który " Objawił " Moc Wnętrza Kielichów, Skromności Cichej Tkanej Słów; Radości Skrywającej Prawdę Dobra Otwartości, w Kolorach Zbożności; Gładko Lśniącej Wiary, na Wyżynach Ciepła Widocznej Przyjaźni, która Precz w Oddale, Przegania Zła Moce, dla Tych Stwierdzeń Istniejących w Najwyższej z Kreacji; Szytej we Snach Zbawienia, w Świecie Pełnym Cienia; pod Kwiatem Lotosu Wyższej Subtelności, co Zaciera Linię Granicy Świętości, Jasnych Ust Żarliwą Mową Czczących, Wersety nie bez Znaczeń; na Kartach Próby Prawa, Chcącego Karać Zdradę. Lecz nie w Miłości Czystej, Plecionej z Niewinności; Ceniącej Serca Dbałe o Cuda Wzniosłości, Pnącej się Krzewem Gronowym do Góry, w Kierunku; Czaszy Życia; Boskich Życzeń Złoconych, Dla, Których Zamierają Barwy Przy Światłości; Szczęścia Pełnego Życia, W Bezdechu Ufności, na Skrzydłach Aniołów Pragnących Wolności; Karmy z Łaski Cennej, Która Serca Nasyci, Spragnione Pokory Odważnej, Dla Prawa Godności; Tej co Pragnie Ciała Czystegoż Sprawiedliwości, Ażeby Sytość Wzmacniała Pamięć o Świętości, Urodzajach Dostatnich, U Syna Hojności, Wolnej Woli Białych Obsiewów Czynionych, Żeby Dobrodziejstwa Wzeszły Proroctw Plony, Miłości Łany Złote, Dla Chleba Życia, Przednie - na Owoc Przetworzone, Spełnienia co nie zblednie; od fałszu, aby popaść w zwątpienie przez słabości i przerobić na popiół swoje własne kości, Lecz, by Stawiać Opór Wytrwale Ciemności Złowieszczej, Pragnącej Przemawiać, Poprzez Proch Drapieżnie, każdym swoim Cieniem, Nienawistnej Rządzy...
  9. - Lekko rumieniący się Owoc, trochę dostrzegalnej Skromności; zmysłów łagodnej Bieli Ofiarności, ukryty we Śnie piórek dogładzania; trwającej Moralności. Niewinności dla Nienaruszania, Czasu Siły Wolności; w Imię Wiarygodności; Wyższej Powinności Istnienia Czystości, Pragnącej cichym spokojem, Ducha Świętości Wytchnienia; Płynącego z Bursztynowych Kielichów Oświecenia; Złocisto Słonecznej Słodyczy; Woli Wyższej Starania; Prawdy Wyrzeczeń; Miodów Próbowania...
  10. Jeden świtania czystego blask Dnia; we wstęgach wschodu jaśniejących; mocy tętniącej coraz bardziej ciepłem, odkrywającym oblicze, które wstało sercem; promieni czasem zmartwychwstałym; przestrzeni świeżości, dla nowej wolności; perlistej wyobraźni; która świat rozjaśni, widząc tylko pokój, odrzucając waśni, ochrzci w prawdzie słowa świętości natury, istotę stworzenia, unikając cienia, obraz w nieskalaniu przedstawi przyrody, celebracją życia proch ssypując w morze; niezgody przeszłości, czartów szarych kości. Dla złota nowych kwiatów; obrazów malowanych, łąk miodnych latem, słanych w kolory Boskie życia; spokoju, który piękna przepychem zachwyca, bez wojny i zniszczenia śladów na czarnej ziemi; szaradnych węży ścieżek, ich jadu zła zamieszek; - by poczuć świat istnieniem, bogatym słowa wnętrzem, Świątyni Ciała Ducha; gdzie rozum mówi dobrem i tonie w Dnia okruchach; - by jadło mieć koszerne, jak trzeba; prosto z nieba, i dzielić się tym dobrem; umysłom czystą mą wschodów radość rozważaniem dając; bieli całą kwietność bożą, tak jakby Asyżu siłą, dla Człowieka Zbawczego, która przed Stopą się ścieli Oświecenia, Ojca Równowagi; tuż przed Zmysłem Życia Surowym; Patrzącego Chłodu Prawa Ostrzem i Cudu; Tegoż co Wybawienie od Bestii Swe Daje; nad Przepaścią Ślepoty.
  11. - Żywy czas pędzący, tempem chwili mknący; pragnieniem dobra, niecienistą potrzebą, postacią rzeczy szukającą wolności, nie przeczącej perle serca na skałach miłości; morskich opokach Dnia, wypiętrzonej dumy, unoszącej marzenie, nieśmiertelnego szczęścia, w świecie siły i piękna; rozświetlającego bezchmurność granatową, jasną życia galowo; słońca promienistością, istniejącą cudu, na tle krajobrazu lekko jesiennego popołudnia, wionącego nieco chłodem; snem przyszłości drzew zimowym; teraz jedynie zdobionych złoceniem, wplatanym w korony, żółtych liści brzmieniem; na wietrze nie dużym, odbijających światło bardziej intensywnie powyżej pni, na wyższej wysokości koron z prześwitem promieni widocznym, po stronie z deka przycienionej, za którymi słońce emanuje jeszcze dosyć dużą mocą, w ten czas kiedy; wszystko lśni bardziej wyraziście, białym światłem promieni kolorów życia; snujących delikatnie radującą pozytywność chwili niezapomnianej ulotnego klimatu pory roku w szatach królewskich, powoli zrzucanych; listek po listku, dla coraz zimniejszych poranków; niekiedy naturalnie okrytych mgłą, nie wielkiej posępności przyrody; która natrętnie pragnie tulić, schnące już niemalże, ciemno czerwone owoce jarzębinowe, karmiące zmysły nużącym widokiem zwyczajnej dekadencji; garbatą i niby żałobną postacią małej rozłożystości gałęzi, dosyć niskich drzew ozdobnych; na tle których, pobliskie krzaki nie całkiem wyłysiałe i jakby przykulone, trochę podobne do wyleniałych wilków, przyczajonych w pobliżu, znieruchomiałych i trwających w przekleństwie chodnikowych słów pospolitej ludzkiej niezgody; nadąsanych ofiar porannych pobudek; podążających w pośpiechu do pracy, oddychających powietrzem jakże świeżego poranka pełnego wilgoci atmosferycznej, która osiadła na trawach i przymarzła, oszraniając tylko delikatnie powierzchnię liści trawnikowych; tonizując jedynie subtelny klimat, uspokajający zmysłowo obrazem dla rozumu pozornej nie drapieżności natury; świata ożywionego, tchnieniem świtu Pańskiego, pieszczącego łaskawie wzrok ludzki; sycąc oczy również higieną łodyg, które odrzuciły skromności niewinnej niemocą, pod korony krzaków i drzewinek liście; ułożone wątłą uschłą lekkością, w ściółkę wzbogacającą żyzność gleby w miejscach nie grabionych w ramach prac rejonowych Na wzniesieniach zaś pagórkowych liście traw wyblakły w jaśniejszy odcień zieleni; przemieszany trochę, ze zmatowiałą surowo żółtą barwą, przechodzącą w całe łaty marniejącej kolorystycznie roślinności, tracącej stopniowo pigment, zdrowo żywszej wyglądem struktury, gasnącej coraz bardziej w odcieniach brązu, gdzieniegdzie nawet, w świetle wczesnego wschodu, progresywnie usuwającego rozjaśnieniem bieli sklepienia nieba o brzasku; oczyszczającym florę i faunę z półmroku w nowym blasku; będącym przebudzeniem z apatycznego odrętwienia, niszczącym szatę jegoż cienia, ustępującego z konarów i rudych liści koron niektórych z drzew; jednych z wielu w połączonej kompozycji kompleksów drzewiasto mieszanych, będących brakiem monotonnego pejzażowego schematu; a aż istniejącym barw tętniącym widokiem, ponad którym na rozświetlającym się coraz bardziej, lecz jeszcze trochę przyszarzałym niebie, można czasem było dostrzec szybujące ptactwo zbudzone wczesnym rankiem i przymuszone głodem do poszukiwań pożywienia, potrzebnego by przetrwać w nieco bardziej już nieprzyjaznym środowisku naturalnym, w wyższym stopniu zanieczyszczonym substancjami chemicznymi i zdegradowanym w skutek działalności ludzko konsumenckiej, każdego człowieka; na pozór ceniącego czystość wolnego świata świeżości wolnej od brudu, który pomimo tego, że nie kocha cywilizacji fabrycznej, pełnej kominów; zakładów roboczych, wpuszczających gazy dymu siarkowego do atmosfery; zwiększającego ryzyko powstania różnego rodzaju schorzeń skórnych oraz innych niebezpiecznych chorób, w świecie niewolnictwa, nadużywania detergentów i wygody u osób nowoczesnych, które lubią być może; również białość różanych kwiatów słodko pachnących dziewictwem; delikatnych płatków, w Boskich ogrodach życia subtelności, tam gdzie sen otwiera oczy dla słowa; snując półszeptem poezję czysto lżejszą, niż zefiru tchnienie świata pozorów milczące, w rozkoszy; spoglądającej w twarz szczęścia, pragnącą przebudzenia mocy cudów płynących w krainy dal uniesienia, pięknem czystości rosnącej na ziemiach zbawienia, w uczuciach doskonałości...
  12. Nie trzeba przepraszać nie potrzebnie, z góry i na wyrost, a co do bryły retorycznej tekstu wiersza, to nie dostrzegam w niej żadnej masakry, to zwyczajny tekst, normalnie zbożnie napisany, pozytywnie i fachowo; przynajmniej moim osobistym zdaniem, obywatela i pisarza, tworzącego sztukę wolną, pozbawioną kompleksów tremostelogicznych.
  13. Żyjące marzenia, w dobru pragnień są Człowieka; - Prawdy, czującego Istotą Oświecenia, w Koncepcji Bożej Zbawienia, Wyższej Czystości Będącej; dla Kości Okryciem Ciałem Piękna i Uczuć, Planem Czystej Miłości; Niegasnącym Błękitem Ducha, Patrzącego Wiecznością Prawa, dla Zadań Świeżo Przaśnej Rygorystyki, Niezłomnych Wojowników; Szczęścia Posłuszeństwa Bogu Wszechmocnemu; w Natchnieniu, ze Światłości Płynącej Mocy Aniołów Wolności, Widzących Bielą Cudów; Szczodrości Dar Sytości, Chleb Jasny Wybawienia, dla Postów Rozkoszności, bez łakomstwa cienia; Ażeby Podążać Kierunkiem; Sił Miłosierdzia Twierdzeń, Poznanych Poza Złem; Odrzucającym Uczciwość, Kroczyć w Stronę Kolejnych Bram Zrobionych z Białej Stali z Próbą Krzyża ze Złota za Którymi mierzy Szablą Długą Mocy, swym pędem, siłą przebicia Zło Ograniczone; Pragnące Ciała Trwogi; Słabego, co się w stecz ogląda, na kontury przeszłości, swoich nie zbyt chwalebnych dokonań, by żyć snami o tym co było; Matowej Sepii Serca; śladem wyblakłym, zamiast nowej inwencji Twórczej owocem słodko soczystym; sycącym nową świadomością możliwości, skupionych pragnieniem wokół starań, dobrych nad czynami, będącymi budowlą; Świętej Pracy Efektem Idei Pozytywnej; Walki dla Spełnienia Wyznaczonych Zadań, Bożo Wyżej Widzianych, w Świecie Narodu Wiary Powszechności; Jego Działań Zwyczajnością Prowadzonej Eskalacji Naturalnej Prawa; Dążącego do Stanu Ludzko Normalnego...
  14. Poranka rosa płynąca po płatkach, czerwieni maków, Dnia Czasu Bielą, spokojem skroplonym wodnej świeżości, Czystej milczeniem przy brzasku świtaniem, cichością Natury, rodzącej się lśnieniem, życia Srebrzystym Sercem Światłości, prostej jak łabędź spokojny na tafli, lustrzanej jeziora płynący wzdłuż brzegów, żeśko przy śladach przeszłości twarzy, chwalebnie pragnących Litości na ziemiach, Solnych Zbawienia dla kości żołnierzy, co biegli natarciem bojowym we wrzawie, z okrzykiem na ustach spierzchniętych od słońca i w czasie wybuchów pocisków złowieszczych, moździeży na polu taktycznym działania, w śród śmierci zasadzki, jej cienia chaosu przekleństwa zła kul świstających i ryku pancernych maszyn silników warkotu, czołgów sunących do przodu z impetem, po ziemi piaszczystej niekiedy jak prawo, by znaczyć je stalą; prędkości jej wagą, na szalach Próby; Dobra równości, Życia bez liczby śmierci chciwości, mierzonej obroną Wartości Ojczyzny, Honorem Człowieka, Modlitwy i blizny, przez Męstwo Złotego Losu wydanej, owocem Krzyża Siły i Jarzma, dla Faktów Walki Prawdziwej i Ciała, Zwycięstwa co Zabrzmi późniejszym Hejnałem.
  15. Kwiaty świeżo rozkwitły beżowe, wiosennej woni powiewu już nowe, zieleni w koło czystej listowie, barwą zbudziło świat ahandryjski, roszony deszczu opadem spokoju, kropiącym rytmem pejzażu wskrzeszenia, taktem szklącym chodników brukowych z których zmył ślady myśli ludzkich prochu, na czarną ziemię żyzną, żółtych mleczy, pogodnie w cud rozkwitłych uciechy, zbożnej oczom zmysłowo, przy letnim chłodzie lekkim i świeżej wilgoci w powietrzu radującej, popołudniem nie lichym świata, Bożym przychmurzeniem nieba pragnącego, nawodnienia drzew dużych oraz krzewów kolczastych, róży carsko czerwonych, przy kwitnieniu czerwcowym, by po deszczu obfitym, później znów wyszło słońce, zza chmur promieniście i poczęło osuszać ostre źdźbła kęp trawowych, prażąc piach również wysp narzecznych, koryta wód opadłych oraz lasków przybrzeżnych nagrzewając szczytówek świerkowych igliwię żywiczne, nad którymi błękit, od nowa miał zacząć okrywać czystością sklepienie, ciągnąc się w dale za horyzont, przemieszany z bielą, obłoków już nieco jaśniejszych, niemal, że śnieżno białych, niby płatki sasanki alpejskiej, oraz schludnego hiacynta, które wtopiły się w obraz, wyższego pułapu jonosfery, w fantazyjnej sielance, podniebnej podróży skojarzeń płynących, wyobraźnią żywą, niby spokojem zefiru natchnienia, podobnym do żaglowca równowagi mocy, skupionej optymizmem pragnącym sztuki piękna, dobra ziszczenia, bez skazy dla światłości, rozświetlającej Dniem, fiolet bzów wiosennych, szerzej rozpiętych na boki, gałęziami swemi, chłonącymi kielichami kwieciwa pogłosy, mewich krzyków ptactwa, pobliskich nurtów leniwie płynących, wód niby wężem skorupy globu, nierównego koryta zdradliwej rzeki, białej jak poblask, szklącej się od światła, mieniącej tafli, sunącej bardzo lekko spadziście w dół, masą szumiącej z cicha, przy brzegach prądem wody, pragnącej niby zimna, ciała arogancji nietrzeźwej, pokusy śmierci ludzkiej szaleństwa, w okresie lata pełnego zabawy lipcowej, różnych pływaków nie ostrożnych, obywateli znużonych tempem; tętnem lecącego czasu, który usypiać chce czujność, nawet złotych asów.
  16. A dla mnie, ten wiersz, nie jest znowu aż taki zły, moim zdaniem jest napisany poprawnie i nie widzę w tym temacie, żebym popełnił zasadniczo jakieś szczególne błędy. Pozdrowionka.
  17. Okryty Dniem, świeżością przestrzeni, niby białym mchem, czasu jasnym natchnieniem wolności, świat dobrych pragnień łaknący świętości. Lepiony z marzeń i staranności, jak garnce gliniane, niby Dłońmi Boskości, Świetlistością Łaski, Jej Czystym Blaskiem Życia, Źródłem Spływającym z Błękitu Serca Bicia, na srebrne morza mocy, spokojne pokus białych, dla wypraw Trudnych Szczęścia, bez skazy i pęknięcia, Szkieletem Doskonałym, by Można było Przemóc, Cień Prawdą Świata Cały i Jego Zło Przekleństwa, na Chwałę Boską Męstwa, Platyny Kwiatu Siły, Słonecznej Walki Słowa, Bożego z Księgi Życia, Światłością, dla rozbicia słów czerni smolnej stali, niezgody zła z otchłani, co spływać chce na Róże, lekkości piękna złudzeń, radosnej rozkoszności, że nie ma kwiatów z kości. W wonności snach płatkowych, ogrodów letnio świeżych, kuszących barwą Pełną, by objąć kielich szczery, Pragnienia i Słodkości, żeby Nektaru Posmakować Miłości, Miodu sycącego zmysłowej Złocistości, zwyczajnie Pospolitej namiętnej młodości, w zefirze tchnącym ducha, z nut utkanego brzmieniem, pokuśnym przebudzeniem, podstępu rządzy Grzesznej, Wiodącej niebezpiecznie, do Ciepła Cudów Czarnych, figlarnych uciech marnych.
  18. Świata powiew cud żywy przynosi, świeżość cichą białości Dniem czystym, myśli zbożnych świtaniem nadzieii, o Poranku mgławiącym subtelnie, czasem lekkim bezlistowia radosnym, pośród chłodu zieleni trawowej, ciemnej barwy w zeszronionej wilgoci, co okryła ją jasnym zmrożeniem, zimy płaszczem delikatnej pieszczoty. Spokuj rześki dla oczu niosącej, optymizmem, natchnieniem cieszącym, które w sercu przemawiać chce mocą, dobrem słodkim, pragmatyzmem wzniosłości, patrzącemu duchowo prawdziwie, żeby widzieć w potędze stworzenia, dobrych myśli uwolnieniem od cienia dla czystości źródlanej wskrzeszenia, uczuć Prawdy, w Sercu Światłości Spełnieniem szczęścia Miłości. Pięknem płynącym do góry, niby dziecka niebem, patrzącego spragnieniem, Boga żywo prawdziwie marząc chlebem modlitwy, pożywieniem co wzmacnia, zmysłów nuty poprawia, harmonijnie proroczo rajską łaską powszednią, pozytywną jej mocą, Naprzeciwko natury świata tego pejzarzu, surowego zmysłowo krzewów drzew wyłysiałych, przyodzianych nagością, oraz pustką z nostalgii. Pośród pozornej monotoni szczęśliwości, przy sielance chłoniętej zbłękitnieniem cichym, na powrót opdzyskanym spokojem z równowagi, stale podważanej, gorączką dni drapieżną, wlepioną w asfalt ulic, szarówką zwyczajności, wciąż poganianą ładem, pięknego słońca blaskiem. Gwiazdy prażącej już nieco słabiej, jak gdyby w relaksacyjnym letargu oczekiwania na mannę ze świeżych śnieżynek przyjaźnie lecących ze sklepienia niebios, zapruszających subtelnie ślady niewidzialności Istot Boga Zbawienia, Jego Zimowych Żołnieży Uzbrojonych w Rozum Świętej i Czystej Cudotwórczej Logiki.
  19. Czy można poczuć błękit morza, na zmysłów falach szarych dni, i spojrzeć w lazur, szczęścia przestrzeń, wolności świeżej żeby być; czystym jak statek spienionych wód, co obrał czasu biały kurs, by się odnaleźć, u brzegów burzowych, w centrum chaosu szkwału mentalności, cichnącego powoli spokojem, który nadszedł, nową mocą cudu przelanego Duchem Szkarłatu do złota, w którym Ofiarna Jest Prawda i Cnota w Pucharze Wodnej Wolności, Kryształu Czystości Dłoni, Trzymającej Pewność, Duchowej Sztuki Płomień Rozedrgany, Lekko ciepło niosący jak zefir poranka, mierzący witraże uniesień jedwabiem, co spływa przez oczu spojrzenia na lica, dziewic widzących obrazy w grze światła, które rozjaśnia spokoju Dnia Twarze, w Prawości Słowa Boskiego Wymiarze, Gdzie Dobro Dojrzałe Jest Życia Hejnałem, co cień przegania niknący przez wiarę, niosącym Blask dalej w spichlerze radości, leżącej w swych skarbcach na łożach świętości, tam gdzie Dzień się rozpromienia Piękna Czasu Dobrym Słowem, Bielą pieszcząc Myśli Życia, Usówając Mrok Zwątpienia...
  20. Spoglądasz jak żywioł gaszący płomienie, wodą duchową, oceanem życia, przemawiasz chłodem toni falującej zmysłowo spokojem w echu wczesnego świtania, gdy oczy blaskiem otworzysz skromności, przebudzeniem jasnym pragnącym radości w której dzień przemawia równowagą siły, wznoszącej cię porywem piękna szlachetności, jesteś wtedy brzmieniem pulsującym światła, rozlanym na twym licu intencji szczerości, okraszonym dobrem odartym z ciemności, jak papirus złoty spisanego tańca, z serca ust i dłoni...
  21. Rozedrgany szumem lasu, dzień pogodny w liściach czasu, wiatrem cicho dmącym lata, schładzającym toń zieleni, drzewnych koron przód przydrożny, tuż przed leśnej kuny miedzą, obok, której złoceń ziemia, przyodziana szatą z kłosów, pól cedzących ciepło słońca, pieszczącego ziarna zboża, by chłonęły łaskę dobra, którą dźwiga gleba płodna, jakby czując lekkość nową, chwil sezonem zmartwychwstania, pragnącego żniw udanych, pod błękitem nieba czystym, które bieli chleba pragnie, dla okruchów siły prostej, dostrzeganych przez człowieka, widzącego coraz żywiej, światem troski głodnej prawdy, żeby umysł zyskać jasny...
  22. Słońce, niby okiem sennej pomarańczy świetlistej, spoglądało końcówką Dnia, zachodząc za widnokrąg, by ożywić się po chwili przebudzeniem, promykami siły, w tym oto czasie, kiedy to chmury ustępowały pod naporem, mocy czystości sklepienia, dla nieba subtelnie lekko błękitnego, tuż przed nadejściem nocy, że aż można było poczuć zapach życia w powietrzu, w świeżości nowego czasu, czystego jak biel jedwabnego spokoju na wietrze, która chwilę później gdzieś znikła jak by opadła na ulice, tam gdzie od spalin i słów gęstnieje powietrze, a przestrzeń niby zamiera, - pozorami prawdy jednak posuwając się na przód, kształtem nowym ukrywanych myśli, brukowanych ciszą cienistości dla serca, przymglonego zmysłami, które pragnie szczęścia na przekór logice, chcącej jedynie krzyczeć, o nie istnieniu, w miejscach bladej nieświadomości, kroczącej po śladach przeszłości, stopami powszedniej historii, by prawie uważać i nie zwichnąć nogi, ucząc się życia na przypadku wrogim, gdzie myśl przypleśniała się pod murem niepamięci, żeby nagle się ocknąć i Czas Boży święcić, wierząc w szczęście na świecie pełnym Cudów, a choćby i z nudów.
  23. Czas cedzony przez przestrzeń, czułość spijana przez zmysły, cień aniołów złocisty, w nocy szatach ukryty, pragnie srebra ust czystych, ciepła kruszcu miłości, zniewolonej na krzewach, obopólnej śmiałości, winnych swego spragnienia; smaku grona szkarłatu, w słodkim kształcie splecenia, tam gdzie giną znaczenia, co spoczęły na głazie, ciężkich pokus spełnienia, w miejscu róży rozkwitu, dla czerwieni płonącej, płatków woni pachnącej, pożądaniem dwóch spojrzeń, co dostrzegły marzenia, kwiat w zwierciadle zniszczenia.
  24. A moim skromnym zdaniem, nie ma tu wcale patosu, tekst czyta się lekko, jest napisany schludnie i poprawnie. Pzdr Bardzo skromne zdanie!!!! Kpina. Może o to chodziło - doprowadzić rzecz do absurdu. Tandeta i brak samokrytycyzmu przekraczają najgłębsze rowy. Gdzie i kto tak mówił?: Co tak tupie? To przechodzi ludzkie pojęcie. Schludnie;-))) To jest zdanie racjonalne, ponieważ czasem ktoś przeczy logice banalizując rolę krytyka i trywializując system oceny, poprzez który widzi cudze prace, chce dokonywać prób deprecjonowania oponenta. Pzdr
×
×
  • Dodaj nową pozycję...