Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

rozdmuchany w cztery strony świata
chcę się zakorzenić

najlepiej w raju
czyli w prawdzie dobroci w imieniu

prawda mówią to czarna ziemia
to grad
i chwilowe rozkosze słońca
co wysusza
i spala

dobroć mówią
zawsze bliska śmierci
bądź grzeczny ustąp miejsca
niech się rozrośnie pokrzywa i oset
już mnie nie ma

tylko z imienia
wezmę prawdę i dobroć
bo jeśli wezmę
- zamienię się w złoto
by rozświetlić moment istnienia
jeśli

albo będę tak latał nad ziemią
jak moczony w winie poeta

Opublikowano
albo będę tak latał nad ziemią
jak moczony w winie poeta


a czy winny poeta, że lata nad ziemią?
mniam, jeśli wytrawnie czerwone /bez polityki/
a gdyby tak nad górami, jacku, ach...
i czymże jest prawda - czy nie tym, co chcemy, by było?

buziaki/V.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bardzo piękny wiersz, zamysł i pointa - szlachetność w wyrazie ;)
Ja bym jeszcze bardziej 'namieszał' lirycznie w przedostatniej zwrotce, żeby ta końcowka brzmiała, jak bąk latem opity ;)
pzdr. b
Opublikowano

A ja bronię tą "żyzną glebę imienia".
Teraz sobie opracowania o Kasrprowiczu czytam i to nawet bardzo w temacie...

Jest to matafora swojska i umieszczona solidnie w pewnej stylistyce w której Jacek sie obraca. Słychać tonalność i nawiązywanie do elementów przydodniczych i swojskich, dla kogoś kto ten związek z ziemią i przyroda traktuje poważnie......

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No jak TĄ - to ja nie mam argumentów (rece mi opadają ;)
Pewna stylistyka, tonalność, nawet Kasprowicz - co to ma do rzeczy?
"gleba imienia" psuje wiersz (jest niepotrzebnym dopowiedzeniem, a w połączeniu z "żyzną" - trąci banałem ;)
pzdr. b
Opublikowano

zak stanisława.; to nie moralizm, to idealizm! pozdrawiam! J.S

EWA SOCHA.; właśnie tak sobie wyobrażam raj, jako beczkę wielkości basenu wypełnionego Syrahem, w którym pluskam się pomiędzy spacerami do innej beczki-basenu ze swoją Muzą; :))

Miłka Maj - masz osobliwe widzenie Prawdy, i mylisz ją z pragnieniami; to nie jest wartość subiektywna /obok mojej prawdy funkcjonuje równoprawnie twoja prawda; i co - moja ma większą wartość tylko dlatego, że moja?/;

Bartosz Wojciechowski.; jestem zdumiony /i zgorszony!/ stwierdzeniem: "pal licho warsztat" !?
ależ cały wyraz artystyczny zależy od niego właśnie! bez warsztatu
niewiele można zrobić z tego, co zamierza się zrobić, a i efekt roboty
będzie mijał się z zamierzeniami; /najlepszy warsztat to lektura dobrej
poezji - kanon, który dopiero uświadamia nam pojęcie warsztatu/;
dzięki za dobre słowo o utworze; :)) J.S

Opublikowano

Jaro Sław.;małe nieporozumienie; tradycja i związki z naturą rzeczywiście spełniają w mojej poetyce
ważne funkcje /estetyczne i poznawcze/, ale nie można tego traktować niewolniczo, a
broń Boże wtórnie stosować zwroty już zaistniałe, i dopasowane ściśle do wymogów
takiej a nie innej poetyki;
dlatego Bezet ma rację domagając się wkładu własnej inwencji artystycznej, a nie po-
wtarzanie oklepanych zwrotów;/to polonista, i ma w jednym uchu przebrzmiałe
konwencje literackie - trzeba mu zaufać!/;
i dzięki za zaangażowany wgląd; wielkie dzięki! J.S

Opublikowano

kalina kowalska.; źródło to drugi człowiek dla nas, a my - dla niego; ale Ty to wiesz;
szukamy sobie zastępczych źródełek: buteleczkę, beczkę, a to przecież w wymia
- rze duchowym erzatz - prawda? :))) J.S

Opublikowano

a co miało być "bronię tę żyznę glebę" hi hi...

Jestem Krakus i dwa "ę" obok siebie mie nie przejdą przez gardło podobnie jak "W Wschowie", i niggdy przez gardło mi nie przejdzie "proszę Panią" w innych okolicznościach jak "Proszę Panią do tańca" co i tak powiem: "czy mogę prosić" "albo czy mółbym prosić"... i parę innych nawyków,
ostatni mi wyszło:"całkiem głupi pomysł to to nie jest", jako komentarz do pomysłu mojego szefa..... Jak kto zna Krakusów, to wie co to oznaczało.....


:o)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...