Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dla Davida Lyncha


Uginające się ciężarem bezsensu słowa.
Samotna kobieta stojąca przy drodze
pragnie autostopem dojechać do miłości swego życia.
Trafia na drogę wiodącą donikąd.
Prawdę znajdziesz w szyderczym uśmiechu
starszego mężczyzny siedzącego na twym łóżku o świcie.

Tańczący karzeł w ciemnym lesie
łamie ci palce, gdy błagasz go o czułość.
Retrospekcja – podróż zmęczonego umysłu
aż po krańce rozsądku.
Utrata pamięci boli, ale jest konieczna,
aby być szczęśliwym.

Życie jest kinem.
W każdej chwili możesz z niego wyjść.

Wytarta z wszystkich myśli głowa boli tak bardzo.
Twarz animalistycznego człowieka eksploduje na rozhisteryzowany tłum.
Macica bezpiecznie zamknięta w słoiku czeka na lepsze czasy.

Pragnę już tylko wyjść z tego mroku i pójść do jasnego lasu.

Szaleństwo kochanków rozbijających swe marzenia na setki kawałków szkła, którymi się kaleczą.
Nie zdążą na spotkanie z czarnoksiężnikiem , do którego modlili się całe życie.

Kosmiczna pomyłka.
Embriony zamieniły się rolami.
Zepsuta układanka Pana Boga.

Opublikowano

Hej, proszę o wyrozumiałość dla tego"szaleństwa", które jest po prostu próbą nazwania kimatu filmów lyncha, może trafną, może nieudaną,,pozdrawiam all:)

Opublikowano

zrozumiałem - szaleństwo;
rzeczywiście, szaleństwo jest przekonujące, ale tekst wymaga oczyszczenia, bo za dobry, by tak
przegadany, nie błysnął inwencją, której piękno i ogrom robi na mnie wrażenie;
zatem: bez pierwszego wersu,
- a potem może tak:

samotna kobieta stojąca przy drodze
pragnie autostopem
dojechać do miłości

trafia doinikąd
prawdę znajdziesz w szyderczym uśmiechu
starszego mężczyzny
siedzącego na twym łóżku
o świcie

tańczący karzeł w ciemnym lesie
łamie ci palce
retrospekcja - podróż zmęczonego umysłu
po krańce rozsądku
utrata pamięci boli
jest konieczna do szczęścia

życie jest kinem
w każdej chwili możesz z niego wyjść

wytarta z wszystkich myśli głowa
twarz animalistycznego człowieka
eksploduje
macica bezpiecznie zamknięta w słoiku
czeka na lepsze czasy

pragnę z tego mroku
wyjść
zanurzyć się w jasnym lesie

kawałki szkła szaleństwo kochanków
nie zdążą na spotkanie z czarnoksiężnikiem
do którego modlili się całe życie

kosmiczna pomyłka
embriony zamieniły się rolami
zepsuta układanka

Opublikowano

Tak lepiej chyba...

Ja bym jeszcze uniknał opisywania fabuły, bo film to logiczny cykl odkrywania sensu za pomoca następujących po sobie obrazów (nie uzywając "fachowych" określeń), z którego dopiero w naszym umyśle powstaje fabuła.....

"
samotna kobieta stojąca przy drodze
pragnie autostopem
dojechać do miłości

trafia donikąd"

to "trafia donikąd: to juz opowiadanie fabuły-powinno być przedstawione kolejnym obrazem, i może nawet umieścic do dalej, za następnymi obrazami (np droga prowadzi... albo jeszce raz opisać kobieta ..... )

w każdym razie w tym miejscu nie ma na to sformułowanie miejsca....

z tym "wyjścem z życia" to bym polemizował, ale to ideologicznie, więc nie miejsce tu na taką dyskusję..... akceptuje wizje autorską.....

Pozdrawiam

Opublikowano

do JAcka i Jaro Sława:Tak, dziekuję , Wasze komentarze są b. profesjonalne i tworcze,
JAcku, dziękuję za oczyszczoną z niepotrzebnych opisów wersję wiersza, teraz jest bardziej przemawiająca,
JAroSław: b.dobry pomysł z taką filmową konstrukcją wiersza, ja sugerowałam się raczej wolnymi skojarzeniami z klimatu Lyncha,nie z konkretnymi filmami czy scenami, ale pomysł na taką formę jest twórczy i oryginalny, można pobawić się z ukazaniem czasu,klatka po klatce,
pozdrawiam i dzieki serdeczne

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
    • @Berenika97 Bereniko. To Twoje komentarze są przepiękne. Dziękuję uśmiechami :):):)     @Alicja_Wysocka Al. Oj, potrafisz, potrafisz :) Ty jestes literacką bestią :)  W najlepszym tego słowa znaczeniu !!! Dziękuję za uroczy komentarz :) Polne słoneczniki Ci kładę u stóp :)     @Annna2 Aniu. Tak jest. Jak drzewo ! Dziękuję Aniu.    
    • @Migrena z tą prostotą to prawda, tak miało być dzięki
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...