Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Oblubienica:
och! mój Oblubieniec
oto w orszaku weselnym
kroczy mężnie
podziwiany przez niewiasty!
chwalony przez mężów!
mój miły jest
tylko mój...
a ja do niego należę!
to młody święty!
sprawiedliwy mąż!
część mej duszy
Oblubieniec serca mego
jam twoja miły mój
do ciebie należę
na zawsze już
boś ty dobry i piękny
mądry i mężny!

Oblubieniec:
och! oto moja Oblubienica
zaślubiny poczyniliśmy
przed Bogiem jesteśmy
już zaślubieni na wieczność
nic mi jej nie odbierze
gołąbki mej, nieskalanej
ona do mnie należy!
ona jest jak winnica
w swym kwiecie wieku
ona jest czysta
jej piersi
doskonale wyrzeźbione
jak grona winne!
spogląda z uśmiechem
z radością ją widzę
i miłością mię darzy!

Oblubienica:
zaiste! tyś doskonały
czynisz mi miłość
dobrem obdarowujesz
i zwą mię szczęśliwą
tulę się do ciebie
a ty do mnie czule
do piersi cię przyciskam
byś blisko mnie przebywał
być czuł mnie zawsze
chwalą mnie na zgromadzeniu!
z upodobaniem
wymieniają twe imię!
tyś młody święty
sprawiedliwy mąż
o dobrym sercu
miłosiernej duszy
szlechetnym obliczu
i silnym ramieniu

Oblubieniec:
och! a twe imię
sławią wszyscy
na zgromadzeniu przeogromnym
usta twe z wdziękiem
mądrość chwalą
mądrością mnie obdarzają
poruszasz się dostojnie
chętnie na ciebie
patrzę i cię podziwiam
twe dłonie
miłość przynoszą
oczy twoje są piękne
spoglądam w nie stale
usta rozkosznie ułożone
spijam z nich miód
twarz zaiste! jak piękna!
gdy w nią spoglądam
czuję wielkie szczęście
włosy ułożone doskonale
opadają na szyję
wtulam się w nie
i woń miłosną czuję

Oblubienica:
och! jak twoje słowa
mnie chwalą mądrze
twoje ciało
silne i krzepkie
podziwiam z upodobaniem
z chęcią słucham
przemów twoich
ja kocham cię do końca
więc zaślubiny poczyniliśmy
dusze nasze na wieczność
miłością połączone
tyś mi miłością prawdziwą
oparciem gdy osłabnę
w łożu więc się spotkamy
słodyczy zaznamy

Oblubieniec:
rozkoszować się
twą piersią będę
tyś mi żoną
Oblubienicą Drogą Sercu Memu
Umiłowaną Oczu Moich

Oblubienica:
usta twoje
całować będę
tyś mi mężem
Oblubieńcem Duszy Mojej
Ukochanym Ciała Mego
przyjdź mój miły
i ucałuj pocałunkami swymi!

Oblubieniec:
jak miękkie twe usta
cóż za słodycz
z nich wypływa
niczym wino rozweselające
całować stale
z rozkoszą cię będę
byś czuła mą miłość
i pewność uczucia
ciepło mego dobra
słodycz łaski Boga
kocham cię na wieczność

Oblubienica:
ja chwalę Boga
że ciebie mi dał
obdarzę cię swą duszą
i ciało ci dam
spokoju przy mnie doznasz
i w największe rozkosze
z upodobaniem cię wprowadzę
mężu mój, Oblubieńcze
słodki mój, Miły Serca Mego
pójdźmy do komnaty
tam łoże gotowe
zaznaj mego ciała
niech płonie w nas miłość!

Opublikowano

O rany!... Sokratexie, gdzie jesteś? Bardzo proszę o ilustracje do tego utworu, równie genialne w swej prostocie jak do poprzedniego odcinka telenoweli "Oblubieńcy" - bo nie mam siły tego czytać!...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Sokratex ciężko pracuje na obczyźnie, ale wiem co mniej więcej by chciał przekazać:

oblubieniec:
halo, kto mówi?

oblubienica:
oblubienica!
(po namyśle)
Twoja oblubienica...

oblubieniec:
acha... no to: kocham Cię

oblubienica:
ja Ciebie też

oblubieniec:
no to na razie, zadzwoń jakby coś się zmieniło
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ok - niech będzie - napisałeś się a napisałeś - a chyba o jakiejś gwarze zapomniałeś i o wielu aspektach, jak widzę po tej stronie co podałeś - to do żeniaczki blisko Ci - alboć już po niej i takie rzeczy piszesz? bój się swego cienia -

Oblubienica:
och! mój Oblubieniec - oto w orszaku weselnym
kroczy mężnie podziwiany przez niewiasty!
chwalony przez mężów! mój miły jest tylko mój...
a ja do niego należę! to młody święty!
sprawiedliwy mąż! część mej duszy
Oblubieniec serca mego - jam twoja miły mój
do ciebie należę na zawsze już
boś ty dobry i piękny mądry i mężny!

najpierw popraw wersyfikację

z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

No, ale przecież weselisko już było... Czy nie...? Dobra, może się mlę. Może nie było. To teraz jest. Okej.
Ciągle czekam na noc poślubną... Bo coś mi się widzi, że to już następne wie... następna pieśń, skoro ta kończy się słowami:
"pójdźmy do komnaty
tam łoże gotowe
zaznaj mego ciała
niech płonie w nas miłość!"

Pozdawiam diabelnie (niech kogoś dotyczą te egzorcyzmy pod Twoimi komentarzami...), R.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



czyli, że będzie kolejny serialikz rodzaju brazylijskich?
jajć - kolego w takim wieku? no ja bym się nie pokusił,
a komnaty? jajć, to oni w zamku? nie wiedziałem, ech,
biedak ze mnie, Sławomirze, zacz, ile się można naśmiać,
zróbże co z tym w końcu, peele (liczba mnoga) - żal mi
tej ich mowy
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki, Cecorko, dobrze, iż jesteś rzeczniczką Sokratexa, co ja bym bez Ciebie zrobiła? No, teaz to się da czytać w tej pigułce, teraz wreszcie rozumiem, o co w tym tasiemcu chodzi, no tak, jestem wzruszona i poruszona, i przeżywam te miłosne perypetie Oblubieńców, są jakże fascynujące, oryginalne i pełne napięć!...
Opublikowano

a widzisz Oxyvia J. - podoba się prawda?
dodam że wszystkich Pieśni jest cztery a zapomniałem
w całym tym zamieszaniu zmieścić Pieśń Trzecią - ona pojawi się niebawem

ale widzę, że się wam podobają moje Pieśni - to miło...

Moją twórczość dedykuję św.Faustynie - to moja Umiłowana

Moje wiersze znajdziecie na poniższej stronie

[url]http://liryki.pl/[/url]

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie szkodzi, że zapomniałeś! Naprawdę! Mickiewicz też najpierw napisał drugą i czwartą część "Dziadów", potem dopisał trzecią, a z pierwszą już się nie kłopotał. I co? Źle mu wyszło? Mnie tam się podobało...

Wybacz sarkazm, ale nie mógłbyś sobie znaleźć jakiejś bardziej żywej Umiłowanej? Bo była już Maria Magdalena, Maryja, teraz Faustyna... A jest przecież tyle fajnych dziewczyn na ulicach, w szkole, na studiach... No, nawet w kościele. Rozejrzyj się wokół siebie, na pewno jakaś Ci się spodoba. I Ty jej zapewne też.

Zakończenie było bez sarkazmu.

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie szkodzi, że zapomniałeś! Naprawdę! Mickiewicz też najpierw napisał drugą i czwartą część "Dziadów", potem dopisał trzecią, a z pierwszą już się nie kłopotał. I co? Źle mu wyszło? Mnie tam się podobało...

Wybacz sarkazm, ale nie mógłbyś sobie znaleźć jakiejś bardziej żywej Umiłowanej? Bo była już Maria Magdalena, Maryja, teraz Faustyna... A jest przecież tyle fajnych dziewczyn na ulicach, w szkole, na studiach... No, nawet w kościele. Rozejrzyj się wokół siebie, na pewno jakaś Ci się spodoba. I Ty jej zapewne też.

Zakończenie było bez sarkazmu.

Pozdrawiam, R.

s. Faustyna to ta od świętych little green men?
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przykro mi, ale nie mogę Cię zostawić w mylnym przeświadczeniu. Nie, nie podoba mi się. To były żarty z mojej strony. Dlatego zamieściłam w nich wyrazy: "w pigułce" (czyli da się to czytać tylko w streszczeniu autorstwa Cecorki) oraz: "tasiemiec" (czyli długi, nudny utwór o niczym). Nie ma tam żadnej akcji ani perypetii Oblubieńców, które by mnie wciągnęły, nie ma nowatorskich, ciekawych metafor, nie ma oryginalnego odczuwania miłości i erotyki. Wszystko jest przestarzałe, banalne i "ściągnięte" od artystów z dawnych epok. Niestety.
Przykro mi, że muszę Cię rozczarować, ale jestem szczera i nie chcę, żebyś wyciągał błędne wnioski z moich komentarzy.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie szkodzi, że zapomniałeś! Naprawdę! Mickiewicz też najpierw napisał drugą i czwartą część "Dziadów", potem dopisał trzecią, a z pierwszą już się nie kłopotał. I co? Źle mu wyszło? Mnie tam się podobało...

Wybacz sarkazm, ale nie mógłbyś sobie znaleźć jakiejś bardziej żywej Umiłowanej? Bo była już Maria Magdalena, Maryja, teraz Faustyna... A jest przecież tyle fajnych dziewczyn na ulicach, w szkole, na studiach... No, nawet w kościele. Rozejrzyj się wokół siebie, na pewno jakaś Ci się spodoba. I Ty jej zapewne też.

Zakończenie było bez sarkazmu.

Pozdrawiam, R.

s. Faustyna to ta od świętych little green men?
z ukłonikiem i pozdrówką MN
Nie wiem. Żem się spróbowała dokształcić, więc wklepałam w wyszukiwace różne hasła o Faustynie, ale w jej biografiach nic nie ma o żadnych zielonych ludzikach.
Może o czymś nie wiem...?
A co to są święci little green men? Bo ja znam tylko brytyjskie legendy o zielonych dzieciach i duchach lasów i wrzosowisk. Ale nie sądzę, żeby się to odnosiło do świętej Faustyny. Ani do chrześcijaństwa w ogóle...

Pozdrawiam, R.
Opublikowano

przypomina mi się malowanie obrazów przez Stykę...bo ponoć przyszedł do niego Pan Bóg, i obserwując malarza przy pracy, po chwili milczenia wyrzekł: "dlaczego ten obraz malujesz na kolanach? ty nie maluj na kolanach, ty go maluj dobrze"...!!!
tyle zamiast komentarza, ale nie mam wątpliwości, że to przypadek medyczny, dla psychologa (psychiatry?), nie dla czytelników poezji; a podpieranie się autorytetem świętej uważam za świętokradztwo i skandal, niezależnie od faktu, że to koszmarnie wtórne, nie do strawienia...czemu szanowny autor nie produkuje się w dziale "Warsztat"?? pycha zarozumiałości jest jedną z grzechów głównych...J.S

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreasTo może zbyt małej wiary jesteś :) lub znasz życie :)) Pozdrawiam:) @Jacek_SuchowiczNa kacu jest wszystko możliwe :) Dziękuję i pozdrawiam:) @LeszczymJuż się pogubiłem:)) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...