stanislawa zak Opublikowano 24 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 24 Marca 2006 pokuszę się jeszcze - konkursowy - może nie ostatni KRÓLOWA MARZEŃ przyfrunę do twojego gołębnika. nie tak windą-tak prozaicznie- wjadę na szóste by zapukać w twoje oczy zaglądając głęboko w najdalsze ogrody wiszące przed oczami zakwitniemy purpurowo przy tobie gwiazdami zapnę się niebiesko pod brodę uniesieniem ramion na progu niewiadomego z bezgraniczną ufnością zmącę ciszę pustelniczej samotności jak łabędź kiedy skrzydłami zatrzepocze wtuliwszy się bezpiecznie w poduchy ramion wyskubię pióra pojedynczym zmartwieniom rzucę na cztery łapy jak kot wychodzę z marzeń a one ciągle realnie szepczą bardziej niż krzesło na którym się rozczulam
elza sta Opublikowano 24 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 24 Marca 2006 Miłość. Uczucie jak dym z papierosa tak wyraźne na początku z czasem blednie a po chwili juz go nie ma wcale. Dopóki nie weżmiesz następnego ,,macha".
elza sta Opublikowano 24 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 24 Marca 2006 Minimalizm. a mne się tak złożyło, że jestem tu z Tobą i doprawdy nie widzę w tym nic zwyczajnego.
Tali Maciej Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 ALEA IACTA EST* wysp ani o poranku to-nie-my na wzburzonych falach prześcieradła wtuleni w jedwab własnych ciał gilgamy ciepłym Eurosem** oddechu wstrząsy galopujących serc rytmizują ciszę usta jeszcze głodne ciepłości po całun ków tak czy s tych skażonych magnetyzmem ciał konwersacja spojrzeń pożerająco-znamienujących magia ściskanych dłoni splecionych palców holistycznie stwożona chwila blis kości zostały rzucone nieme gesty tak wiele mówiące **Euros z „Mitologii” Bóg wiatru zachodniego * (z łac.) Kości zostały rzucone (w słowie stwoŻona błąd ort jest celowy)
Marek Ciućka Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 Śmierci Ma Miła XIII Pamiętasz jak patrzyłem Ci w oczy? Głęboka pustka porwała mnie w wir namiętności - wtedy zrodziła się niecodzienna miłość. Zerkałem zawstydzony na bursztyn i złoto zdobiące jędrne piersi - dotykałem ich palcami wyobraźni. Sen, nie był snem, przeszedłem zakazane granice, łamiąc boże prawa, by móc ustami dotknąć ust i smakować martwej krwi. Po trzynastu latach wracam, do tamtych chwil i zaczynam rozumieć sens schizofrenicznych wydarzeń. Zdejmujesz szaty i karmisz oczy mroczną nagością - halka zsuwa się na podłogę i rozpływa jak zdmuchnięta mgła, jestem, by dotknąć, pieścić, karmić się i lewitując razem - splątani jak gordyjski węzeł - zaspakajamy pragnienia, czekające od początków twojej misji, kiedy to Bóg wybrał cię do niewdzięcznej roli w teatrze życia i śmierci. Głupcy malujący Saturna na swoich obrazach - poganie. Wtulona w tors płaczesz ze szczęścia, głaszczę mgiełki przepływające pomiędzy palcami - srebrno szare włosy kochanki.Skończyły się czasy młodzieńczych rymowanek najdroższa, jestem już dużym chłopcem, dzięki mnie zostałaś kobietą...
Marek Ciućka Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 Baśń jednej nocy... Przeczytaj raz, zamknij powieki, śnij nie zasypiając i śnij znów - na jawie. Daj się porwać, unieść na fali wylanego atramentu, pozwól bym zabrał cię w przygodę, o której nie przeczytasz w żadnej z książek Pobudzę zmysły, będę wiatrem wędrującym wokół ucha, szepczącym doń. Ocierając się delikatnie spływać będę po szyi niżej i niżej, wyrywając ze snu uśpione dawno temu intyma i skurcze w twardych piersiach, pod jedwabną skórą drżącego brzucha, na polanach zakazanych, wilżąc rosą dywany traw - ściółkę pod rozkoszne grzechy. Nie słuchaj zasad dobrego smaku, moralności, tego co ojciec, matka i kościół, daj mnie dziś dyktować, władać batutą, grać pieśni po ciele, nucić zmysłami, budzić, nęcić, korcić, a ty gryź prześcieradło i wbijaj paznokcie w satynowe poduszki, wij się, skręcaj, jęcz, poddaj się, oddaj i nie mów nic, tylko żyj, umieraj, krzycz:Wulkanio, Wulkanio - eksploduj, wyjdź ze mnie, daj żyć! Otwórz wrota - płatki róż, wylej wodospady wrażeń - lawy z wnętrza matki Gaji. Poznaj, co nie poznane, wpuść mnie do siebie, choć mnie nie ma i nie będzie. Oddaj się szaleństwu wyobraźni, upadnij na kolana na skórach baranich przed łóżkiem, zrywając krępujące cię suknię, bieliznę, wstań rozkładając ramiona. Wzywaj bogi heretyków, amory, sukuby i inkuby, a kiedy przyjdę, wezmę w dłonie, zacznę obrabiać jak glinę, nadając kształty - ty umrzesz, by się urodzić. Tylko teraz, tylko dziś, nie potem - dziś jestem, ofiarą, ty moją - jutro wieczorem bawił się będę z twą najlepszą przyjaciółką....
Marek Ciućka Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 Dom kwiatów Pomieszajmy kolorowe pyłki naszych fantazji i zbudujmy z nich wielki dom -krainę bez bólu, cierpienia, traumy z przeszłości i obaw o jutro; gdzie kochać się będziemy na satynowych płatkach róż, a w przerwach popijać jaśminowe napary. W każdym pokoju będą ogrody -kwiaty dobrej nadziei i zielone ptaki śpiewające kiedy wstać, wypić dzban klarownego nektaru, kąpiel wziąć w orientalnych eterach i znów kochać się, nie licząc zmysłowych lotów.
Green Eyes Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 * * * * To oni od niedawna do piekieł strąceni Za brak miłości świat opłakują Do siebie się modląć, raj opisują Już ponad obłoków gruzy i chmury skaliste wzlatują Ranią się miłością, której nie nauczono ich dawać Już go ogarnia, by utracić znów Dotykiem ją składa w koszyczek zapomnianych snów Z daleka obserwując Jak niepokój rozdziera ich dusze Wzlatują Przenikają przez bariery umysłu Przebijają obłoki skaliste Krwistość ciał zmieniając w złoto Srebro szkliste do oczu napływa Oddając hołd jego istnieniu Oddechów ławice przez nich przepływają Gdy w śladach cielesności ich dusze się przenikają Do końca Do końca Na wieczność oddani sobie
stanislawa zak Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 moje serce jest słonecznikiem na grządce nie żółte- raczej czerwone choć obraca się za słońcem jest zielone w słoneczniku miłość drzemie czując miętę przez rumianek łapie złociste promienie oplata swój wianek czasem zieleń się w nim burzy bo przez skórę coś tam czuje czasem tarczę zakapturzy czasem zbuntuje może kiedyś powie- "kocham" znajdzie listek ten od pary nikt mu nie wybije z głowy miłosne zamiary
Alicja Najdowska Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 Poranek Wczesnym rankiem wstaję by jak najszybciej zobaczyć Jego twarz... Kiedy jem śniadanie, myślami jestem już przy Nim, Przekręcam klucz w zamku schodzę po schodach a świat pięknieje z każdym krokiem... Idąc przez szarą ulicę, dostrzegam tylko piękno, słyszę wspaniały śpiew ptaków... I znów czekając na przystanku na autobus prowadzący wprost ku szczęściu, chce mi się śpiewać. I jak skowronek na wiosnę uśmiecham się do świata.
panna zwyczajna Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 na drugą stronę poczekajmy aż słońce zje śniadanie. nie nie wypada tak na czczo zawracać mu głowy. lubię patrzeć jak się niecierpliwisz. masz wtedy tak pięknie zmarszczone czoło. nie wiem która godzina. czas to iluzja najdroższy. jest tylko teraz. no dobrze. chodźmy już na drugą stronę. ale koniecznie weź wygodne buty. słońce nie zna powrotów. nie wiedziałeś?
panna zwyczajna Opublikowano 25 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 25 Marca 2006 streszcz się wiesz. bo ja nie mam czasu cię czytać. nie chce mi się. nie warto. bo wiesz. na ciebie to wystarczy streszczenie. ale to i tak bez sensu. beznadziejne. całkowicie nie nadziejne. jesteś dla mnie bardzo nudną lekturą. ubarw się. kup sobie kolorowy żel do włosów. a mnie daj spokój. nie wracaj więcej. błagam. kochany.
jacek_sojan Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 *** jesteśmy chłopcy wstydliwi jesteśmy dziewczęta tkliwe dzieci Tajemnicy - poprzez schylone głowy poprzez spłoszony wzrok poprzez dłonie niepewne zawieszeni w wieczności między spojrzeniem w słowach usłyszeć wysłuchać całej pieśni znieść drżenie cudzej skóry nie mówić nic całować
Dariusz Sokołowski Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 prawdziwy poeta o prawdziwej miłości poezyjo żywa pawico ty nadobna gdy pod ciepłą dłonią wdzięki rozpierzasz ptasie niby bystra sroka tak podle patrzysz głodna w zmysłach się rozpierzchasz truchleję w międzyczasie albo jako jastrząb rozsłaniasz gładkie szaty i gdy mam cię schwycić choć trudzę się łapczywie rozskrzydlasz się prędko sięgając okna chaty aż zwróblałe serce z garści zmilka brzaskliwie moje członki mają zbyt słabe zmysły szkoda próżno biegam wzrokiem za tajemnymi mary co ani palcem tknąć w nie odkrytych alkowach ani pięścią grzmotnąć w zdradliwe pół-słów czary moje kłamstwa mają szkoda zbyt krótkie nogi trudno im wybiegać naprzód wykwintnym smakom gdzie muzo zaglądasz czy żadnej w tym zniewagi że z każdym frajerem chętnie wychylasz flakon wina lać mądrale wam pobratymcy gęsie niech z wami tańcuje niech wam śpiewa partacko i pusto wciąż dudni niby pierd w chamskie gęśle bezdźwięczne chorały dysonanse prostackie kurwiago samotna co cię każdy zamierza a nikt nie kosztuje w tejże miłości krewkiej co jęzor bezwstydny pcha między bezbrzeża słów hożych i prężnych niby kolana dziewki pozwól mi uwierzyć że słusznie jak dąb szumię o niebyłe dźwięki a nie zwyczajnie dębię czym też niepotrzebnie tej sztuki dzierżył jutrznię nad głową zadzierzgał nazbyt wczesną pochodnię tedy nie musiałbym i głosu i strun sprężać sylab ciemnych lepić z wstrętnej gliny kleistej mógłbym łatwo obejść ten ponadludzki ciężar co się w sercu zalęgł niby uczucia wszystkie
M._Krzywak Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 To, co wy nazywacie "miłością" Zagroziła sądem – a rwij na strzępy przecież wcale nie śpię możesz poszaleć przybierać monstrualne kształty i patrz jak odbite w cieniach kudłate węże jak między nogami symbol ziemi jakie to wszystko patetyczne się robi powoli woda nie gasi pragnienia, opaska zakryje tylko czoło doktor zagryzie skuwkę, tych możliwości jest wiele ogród rozkoszy na dwóch materacach w pokoju i jedno jabłko i jeden olbrzym tylko jednooki a potem tylko zostanie obudzić się rano i wyjść w cholerę postać na przystanku, może kogoś skubnąć z papierosa śmieje się hiena na pustyni, słup ognia propaguje rozejm te konsekwencje są takie żałosne jak twoja sukienka pogardy warta, za długo mi opowiadałaś o wakacjach na Krecie za szybko się rozłożyłaś, nie trzeba tyle pić tego świństwa po to w końcu masz telewizor w mieszkaniu i jakąś tam matkę żeby wiedzieć, że to się zawsze kretyńsko kończy…
le_mal Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 W tańcu zatańczmy razem w rytm miłości najpierw leciutko przytul mnie obejmuj utul słodko szepcz a potem tylko unieś mnie zawirujemy w tańcu jak motyle a ziemia nie tknie naszych stóp i coraz wyżej nieś w powietrze by ujrzeć tam rozkoszny pył utońmy razem w kropli rosy gdzie aniołowie chodzą spać przecież kropli nie podzieli nikt dobrze wiemy o tym ty i ja
Brygida Konia Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 LIST Nie pozbieram słów na ten list (on nie będzie do ciebie i do ciebie też nie będzie i na pewno nie do ciebie), bo więzną mi w gardle jak łzy, a list łzami pisany jest zły. Emocji nie zbiorę na list (nie do ciebie, nie żałuj i nie wzdychaj, bo nie tobie i na pewno nie do ciebie), bo biegną po twarzy jak łzy, a list łzami pisany jest zły. Nie złapię myśli na ten list (nie, słoneczko, nie tobie i nie tobie, kochasiu, ani na pewno nie do ciebie), bo nieuchwytne są jak łzy, a list łzami pisany jest zły. Nie wysłowię sie bez listu (ani to do ciebie, ani do ciebie tym bardziej, ani na pewno nie do ciebie), bo tęskność jest jak wielkia łza, a list łzą podpisany - to ja.
Brygida Konia Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 JULIA SPOD PIĘTNASTKI To jakby Julia się zakochała zamiast Romea - w Marley'u. Julia gorszej kategorii, taka pięknem nie grzesząca, ni słodyczą ust. To taka Julia, co by zechciała widzieć Romea w Marley'u. Julia z bujną wyobraźnią, taka, co jedynym grzeszy: naiwnością snów. Ta śmieszna Julia! Ona myślała, że jest Romeo w Marley'u! Julia smutna a uparta. Takiej niczym nie zniechęcisz, choćby prawdy kłem. To właśnie ona tyle czekała ech, na Romea w Marley'u. Julia sie nie doczekała. Julia uschła jak konopie na jego biurku.
Brygida Konia Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 KOCHANKA Nie... To tylko gwiazdy szepczą szyderczo zza firan okna w nocnej ciszy, to tylko te gwiazdy, to nie jego serce. W zamyśleniu widzę czasem kwiaty, ale one więdną w tym wazonie pustym jak twoje serce, kochanko. Widzę czasem słońce pod powieką, ale ono kurczy się jak płomień świecy twojego serca, kochanko. Śnić przestanę, może wreszcie znikniesz i nie będę nasłuchiwać drżąca szeptów, które cię karmią, kochanko. Nie... To tylko gwiazdy szepczą szyderczo zza firan okna w nocnej ciszy, to tylko te gwiazdy, to nie jego serce.
Brygida Konia Opublikowano 26 Marca 2006 Zgłoś Opublikowano 26 Marca 2006 CIĄGLE PYTASZ Ciagle mnie pytasz, czemu nocami pokój mój cały jest rwącym potokiem i czemu ja tonę w nim tonę w nim tonę? Ciągle mnie pytasz, czemu ten ogień złotym płomieniem co noc trawi pokój i czemu ja płonę nim płone nim płonę? Ciągle mnie pytasz, ale nie słuchasz gdy mówię szeptem przez szloch przerywanym że nocą ja płaczę wciąż płaczę wciąż płaczę. Ciągle mnie pytasz, ale nie patrzysz na moje oczy, co skrzą się miłoscią. A ja nocą tęsknię tak tęsknię tak tęsknię. Ciągle mnie pytasz, ale nie wierzysz w żadną odpowiedź, w żadne wołanie, że dla ciebie jestem tu jestem tu jestem!
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się