Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sytuacje podbramkowe


Rekomendowane odpowiedzi

1. SYTUACJE PODBRAMKOWE: Narrator.
.
Narrator został przyłapany na dopingu. Gdy opuszczał arenę zjawisk, z milionów gardeł wydobywało się skandowane WY-PIER-DA-LAJ.
Największy problem pojawia się wtedy, gdy jeden narrator obgaduje drugiego. Nierzadko w grę wchodzi romans. Kilka tygodni temu prasa doniosła o haniebnym wydarzeniu. Otóż słynny narrator trzecioosobowy wdał się w romans z kelnerką. Ona przypalała mu tosty i podawała gorzką kawę, a on non stop opowiadał o niej w samych superlatywach. Wskaźniki giełdowe zwariowały. Papiery wartościowe trafiły do zakładów bez klamek (stąd nazwa - wariackie papiery). Pod domy maklerskie zajeżdżały na sygnale karetki. Ekipy ubrane w białe kitle wbiegały do budynków, skąd później wyprowadzały klaunów w czerwonych szelkach.
Kelnerka przesalała zupy i psuła reputację całej gastronomii. Jak można karmić narratora?
Któregoś dnia nastąpił przełom. Wracająca z pracy kelnerka, która zrobiła dziś czterdzieści kanapek, zobaczyła ukochanego na portierni. Ten - w ramach akcji „cała Polska czyta cieciom” - zachwalał woźnemu uroki twórczości jednego powieściopisarza. A że kelnerka była osobą zazdrosną, mściwą, złośliwą, kąśliwą jak skorpion, dlatego nie czekała na gwizdek czy wznowienie gry. Zadzwoniła pod 997. Panowie pałkarze przyjechali i zapoznali narratora z nieco inną strategią czytelniczą.
Niefortunny związek nie skończył się dla kelnerki stałym fragmentem gry (czyt. małżeństwem). Mimo tego, po czasie żałoby nad wiadrem kartofli, odżyła nieco i w drugiej części sezonu świat usłyszał o niej jako o utalentowanej pisarce kobiecej. Oficyna SPALONY wydała do tej pory dwa bestsellery: „M jak makler” i „Nie wierz nigdy narratorowi”.
I tym pozytywnym akcentem żegnam się z państwem zza krat, gdzie klawisze słodko chrapią i w każdej chwili ktoś może wejść we mnie od tyłu…

Wejście od tyłu – (w żargonie piłkarskim) wejście z tyłu wślizgiem w celu odebrania piłki.

2. SYTUACJE PODBRAMKOWE: Czyn.
.
Wieś Czyn położona jest w województwie polskiem na północ od południa i na wschód od zachodu. Jej mieszkańcy, a winno się ich nazywać cyberwieśniakami, bo teleportują się z miejsca na miejsce, są społecznością dynamiczną.
Zazwyczaj po nieudanym transferze do większych klubów – miast, wracają na stare śmiecie, tu gdzie zakładali pierwsze korki, siali murawę i remontowali bramy. Trzeba nadmienić, iż Czynianie słynęli z doskonałych wyrobów golkiperskich (żelazne bramy z niewiadomej przyczyny malowane zawsze na biało; rękawice – według wzoru papieskiego – podobno sam Karol Wojtyła trenował w nich, będąc młodym chłopakiem).
Wśród cyberwieśniaków funkcjonował wysoko rozwinięty skauting. Trenerzy wyławiali największe talenty z okolicznych wiosek. Najczęściej czynili to wybierając się w okolice dróg krajowych. Tam z ukrycia obserwowali najaktywniejszych rozsypywaczy zboża czy kierowców ciągników widłowych ustawiających spocone maszyny w poprzek tras.
Zdarzały się blamaże. Dobrze zapowiadający się młodzicy lubili sobie popić przed zawodami, co bezlitośnie wykrywały kontrole antydopingowe. Gdy dochodziło do dmuchania w alkomat, kariera niejednego skauta stawała pod znakiem zapytania.
Bywały jeszcze gorsze sytuacje. Kontuzje. Dotykały tych bardziej doświadczonych zawodników. Obcięcia palców na pile tarczowej niszczyły kariery bramkarzy, a urwane części kończyn dolnych wykluczały zawodników z pola z pięknej rywalizacji.
Pomimo wielu przeciwności losu, co cztery lata Czyn stawał się środkiem wszechświata. W duchu sportowej walki odbywały się tu igrzyska. Wioska olimpijska przyjęła tłumy. Drastycznie wzrósł poziom zaśmiecenia gminy. Zmalał natomiast odsetek dzikiej zwierzyny, bo czymś przecież gości trzeba było karmić. Ścierniska przerodziły się w bazę hotelową. Tysiące namiotów lśniło w błocie.
Bilans był nader korzystny. Gdy na klepisku do boju stawali cyberwieśniacy, wygrana była pewna, zwłaszcza, że podczas kwalifikacji wielu reprezentantów Czynu osiągnęło minimum olimpijskie. Któż by pomyślał, że w czasach PRL-u we wsi istniała tylko stara cegielnia. Dziś w trakcie zawodów Czynianie bili rekordy i zdobywali medale.
Świętowanie trwało bardzo długo. Organizatorzy nie przewidzieli, że wskutek zawodów zmuszeni będą osuszyć wszystkie okoliczne stawy. Jednak najistotniejsze było zwycięstwo. Przykład dla narodu szedł z Czynu.

3. SYTUACJE PODBRAMKOWE: Kopniakiem poza galaktykę.

Kiełbasa przeszedł przez bramki – na lotnisku. Szusował między jednym a drugim Job Center. Dotychczas strzelał gole współwięźniom, ale teraz pojawiła się szansa awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Pozwolenie na pracę wyglądało bardziej podniecająco niż przepustka po 25 latach odsiadki. Dobry kontrakt przybliżał się w tempie iście sprinterskim.
Na początku pracował w niższych ligach (rozdawał ulotki, imał się robót remontowych). Były też zadania, które nie wymagały zbyt wielkiego wysiłku, więc mógł markować zwody i czarować swoją grą.
Któregoś lipcowego popołudnia, jak grom z mokrego angielskiego nieba, spadła propozycja. Oferta nie do odrzucenia. Inni obcokrajowcy musieliby pracować na taką gażę cały rok.
- Jeśli chcesz grać w naszej drużynie, to powinieneś nosić ten uniform i czarne okulary – powiedział do niego człowiek zwany Kapitanem. Kaleczona polszczyzna świadczyła o tym, iż uczył się tego języka od niedawna, zapewne na potrzeby kontaktów z Polakami.
- „Ależ dobry człowiek” – pomyślał i spytał – Jaki klub u was w Pakistanie zdobył najwięcej tytułów?
- FC Hamas – odpowiedział nieco speszony Kapitan.
- Jak sobie radzicie w tym sezonie?
- Bombowo… - urwał i stanowczym tonem dodał – Jutro punkt dziesiąta.
Wieczorem Kiełbasa spotkał się z zaprzyjaźnionym Anglikiem. Pochwalił się nową pracą. Frank kiwał głową na znak dezaprobaty.
- Nie daj się wypuszczać w ślepą uliczkę. Zrezygnuj. – doradzał Frank.
- Co, mam sobie dać spokój? Ja nigdy nie odpuszczam.
- Jesteś porządny chłopak. Szkoda cię. Znam wielu ludzi, którzy tu przyjechali. Ty należysz do tej lepszej części.
- Bądź zdrów Frank! – Uścisnęli się na do widzenia.
- No… Czekaj, dam ci szalik Liverpoolu na szczęście. Dudek miał go podczas finału Pucharu Mistrzów. Uważaj na siebie.
Następnego dnia Kiełbasa zjawił się punktualnie w umówionym miejscu. Pakistańczyk powitał go z daleka. Po chwili siedzieli w wiśniowym vanie.
- Pojedziesz tym samochodem pod ten adres. – Kapitan przekazał Kiełbasie kluczyki i mapę. Zaparkujesz pojazd blisko bramy wjazdowej i poczekasz na naszego człowieka. O nic się nie martw. On cię pozna. Pamiętaj, aby pod żadnym pozorem nie opuszczać vana. Zrozumiałeś?
- OK.
- Powodzenia. Niech cię Allah prowadzi.
Kiełbasa kierował samochodem bardzo pewnie. Czuł się jak coach wygrywającej drużyny. Mógł dyktować warunki. Po minięciu paru przecznic zajechał przed XIX-wieczny budynek.
Siedział w środku i wystukiwał palcami rytm na kierownicy. Ruszał głową jak tancerki samby. Zawsze marzył o połączeniu tego tańca z futbolem.
Mijały minuty, a nikt się nie pojawiał. Kiełbasa przytulił do twarzy szalik i założył czarne okulary. Włączył radio.
Dzielnica rozbłysła światłem niczym stadion jupiterami. Potężny huk zatrząsł miastem. Kiełbasę i budynek wywaliło kopniakiem poza galaktykę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wariacje z tych a'la nadrealistycznych. Warsztat świetny. To chyba wręcz popis tego, co umiesz. Osobiście miałem problemy z tym "Czynem". - Nie mogłem się skupić, nie wiem czy to przez zbyt słabą organizację tej części tekstu, czy też naszły mnie jakieś osobiste impresje. W razie czego, przejrzyj tę część drugą, bo może rzeczywiście zbyt wiele tam pomieszania, a wątki za bardzo oddalone od siebie.
Jak wyglądać będzie koniec trzeciej części domyśliłem się będąc mniej więcej w jej połowie. Skoro ja domyśliłem się - zakładam więc, że domyślą się i inni, a skoro tak, to można by bez dopowiadania - po prostu zakończyć na zdaniu "Włączył radio, a dzielnica rozbłysła światłem niczym stadion jupiterami"

Ogólnie jestem pod wielkim wrażeniem. Pozdrawiam i bardzo proszę by tak sprawny prozaik jak Ty, zechciał krytycznie rzucić okiem na moje teksty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo odniesień to futbolu zarówno od strony technicznej, jak i aktualnych wydarzeń.
Trochę do aktualnych wydarzeń niesportowych.
Trochę do popkultury.
I bardzo dobry warsztat.
Czego chcieć więcej?
Jednak mam wrażenie, że pisałeś to trochę po to, żeby przerwać jakiś zastój w pisaniu, lub odpocząć od tworzenia czegoś większego. Czyż nie?

Pozdrawiam
Peace ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja, tradycyjnie, troszkę się przyczepię.

Ten w ramach akcji „cała Polska czyta cieciom” zachwalał woźnemu uroki twórczości jednego powieściopisarza - ja bym tu dwa przecinki wrzuciła (po ten i przed zachwalał, ale tak też jest ok.

A że kelnerka była osobą zazdrosną, mściwą, złośliwą, kąśliwą jak skorpion, dlatego nie czekała na gwizdek czy wznowienie gry. - bez "dlatego", proszę.

Tam z ukrycia obserwowali najaktywniejszych rozsypywaczy zboża czy kierowców ciągników widłowych ustawiających spocone maszyny w poprzek tras. - nie wydaje Ci się, że brakuje tu przecinka?

a urwane części kończyn dolnych wykluczały zawodników z pola z pięknej rywalizacji - zzz, zzz, zzz; pozbądź się jednego.

W duchu sportowej walki odbywały się tu igrzyska. Wioska olimpijska przyjmowała tłumy. Drastycznie wzrastał poziom zaśmiecenia gminy. Malał natomiast odsetek dzikiej zwierzyny, bo czymś przecież gości trzeba było karmić. Ścierniska przerodziły się w bazę hotelową. Tysiące namiotów lśniło w błocie. - coś się tutaj z czasami porobiło. Może to celowo, a ja jestem trąba i nie odczytałam tego w taki sposób.

Na początku pracował w niższych ligach (rozdawał ulotki, imał się robót remontowych). - zamiat nawiasu porponuję myślnik.

- Bądź zdrów Frank! – Uścisnęli się na dowidzenia. - a nie na "do widzenia"


Fajny tekścik. Dobrze się go czyta.
Sprawny z Ciebie prozaik:D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ja piejdole... kujwa... albo jesteś nieświadomym grafomanem albo ja kurwa się nie znam, co ty chciałeś przez to powiedzieć??? toż to abstrakcja totalna utopia, jaka jedenastka? tu nic nie ma, aż dziwię się, że przeczytałem.

"z milionów gardeł wydobywało się skandowane WY-PIER-DA-LAJ." - czysty śmieć, bo albo tłum skanduje albow wydobywa (np wymioty). a wymioty to ciekawe zjawisko.

nie widzę w tym żadnego pomysłu, ale jush dość nerwów... spokojnie.

kurwa...

jestem zawiedziony, w tekście jest mało wulgarzymów, brakuje mi słów typu: dziwka, kurwa, jebanie et cetera, a to dodatkowo obniża wartośc tej miernoty.

1... 2... 3... 4... 5... 6... 7... 8... 9... 10... uff

Kopniakiem poza galaktykę." - a oto kolejny przykład, który mnie zbulwersował i wpędzi w alkoholizm... to nie nadaje się na tytuł!! nawet działu, bo to plagiat!! ostatnio, kurwa go mać, byłem w biedronce kupić piłkę nożną i zauważyłem na niej identyczny niemal napis. pl;agiat, żenada, brak pomysłowości, skandal, moje serce, suche butelki po jacku danielsie, napoczęte rozpuszcalniki...

ja pierdole, aż dziwie się, że przebrnąłem.

beznadzieja, idź się powieś.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nawet nie wiesz jaką frajdę mi sprawiłeś tym komentarzem,
w sumie ja tylko chodzem po hipermaketach i kupuję tanie wina,
i wiesz co??
masz niesłychanie bogaty język,
te wulgaryzmy mnie wprowadziły w ekstazę
może się na bramcę uwieszę, co?? ;)

a tak serio - to zazdrościcie mi towarzyszu sławy, bogactwa,
prostytutek z mojego haremu i świetnych nalewek... :D

bracie - zostajecie kAPITANEM mojej drużyny, jedziemy w czerwcu na mundial
salve!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...