Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pojedynek I : "Obraz, który piał na trzy plaskate nuty"


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

KURAK

- Co jest tak bardzo ważnego, że chciał się pan spotkać akurat teraz? – zapytał wyraźnie podenerwowany Szympans. Nigdy nie lubił, gdy pacjenci nachodzili go w środku nocy, ale czuł się zobowiązany im pomagać.
- Panie doktorze – odpowiedział mu cienki głos, którego właściciel leżał na kozetce – Bo panie doktorze, ja już nie pieje – z oczu Kuraka płynęły łzy.
- Nie pieje pan? – problem zaciekawił go na tyle, że postanowił go rozwiązać – Z własnej woli? Czy może z jakiś innych powodów? – palcem poprawił kwadratowe okulary, które co chwila spadały mu z nosa – Proszę opowiedzieć jak to się stało.
- Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu - Kurak nadal nie mógł pozbierać się do kupy – Po śmierci naszego przywódcy Świniaka, zorganizowaliśmy na podwórku wybory. Jak przystało na każdą demokratyczną zagrodę, a taką jesteśmy, czekaliśmy aż zgłoszą się kandydaci – przerwał na chwile, przecierając dziób chusteczką – No i niestety się zgłosili.
- Dalej nie rozumiem – Szympans spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Męczył się już z tą płaczącą ofermą drugi kwadrans. Zaczął pisać coś w swoim notesie.
- O fotel przywódcy chciały ubiegać się najbardziej amoralne, bezwzględne i niebezpieczne postacie, jakie nasze podwórko kiedykolwiek widziało – smarknął w chusteczkę – Różowa Świna, Dżdżownica i dziwna Małpa.
- Co zaniepokoiło pana w tej Małpie?
- No niby nic. Wyglądała jak małpa, mówiła jak małpa, czułem jednak, że coś jest z nią nie w porządku. Czekałem, bacznie się jej przyglądając.
- Na co pan czekał? – doktor wydawał się pochłonięty jego opowieścią. Lecz jako lekarz, musiał zachować zdrowy dystans do problemów swoich pacjentów.
- Potknięcie. Jeśli moje przypuszczenia sprawdziłyby się, w końcu musiałby popełnić błąd.
- Doczekał się pan? – nie wiadomo dlaczego, ale po tym pytaniu, Kurak kompletnie się rozkleił. Smarkał, szlochał – Nic panu nie jest? – w odpowiedzi usłyszał jednak tylko płacz. Szympans nie pierwszy raz spotykał się z taką reakcją pacjentów, wiedział więc, jak ma postępować. Szybko wlał do szklanki wodę, po czym wrzucił tam dwie małe tabletki, które prawie natychmiast się rozpuściły – Niech pan to wypije – Kurak cały drżąc, chwycił szklankę i jednym haustem opróżnił jej zawartość – Lepiej panu?
- Tak, dziękuje.
- Proszę mi zatem powiedzieć, na czym przyłapał pan Małpę?
- Zaczaiłem się w krzakach. Jednak to co zobaczyłem – zaczął kręcić głową z niedowierzaniem - Początkowo myślałem że to taka zabawa. Małpa potrząsała słoikiem w którym zamknięta była Dżdżownica. Ale potem – zrobił krótką pauzę – potem przez jedna z dziurek w wieczku wpuścił tam jakiś gaz. Dżdżownica rosła, rosła, rosła...
- Wystarczy - przerwał mu doktor lekko przerażony - Chyba oboje wiemy co stało się dalej – westchnął.
- Ale to nie wszystko – Kurak rozglądał się nerwowo po pomieszczeniu, jakby jego słowa mogły obudzić drzemiące w tych murach zło – Zaraz po pierwszym morderstwie, gdy kat napatrzył się już na resztki, które pozostały z ofiary, ruszył w stronę domu Świni. Dopiero nad ranem zdołaliśmy ugasić pożar. W środku były jej spalone zwłoki z soczystym, czerwonym jabłkiem które miała w ustach. Dziwne, prawda?
- Jest pan pewny że to dzieło Małpy?
- Nie tylko jestem pewny – zaczął grzebać w torbie – Mam także dowody – podał doktorowi białą kopertę – Sam się pan przekona, że nie kłamie.
- Ale – Szympans dłuższą chwilę przyglądał się zdjęciom, które wyjął z koperty. Jego mina wyraźnie wyrażała obrzydzenie. Jedna z fotografii na dłużej przykuła jego uwagę. Wziął lupę ze stolika i z ogromnym zaciekawieniem wpatrywał się w jakiś szczegół – Dlaczego ta Małpa ma kurze nóżki?
- Co?! – Kurak wydawał się zaskoczony – Mówiłem, że jest w nim coś dziwnego. Podobnie jak w tym czymś – wskazał wiszący na ścianie obraz. Z zewnątrz wszystko wydaje się idealne, ale sam nie wiem.
- To dzieło sztuki! – Szympans wydawał się oburzony jego ignorancją – Może pan go po prostu nie rozumie.
- Być może. Ale to wszystko nasączone jest bólem. Ta krwista czerwień, gałka oczna która za chwile zostanie trafiona złotą błyskawicą, sterta wirujących kamieni, a wszystko otoczone drzwiami na których siedzi jakaś zadowolona postać. Czy to symbolizuje nasz koniec? Niech pan sam oceni - W chwili gdy doktor obrócił głowę, Kurak zdecydowanym ruchem, przeciął ją długim nożem.
- Widocznie oboje się nie zrozumieliśmy – chwycił leżącą na ziemi głowę Szympansa i wrzucił ją do swojej torby, wcześniej owijając plastikowym workiem. Przez chwile przyglądał się ciału doktora, po czym natychmiast zwymiotował. Z dzioba prócz wydzielin z jego ciała, wyleciały trzy nuty. W niczym jednak nie przypominały nut, jakie znał. Były postrzępione, zdezelowane i dziwnie wyblakłe. Kurakowi wydawało się, że starały się wydać jeszcze jakiś dźwięk – Cholerna świnia! – parsknął ocierając się z wymiocin.



- Towarzysze! – krzyczał stojący na podeście Kurak – Za nami chwilę, o których wszyscy chcemy jak najszybciej zapomnieć. Chwile strasznego bólu – tłum zebranych kiwał z aprobatą głowami – Ale nie możemy tego zrobić, póki nie znajdziemy osoby winnej za śmierć naszych kochanych przyjaciół! – doskonale wiedział jak ma to teraz rozegrać – Stoję przed wami, z dobrą wiadomościom. Odnalazłem mordercę. Dostał to, na co zasłużył! – wyjął z torby głowę Szympansa i uniósł ją w górę, by każdy mógł zobaczyć zdobycz – A oto dowód! Niech gnije w piekle! – rzucił głową w stojącą przed nim masę zwierząt, która natychmiast rozerwała ją na strzępy.
- Kurak! Kurak! – wiwatował tłum – Nasz Przywódca! Kurak! Kurak!
On uśmiechnął się w duchu – I kto powiedział że nie wygram? – pomyślał, po czym zapiał przeraźliwie głośno.

Opublikowano

"Obraz, który piał na trzy plaskate nuty"

Nie jest to opowieść o niespełnionym muzyku rockowym, który wraz z upadkiem grunge`u w 1994r. zaczął grać muzykę eksperymentalną, drwiąc sobie z melodyki, wypinając tyłek na mainstream. Jednak smakołyki w niej goszczą, bo Alex (tak kazał się nazywać obsłudze lotu 303) pojechał do Azji, gdzie narkotyzował się afgańskim haszyszem, zakwaszał organizm w celu – jak mu się tylko wydawało – osiągnięcia oświecenia, którego de facto nie można doznać przy pomocy LSD. Alexowi odwaliło na punkcie swego ciała. Zrobił dwanaście tatuaży. Jeden przypominał symbol Voodoo. Srebrne kolczyki trafiły kolejno: w pępek, na wargę, no nosa. Jego dziewczyna miała kolczyk w języku i bardzo go to podniecało, ale sam nie zdobył się na umieszczenie czegokolwiek w ustach. Wolał jak to ona go pieściła tym zakolczykowanym językiem.
We wtorki przesiadywał z przyjacielem w pubie u Plaskanego. Był to dealer narkotykowy, którego określano mianem Hitlera cracku. Uważał się za narkotykowego barona. Pił najlepszą whisky, palił kubańskie cygara, miał najlepsze dziewczyny w mieście, żył ryzykownie. Dla wielu ludzi był kimś w rodzaju herosa. Każdy grał na jego nutę. Plaskaty nie liczył się z ludźmi. Swoich podwładnych traktował niczym bydło lub polskie konie jadące na rzeź.
Alex rozmawiał z Jankiem o ostatniej jeździe narkotycznej. Siedział na wielkiej czerwonej sofie. Opowiadał i jednocześnie przeglądał anglojęzyczną gazetę o militariach.
- Stary wyobraź sobie, że wtedy wchodzę do środka. Otaczają mnie kumple. Mają takie ciemne oczy. W środku puste. Jąkam się – tak tak tak – i mówię coś o niedostosowaniu poziomu dryfu i stemplach we mgle jako nazwie na horror o pracownikach poczty, a później widzę jakieś nieznane mi miejsce. Wygląda jak pole bitwy. Grają marsza. Ten obraz przypomina mi filmy dokumentalne o bitwach w średniowiecznej Anglii.
- Dostrzegasz tam coś interesującego? – pyta Janek i zaciąga się dymem z sziszy.
- Podchodzi do mnie wysoki mężczyzna. Chyba jest dowódcą albo coś… mówi, że mam pojechać do jakiegoś domu uciech i kupić 30 kurewek.
- Po co? Pułk chciał sobie podymać przed walką?
- Nie. Postanowili wysłać do obozu wroga te dziwki, żeby obsłużyły żołnierzy. Wiesz stary, jak energia jądrowa spoczywająca w męskim przyrodzeniu uwolni się, to pojawia się moment pustki i zmęczenia. – Janek popatrzył na Alexa i zamyślił się. Ścisnął mocno szklankę.
- Jak ja się zabawię z kobietą, to po wszystkim idę spać. Czyli cały pułk skorzystał z usług pań?
- Gdy leżałem w namiocie, ktoś podniósł alarm. Zbliżają się – krzyczał. Zorientowałem się, że za chwilę rozpęta się piekło. Złapałem za broń. Pocałowałem krzyż i wyszedłem na zewnątrz.
- I co? – Janek wsparł brodę na ręce i otworzył usta z zaciekawienia.
- Co tak ryja rozdziawiłeś?
- Mów co było dalej.
- Nic.
- Jak to nic? Żadnej potyczki, krwi, potu i łez?
- Nie. Dowódca wściekł się. Coś przebąkiwał o kompanii ciot. Nie pamiętam zbyt dokładnie, co mówił, bo otworzyłem oczy i ktoś mi podał cybuch gorący. Zaciągnąłem się i wszystko przepadło. Znowu zamknąłem oczy.
- Ależ zmiana! Musisz mi ten towar załatwić. – podniecił się Janek.
- Pogadaj z Plaskatym.
- Nie no co ty? Przecież on ze mną nie rozmawia. Traktuje mnie jak śmiecia. Pieprzony rasista. – wzburzył się Janek. Podniósł się z sofy i ruszył do wyjścia. – Zobaczymy się w czwartek na koncercie.
- Jak dożyję.
- Weź mi nie wciskaj kitu. Znowu masz kłopoty z… - przerwał. Z zaplecza wyszedł niski mężczyzna w białym garniturze.
- Kogo moje oczy widzą. – stwierdził.
- Do zobaczenia Alex. – Janek próbował opuścić lokal, ale zatrzymał się przy drzwiach.
- To napad! – krzyknął Alex i niespodziewanie wyciągnął spluwę. – Na ziemię kurwo albo odstrzelę ci jaja i zrobię z nich wisiorki.
- Nie wiesz co robisz Alex – powiedział spokojnie Plaskaty.
- Na podłogę! Janek, whisky!
- Co?
- Podaj whisky i lejek.
- Ale… - zawahał się Janek. Chciał uciec, bo sytuacji nie wyglądała najlepiej. Nie było już wyjścia. Chwilę stał, ale coś go natchnęło i postanowił, że wypije to piwo, którego nawarzył Alex. Poczuł chęć zemsty za te lata poniżeń.
- Masz – podał butelkę wraz z lejkiem i odskoczył jak najdalej od leżącego i wystraszonego Plaskatego.
- A teraz zatańczysz jak ci zagram. Znasz ten przebój DO-RY-JA? Otwieraj usta. No! O tak. Smakuje? Napij się jeszcze. – wlał pół butelki do przełyku bosa. – No to na ludową nutę sobie walniemy. Janek, skołuj kompot. Dobra szpryca nie jest zła.
- Opamiętaj się Alex… ugh… Moi chłopcy zaraz tu będą – dławił się Plaskaty.
- Niech spłyną na mnie tajemne moce! – Alex zaczął odmawiać jakieś modły. Wymówił kilka linijek niezrozumiałego dla bosa tekstu i przerwał rytuał – Wyglądasz jak drżąca świnia w zen. Za niedługo zaczniesz kwiczeć. Kwi Kwi Kwi.
- Sprzedałeś mi dwa razy trefny towar – ośmielił się Janek – Mogło się to dla mnie skończyć fatalnie. Trzymaj strzykawkę.
- Nie bój się. Dobry wujek Aleksy zrobi ci zastrzyk.
- Nie! – Plaskaty rzucił się na Janka. Wyrwał mu szprycę i wbij ją do ręki Alexa.
- Aaa… - zawył.
- No co jest z wami?! – odezwał się było obcy głos. Alex otworzył oczy i znalazł się ponownie na polu bitwy. Ktoś pchnął go bagnetem. Dostrzegł sylwetkę niskiego człowieka, który przygniótł go do ziemi butem. Mongoł zdarł z niego ubranie, zerwał z szyi krzyżyk i splunął mu na twarz.
Tu opowieść się kończy… dla Alexa.

Opublikowano

[u]Wyjaśnienie dla nie zorientowanych - Pojedynek prozy[/u]

adam sangreal vs. Sanestis Hombre

Reguły:

1. Oceniacie teksty
tekst 1 -ocena, tekst 2 -ocena
mozliwe oceny- punkty 0 lub 1
2. W głosowaniu mogą brać tylko osoby, które mają dwie lub więcej publikacji.
3. Sędzia pojedynku - dzie wuszka - podlicza głosy, ogłasza zwycięzce.
4. Wyniki - czwartek 25 maja.

Zapraszamy!!

więcej informacji o pojedynkach tu:
http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=40701#dol

Opublikowano

rzeczywiście temat można potraktować raczej z każdej strony. w obu przypadkach tak się, moim zdaniem słabo zazębia z tytułem tekst. Dwa dziwne błędy tego samego rodzaju u adama i zmiana czasu u hombre. rzucili się huopaki w biegu zapinając mundury. niemniej jednak pozwolę sobie przyznać pierwszy punkt sanestisowi, za surrealizm.

hombre 1:0 adam

Opublikowano

ale sam się zdobył na umieszczenie czegokolwiek w ustach - nie zdobył się
kupić 30 kurtyzan - XIX wiek? kurewek
Plaskaty raz się nazywa Plaskatym, kiedy indziej Plaskanym, a nawet Pyskatym
Kogo moje oczy widza - ą
Janek whisky! - przydałby sie przecinek
którego naważył Alex - nawarzył (od warzenia, czyli inaczej od gotowania)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



a gdzie twoja ocena?

z pyskatym się pomyliłem, ale mając tak mało czasu (48h) mozna popełniać błędy w tekście.
a Plaskaty - Plaskatym - odmiana
a propos - dziwek, kurtyzan, kurewek - to są słowa osoby będące na haju i nic w tekście nie wspominam jaki to wiek - co najwyżej - pojawia sie domysł głównego bohatera.
przepraszam za błędy
jeśli uzyskam zgodę jury to je poprawię. na razie nic nie robię, bo mi nie wolno
Opublikowano

moje zdanie takie:

oba teksty są słabe. Może inaczej: gdyby były opublikowane niezaleznie od turnieju, uznałbym je za słabe. A że jest turniej, czasu niewiele i temat narzucony - rozumiem niedociągnięcia. Tak czy inaczej - sporo wysiłku kosztowało mnie dobrnięcie do końca obu tekstów. Po namyśle dochodzę do wniosku, że tekst hombre jest lepszy i to właśnie jemu przyznaję punkt.

Opublikowano

Sanestis, wiem ,że się pomyliłeś, ale nie widzę powodu, byś nie mógł nanosić poprawek. Tam było jeszcze Pyskatym!
Na ocenę jeszcze mam czas. Muszę przetrawić obydwa teksty, ale moge powiedzieć, że - jak na teksty pisane na klasówkę - to są co najmniej przyzwoite.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nawet bym zagłosowała, ale zostałam zdyskwalifikowana jako jury:D.
buźka.


Skoro skasowałaś wszystkie swoje teksty, to nie miej do nikogo pretensji. No chyba, że wszewładna pani sędzia dzie wuszka udzieli ci oficjalnego zezwolenia ;) zważywszy na to, że pamięta (taką mam nadzieję) że miałaś sporo utworów na orgu i nie jesteś juz debiutantem.

*************************************************************

Dzięki Leszku za wskazanie błędów - poprawiłem je przed 21.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nawet bym zagłosowała, ale zostałam zdyskwalifikowana jako jury:D.
buźka.


Skoro skasowałaś wszystkie swoje teksty, to nie miej do nikogo pretensji. No chyba, że wszewładna pani sędzia dzie wuszka udzieli ci oficjalnego zezwolenia ;) zważywszy na to, że pamięta (taką mam nadzieję) że miałaś sporo utworów na orgu i nie jesteś juz debiutantem.

*************************************************************

Dzięki Leszku za wskazanie błędów - poprawiłem je przed 21.

A czy ja mam jakieś pretensje? Potraktowałam to raczej w kategoriach żartu.
Opublikowano

W kategorii:
- „bardziej do mnie trafia” - postawiłbym na adama sangreal.
- „realizacja zadanego tematu” – obydwa teksty w interpretacji tematu cechuje wirtuozeria i przewrotność – to świadczy o dystansie do pisarstwa
- „ forma, styl” – lepiej czyta się tekst adama sangreala – stopniowane odkrywanie pomysłu adekwatnie do tematu i długości tekstu. Tekst senestisa jest bardziej poszarpany i brak w nim pewnej ciągłości myśli; przedstawienie postaci bohatera – zdawkowe – jakby z obowiązku, nie znajduję również uzasadnienia motywów działania bohatera – człowiek na drug’ach nie zachowuje się racjonalnie, lecz nie każdy musi o tym wiedzieć.
Podsumowując: adam sangreal -1, senestis hombre-0
A tak ogólnie to mi się podobało i jedno i drugie opowiadanko.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Gratuluję również wygranej (a tak naprawdę to mamy remis więc nikt nie wygrał). Więc gratuluję remisu i dziękuję dzie wuszce za wręcz wzorcowe sędziowanie (bez przeklinania) oraz tym wszystkim, którzy przeczytali i oddali swój cenny głos.
Ubolewam natomiast nad niską frekwencją - 4 głosy to trochę mało (chyba adam się ze mną zgodzi) no ale cóż.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...