Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Martius Konstandinos

Użytkownicy
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Reputacja

0

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

  1. „Uskrzydleni – Tryptyk” I Odurzony Śpiewem Kosa Wspominam chwile Pierwszego spotkania Gdy myślą błądziłem Błagając o gest i przyzwolenie Bym wiedział że ty też II Zanurzony w oddechu Patrzyłem na kruka Co z twych skroni Podrywa się do lotu i... Już już dwa czarne ramiona Chcą się wzbić w powietrze Lecz trzymają się ciała I niczym burzowe chmury Chronią brąz oczu By w chwili napięcia mogły Zmyć strugami deszczu Twarz na którą wypłynie Tęcza uśmiechu III A kiedy anioł z obrazu Chagall’a Obejmie nas błękitem w pół I splot tasiemek sznurków nitek Zawiąże w niewielki supełek Narodzi się radość We wspólnym obcowaniu
  2. „Safari” Jeszcze są fragmenty W których przyczajony Wstydliwy Nieodgadniony Jakim jesteś Mnie pozostaje się tylko domyślać Co się czai w ciszy twojego ciała Gotowego na przyjście Lecz nie na odkrycie Muszę wydobywać Zgłębiać tajemnicę Poznając ciągle na nowo Kryjesz w sobie tą zagadkę Mapa ciała już wyrysowana Egoistyczne Ja Ciągle zagubione w plątaninie Zrostów i odrostów Które tak ukochałem
  3. *** [Potrzebuję ciebie] Potrzebuję ciebie Jak matka płód spędzony Taka dziwna więź Gdzie kat a gdzie katowany A jednak Potrzeba ta tworzy nas dwoje Na wskroś przesiąknięte Powoje nienasycenia
  4. „Od środka” Patrz w oczy Tam jest przestrzeń Pokój meble ustawione Wszystko to jesteś Twoje mieszkanie A kiedy ktoś puka Wpuść go do środka Podnosząc powieki Może się zadomowi
  5. „Byś była” Powinienem był wtedy Rozdzierać twoje ubranie I z całą brutalnością Zbezcześcić twoją niewinność Miłość Ze łzami w oczach Przywłaszczyć ją sobie na tapczanie W kuchni Przedpokoju Tak byś zobaczyła we mnie potwora Który nie wie co to czułość I z nienawiścią Wyjść Drżę Powiedziałem że Nie umiem inaczej Nie umiałem byś była Pół na wpół ze mną A ty Dalej kochałaś Nierozumiejąc
  6. „Bojaźń” Ty masz to cholerne szczęście Wiesz że jest ona Niezmierzona niepokorna Nie do końca przedziurawiona Nazywasz ją swoim *** Ja wciąż wtykam pod poduszkę Zeschłe wiersze naiwności Prośby tej jedynej *** Której nazwać nie umiem
  7. „Zdjęcie” Nawet nie mam jego zdjęcia Ani jednego Czasem zapominam tę twarz Na w poły męską ciepłą Przypominam sobie nas Razem Osobno By po chwili móc odtworzyć To co nigdy nas nie łączyło I on Zawsze pogodny Z uśmiechem zdrabniający moje imię Tylko nie wiem jak długo będzie mi się to udawać Wyciągać z podświadomości obraz By być przez chwile razem Pamiętać o tym przez rok Dwa I zapomnieć o nie wywołanej kliszy
  8. „Wigilia – rocznika nie pamiętam” Przestrzeni mam aż nadto Puste pokoje szafy ziejące brakiem cudzych krawatów Lodówka Z zaśmierdłym kawałkiem niedojedzonego przez ciebie sera Dwa nakrycia na stole Jedno dla mnie drugie dla nie wiadomo kogo Bo ciebie nie ma i nie będzie Sam połykam to co na stole Samotność i tęsknotę zaprawione Bordeaux rocznik . . . . Nie wiem, nie pamiętam. W każdym razie twój ulubiony Nie chce pamiętać Widzę twoje oczy Ale one siedziały tu przeszło rok temu Wpatrywałem się w nie Jakby były kolejnym z cudów świata A teraz ich nie ma bo nie są ci już potrzebne Zostały tylko puste miejsca Które jakby czekały na szklane kulki do gry Te większe Okutany w twój czarny golf czekam Bo nie mam z kim podzielić się opłatkiem
  9. „Tyś mi owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego” Patrzę na Ciebie jak na owoc pachnący Skóra Twa porastająca drobnym meszkiem Który pręży się i wygina pod moim dotykiem Chce się w Ciebie wgryźć Poczuć jak soki Twojego ciała spływają po moich ustach By za chwilę poczuć Twój słodki smak głęboko w sobie Dobrać się do pestki Którą mógłbym obracać w ustach i badać ją językiem Och błagam daj mi zaznać rajskiego owocu rozkoszy jaką jesteś Daj zgrzeszyć I znów i od początku Tak to jest warte grzechu Już wiem czemu Adam poszedł za namową Ewy Zaznał rozkoszy jaką niewątpliwie jest słodycz rajskiego owocu Smakująca prawie jak usta Twe i nagie ciało Którym wodzisz mnie na pokuszenie Nie kuś a dawaj Przecież nie może być nic złego w miłości ciał naszych Namiętnością rozrywanych o każdej porze dnia i nocy Bądź mi owocem Bądź grzechem Bądź nienasyceniem Soczystą brzoskwinia którą zjadam codziennie z łapczywością na śniadanie
  10. „Skrzynka na listy” Wiszą równiutko w rządkach Pineskami do korkowej tablicy Przybite zranione i takie samotne Warszawa Paryż Genewa Rzym Stolice świata w których byłeś Małymi robaczkami zapisywałeś na nich Zapachy dźwięki swoje wrażenia kołysanie statku A teraz się lęgną gdzieś w mojej głowie Nie mam odwagi czytać tego na nowo Rozdrapywać potoków słów którymi mnie karmiłeś Każdego dnia wyczekiwałem Ze może dziś może właśnie dziś W granatowym uniformie zapuka do drzwi Przyniesie mi Ateny Tokio, Tel Aviv I znów małe zgrabne rządki robotnic Będą przybliżały mnie do ciebie Nigdy mnie tam nie zabierałeś Zawsze sam taki niby niezależny Nie przyszła Znów nie przyszła Widokówka Od ciebie Tamten rozmiar 10x15 czy jakoś tak To było dla mnie wszystko To jest wszystko co zostało mi po tobie Nie pisz już więcej Proszę
  11. „Pewnemu inwalidzie” Stał przy półce z poezją Szukając wiersza o miłości Tej nieszczęśliwej niespełnionej Tylko taką znał Oczy już czerwone od łez Od przebiegania wzrokiem po linijkach Bo oto kolejny raz W tym czy innym wcieleniu Odchodzi Umiera Zostaje sam A potem tylko pustka I żal do wszystkich Do siebie Że nie umie inaczej Nie potrafi Kochać
  12. „Niewypowiedziane” Utknąłem gdzieś pomiędzy marzeniami Takimi o niczym Nie ubranymi w słowa Bo to wtedy tracą sens Tak więc są tylko moje Choć dotyczą nas Ciągle się wzbraniam Przed nazywaniem tego po imieniu Nazwisku Bo nie wiem czy to... Ty Sam już nie wiem czym jest miłość Zgubiłem się gdzieś po drodze Zostały tylko słowa
  13. „Nasze kłamstwa” Tak niewiele o tobie wiem Znam tylko te cztery ściany Łączą nas razem w jedno I to wszystko Tak tego nie wiele Te ściany zbliżają nas do siebie Trwamy ramię przy ramieniu Zamknięci w wielkim pudełku By po chwili znów być osobno W osobno wytworzonych światach Miejscach Bez żadnych punktów wspólnych Patrzę na ciebie jak odchodzisz I nie śmiesz się odwrócić By nie patrzyć w moje łzy Dzwonisz potem do mnie Raz na miesiąc Rzadziej Wymawiasz się pracą obowiązkami Zostawiając tylko ulotne słowa Które tak naprawdę nic nie znaczą Dla nas dwojga
  14. „Na nakryciu obok” Ja też ja stale niezmiennie Choć ciebie już nie ma na poduszce obok Ciągle wisi ręcznik dla ciebie na haczyku Kiedy jem posiłek patrzę w twoje oczy W ramce przy drugim nakryciu Tylko głowa Gdzie to ciało na pościeli nagie rozłożone Z rozrzuconymi dłońmi jak u Jezusa ukrzyżowanego Tam tylko głowa A ciernie róż wysuszonych Tych od ciebie Wytaczają krew z moich nadgarstków Róż krwi mojej dla ciebie Przez ciebie Bo tylko głowa
  15. „Mojra” A kiedy wyjdziesz z mgły Sinej jak twoje nagie ciało Wtedy gdy umierało na schodach Udam że cię nie dostrzegam I tak już wystarczająco cierpiałem Byś teraz niszczyła to Co z taką trudnością budowałem przez lata Całą tą misternie zbudowaną klatkę Która ratuje mnie od świata I więzi jednocześnie Przed takimi jak Ty Wiem że to było brutalne Gdy wystawiłem ci walizki za drzwi A ty przez cztery noce spałaś na nich Podnosząc tylko głowę gdy otwierałem drzwi Zrezygnowałaś nad ranem Karetka przyjechała Odjechała Nie warto było cię zbierać A teraz patrzysz na mnie I wiem Że to już koniec I czas iść
×
×
  • Dodaj nową pozycję...